Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kłótnia
Idź do strony 1, 2, 3 ... 16, 17, 18  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:48, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłótnia

Adam na prośbę swojego kolegi Alberta zgodził się na zrobienie projektu domu dla znanej aktorki Betty Hoffman, która jak dało się zauważyć była szczególnie zainteresowana przystojnym architektem. Zauważyła to pierwsza Kamila, której się to bardzo nie podobało i przez co na każdym kroku się sprzeczali. Pewnego razu sprzeczki zamieniły się w prawdziwa awanturę, którą można było usłyszeć nawet poza domem.
- O co ci teraz właściwie chodzi?- zapytał Adam.
- Ty pytasz mnie o co mi chodzi. Chodzi mi o ta aktoreczkę, która się cały czas do ciebie przymila, a ty nawet tego nie zauważasz.
- Jesteś zazdrosna i tyle, a ona jest zwyczajnie mila.
- Tak, na pewno. Jestem ciekawa czy dla Alberta tez by była taka milutka jak dla ciebie- stwierdzała to z ironia w glosie.
- Co ty pleciesz- odpowiedział ze złością.
- Tak to się przekonasz. Czy ty tego nie widzisz, ze przez nią się tylko kłócimy, ale jak chcesz. Wychodzę. Zastanów się nad sobą.
Usłyszał tylko trzask zamykanych drzwi. Zdenerwowana zaczęła zbiegać po schodach, gdzie był słyszany łoskot i zaraz za nią wybiegł, a u dołu schodów zobaczył nieprzytomną żonę. W szpitalu dowiedział się, ze:
- Twoja zona mila bardzo dużo szczęścia.- stwierdził doktor.
- Jak to co ma pan na myśli- pytał drżącym głosem.
- Ten upadek mógł się skończyć albo uszkodzonym rdzeniem kręgowym, albo nawet śmiercią.
Nie czekając na dalsze wyjaśnienia pobiegli do Kamili i zaczął ja przepraszać za kłótnie do której jak twierdził, ze sam doprowadził.
- Miałaś rzeczywiście racje.
- A nie mówiłam- mówiła z tym swoim uśmiechem- Wiesz jak długo tu zostanę.
- Jeszcze parę dni
Ponderosa. Kilka dni później. W domu panowała dość nerwowa atmosfera. Nerwowość potęgowana była ostatnimi dramatycznymi wydarzeniami, które na szczęście zakończyły się dobrze, chociaż nie do końca, ponieważ powrót do domu młodych małżonków był na dzisiaj ostatnia dobra wiadomością dla całej rodziny. W kilka minut po pojawieniu się Adama i Kamili na miejscu pojawił się szeryf Coffee, który miał nieprzyjemna informacje, która wszystkich zaszokowała.
- Witaj Roy- odezwał się Ben.
- Witaj. Mam dla was zła wiadomość. Musze aresztować twojego syna Adama.
- Ale za co- wykrzyknął Mały Joe patrząc na zaszokowane twarze domowników.
- Został oskarżony o kradzież kosztowności pani Hoffman. Zeznała, ze widziała cie wychodzącego ukradkiem wieczorem z jej pokoju. To prawda? - zapytał szeryf, chociaż bardzo nie chciał tego robić.
- Ja? A niby po co miałbym do niej chodzić i kraść. Przecież to niedorzeczne.
- Wiem, ze mówisz prawdę, ale prokurator chce inaczej dopóki to się nie wyjaśni muszę cie zatrzymać. Chodźmy.
- Daj mi chwile. Kochanie to wszystko jest nie prawda, wierzysz mi.
- Dlaczego mi się tłumaczysz przecież wiem, ze to nie ty.- mówiła i próbowała ukryć, ze zaczęła popłakiwać.
Po ich wyjściu zaczęła się zastanawiać co ma teraz zrobić, ale żadne sensowne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. Ale po chwili wypadła z domu i pognała do prokuratora prowadzącego sprawę, który powiedział jej, ze:
- Pani Hoffman twierdzi, ze pani mąż jej groził i składał dwuznaczne propozycje.
- Co takiego- wrzasnęła wysłuchując dla niej oczywistych bzdur.
- Niestety, ale tak zeznała poszkodowana.
- Bardzo to wszystko interesujące. Żegnam.- powiedziała to, a w środku czuła, ze się gotuje. Na myśl zaczęły przychodzić coraz głupsze myśli. Przez chwile nawet zastanawiała się czy to co jej powiedział ten prokurator to jest prawda, ale przecież to nie możliwe, żeby Adam.
Wracając do domu nie wiedziała co powiedzieć na czekające ja pytania Bena, Małego Joe i Hossa. Cala sytuacja zaczęła ja przerażać. Nie mogła zrozumieć dlaczego zawsze musi być cały czas po górkę.
- I czego się dowiedziałaś- zapytał ja Ben.- I gdzie jest Adam.
- Prokurator powiedział, ze musi zostać w areszcie i ze ta baba oskarża go nie tylko o to, ze zwinął te świecidełka, ale tez, ze niby chciał jej coś zrobić.
- Przecież to same bzdury- stwierdzili bracia.
- I co z tego, ale on to traktuje poważnie i nic na to nie poradzę, choćbym bardzo chciała.
- Nie można jej jakoś przekonać czy coś.- zastanawiając się zaczął Ben.
- Wątpię. Podejrzewam, ze trzeba coś wymyślić, żeby udowodnić jej, ze kłamie, ale nie wiem na razie jak.
Następnego dnia kolo południa w areszcie pojawiła się pani Hoffman, która była zadowolona, ze udało jej się wprowadzić swój plan w życie.
- Chciałabym porozmawiać z panem Cartwrightem- słodkim niewinnym głosem zwróciła się do siedzącego szeryfa.- To ważne.
-No dobrze, choć nie powinienem. Adam masz gościa- powiedział Roy.
- Czy może nas pan zostawić samych?
- Dobrze. Będę za ściana.
- Czego chcesz ode mnie- z surowością i irytacja zapytał ja Adam.
- Odwołam wszystkie zeznania, jeżeli ze mną wyjedziesz.
- Co? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?
- To co powiedziałam, ze chce żebyś ze mną był.
-Ty, ty jesteś nienormalna. Myślisz, ze zostawię swoja rodzinę i pojadę z tobą, dlatego, ze ty odwołasz zeznania. Nigdy w życiu. Nie będę twoim pieskiem do pokazywania w towarzystwie. Wynos się stad i nie pokazuj mi się na oczy- mówiąc to miał na twarzy wymalowana taka wściekłość, ze gdyby nie krata dzieląca ich mógł ja nawet udusić.
- Jak chcesz, ale sam do mnie przyjdziesz.- po tych słowach nic już jej nie odpowiedział. Po jej wyjściu zwrócił się do szeryfa:
- Roy możesz zadzwonić do mojej żony i poprosić żeby jak najszybciej tu przyjechała.
- Zaraz to zrobię.
Po tym telefonie Kamila wypadła z domu wpadając na Bena i Hossa, którzy wracali ze stajni.
- Jadę do Adama.- wykrztusiła z siebie nerwowym tonem.
- Co się właściwie stało- ale na to pytanie Ben nie otrzymał odpowiedzi. Widział już tylko szybko odjeżdżająca synowa.
- I co o tym myślisz Hoss.
- Musiało coś się stać, ale tego dowiemy się kiedy wróci Kamila.
Nawet nie sadziła, ze ta historia może aż tyle kosztować ja nerwów przy dowiadywaniu się nowych informacji. Po tym co teraz usłyszała od Adama miała ochotę tak sprać ta babę, ale wiedziała, ze nie może tego zrobić, bo to mogło jeszcze bardziej pogrążyć jej męża.
- Kochanie co masz zamiar zrobić- patrzył na jej zachmurzona i blada z nerwów twarz.
- O to już się nie martw i lepiej, żebyś nie wiedział co jej szykuje.
- Ty chyba nie zrobisz czegoś głupiego - pytał ja z niedowierzaniem, ze Kamila możne być aż tak nieobliczalna i zmienna.
- Nie, o to możesz być spokojny, ale ona pożałuje, ze zaczęła się w to bawić.- po tych słowach przyszła jej na myśl pewna podstępna intryga.
- Roy będziesz mi dzisiaj wieczorem potrzebny.
- Po co, co chcesz zrobić.
- Poczekaj to się dowiesz. A więc, musisz się teraz dowiedzieć, gdzie będzie ta Hoffman, a potem pójdziesz tam ze mną i pospiesz się.
- A ty dokąd
-Na razie do domu, a potem przyjadę. Jak się czegoś dowiesz to zadzwoń.
W domu czekał na nią zdenerwowany Ben, który bardzo chciał wiedzieć co się stało, ze tak bardzo się spieszyła.
- Gdzie byłaś i co się stało- pytał ja niespokojnie.
- U Adama była ta kobieta i składała mu pewne propozycje.
- Co ty mówisz. To bezczelna...- i tu za wahał się i nie dokończył.
- Właśnie, ale już nie długo. Mam pewien plan i teraz się spieszę.- i popędziła na górę, żeby się przebrać, a później spotkać się z panią Hoffman.
- A ty gdzie znowu- odezwał się wchodzący Hoss.
- Wyciągnąć twojego brata, a mojego męża z paki i nie przeszkadzaj mi, bo się spieszę.
I jak postanowiła, tak zaczęła realizować swój plan zemsty i zdemaskowania oszustki. Aby moc jej coś udowodnić postanowiła udać klientkę baru i się z nią zaprzyjaźnić i wyciągnąć potrzebne informacje.
- Jakieś kłopoty - zaczęła ja podpytywać, co nie było zbyt trudne.
- Tak
- Napije się pani. Co facet zostawił.
- Gorzej pierwszy, który nie chce mnie.
- Taki głupi czy jak?- pytała z coraz większą satysfakcja z jej nieuchronnej porażki.
- Zakochany. Nawet uknułam intrygę przeciwko niemu.
- Co pani powie, a na czym ona polega?
- Złożyłam fałszywe zeznania i oskarżyłam go, ze ukradł biżuterie i groził.- mówiła nie zastanawiając się dlaczego ja tak wypytuje.
- Chytre, ale on nic. Jeszcze raz to samo dla pani- po czym szybko zniknęła w tłumie. Zaraz przy wejściu czekał na nią szeryf, który bardzo chciał wiedzieć dlaczego go tu przyciągnęła.
- Masz i słuchaj.- podała mu nagranie o kłamstwie w śledztwie.
- Przecież ona kłamała. Trzeba ja aresztować.
- No po to cie tu przyprowadziłam.
- To ty powinnaś to zrobić, a nie ja.- podał jej kajdanki.
- Jest pani aresztowana za składanie fałszywych zeznań.
- Co, ale to nie prawda. Pani nie ma prawa.
- Owszem mam. Jestem zastępcą szeryfa, a poza tym nazywam się Cartwright i jestem zona Adama.- mówiła to z radością.
Jednakże w momencie wyprowadzania aktorki do aresztu podniosły się glosy dlaczego ja aresztowano. Głównym sprawca zamieszania był dawny znajomy Adama ze szkoły John Graham, który bardzo nie lubił go za to, ze to właśnie Adam dostał się na stypendium. I przez co teraz podburzał ludzi w barze przeciwko szeryfowi oraz Kamili.
- Dlaczego ja aresztowaliście przecież wiadomo, ze to twój mężuś to zrobił.- mówił lekko plączącym się już językiem.
- Uważaj co mówisz Graham- odezwał się szeryf, który nie lubił się z nim wdawać w dyskusje.
- A na co? Przecież wiadomo, ze on jej się podoba, ale ona go nie chciała. I co teraz służbisto Cartwrightów.
- To co mówisz to stek bzdur- w końcu odezwała się Kamila, która miał już dość całej tej sytuacji.
- Ty się nie wtrącaj kobieto. Zresztą nie możesz jej aresztować, bo nie jesteś na służbie.- drążył dalej temat.
- Mylisz się. Policjant zawsze jest na służbie. – w jej glosie można było usłyszeć już gniew i złość- Ciekawa jestem dlaczego jej tak bronisz mądralo?
- Bo jest niewinna. I ja kocham.
- Tak , na pewno. Niestety mamy dowody świadczące przeciwko niej. I lepiej idź do domu bo przeszkadzasz nam w wykonywaniu obowiązków.
- Tak, a co mi zrobisz ty mała kobietko- stwierdzając z ironia.
- Co, a na przykład sądzić do aresztu.
- Tak no to spróbuj, jak taka mądra jesteś. Pewnie tak samo jak ci Cartwrightowie co myślą, ze jak pól Nevady maja to mogą wszystko.- w tym momencie chciał ja uderzyć, ale pomylił się i zadarł z nie właściwą osoba, ponieważ nie wiedział, ze Kamila oprócz bycia dobrym policjantem, zona Adama Cartwrighta, lecz zna także karate, które jak pokazała jej dzisiejsza afera potrafi być przydatne i po chwili leżał już na ziemi. Teraz już nikt nie chciał tak zaciekle bronić uważanej za niewinna pani Hoffman, która wywołała szok u siedzącego jeszcze w areszcie Adama.
- Co się stało, ze ona jest skuta?- zapytał z niedowierzaniem na ten widok.
- Pamiętasz mówiłam ci, ze dostanie za swoje.
- Mówiłaś, ale skąd ona tutaj?
- Wyciągnęłam z niej prawda, trochę podstępnie, ale co z tego.
- A on, przecież to John. Czy tez cos zmalował?
- Nic wielkiego, ale zawsze. Troszkę za bardzo się wyrywał przy obronie pani Hoffman- twierdziła Kamila.
- Ja. To twoja wina. Ta baba mnie uderzyła.- wrzeszczał John.
- Uważaj jak mówisz o mojej zonie- Adam nie lubił takiego tonu oraz slow pod adresem kobiet, a już w szczególności o Kamili.
- Ale to prawda.
- To była obrona konieczna i ty pierwszy zacząłeś. Z reszta i tak ci nikt nie uwierzy.- powiedział szeryf zamykając ta dwójkę w areszcie.
- Może już wrócimy do domu, bo mam już dość tego wszystkiego.
- Oczywiście.
Droga powrotna jak i kolejne dni upłynęły w atmosferze grobowej ciszy. Cisza ta została przerwana przez stwierdzenie Adama, ze:
- Pojutrze wyjeżdżam i nie wiem kiedy wrócę.
- Co, gdzie ty się wybierasz?- z zaskoczeniem pytała Kamila, która nie miała pojęcia o planach męża.
- To wszystko mnie przerasta. Musze się od tego odciąć i przemyśleć. Chciałbym byś mi towarzyszyła.
- Ale jak to sobie wyobrażasz, przecież są dzieci, którymi się opiekuje i mam prace.- broniła się przed jego pomysłem.
- Dziećmi zaopiekują się moi bracia i tato, a praca może zaczekać.
- Po co chcesz wyjeżdżać- zapytał Ben, który słuchał z niedowierzaniem slow swojego najstarszego syna.
- Już mówiłem i nie będę powtarzać swoich slow -mówił to powoli zbliżając się do drzwi.
- I co o tym myślisz- chciał się dowiedzieć Ben.
- Nie wiem, może jest mu to potrzebne. Sama nie wiem, ale chyba z nim pojadę.
- Przynajmniej ktoś go będzie pilnował. A dziećmi się nie martw zajmiemy się nimi.- mówił bezradny na cala sytuacje.
- Ja i tak się będę martwic i nic tego nie zmieni.
Adam siedział na werandzie pogrążony w myślach i nie zauważył nawet, ze siedzi obok niego Kamila.
- Adam, chce z tobą porozmawiać.
- O czym? - zapytał obojętnie.
- Pojadę z tobą, ale chce wiedzieć czym się gryziesz?
- Wiesz to co się wydarzyło dało mi do myślenia. Jesteś najwspanialsza kobieta na świecie, a nie powinienem cie w ogóle spotkać.
- Co ty mówisz- stwierdziła z oburzeniem- To nieprawda i tylko sobie wmawiasz, ze powinieneś zawsze ze wszystkim radzić, a nie zawsze się to udaje.
- Ale kiedy to prawda, to ja powinienem to wszystko wymyślić, a nie ty. Pamiętasz mówiłem, ze to ja będę cie chronić i pomagać, a nie odwrotnie.
- Pamiętam i co z tego. Jesteśmy razem i to jest także mój problem, a nie tylko twój. Wiesz kiedyś moja daleka kuzynka powiedziała mi, ze dobre małżeństwo kłopoty dzieli na dwoje, a szczęście mnoży przez dwoje, a nie odwrotnie.
- Może i tak. Możliwe, ze coś w tym jest.
W tym momencie pojawił się szeryf, który miał całkiem dobra wiadomość:
- Witajcie. Przyjechałem, żeby wam powiedzieć, ze prokurator nie będzie was wzywać na świadków, bo dowody są i tak mocne.
- To dobrze- odezwał się Adam- Może wejdziesz.
- Nie dziękuje. Spieszę się. Do widzenia.
W dniu wyjazdu pojawił się niespodziewany gość, który wywołał ogromne zaskoczenie. Był nim John Graham:
- Przepraszam za najście.- powiedział wchodząc- Przyszedłem przeprosić panią szeryf za moje zachowanie dwa dni temu oraz podziękować za to, ze nie zostałem oskarżony.
- Wszak nic się nie stało.- powiedziała
- Ale to było nie odpowiedzialne i głupie- wtedy zobaczył schodzącego Adama- Ciebie również chciałem przeprosić za to, ze rozsiewałem fałszywe plotki na twój temat, a wszystko z zazdrości.
- Każdy człowiek ma prawo do błędów. Może kiedyś się spotkamy i porozmawiamy, ale widzisz teraz się spieszymy z Kamilą. Wybacz.
- Chętnie. Dziękuję wam obojgu. Do zobaczenia.
Po długim locie w końcu znaleźli się w Warszawie.
- Adamie poczekaj chwile. Obiecałam koleżance, ze jak będę w Polsce to do niej zadzwonię.
- Dobrze, a masz zamiar się z nią spotkać, bo jeżeli nie masz nic przeciwko to chciałbym ja poznać.
- Chyba czytasz w moich myślach.
- Czemu ?- zapytał z uśmiechem, który w tym momencie pojawił się na jego twarzy.
- Chciałam ci to zaproponować, jeżeli oczywiście Zorina będzie miała czas.
Kamila w tej chwili zaczęła rozmawiać po polsku i Adam nie bardzo wiedział o co chodzi, chociaż po wyrazie twarzy jego zony zauważył, ze jest w dobrym humorze.
- I co? – zapytał z niecierpliwością.
- Dzisiaj na wieczór mamy zaproszenie do niej, ale będzie jeszcze kilka dziewczyn.
- Aha – powiedział z zastanowieniem- ale to tez twoje znajome.
- Nie martw się znamy się bardzo dobrze.
- Nie zupełnie o to mi chodziło. Właściwie to chodziło mi o to, ze nie wiem czy ja będę do tych kobiecych pogaduszek pasował i o czym mam z nimi rozmawiać.
- O to, ty się już nie bój. Znajdziecie wspólne tematy. Chodźmy już z tego lotniska.
Kamila i Adam przyszli nie co spóźnieni.
- Witaj Zorinko, wybacz, ze się spóźniliśmy.
- W porządku nic się nie stało. Milo cie widzieć. Wiesz jest tez Hania, Ewelina, AMG, Domi i Sandra oraz Zosia.
- Nie mówiłaś, ze będzie tyle osób.
- Chodźcie.
- Cześć dziewczyny- powiedziała Kamila- poznajcie, to Adam Cartwright. Mój maż.- powiedziała pokazując na przystojnego wysokiego bruneta. Te słowa wywołały ogromne zaskoczenie na twarzach koleżanek.
- Co ty mówisz – pierwsza zaczęła AMG- nie możliwe, nie poznaje cie. Kiedyś mówiłaś, ze nigdy nie wyjdziesz za mąż za obcokrajowca, a tu niespodzianka. Cieszę się.
- To było kiedyś, ale los jak widać lubi płatać i tak jest z nami. Znamy się już rok od pól roku jesteśmy małżeństwem.
- To nas zaskoczyłaś.
- Każdy ma prawo się zakochać.
- Tak, ale nie sądziłam, ze tak szybko wyjdziesz za mąż. Wybacz, ze cie tak przesłuchuje, ale dawno się nie odzywałaś.
- Wiem, ze dość długo nie dawałam znaku życia, ale to było mi potrzebne.
- Zdradzicie nam jak się poznaliście- zapytała tym razem Hania.
- Poznałem ja w dość dziwnych okolicznościach. Otóż nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt przyjemne, bo spotkałem ja w barze w Carson po tym jak dostałem krzesłem w czasie bojki miejscowej bandy. Byłem troszkę dla niej nieprzyjemny w rozmowie.
- Pan to chyba niemożliwe- stwierdziła Ewelina, która bacznie mu się przyglądała.
- A jednak. Miałem wtedy nie zbyt przyjemne doświadczenia z pewna kobieta i reagowałem alergicznie na wszystkie, ale z ta się nie udało i zakochałem się w niej.
- Nie dziwie się. Przecież Polki sa najładniejsze.- stwierdziła Zorina.
- Ktoś się to czerwieni- powiedziały Domi i Sandra.- Chyba trafiłaś w czuły punkt naszej koleżanki.
Na podobnych tematach upłynęła reszta wieczoru, a nawet część nocy.
- Musze ci cos powiedzieć – zaczął Adam- masz całkiem fajne koleżanki.
- A w jakim sensie to mówisz?- zaczęła się dziwnie uśmiechać.
- Chodzi mi o to, ze spędziłem całkiem miły wieczór, chociaż sądziłem, ze tak nie będzie. A tu proszę.
- Cieszę się, ze ci się podobało. I chyba masz lepszy humor.
- Wiesz co to chyba był dobry pomysł z tym wyjazdem tutaj.
Od wyjazdu z Ponderosy minęło już prawie trzy miesiące. Czas spędzali nie tylko na spotkaniach z przyjaciółkami Kamili, ale tez tylko w swoim towarzystwie na rozmowach o wszystkim i o niczym. Adam coraz rzadziej wspominał o tym co się wydarzyło. Czasami Kamili wydawało się, ze zapomniał i wszystko się skończy i wrócą do rodziny. Te radosne chwile zmąciła wiadomość , ze:
- Musicie natychmiast wracać. Tato miał wypadek, a my nie dajemy sobie rady- powiedział przez telefon Mały Joe.
- Co, jak to się stało- dopytywał się zdenerwowany Adam.
- Ktoś wjechał w auto taty. Roy ustala przyczyny wypadku.
- Co z tatą?
-Na szczęście ma tylko kilka złamanych żeber, ale i tak musiał zostać w szpitalu.
- Dobrze postaramy się jak najszybciej przylecieć.
- Czekamy z Hossem.
- Co się stało Adamie?- zapytała niepewnie Kamila.
- Tato miał wypadek i chłopaki proszą, żebyśmy wrócili, bo nie dają sobie rady z rachunkami.
- Wracajmy w takim razie jeszcze dzisiaj.
- Chciałem cie o to zapytać?
- Ale po co.
Od ich powrotu minęło już kilka tygodni. W Ponderossie panował spokój. Było piątkowe słoneczne popołudnie. Adam i Kamila siedzieli na huśtawce niedaleko domu.
- Adam chce ci cos powiedzieć - zaczęła kładąc głowę na jego ramieniu.
- Co takiego- lecz ich rozmowę przerwał listonosz.
- Szukam pana Adama Cartrighta.
- To ja.
- Przyszedł do pana list. Oto on. Do widzenia.
- Dziwne nadany jest z Californii- powiedział.
- Co jest napisane?
- To od tej aktorki. Napisała, ze:
„ …Jest mi bardzo przykro za to co zrobiłam i wiem, ze słowa nie wystarcz. Może kiedyś mi wybaczycie. Teraz już wiem co w życiu ważne. Zachowywałam się jak egoistka i do celu dążyłam po trupach.
Betty Hoffman”
- Chyba w końcu cos zrozumiała, ale musze ci cos ważnego powiedzieć. Adam- zaczęła niepewnym tonem- zostaniesz ojcem.
- Co, naprawdę. Tak się cieszę.
Do domu wracali właśnie Ben, Hoss i Mały Joe. - Musimy z wami porozmawiać -stwierdził Adam.
- O czym?- zapytał Ben.
- Wejdźmy najpierw do domu.
- To co chcecie nam powiedzieć.- niecierpliwili się bracia.
- Otóż- zaczął spokojnym tonem- zanim przyszliście dowiedziałem, ze nasza rodzina za kilka miesięcy się powiększy.
- Czy ty masz na myśli, ze…- urwał szybko Joe.
- Tak zostanę ojcem.
Wiadomość ta wywołała ogromne zaskoczenie, ale jeszcze większą radość. Od momentu kiedy się dowiedzieli o tej radosnej nowinie cala rodzina zaczęła traktować jak księżniczkę. W poniedziałkowy ranek jak zwykle wybierała się do pracy, kiedy padło stwierdzenie z ust Adama:
- Dokąd się wybierasz?
- Jak to dokąd do pracy.- odpowiedziała.
- Ty chyba żartujesz.- powiedział z oburzeniem.
- Przecież nie jestem chora, tylko w ciąży.
- Ale i tak nigdzie nie pójdziesz.- upierał się przy swoim.- Nie będziesz pracować i koniec.
- Dobrze niech ci będzie nie będę się z Tobą kłócić. Pójdę i wezmę urlop. Może być.
- Tak, ale się nie złość. Boje się o ciebie i to wszystko dla tego.
- Przecież wiem, ale nie umiem siedzieć w jednym miejscu, ale spróbuje żebyś się tak nie martwił. Dobrze- mówiąc to pocałowała go w policzek.
Od kilku dni czuła się gorzej.
- Adam, ja chyba…- przerwała wijąc się z bólu.
- Spokojnie. Będzie dobrze.- sam sobie nie wierzył, ale starał się to ukryć . Czuł, ze nigdy w życiu jeszcze się tak nie bał jak dziś. Od kilku godzin nerwowo oczekiwał na jakakolwiek informacje.
- Jest pan ojcem- powiedział lekarz.
- Ale wszystko jest w porządku- pytał nerwowym głosem
- Tak. Zona chce z panem porozmawiać.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, ale wiesz mamy bliźniaki.
- Jak to?- spytał ze zdziwieniem.
- Lekarz się pomylił. Tez w to nie mogę uwierzyć.
W czasie rozmowy z Adamem Kamila zasnęła. Przed salą czekali również Ben, Hoss i Mały Joe.
- I co?- wyrwało się Joe.
- Co, co. Jestem ojcem bliźniaków. – nerwowo odpowiedział mu Adam, a kiedy do niego to dotarło padł na ziemię jak długi.
Po kilku minutach kiedy Adam doszedł do siebie nadal był zasypywany pytaniami dla niego dość głupimi i niepotrzebnymi. Jakiś czas później kiedy Adam i Kamila mieli już wrócić z bliźniakami Barbarą i Johnem do domu pojawiła się dawno niewidziana Laura, która czekała przed drzwiami.
- Co ty tu robisz ?– spytał z nieukrywana złością w glosie.
- Przyjechałam, ponieważ chciałam porozmawiać.
- Nie mamy ze sobą o czym rozmawiać. Mam wspaniałą rodzinę, kochającą żonę i dwoje dzieci. Nie pokazuj się tu, zrobiłaś ze mnie wtedy idiotę, a do tego wodziłaś za nos. I jeszcze po tym wszystkim przyjeżdżasz sobie jak gdyby nigdy nic, bo chcesz porozmawiać. Nic z tego. Nie mam czasu. Żegnam.
- Czy to była ta Laura, o której mówiłeś ?- badająco próbowała podpytać Kamila.
- Niestety ta sama, ale czemu pytasz.
- Chciałabym wiedzieć, a po za tym ładna z niej kobieta.
- Chyba nie jesteś zazdrosna. Ty jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie i żadna ci nie dorówna. Kocham cie.
- Wreszcie jesteście- wykrzyknął wychodząc z domu Ben- Nie mogliśmy się doczekać.
Minęło osiem lat w tym czasie jeszcze dwa razy zostali rodzicami :sześcioletniego Daniela oraz trzyletniej Julii. Adam i Kamila byli nadal w sobie tak zakochani jak na początku ,jednak ich dalsze wspólne życie było zagrożone nie tylko z powodu kolejnego pojawienia się Laury, ale tez przez ryzykowną pracę Kamili, która znów wywołała między nimi sprzeczkę.
- Dlaczego się wściekasz, przecież nie miałeś nic przeciwko, ze jestem policjantem.
- Nie dlatego się denerwuje, tylko dlatego, ze tak bardzo ryzykujesz w łapaniu przestępców. Nie możesz tak bardzo się poświęcać pracy, masz dzieci i one powinny być ważniejsze, a po za tym sa jeszcze inni, którzy tam pracują nie tylko ty i zawsze wszystko spada na ciebie.
- Wiem co robie, ale ja cie nie pytam dlaczego spotykasz się z Laurą.
- Co ma do tego Laura. Czepiasz się jej.
- Ja się jej czepiam- ze zdziwieniem w glosie powiedziała Kamila- Nie pamiętasz jaki numer ci wywinęła.
- Pamiętam i dlatego do niej pojechałem. Chciałem się z nią rozmówić, ale tobie nie można ostatnio nic powiedzieć, bo tylko się wydzierasz i nie chcesz mnie słuchać.
- Miałam sporo problemów w pracy, ale obiecuje, ze nie będę przenosić pracy do domu. Przepraszam, ze cie nie słuchałam.
- Ja tez, ze nie chciałem ci pomóc i wysłuchać . Wybierze się pani ze mną na spacer?- zapytał
- Chętnie. Nie wiem czy mój mąż nie będzie zazdrosny.- odpowiedziała promiennie się do niego uśmiechając.
- Cieszę, ze potrafimy się porozumieć nawet kiedy jest to trudne.
- Ja też. Idziemy na ten spacer czy…- przerwał jej całując i porywając do sypialni.
Do Laury przyjechała Lil, która od dawna się u niej nie pokazywała.
- Ciocia Lil, coś się stało, ze przyjechałaś? Mówiłaś, ze nigdy się ze mną nie spotkasz.
- To prawda, ale zrozumiałam, ze nie mogę odwrócić się od mojej jedynej krewnej, Lauro. Chciałam cie przeprosić, ze wtedy tak na ciebie nawrzeszczałam za to, ze wyjechałaś i nie pomogłaś mi w realizacji planu rozbicia małżeństwa Adama. Nie miałam racji.
- Wiem o tym. Mam syna z Willem. Doskonale sobie sama radze po jego zaginięciu. To czego chcesz ode mnie?- zapytała z irytacją w głosie.
- Jak to czego? Adama za twojego męża.
- Przecież on ma czwórkę dzieci, a poza tym nawet nie zauważa w żadnej kobiecie kobiety, oprócz swojej żony. Już kiedyś tego próbowałam i nic.
- To słabo się starałaś. Żaden facet nie oprze się pięknej kobiecie i jej sztuczkom.
- Ale on ja kocha i na nic nie reaguje. Co chcesz teraz zrobić?
- W takim razie niech on ja podejrzewa, ze ma kogoś i wtedy się z nią rozwiedzie. A ty będziesz taka dobra i go pocieszysz i zajmiesz jej miejsce przy jego boku.
- Dobrze, ale kto w takim razie ma ja uwieść.
- Pamiętasz Herberta Darrowa, tego mojego sąsiada.
- I co z tego, ze pamiętam. Pewnie się nie zgodzi na takie coś.
- Zgodzi się. Już dawno się zgodził. I zrobi to dla ciebie.
- To znaczy, ze w tedy tez miał nam pomóc. – stwierdziła ze zdziwieniem Laura.
W kilka dni później w mieście pojawił się Darrow, który od razu przystąpił do realizacji planu Lil.
Natomiast Laura coraz częściej wyciągała Adama z domu, żeby ten jej pomagał w niektórych pracach.
W czasie jednego z wieczornych spacerów Kamili i Adama zaczęli rozmawiać o jej tajemniczym wielbicielu:
- Wiesz co- zaczęła wpatrując się w jego tajemnicze ciemnozielone oczy- ktoś od pewnego czasu ciągle przysyła mi kwiaty i jakieś karteczki z propozycja spotkania.
- Mam się bać, ze zaczniesz się z nim spotykać. – stwierdził z lekka ironia w glosie
- Zgłupiałeś chyba, ale powiedz mi co ja mam z tym zrobić, bo zaczynam się tego typka bać . Najpierw była jedna karteczka, a teraz to nie chce żadnych listów otwierać.
- Nie wiem co ty, ale ja bym go za zaloty do mojej żony natłukł po gębie i by się odczepił. A mówiąc poważnie to spotkaj się z nim i powiedz, ze nie życzysz sobie tego.
- No nie wiem, a może to jakiś psychopata. Albo, może głupio to zabrzmi, ze to może być kolejny pomysł Laury, albo jej ciotki. Ale jeżeli wpychasz mnie w jego łapy to musisz iść tam ze mną.
- Jak sobie życzysz kochanie. To mogłoby być w ich stylu.
- Mam dziwne przeczucie, ze to się może źle skończyć.
- Chyba zaczynasz troszkę przesadzać. Wszystko się wyjaśni, nie martw się. Wracajmy, jest późno.
Po kilku dniach Kamila zrobiła tak jak radził jej Adam spotkała się z Darrowem. Spotkanie przebiegało w dość milej atmosferze do momentu kiedy wyszli z restauracji.
- Może panią odprowadzę?
- Dziękuję, ale nie. Mówiłam już panu, ze nie chce pana już widzieć. Żegnam.- powiedziała odwracając się na pięcie.
- Zaczekaj gołąbeczko- złapał ja bardzo mocno za ramię- Teraz mi się nie wywiniesz. Jesteś sama , a twój mężuś w domu.
- Zostaw mnie.- po tych słowach poczuł silne uderzenie i zobaczył nad sobą bardzo wściekłego Adama, który nie przebierał w środkach przekazu co o nim sądzi.
- Jeszcze raz cie zobaczę kolo mojej żony to będziesz w gorszym stanie niż teraz.
- Tak, to się jeszcze przekonamy. Uważaj co mówisz, bo nawet twoja zona ci nie pomoże.
- Nie próbuj mi grozić i zmiataj stąd.- odwrócił się i poszedł do Kamili- Nic ci nie zrobił. Przepraszam, ze musiałaś to oglądać. To był mój głupi pomysł, żebyś tu przyszła.
- Nie masz za co przepraszać. Nie wiedzieliśmy, ze to się może tak skończyć. Musimy pójść do Roya i o tym opowiedzieć co się stało.
Nazajutrz wieść o całym zdarzeniu rozniosła się po mieście. Zaczęto już rozsiewać plotki o tym kto mógł wymyślić podobną intrygę. Laura również słyszała te plotki.
- Ciociu- zawołała wchodząc do domu- wiesz, ze nic ci nie wyszło z twojego planu.
- Co, czemu?
- Byli tam razem. A ten idiota dal się ponieść i wszystko zniszczył.
- Cholerni faceci. Musze się nią jednak sama zająć.
- Ciociu, co właściwie chcesz zrobić?
- Nie ważne. Niech cie o to głowa nie boli. Tym masz się zajmować tylko Adamem. – po tych słowach Laura dosyć mocno się zaniepokoiła, ale nie sądziła, ze Lil może się posunąć do przestępstwa.
W kilka dni później Lil zaczęła bardzo uważnie obserwować cala rodzinę Adama i czekała na odpowiedni moment kiedy w domu pozostaną tylko dzieci.
- Słyszałeś- powiedziała Barbara do Johna chcąc otworzyć drzwi.
- Tak, ale co robisz. Przecież rodzice zabronili.
-Nie dowiedzą się. Ale miała przyjść Sara.
Jednak zamiast Sary pod drzwiami czekała Lil, która sprytnie podeszła rodzeństwo wymyślając doskonały podstęp:
- Dzień dobry. Jestem znajomą waszych rodziców. Mam dla was złą informacje- zaczęła pochylając się w stronę bliźniąt.- wasi rodzice mieli wypadek. Nic im nie jest, ale prosili, żebym was przywiozła.
- Ruszaj się- zarządziła Barbara.
W kilka godzin później w Ponderosie pojawili się Adam i Kamila z młodszymi dziećmi.
- Zauważyłeś. Jest zbyt spokojnie.
- Mhm, coś musiało się stać. Zobacz – podał jej kartkę.
- Ktoś porwał bliźniaki.
- Co takiego. Nie ktoś tylko Laura albo Lil.
- Gdzie idziesz? – lecz nie usłyszała odpowiedzi. W myślach kłębiły się coraz dziwniejsze pomysły co Adam może w tej sytuacji zrobić.
W czasie kiedy snuła się zamartwiając po domu Adam wpadł do domu Laury, gdzie była tylko jej ciotka.
- Adam co ty tu robisz?- spytała z udawanym zdziwieniem.
- Co zrobiłyście z moimi dziećmi- szybko zapytał zbliżając się do niej.
- O czym mówisz.
- Dobrze wiesz. Albo mi powiesz po dobroci, albo ukręcę ci łeb.- trzymając Lil za szyję.
- Powiem, ale musisz mnie puścić.
- No, słucham. Co mi powiesz?
- Yyy - zaczęła się jąkać i zwlekać z odpowiedzią , ale na twarzy Adama pojawił się znów ten sam budzący strach wyraz.- Dzieci są w starych magazynach na obrzeżach miasta.
Lil bez żadnych protestów poszła z Adamem , który oddał ją szeryfowi, a sam popędził po dzieci.
W czasie szukania przez Adama swoich dzieci spotkało go nie małe zaskoczenie. W jednym z pomieszczeń znalazł pogrążone w zabawie bliźniaki razem z Willem.
- Will- zaczął niedowierzając temu co widzi, a oderwane od zabawy dzieci rzuciły mu się na szyję.- ty nie jesteś w Meksyku?
- Jak widzisz nie? A co ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś?
- Ciotka Laury wszystko wymyśliła. A z wami to porozmawiam sobie w domu.- udając pewną surowość i uważnie przyglądając się swoim najstarszym latoroślom.- A tłumaczyć będziecie się jutro przed całą rodziną. Will idziesz z nami.
- Ale jak. Nie powinienem przez to co one zrobiły.
Niedługo potem zjawili się w Ponderosie, gdzie od kilku godzin czekali Ben i Kamila.
- Jesteśmy – zawołał wchodząc do domu.- Mam jeszcze niespodziankę.
- Chyba nic nie zrobiłeś Lil?- zaczął z pewną obawą w głosie Ben.
- Naprawdę tak myśleliście. Will, chodź.
- Jak, skąd tutaj Will.
- Przez ciotkę Laury.- stwierdził z pewnością Adam.- Najpierw wymyśliła, że doprowadzi do fałszywego zniknięcia Willa, a później porwie nasze dzieci.
- Chcesz- zaczęła Kamila- powiedzieć, że chciała coś im zrobić?
- Tak i doprowadzić do tego żebym ja z Laurą zostali małżeństwem.
Will jeszcze jakiś czas spędził w Ponderosie zanim się nie pogodził z Laurą i nie zdecydowali o wyjeździe na stałe do Kanady i zerwaniu kontaktu z jej ciotką, która wylądowała w zakładzie zamkniętym. Natomiast Adam po raz kolejny zostanie ojcem.
Niestety szczęście jednak nie trwało długo. W Ponderosie pojawił się drugi zastępca szeryfa, który przyniósł informacje o tym, że Lil uciekła ze szpitala.
- Co, ty chyba oszalałeś- wrzeszczał Adam, że słychać go było na dworze.- Jak mogła uciec? Róbcie coś przecież płacą wam za to.
-Wszyscy jej szukają, ale bez wyników.
- Adam co się tutaj dzieje- zaczął Ben, który wrócił z Kamilą z miasta.- Czemu się tak wydzierasz.
-Co, bo Lil uciekła.
-To niemożliwe- stwierdziła chwiejąc się Kamila.
- Kochanie co się dzieje- zręcznie chroniąc ją przed upadkiem na podłogę.
W szpitalu pojawili się również Hoss i Mały Joe, którzy dowiedzieli się o wszystkim od Hop Singa.
-Tato, się dzieje, gdzie Adam?- zarzucał pytaniami Joe.
-Nie wiem. To wszystko przez Lil.- w tym momencie usłyszeli trzask otwieranych drzwi. Skąd pojawił się Adam. Ani Ben, ani tym bardziej bracia nie musieli zadawać zbędnych pytań widząc jego twarz, na której mieszała się ojcowska rozpacz ze wściekłością i nienawiścią do całego świata.
Od czasu kiedy stracili jeszcze nienarodzone dziecko jedynie dało się słyszeć albo ciągłe kłótnie o drobiazgi połączone z cichymi dniami.
-Tato, długo jeszcze tak będzie- zaczął Joe, słysząc kolejną awanturę.- Musimy coś zrobić, bo się pozabijają.
-Nie, nie możemy im ustawiać życia. To są dorośli ludzie, którzy przechodzą trudne chwile. Nie można wchodzić komuś z butami do prywatnych wręcz intymnych spraw. Wiedzą, że mogą na nas zawsze liczyć.
Sytuacja już od kilku miesięcy stawała się coraz gęstsza i napięta. Doszły do tego jeszcze problemy w szkole z bliźniakami.
-Przestań się w końcu zachowywać jak dziecko dlatego są same problemy. Nic cie nie obchodzi.
- Czego ty ode mnie chcesz panie idealny. Sam byś się tym zajął. Mam dość twoich mądrych rad i pouczeń na wszystkie możliwe tematy. Wkurzasz mnie z tym swoim protekcjonalizmem. Chce rozwodu.
-Co? Zapomnij. Nigdy w życiu ci go nie dam.
- Puść mnie. Złamiesz mi rękę idioto.
-Nie, nie puszczę cię. Zrozum, że oddalamy się od siebie. Nie rozmawiamy tylko wrzeszczymy na siebie. Wiem, że jest ci ciężko i co czujesz. Nie jestem w tym bez winy, ale nie odtrącaj mnie.- mocno ją przytulając.- Poradzimy sobie. Musimy to zrobić.
-Spróbujmy, ale nie wiem czy dam radę.
-Wierzę, że sobie poradzimy i nie nazywaj mnie idiotą. Wszystko dla tego, że bardzo cię kocham i nie chciałem ci nic zrobić.
W tym samym czasie pojawił się Ben, który usłyszał końcówkę ich rozmowy. W jego myślach pojawiła się iskierka nadziei, że nareszcie jego rodzina wyjdzie z tej trudnej sytuacji.
Powoli wszystko zaczynało się układać. Adam i Kamila bardziej niż do tej pory byli ze sobą związani. Nawet kiedy przyszła informacja o zatrzymaniu ciotki Lil nie chcieli nic o tym wiedzieć przez wzgląd na ostatnie dramatyczne i smutne wydarzenia w ich życiu.
Pewnego razu Kamila będąc w mieście razem Katie- żoną Hossa z daleka zauważyła swoją dawną młodzieńczą miłość.
Zastanawiając się czy to był Mateusz myślami wróciła do czasów szkolnych i wypadku, w którym omal nie zginęła.
Widząc jej dziwne zachowanie Adam zaczął się domyślać, że jest coś nie tak
-Widzę, że jesteś jakaś smutna. Co się dzieje kochanie?
-Zdawało mi się, że widziałam w mieście Mateusza, mojego byłego chłopaka i wszystko wróciło wypadek, szpital i diagnoza jak wyrok- mocno wtulając się w Adama.
-Czy on miał coś z tym wszystkim wspólnego?
-On spowodował ten wypadek i przez cały czas udawał robiąc ze mnie idiotkę do momentu kiedy się nie dowiedziałam i nie wyniosłam się do innego miasta, a potem tutaj. Adam ja się znowu boje, że coś się wydarzy.
-Nie martw się skarbie dowiem się czego od ciebie chce.
Tak jak jej obiecał poszedł się z nim spotkać i w pierwszej chwili nawet poczuł do niego dziwną sympatię, ale po dłuższej rozmowie był już pewien, że ten człowiek ma nieuczciwe zamiary wobec jego żony.
Po ich rozmowie w Ponderosie pojawił się właśnie Mateusz. Jego widok nie tyle co zdziwił Kamilę, ale bardzo zdenerwował.
- Czego chcesz?- zapytała nie ukrywając swoich emocji na jego widok.
- Wyglądasz tak samo jak w szkole kiedy nosiłaś tą śliczną żółtą sukienkę, ale ona przy tobie wydawała się mdła.
-Pytałam o coś.
- Przyjechałem żeby się z tobą pogodzić i żebyśmy znowu byli razem tak jak kiedyś.
- Że co. Ty masz nie równo pod sufitem, przychodzisz tu jakby się nic nie stało. Myślisz, że polecę za tobą jak tamta nastolatka. Tamta dziewczyna umarła wiele lat temu i mnie do niej nie porównuj, bo wyglądam jak kobieta, zachowuje się tak i myślę, a po za tym jestem żoną i matką.
-To nie możliwe żebyś się aż tak zmieniła i nie pragnęła tego co kiedyś miało być między nami.
-Wiesz powinieneś się leczyć i nigdy więcej mi się nie pokazuj na oczy. Nie chcę cię znać.
Po namowach Adama Kamila postanowiła, że za pomocą Roya sprawdzi co przez ostatnie szesnaście lat robił Mateusz.
Sama nie wiedząc czemu nie mogła albo nie chciała otworzyć koperty, którą dał jej Roy.
- I co było w liście?- zapytał wchodząc do domu Adam.
- Nie wiem, nie otworzyłam.- Adam czytając list od naczelnika więzienia co i raz spoglądał na nieświadomą przeszłości Mateusza żonę. Przez chwilę się wahał czy ma jej o tym powiedzieć, ale zaczął opowiadać o tym co przeczytał.
-Musisz coś wiedzieć. Mateusz ten aniołkowaty laluś nie siedział tylko za ten wypadek, ale też zadawał się z ludźmi z mafii i podobno się leczył psychiatrycznie.- mocno ją przytulając do siebie- Już dobrze, jestem przy tobie.
-Gdzie ja miałam oczy. Adam ja mam już dość tego, chciałabym się ukryć przed całym światem. To mnie za bardzo przeraża, myślałam, że jak ucieknę od tego będzie mi lżej, ale ja sobie nie radzę. Co, jeśli…
-Nie myśl o tym co jeśli, bo nie będzie czegoś takiego. Załatwię to, ten wariat już się więcej nie pokaże.
Niestety jednak sytuacja zaczęła się komplikować, ponieważ do Kamili zaczęły coraz częściej przychodzić obraźliwe wiadomości sms i e-mail, a do tego doszły również głuche telefony o różnych porach.
Mateusz nie tylko na tym poprzestał, ale również zaczął wysyłać jej kwiaty i prezenty. Adam już kilka krotnie rozmawiał z nim, ale to nic nie dało, więc postanowił iść z tym wszystkim do Roya, ale również tutaj nie znalazł pomocy, ponieważ Mateusz nie złamał dotąd prawa i nie można mu nic zrobić, bo się dosyć dobrze pilnuje.
- Musisz wyjechać.- zaczął Adam przyglądając się Kamili.- Wiem co powiesz, że to wygląda jak ucieczka, ale inaczej się teraz nie da, a ja nie będę patrzył jak ty się szarpiesz i tracisz przez niego nerwy.
- Gdzie ją chcesz wysłać?- zapytał Ben
- Może to szalony pomysł po tym co było, ale niech jedzie do Willa. U niego przynajmniej będzie w miarę bezpieczna.
Kamila razem z Małym Joe pojechała do Willa, który niedawno z powrotem przeniósł się do San Francisco.
Niestety na miejscu zamiast Willa i Laury spotkali Mateusza, który po krótkiej bójce z Joe i ogłuszeniu go zabrał ze sobą Kamilę.
Z daleka Will zauważył, że ktoś szarpiąc się z Kamilą próbuje ją wciągnąć do samochodu, a przed domem leżał nieprzytomny Joe.
-Joe- lekko potrząsając go żeby oprzytomniał zaczął Will- co się stało?
Joe jeszcze mało wyraźnie przyglądając się sylwetce kuzyna zaczął wymachiwać rękoma tak jakby chciał go uderzyć co prawie by mu się to udało gdyby Will się nie uchylił i w tej samej chwili mu nie oddał, aby tamten się w reszcie uspokoił.
Siedząc z Joe na ziemi i trzymając go jeszcze za kołnierz kurteczki ponownie zaczął go wypytywać co się tutaj wydarzyło.
Po tym co usłyszał zdecydował, że trzeba zaraz jechać do Adama.
- Co, jakim sposobem- darł się Adam wpatrując się w brata i kuzyna.
- Musiał się jakoś dowiedzieć- półgłosem stwierdził Will.
- Co zrobimy?- zapytał Joe.
- Ty nic, zostajesz. Ja jadę jej szukać- rzucił nerwowo wychodząc Adam.
- My z Hossem też jedziemy- powstrzymując Adama przed wyjściem z dziwną stanowczością w głosie powiedział Will, która go bardzo zastanowiła.
Przemierzając najdziwniejsze miejsca w mieście w poszukiwaniu Kamili dotarli do opuszczonego domu gdzie według pewnego znajomego Willa ona mogła się znajdować.
Adam z niespotykaną u niego niecierpliwością chciał tam się dostać, ale i Hoss i Will go cały czas powstrzymywali do póki nie będą mieli absolutnej pewności.
Przez parę dni obserwowali budynek aż w końcu zdecydowali, że się tam dostaną.
Hoss jako najsilniejszy z nich wyważył drzwi przygniatając nimi Mateusza. Natomiast nerwowo wykończony całą sytuację Adam widząc go gramolącego się z ziemi szybko złapał go za koszulę i zaczął go okładać pięściami. Hoss i Will, którzy widzieli jak Adam tłucze Mateusza zmusili go żeby przestał przypominając mu cel ich przybycia tutaj.
Po chwili znalazł się w piwnicy gdzie siedziała związana jego żona.
Przez dłuższy czas siedzieli tam w siebie wtuleni.
Ben siedząc pogrążony nad rachunkami pierwszy raz od dłuższego czasu usłyszał kłótnię między Adamem i Kamilą.
Nie wiedział o co im poszło, ale miał dziwną obawę, że coś się stanie. Kiedy kobieta zniknęła za drzwiami, a Adam ciągle się nie pojawiał postanowił, że pierwszy raz wtrąci się w ich sprawy.
Wchodząc do ich pokoju zastał Adama nad jakimś projektem. W wejściu jednak jeszcze się zawahał czy dobrze robi, ale jeśli już tu jest musi to zrobić.
-Adam- odrywając syna od zajęcia- dlaczego się pokłóciliście.
-Nieważne. To moja sprawa i proszę nie wtrącaj się do tego.
Ben wiedział już, że stoi na przegranej pozycji i żadną siłą się niczego nie dowie, a w myślach powtarzał sobie, że jedna rzecz była dobra, że tego nie słyszały dzieci i cały czas miał nadzieję, że może do ich powrotu się pogodzą.
Z tą myślą niespokojnie już kręcił się po domu , a niedługo później również pojawił się Adam, który strącił stojące na stoliku ich pierwsze wspólne zdjęcie. Mrucząc coś pod nosem zaczął zbierać rozbite szkło.
Wtedy też pojawił się bardzo smętny Roy, który nie sądził, że kiedykolwiek przyjdzie mu o tej najsmutniejszej rzeczy im powiedzieć.
-Adam, ja- zaczął, ale sam nie bardzo wiedział jak mu ma to powiedzieć-Adam twoja żona zginęła w wypadku.
Kiedy skończył w pokoju zapanowała nienaturalna cisza i można było tylko usłyszeć bzyczenie muchy.
Adam nadal trzymając w rękach kawałki szkła i rozbite zdjęcie zacisnął je tak mocno, że nie czuł jak z pokaleczonych dłoni zaczęła spływać krew tylko wpatrywał się z uporem w podobiznę ślicznej roześmianej szatynki, która kiedyś skradła jego serce, a jego twarz przeorywały słone krople łez.
-Zabiłem ją- wydusił nie odrywając wzroku od zdjęcia po czym poszedł na górę, a Ben nawet nie próbował niczego więcej dopytywać, bo wiedział, że teraz jest mu ciężko i przez jego zbędne słowa Adam mógł się jeszcze bardziej od niego odsunąć.
Od tego momentu coraz bardziej pogrążał się w swoich wspomnieniach, a spod pół przymkniętych powiek dojrzał w ciemnym pokoju sylwetkę ojca.
-Adam, mam powiedzieć dzieciom co się stało.
-Nie, to moje dzieci i sam muszę to zrobić.
Powoli zwlókł się z łóżka i ocierając jedną dłonią twarz ruszył w kierunku schodów, a z dołu dobiegał tylko wesoły gwar maluchów i ganiającego z nimi Małego Joe.
Jednak wszystko to ucichło kiedy przed nimi pojawił się Adam i cichym drżącym głosem powiedział
-Mama nie wróci- a czwórka rozpłakanych dzieci zaczęła się w niego wtulać tak jak by mieli się więcej już nie spotkać.
Mijały dni, tygodnie i wszystko to o czym pomyślał tamtego dnia Ben zaczęło się stawać rzeczywistością.
Adam tak bardzo już się odsunął od nich, że Ben widywał go tylko czasem przy posiłkach i niekiedy zamienili ze sobą kilka zdań na obojętne tematy, ale najczęstszym z nich była praca na ranczo, której tak bardzo się poświęcał jednak nie tak bardzo jak dzieciom i może dla nich tylko chciało mu się jeszcze żyć.
I dopiero prawie cztery miesiące później odważył się porozmawiać o tym co się stało i tym co czuje z Benem:
-Tato możemy porozmawiać, bo chodzi o to, że ja czuję się temu wszystkiemu winien.
-Co ty mówisz, ale czemu, przecież to nie twoja wina, że to się stało.
-To prawda gdyby nie ta kłótnia z resztą o jakąś małoważną durnotę i zamiast zajmować się swoją urażoną dumą i pójść za nią to teraz Kamila by tu była, ale nie, bo doskonały Adam Cartwright zawsze musi postawić na swoim i wszystko ma być tak jak on chce.
-Adam, ale obwinianie się nie ma sensu. Nie możesz tak żyć jak teraz.
-A niby dlaczego- szybko przerwał Benowi- to moje życie i mogę z nim zrobić co chce. Co za różnica czy będę sam wśród obojętnych mi ludzi czy sam ze swoją samotnością.
-Pomyśl czy Kamila by tego chciała byś tak żył. Na pewno nie. Musisz spróbować się pozbierać wiem, że to będzie trudne, ale prędzej czy później to cię czeka.
-Nie chce, nie potrafię i nie mam po co tego robić. Mojego życia nie da się już poskładać, kogoś kto nim był to już go nie ma, a teraz jestem tylko ojcem i nikim więcej.
Od czasu tej rozmowy zaczął się zastanawiać nad tym co powiedział mu wtedy Ben.
Późną nocą leżąc w ubraniu na łóżku i opierając głowę na rękach z uporem wpatrywał się jasnej plamie odbijającego się blasku świecącego za oknem księżyca wspominając ich nocne rozmowy. Był tak tym zajęty, że nawet nie usłyszał cichego skrzypnięcia drzwi, z za których wyłoniła się śliczna ciemnowłosa dziewczynka
-Tatuś-słysząc ten cieniutki głosik Adam szybko oparł się na łokciu przypatrując się siedzącej obok małej istotce.
-Julcia, a czemu ty nie śpisz, stało się coś- próbując ukryć drżenie głosu zapytał ją odsuwając z jej twarzyczki opadające włosy.
- Bo dzieci się ze mnie śmieją, bo wierzę, że mama do nas wróci i one mówią, że jestem głupia. Ja nie chce tam chodzić- bardzo mocno małymi łapkami objęła ojca za szyję, a Adam wolną ręką delikatnie pogłaskał ją po plecach.
-Myszko , już dobrze. To nie prawda co mówią dzieci i ich nie słuchaj. Ja też bym bardzo chciał żeby mama była tu z nami. Chodź, położysz się, a jutro wyjątkowo nie pójdziesz i porozmawiam z panią o tym. Dobrze.
Julka już się ani słowem nie odezwała tylko mocniej wtuliła się w niego i zasnęła. Adam przez dłuższy czas jeszcze przyglądał się spokojnie śpiącej córce. I bardzo powoli zaczął się wycofywać z pokoju.
Powoli zatrzaskując drzwi jeszcze raz na nią spojrzał i udał się do swojej sypialni ciężko opadając na łóżko pierwszy raz od dawna normalnie zasnął. Lecz po niedługim czasie zaczęły go znowu męczyć dziwne sny i zlany potem zerwał się na równe nogi i pognał na dół. Po czym zaczął przeszukiwać wszystkie możliwe szuflady w poszukiwaniu szarego tekturowego pudełka. Przeglądając zawartość sam za bardzo nie wiedział czego ma tu szukać, ale czuł, że teraz musi to znaleźć.
Jeszcze kilka razy przejrzał zawartość na głos powtarzając sobie nazwy rzeczy, które z niego wyciągał aż do momentu kiedy dotarło do niego, że nie ma tu złotego łańcuszka, który dał jej na ich pierwszą rocznicę ślubu.
Zostawiając porozrzucane rzeczy na stoliku popędził do Roya mając nadzieję, że to co mu się teraz wydaje nie będzie dla niego tylko wielką pomyłką i rozczarowaniem, a odnalezieniem drogi do prawdy.
Pod nieobecność Adama w Ponderosie pojawiła się ładna jasnowłosa młoda dziewczyna . Szybko rozejrzała się wokół
-Jest tak jak wtedy kiedy wyjeżdżałam, prawie tak- smutniejszym tonem dokończyła powolnie wchodząc do środka.
-Agata- zbiegając po schodach krzyknął Joe.- Jak dobrze, że przyjechałaś.
Lekkim ruchem objął ją i podniósł obracając się z nią na rękach. W końcu ją puścił i dokładnie zmierzył wzrokiem jej idealną sylwetkę aż zatrzymał go na jej niebieskich oczach, których nie widział już dwa lata. Zapadła cisza.



Jesienny wieczór w Virginia City. Wracając z San Francisco pierwsze co zrobił to poszedł zrobić niespodziankę swojemu skarbeńkowi. Zakradając się do biura czuł się niemal jak jakiś złodziej, ale co tam dla niej warto i nim być. Leniwie opierając się o ścianę w ręce trzymał bukiet czerwonych róż.
Czekał i czekał, ale w pewnym momencie zaczął się powoli niecierpliwić i zastanawiać gdzie ona może być, bo powinna być jeszcze tutaj. Ale w tej chwili przestał o tym myśleć, bo przed nim pojawiła się Kamila. Niespiesznym krokiem przypominającym chód skradającego się po zdobycz kota ruszył w jej kierunku i na jego twarzy pojawił się nieco łobuzerski uśmieszek, a w oczach pokazały się figlarne ogniki. Adam niedbale rzucił na biurko trzymane kwiaty, a wolną ręką powoli i z ociąganiem przesunął po talii przyciągając ją do siebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 12:55, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

Przykro ,że Kamila zginęła w wypadku. I czasem nie uda nam się powiedzieć bliskim przed śmiercią jak bardzo ich kochamy.
Wykreowałaś ciekawe czarne charaktery ,zwłaszcza tę aktoreczkę uwodząca Adama.
A najsympatyczniejszy akcent ,że Kamila chciała się spotkać ze mną w Polsce i z pozostałymi dziewczynami z naszej zwariowanej babskiej paczki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:59, 15 Cze 2021    Temat postu:

Nie ma to jak pisać pod wpływem impulsu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 13:02, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

A Kamila zginęła ,czy ktoś im to wmawiał ?
A może ostatnia scena ,że ją widzi to metafora snu ?
Zwariowane tamto nasze babskie forum było ,taki sympatyczny bzik ,fajne czasy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:14, 15 Cze 2021    Temat postu:

To prawda.
Tak, ostatnie scena to faktycznie senna metafora, ale nie będzie tak, że Adam zostanie na resztę lat sam. Nie będę taka okrutna dla niego już


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 13:21, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

Nie jest ideałem ,ma swoje wady jak każdy ,ale nie zasłużył na taki smutny finał.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:23, 15 Cze 2021    Temat postu:

Zgadzam się. Też ma prawo do szczęścia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 13:27, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

Owszem. Lubie zresztą takie motywy miłości ludzi po przejściach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:30, 15 Cze 2021    Temat postu:

Ja też. Nie ma gromu z jasnego nieba, ale jest tak pięknie głęboka i pełna wrażliwości

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 13:32, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

Takie głębsze ,dojrzalsze ,prawdziwsze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:39, 15 Cze 2021    Temat postu:

Tak i nie takie powierzchowne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 13:49, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

Mam trochę dość filmów o nastolatkach dla nastolatków ,infantylnych i schematycznych opowieści.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:56, 15 Cze 2021    Temat postu:

Tak, potrzeba czegoś głębszego i ciekawszego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 13:58, 15 Cze 2021    Temat postu: Kłotnia

A może po prostu wyrośliśmy z młodzieżowych komedii ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kamila17
Gubernator



Dołączył: 21 Maj 2021
Posty: 398
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:03, 15 Cze 2021    Temat postu:

Może, ale i tak w nich ciężko o jakieś głębsze przemyślanie na temat związków i miłości

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 16, 17, 18  Następny
Strona 1 z 18

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin