Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. II

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:28, 09 Sie 2020    Temat postu: Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. II

Historia wielkiej miłości Bratka bynajmniej nie kończy się na tym, co ostatnio opowiedziałem. Przeciwnie, posiada ona swój ciąg dalszy, który z wielką chęcią wam przekażę. Muszę jednak zauważyć, iż jest on chwilami dość smutny, ale nie bójcie się, gdyż wszystko dobrze się skończyło i miłość zwyciężyła, choć tym razem miała ona o wiele poważniejszą przeszkodę do pokonania niż ostatnio.
Pamiętam doskonale te czasy, kiedy Bratek ponownie musiał pożegnać Paulę. Tak, niestety biedak był zmuszony to zrobić, ponieważ choć jego ukochana uzyskała już od niego przebaczenie za swoje niezbyt chwalebne uczynki i powróciła wraz z mamą na Borówkowe Wzgórze, to jednak nie bawiła tam długo. Wiązało się to z tym, iż matka Pauli otrzymała dobrze płatną pracę, ale niestety w zupełnie innym miejscu aniżeli to, które obecnie zamieszkiwała. Przeprowadziła się więc wraz z córką, co oczywiście wcale nie uszczęśliwiło ani Pauli, ani Bratka, którzy przyjęli ten fakt z rozpaczą. Obiecali sobie jednak pisać do siebie nawzajem listy i mogę was zapewnić, że nie było tygodnia, aby jedno z nich nie napisało do drugiego, a potem czekało na odpowiedź, która równie szybko nadchodziła. Przez cały czas, odkąd się rozstali, aż do chwili, kiedy się znowu zobaczyli, wymienili cały szereg listów.
Zapewne spodziewacie się, że Bratek dzięki miłości do Pauli zmienił całkowicie swój charakter i przestał już być tym przemądrzałym królikiem, który lubił niekiedy podkreślać swoją wyższość intelektualną nad innymi. Niestety, muszę was rozczarować. Pod tym względem Bratek wcale się nie zmienił, chociaż, jakby tak się dobrze przyjrzeć, to z czasem stopniowo te jego cechy charakteru powoli zaczęły ulegać zmniejszeniu, a zamiast nich zaczęły wzrastać jego zalety, jak choćby wrażliwość i opiekuńczość wobec rodzeństwa. Nie oznacza to jednak, iż był mniej nerwowy, gdy ktoś z niego kpił lub gdy próbował podważać jego zdanie, choć w tej sprawie mogę wam wyjawić moją teorię - mianowicie zachowanie Bratka miało swoje powody. Zwyczajnie tęsknił on za Paulą, ale wyznając zasadę, że nikt nie powinien wiedzieć, jak można go zranić, starał się nie okazywać, iż tęskni. Jednak jego tęsknota była faktem, zaś brak obiektu westchnień sprawiał, iż bywał łatwiej podatny na gniew, gdy ktoś go prowokował, a pod maską swojego przemądrzałego charakteru skrywał pękające z tęsknoty serce. Nie miejmy mu tego jednak za złe, bo przecież to w przypadku zakochanych osób jest dość normalna rzecz. Jeżeli któreś z was kiedykolwiek tęskniło za kimś bardzo mocno i długo tego kogoś nie widziało, na pewno zna uczucie złości z tego powodu, które wyraża w sposób często nieprzewidziany nawet dla siebie samego. A jeżeli dodać do tego fakt, że osoba, za którą tęsknimy jest obiektem naszych westchnień, to chyba tym bardziej dość łatwe wpadanie w gniew i noszenie maski luzaka, twardziela czy kogoś w tym rodzaju, co to nie przejmuje się nikim i niczym, wydaje się jak najbardziej zrozumiałe.
Bratek udawał, iż wcale nie tęskni, ale wszyscy wiedzieli prawdę, a ponieważ mieli też świadomość tego, że chłopiec nie lubi mówić wprost o swoich uczuciach (choć i od tej reguły zdarzały się wyjątki), to starali się udawać, iż wierzą w to, że wyjazd Pauli wcale nie sprawił mu bólu, a on sam po męsku potrafi przetrzymać tęsknotę. Tak wszystkim było łatwiej i tak właśnie robili.
Od opisanych przeze mnie wcześniej zdarzeń minął rok. Przez ten czas wiele się wydarzyło na Borówkowym Wzgórzu. Najpierw Koniczynek i Paprotka zdołali przetrwać mały kryzys w swoim związku wywołany osobą uroczej i atrakcyjnej króliczki Klary, która zawędrowała wraz z dziadkiem w te okolice i wyraźnie okazywała swoją sympatię Koniczynkowi, który chwilami sam nie był pewien, co do niej czuje, aż w końcu pojął, iż kocha tylko Paprotkę, zaś Klara jest mu po prostu przyjaciółką, która przez pewien czas bardzo mu się podobała. Potem Bławatek nieświadomie rozkochał w sobie Gambę, przyjaciółkę Różyczki, lecz lekceważył jej uczucia do swojej osoby aż do chwili, gdy pojechał wraz z nią i siostrą na pewną wycieczkę, podczas której bardzo zbliżył się do Gamby i odwzajemnił jej uczucie (ku jej wielkiej uciesze, ma się rozumieć). Następnie zaś Różyczka pokochała z wzajemnością pewnego głuchoniemego chłopca imieniem Romeo, który to niestety nie mógł pozostać na Borówkowym Wzgórzu, bo przebywał tam z rodzicami tylko chwilowo, a potem musiał odjechać, ale obiecał, że jeszcze kiedyś się spotkają. Są to bardzo piękne i wzruszające opowieści i być może któregoś dnia je opiszę, lecz chwilowo poprzestanę na Bratku, ponieważ to właśnie jego historia wygrała losowanie i zasługuje na to, aby doprowadzić ją do samego końca. Powiem więc wam tylko tyle, iż w tych wszystkich przygodach Bratek nie brał zbyt czynnego udziału, chociaż w tej ostatniej wykazał się sporą wrażliwością, a kiedy Różyczka cierpiała po wyjeździe ukochanego, jako jedyny z rodzeństwa w pełni rozumiał jej uczucia i wsparł ją najlepiej jak mógł. W końcu kto lepiej pojmuje tęsknotę za kimś bliskim niż ten, kto sam jej doświadczył?
Tak czy siak od wyjazdu Pauli minął rok, Bratek natomiast nigdy nie zapomniał swej ukochanej i nigdy nie przestał jej kochać mając nadzieję, że i ona może to samo powiedzieć o swoich uczuciach do niego. Co prawda nigdy oficjalnie nie wyznali sobie miłości, ale między nimi była tak wielka chemia, iż słowa typu „Kocham Cię“ zdawały się im całkowicie zbędne. Po prostu wiedzieli, patrząc sobie w oczy, co doń czuje druga osoba i to im w zupełności wystarczyło. Ale teraz byli bardzo daleko od siebie, a wiadomo, że rozłąka albo potęguje uczucie, albo je osłabia. W przypadku Bratka miało miejsce to pierwsze i chłopiec miał wielką nadzieję, iż z Paulą jest tak samo. Niejeden raz siadał załamany na swoim łóżku, kiedy nikt go nie widział, wyjmował jej zdjęcie i wpatrywał się w nie ze łzami w oczach zastanawiając się, co też ona teraz robi i czy kiedykolwiek jeszcze ją zobaczy. Na ścianie miał zaś przypięte pinezkami ich wspólne zdjęcie zrobione niedługo przed wyjazdem i w nie również często się wpatrywał mając nadzieję, iż kiedyś zastąpi je zdjęcie z ich ślubu.
Z tęsknoty za swoją ukochaną króliczek też dość często grywał na skrzypcach, do czego posiadał wielki talent, odkryty kilka miesięcy temu podczas jednego jarmarku, na którym to Bratek zobaczył piękne skrzypce, najpiękniejsze, jakie tylko dane było mu widzieć. Gdy jego zachwyt ujrzał sprzedawca, to wyczuł w nim kogoś kochającego skrzypce. Dlatego dał mu je do ręki i poprosił, aby na nich zagrał. Bratek spełnił tę prośbę i wówczas okazało się, iż pomimo tego, że nigdy wcześniej nie brał żadnych lekcji gry na tym instrumencie, to gra fenomenalnie. Zachwycony sprzedawca dał mu skrzypce w prezencie i od tego dnia Bratek trzymał je w swoim pokoju na honorowym miejscu, grając na nich dość często, a głównie wtedy, kiedy ogarnęła go tęsknota za Paulą. Miał wielką nadzieję, iż kiedyś zdoła dla niej zagrać kilka utworów.
Tak minął Bratkowi rok. Rok tęsknoty za ukochaną i bez możliwości spotkania jej i usłyszenia jej głosu, aż tu nagle, pewnego pięknego, letniego dnia Paula oznajmiła mu w liście, iż jej mama zmieniła pracę i powraca na Borówkowe Wzgórze, tym razem już na stałe. Bratek, gdy tylko dostał list z tą informacją, zaczął skakać z radości po całym pokoju i krzyczeć wesoło, a potem porwał skrzypce i zagrał na nich najweselszy utwór ze wszystkich, jakie znał. Nic nie mogło napełnić go bardziej pozytywnymi emocjami niż ta informacja. Dlatego okazywał swoją radość skacząc z radości, krzycząc, grając na skrzypcach i całując wszystkich członków swojej rodziny, którzy ze zdumieniem pytali, co jest powodem takiego zachowania, a gdy się już dowiedzieli, to dołączyli do jego pełnego radości tańca.
Gdy już Bratek zmęczył się tak wielką euforią, usiadł zadowolony na krześle i obmyślał, jakby w odpowiedni sposób przygotować się na przyjazd Pauli. Obmyślił w tym celu coś romantycznego i w guście swojej ukochanej. Rozpoczął więc wszelkie przygotowania, nie mając jednak pojęcia, iż staną się one początkiem nowej, wręcz niesamowitej przygody, jaka go spotka. Przygody, dzięki której pojmie, ile może stracić będąc zazdrosnym, a także ile może zyskać bardziej pozytywnie podchodząc do tego wszystkiego, co się wokół niego dzieje. Lekcji tej nigdy nie zapomniał, możecie być pewni.

***

Bratek w swym kombinezonie robotniczym stał przed ogromną rakietą ustawioną w warsztacie i osłaniając sobie twarz wielką maską przyspawał do swojego wynalazku kolejną jego część. Następnie spojrzał na rakietę w kształcie marchewki z wyraźnym zachwytem. Widać było, że jest bardzo zadowolony z efektów swojej pracy. Niedaleko niego na stole leżała książka z ilustracją, która posłużyła mu za pierwowzór rakiety.
- Na zagon marchewek! Od trzech dni nie wychodzisz z warsztatu, Bratku! - zawołał Narcyz, wchodząc do pomieszczenia.
- Zależy mi na tym, aby skończyć tę rakietę przed przyjazdem Pauli - odpowiedział mu Bratek, odkładając na bok butlę z gazem - Wiesz, tato, że nie widziałem jej już od roku? To bardzo długo.
Narcyz uśmiechnął się wyrozumiale do syna. Dobrze znał to uczucie, o którym mówił Bratek, ponieważ sam również go doświadczył.
- Zakochanym czas się dłuży - stwierdził dość filozoficznym tonem, uśmiechając się wymownie do swego pierworodnego.
Co prawda Bratek nigdy nie powiedział wprost, że kocha Paulę, ale to było dla niego aż tak oczywiste, iż mówienie tego byłoby zwyczajną stratą czasu, a ani ojciec, ani syn nie lubili tracić czas na coś, co jest zbędne.
Bratek, słysząc słowa Narcyza, zarumienił się lekko i zachichotał. Jak tata doskonale go znał. Nawet nie trzeba było mu mówić nic o uczuciach Bratka, bo te były dla niego aż nadto wiadome. Jaki on jest mądry, pomyślał sobie chłopiec. Chciałbym też być kiedyś taki mądry.
- Mój nowy wynalazek zrobi na niej wrażenie - powiedział na głos Bratek podnieconym tonem - Ona też czytała „Kosmiczne opowiadania Saradina“. Kiedy zobaczy, że zbudowałem rakietę, to będzie oczarowana. Jestem tego pewien. Pomoże mi przy pracach wykończeniowych. Uwielbia to, podobnie jak ja.
To mówiąc Bratek podał ojcu książkę o przygodach królika Saradina, która leżała niedaleko niego na stołku. Narcyz wziął ją do ręki i spojrzał na otwartą stronę z opisem rakiety i tym, jak królik Saradin ją zbudował, a co najważniejsze - z czego.
- Wiesz, synu... Za moich czasów dawało się dziewczynom kwiaty i zabierało je do kina samochodowego, a nie rakietą aż do gwiazd - zaśmiał się Narcyz - No, ale cóż... Czasy się zmieniają. Najwyraźniej współczesne panny wolą części od rakiet niż kwiaty. Tak czy inaczej, bardzo się cieszę, synu, że spotkałeś dziewczynę, która podziela twoje zainteresowania i ceni je równie mocno, co ty. Kto wie? Być może kiedyś odkryjecie razem jakąś nieznaną planetę lub gwiazdę?
Bratek uśmiechnął się na samą myśl o tym. Tak, to by dopiero było coś, polecieć z Paulą na podbój kosmosu i odkryć nieznaną im planetoidę czy gwiazdę.
Jego rozmyślania przerwały nagle bardzo wesołe okrzyki z podwórka. To pozostali Rabatkowie głośno wołali na czyjąś cześć. Chłopiec nadstawił uszu i bez trudu usłyszał, że krzyczą oni:
- Paula! Paula przyjechała!
Bratek zapomniał o całym świecie i z sercem mocno mu bijącym w piersi wybiegł prędko z warsztatu na podwórko. Zobaczył wówczas, jak jego młodsze rodzeństwo ściska po kolei jakąś króliczkę w żółtej sukience i niebieskim swetrze, z długim, beżowym warkoczem i okularami na nosie. Bez trudu ją rozpoznał, gdyż nic się nie zmieniła przez ten rok.
- Paula! - zawołał radośnie Bratek.
Dziewczyna skierowała swój wzrok w jego stronę. Ledwie go ujrzała, a z miejsca jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Zaraz pobiegła radośnie w stronę ukochanego, a Bratek zaczął szybko biec ku niej. Spotkali się ze sobą w połowie drogi, po czym wpadli sobie mocno w objęcia.
- Paulo!
- Bratku! Tak się stęskniłam!
- Ja też! Jak miło cię znowu widzieć! - zawołał Bratek, ale wtem jego wzrok spochmurniał i cała radość z miejsca go opuściła.
Przyczyną tego był jakiś szary królik w zielonym swetrze i brązowych spodniach, który przyczłapał za Paulą. Był wyraźnie bardzo zadowolony i uśmiechnięty. Bratek przysiągłby, że nigdy go tutaj nie widział. Paula zaś, widząc szarego królika, położyła wesoło swą prawą dłoń na ramieniu swego ukochanego, a lewą wskazała na nieznajomego i rzekła:
- Bratku, to jest Norbert, mój przyrodni brat. Mama wyszła za jego tatę i teraz mieszkamy razem.
Norbert uśmiechnął się przyjaźnie i podał Bratkowi dłoń. Chłopiec zaś niezbyt chętnie ją uściskał. Nie umiał tego sobie wyjaśnić, ale z miejsca poczuł, iż ten szarak narobi mu tylko problemów.
- Cześć, Bratku - rzekł ów „szarak“ - Dużo o tobie słyszałem. Cieszę się, że wreszcie mogę cię poznać.
- Na cześć naszych gości: Hip-hip-hurra! - zawołał wesoło Bławatek, podskakując wysoko w górę.
- Hurra! Hurra! Hurra! - zawtórowali mu Różyczka, Koniczynek oraz Stokrotek.
- Tak, hurra. Ja też się bardzo cieszę - jęknął załamany Bratek, chociaż ton, w jakim wypowiedział te słowa przeczył całkowicie ich treści.

***

Nieco później w ogrodzie Rabatków urządzono niewielki poczęstunek. Dzieci usiadły wygodnie przy drewnianym stole i zaczęły zajadać smakołyki przygotowane specjalnie na tę okazję przez Cynię. Wszystkim one bardzo smakowały, a już zwłaszcza Norbertowi.
- Ciastka są pyszne, pani Cynio. Dziękuję - powiedział zachwycony.
Nagle dostrzegł, że na ławce przy nim nie ma jego siostry. Bardzo go to zasmuciło.
- Ej! Gdzie jest Paula?! - zapytał, rozglądając się dookoła.
Szybko jednak dostrzegł swoją przyrodnią siostrę. Siedziała ona pod niedaleko rosnącym drzewem wraz z Bratkiem. Oboje zajadali się ciastkami Cyni, choć prawdę mówiąc, to raczej Paula to robiła, gdyż Bratek siedział na korzeniu i wpatrywał się w nią jak w obrazek, czego dziewczyna chyba nie dostrzegała, zbyt zachwycona smakiem łakoci.
- Szczęściarzu, masz te pyszności na co dzień - powiedziała wesoło, rozglądając się dookoła - Ach, Bratku! Tak się cieszę, że znowu jestem na Borówkowym Wzgórzu.
To mówiąc usiadła przy nim i objęła się mocno ramionami, ponieważ przeszły ją dreszcze z zimna. Bratek oczywiście od razu to zauważył.
- Nie jest ci trochę chłodno? - zapytał z troską - Może chodźmy do domu? Poszukam jakiegoś ciepłego swetra.
Ale zanim dziewczyna zdążyła mu odpowiedzieć, zjawił się Norbert z rozpinanym, brązowym swetrem.
- Proszę, Paulo! Włóż go! Był w mojej torbie.
Paula uśmiechnęła się radośnie i zaraz założyła sweter.
- Och, świetnie! Dziękuję ci!
O ile ona była uradowana, to Bratek był wściekły. To on powinien dać Pauli sweter, a nie ten szarak! Co on sobie w ogóle wyobraża?! Podrywa mu dziewczynę?! O nie, na pewno nie! Przecież są rodzeństwem. Chociaż... Z drugiej strony tylko przybranym, nie łączą ich więzi krwi. Mogliby się więc w przyszłości pobrać, gdyby tylko chcieli. O nie! Tylko nie to! Jeszcze tego brakowało! Już on mu wyperswaduje takie pomysły! Niech no tylko zacznie się do niej przystawiać, a już mu Bratek porachuje kości!
- Bratku, słyszałem, że lubisz konstruować różne urządzenie - rzekł nagle Norbert, który to najwyraźniej nie dostrzegł tego, że młody Rabatek ciska wzrokiem błyskawice w jego stronę.
Bratek zacisnął pięści ze złości i chciał już coś wygarnąć pytającemu, ale widząc uśmiechniętą twarz Pauli z miejsca się uspokoił.
- Tak, zbudowałem kilka ciekawych maszyn - powiedział, wstając ze swojego miejsca i przybierając mądry ton - Teraz pracuję nad katapultowym statkiem rakietowym, który doleci aż na Księżyc.
- Tak, jak rakieta Saradina?! - zawołała zachwycona Paula - Mówisz poważnie?! Rety! Bratku, jesteś naprawdę niesamowity!
Bratka zachwyciły słowa Pauli. Jej komplementy zawsze umiały go podnieść na duchu, a jej zachwyt dodawał mu skrzydeł.
- Buduję go z myślą o tobie, Paulo - powiedział zgodnie z prawdą, patrząc z radością na twarz swej wybranki - Bo wiesz, ja...
- Nie polecisz na Księżyc, to niemożliwe! - przerwał mu Norbert dość przemądrzałym tonem - Króliki nie podróżują tak daleko.
Bratek jak każdy geniusz, wprost nie cierpiał, gdy ktoś krytykuje jego pomysły, zwłaszcza przy ukochanej. Z miejsca cała niechęć do tego szaraka, jak go nazywał w myślach, powróciła i to ze zdwojoną siłą.
- Co ty powiesz? - warknął na niego gniewnie - A może właśnie ja będę pierwszy, który tego dokona?! A w ogóle pytałem cię o zdanie?!
Paula zdziwiła się, czemu Bratek tak naskoczył na Norberta. Owszem, jej brat niepotrzebnie się wymądrzał i gadał, jakby zjadł wszystkie rozumy, ale przecież krzyczenie na niego wcale nie sprawi, że zmieni zdanie. Poza tym Norbert się nie zna na wynalazkach, więc niby po co Bratek miałby się przejmować jego opinią?
- Oczywiście Bratek wcale nie chce polecieć na Księżyc - odezwał się nagle Narcyz, który właśnie podszedł do dzieci z miską pełną ciastek - Ta rakieta to tylko prototyp. Mam rację, synu?
To mówiąc podsunął Bratkowi miskę i pogłaskał go po głowie. Jego syn wziął ciastko, ale nic nie powiedział. Bolało go to, iż nawet ojciec nie wierzy w to, że królik może polecieć na Księżyc i tym królikiem może być właśnie jego syn.
- I co?! Wyszło na moje! - zaśmiał się Norbert, też biorąc ciastko i odchodząc z Narcyzem - Paulo, dochodzi piąta. Czas wracać do domu!
- Muszę już iść - powiedziała Paula, patrząc na Bratka, a widząc, iż jest on pochmurny, pocałowała go czule w policzek.
Zgodnie z jej przewidywaniami Bratek z miejsca się rozpogodził.
- Pomogę mamie rozpakować bagaże - dodała po chwili - Może jutro wybierzemy się na jeżyny, Bratku? Pamiętasz, jak w zeszłym roku się nimi objadaliśmy?
Bratek parsknął radosnym śmiechem.
- Pewnie, że pamiętam. Brzuch bolał mnie przez cztery dni.
- Jesteśmy umówieni! - zawołała wesoło Paula, kładąc mu czule dłoń na ramieniu - Norbert i ja przyjdziemy o ósmej.
- Hę? - zdziwił się Bratek, którego z miejsca opuścił dobry humor - Norbert? A czy on musi iść z nami?
- No jasne - odpowiedziała mu Paula takim tonem, jakby to było dla niej coś oczywistego - Nie ma tu jeszcze żadnych znajomych. Nie chcę, żeby siedział sam w domu. Na razie!
Po tych słowach dołączyła ona do Norberta i Narcyza, który zamierzał odprowadzić gości.
- Do jutra - jęknął Bratek, siadając pod drzewem.
Zbierająca naczynia po posiłku Różyczka zauważyła go, jak smutno wpatruje się w ciastko, a następnie wyrzuca je za siebie.
- Co mu jest? - spytała samą siebie - Przecież był taki szczęśliwy, że Paula przyjeżdża. A teraz jest smutny. O co tu chodzi? A może...
Spojrzała w kierunku odchodzących gości.
- No tak! Wszystko jasne! Ten cały Norbert go denerwuje. I wcale mnie to nie dziwi. Głupi szarak! Naprzykrza się im! On nie wie, że zakochanych należy zostawić samych?!

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 18:21, 09 Sie 2020    Temat postu: Zakochany Bratek cz. II

Ten brat chyba nie jest zakochany w swojej przybranej siostrze, tylko ma dość trudny charakter.
Emanuje z niego delikatna aura wyższości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 18:29, 10 Sie 2020    Temat postu:

Właśnie, chociaż nie wiem, czy trudny charakter. Raczej po prostu zbyt rozpieszczony i tak po prostu to wszystko wygląda. A to prawda - lekka aura wyższości od niego bije Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 2:17, 11 Sie 2020    Temat postu:

Następnego dnia Bratek poszedł z Paulą i Norbertem do lasu tak, jak było to wcześniej umówione. Co prawda obecność brata ukochanej bardzo mu przeszkadzała, to jednak starał się w miarę swoich możliwości tego nie okazywać, zwłaszcza, iż przez większość spaceru Norbert biegał w pewnej odległości od nich zajęty obserwowaniem motyli oraz innych owadów. Zakochani więc mogli spokojnie zbierać borówki.
- Och, patrz! Ile ich tu jest! - zawołała Paula, podbiegając do jednego z krzaków.
W dłoni trzymała spory koszyk już pełen borówek, co bynajmniej nie zniechęcało jej do dalszego spaceru.
- Daj, poniosę koszyk - powiedział Bratek, odbierając od niej ciężki od borówek wiklinowy przedmiot.
Przez chwilę ich wzrok się spotkał, ale wtem tę romantyczną chwilę przerwał głos Norberta.
- Pogoda niedługo się zepsuje! Kiedy żaby skaczą, na pewno będzie lać.
Bratek westchnął załamany. Za jakie grzechy on musiał znosić tego durnego szaraka? Czy Paula zamierza na każde ich spotkanie targać ze sobą tę przyzwoitkę?
Starając się jednak nie zwracać na niego uwagi, najstarszy z Rabatków podszedł do krzaków i pomagał Pauli zbierać borówki, ale wtem podbiegł do nich Norbert, wyraźnie czymś przejęty.
- Bratku, zobacz! Biedronka usiadła mi na palcu! Będę miał szczęście!
To mówiąc wysunął palec wskazujący prawej dłoni z siedzącą na nim biedronką.
Bratek zmierzył go groźnym spojrzeniem i pomyślał sobie, że ten gość będzie mieć szczęście, jeśli zaraz nie oberwie.
- Och, jaka ona ładna! - powiedziała zachwycona Paula.
Jej słowa jeszcze bardziej rozjuszyły zazdrość Bratka i przestał on nad sobą panować.
- Ha ha ha! - zaśmiał się z kpiną - Głupstwa opowiadasz! Owady nie przynoszą szczęścia! To tylko przesąd dla małych dzieci!
Po tych słowach chuchnął on lekko na biedronkę, która pod wpływem jego oddechu odleciała.
- Ej! Czemu to zrobiłeś? - zapytała z wyrzutem Paula.
Bratek poczuł, że przesadził, jednak zanim zdążył wydukać chociażby najmniejsze przeprosiny, Norbert ponownie zdążył go wkurzyć.
- Chodźmy tędy! - zaproponował - Pani Cynia mówiła, że tam rosną najlepsze jeżyny!
Boże, jak on mnie irytuje, pomyślał Bratek. Jeszcze chwila i go walnę! Muszę coś zrobić, zanim mnie doprowadzi do ostateczności.
- Nigdzie nie idę. Muszę się zająć moją rakietą - powiedział głośno - Pomożesz mi, Paulo?
Normalnie dziewczynka z radością by się zgodziła, ale nie tym razem. Bratek zachowywał się niemiło do jej brata i ona nie zamierzała udawać, że jej się to podoba.
- Nie, nie. Wolę iść z Norbertem - powiedziała, ale poczuła, że musi coś dodać, aby nie ranić za mocno Bratka - Zobaczymy się jutro, dobrze?
Bratek spojrzał gniewnie na nią i na Norberta. Wiedział doskonale, co dziewczyna chce mu dać do zrozumienia, jednak nie zamierzał dawać jej satysfakcji, dlatego odparł spokojnym tonem, oddając jej koszyk z jeżynami:
- Jak chcesz. Tylko się nie zgubcie. W lesie jest mnóstwo owadów, które przynoszą pecha. Ha ha ha! Biedronka przynosi szczęście! Koń by się uśmiał!
To mówiąc odszedł.
- Czy on zawsze taki jest? - zapytał Norbert.
- Nie. Tylko wtedy, gdy go ktoś zdenerwuje - odpowiedziała z lekkim wyrzutem w głosie Paula.
- Naprawdę? To dlaczego go zdenerwowałaś?
Co? Ona? O matko, jaki on jest niedomyślny. Chyba trudno się dziwić Bratkowi, że już po kilku minutach przebywania w jego towarzystwie ma go serdecznie dość.

***

Wieczorem dzieci siedziały w piżamach w łazience i szykowały się do spania. Bratek posadził na taborecie Stokrotka i mył mu powoli zęby, zaś wokół niego biegali Różyczka oraz Bławatek. Dziewczynka droczyła się z bratem, który ganiał ją po całym pomieszczeniu ze szklanką wody w dłoni i wołał:
- Dostaniesz za swoje, Różyczko!
Ta schowała się za Bratkiem i pokazała Bławatkowi wesoło język.
- Przed snem trzeba się wykąpać! - zawołał jej brat i chlusnął wodą w kierunku siostry.
Niestety, zamiast w nią trafił w Bratka. Dla chłopca, który tego dnia doznał już zbyt wiele kpin i zbyt wiele razy był zdenerwowany, to już było za wiele. Cały dzień tłumił w sobie wściekłość, teraz jednak nie potrafił tego zrobić.
- Oj, przepraszam, Bratku! - jęknął Bławatek.
- Przepraszam, przepraszam! I co mi po tym?! - wrzasnął Bratek - Mam mokrą piżamę! Co ty sobie wyobrażasz?!
Następnie ponownie zaczął myć zęby Stokrotkowi, jednak z gniewu robił to tak mocno, że jego braciszek wyrwał mu się w końcu i wypluł pastę z ust do umywalki.
- Nie szoruj tak mocno! Zęby mnie bolą! - zawołał.
- He he! Bratek szoruje, jakby czyścił zardzewiały kran! - zachichotał Bławatek.
Bratka ten śmiech kompletnie załamał. Podszedł do umywalki, zdjął okulary, umył je, a potem umył sobie twarz, mówiąc:
- Widzę, że nie jestem tu mile widziany. A więc radźcie sobie sami! Ja idę poczytać. Dobranoc!
To mówiąc wyszedł z łazienki, zostawiając w niej okulary.
- Dobranoc? - zdziwił się Stokrotek - A kto mi pomoże?
- Ja ci umyję zęby - powiedział Bławatek, podchodząc do niego z przyjaznym uśmiechem.
Kiedy robił już to, co przed chwilą obiecał, Różyczka wzięła do ręki okulary Bratka i westchnęła załamana. Dobrze wiedziała, co jest przyczyną zachowania jej starszego brata i poczuła, że nie może go zostawić samego z jego problemami. Zwłaszcza, iż kiedyś on nie zostawił jej w potrzebie i gdy go potrzebowała, to bardzo ją wspierał. Musiała więc teraz jakoś mu się za to odwdzięczyć. No, a poza tym zawsze lubiła pomagać zakochanym, więc nie mogła teraz odpuścić.
Powoli weszła do pokoju, w którym spali Bratek i Stokrotek. Tam już leżał na boku w swoim łóżku jej starszy brat, ale zamiast czytać, wpatrywał się załamany w ścianę.
- Przyniosłam ci twoje okulary - powiedziała - Bez nich nie możesz czytać, Bratku.
- Połóż je na szafce. Dobranoc - odrzekł smutno Bratek, lekko tylko spoglądając na siostrę.
Różyczka położyła okulary na nocnej szafce, na książce o kosmicznych przygodach Saradina, a następnie skierowała swoje kroki ku drzwiom, ale w połowie drogi przypomniała sobie, jak Bratek ją pocieszał, gdy ona cierpiała po wyjeździe Romea i zrozumiała, iż ona musi teraz pomóc bratu, choćby nawet on tego nie chciał.
- Ja też bym cierpiała, gdyby królik, którego kocham spędzał tyle czasu z kimś innym.
Bratek obrócił lekko głowę, uważnie się jej przyglądając.
- Dlaczego to mówisz?
- Bo widzę, że jesteś smutny - wyjaśniła Różyczka, po czym dodała przemądrzałym tonem: - A poza tym jestem dziewczyną, a dziewczyny znają się na miłości.
Bratek usiadł i założył okulary, uważnie przyglądając się siostrze.
- Myślisz, że ona kocha Norberta? - zapytał.
- Nie - odpowiedziała z pewnością w głosie Różyczka, siadając obok niego na łóżku - A nawet jeśli, to możesz zdobyć jej serce. Będzie myślała tylko o tobie. Podaruj jej księżyc i gwiazdy. Zrób coś dla niej.
- Chętnie, ale jak? - zapytał Bratek - Mam z nią chodzić po lesie i rozmawiać o biedronkach? W życiu!
- Nie, to nie jest sposób - zachichotała wesoło Różyczka i przybrała konspiracyjny ton - Zrób dokładnie to, co ci powiem, Bratku.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Wto 2:18, 11 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 9:01, 11 Sie 2020    Temat postu: Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. II

Ciekawe co ta siostrzyczka wymyśliła ?
Paula kocha na swój sposób Norberta, ale nie tak jak Bratek myśli.
Są różne rodzaje miłości i kocha go, bo mimo wszystkich swych wad jest jej bratem, a Bratka darzy zupełnie innym uczuciem, takim, które łączy tylko bratnie dusze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:32, 11 Sie 2020    Temat postu:

Zobaczysz, co siostrzyczka wymyśliła. Jestem ciekaw, co powiesz o jej planach xD A swoją drogą Różyczka jest przeurocza i uroku jej dodaje w polskim dubbingu słodki głosik Joasi Pach-Żbikowskiej. Mam ogromną słabość do jej głosiku Smile
Właśnie, Paula kocha Norberta jak brata, z kolei Bratek to jest jej bratnia dusza i ukochany, ale ma ku temu jeszcze pewne wątpliwości i musi je rozwiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:50, 12 Sie 2020    Temat postu:

Następnego dnia Różyczka powoli i bardzo dokładnie szkoliła Bratka w gotowaniu romantycznego dania oraz w dobrych manierach. Ta pierwsza lekcja poszła jej pojętnemu uczniowi całkiem nieźle, jednak ta druga szła już nieco opornie. Najpierw podczas lekcji siadania przy stole i jedzenia z ukochaną Bratek nałożył siostrze zupę nieporadnie, a potem do tego siorbał niemiłosiernie. Różyczka westchnęła załamana i pokazała mu, jak to należy zrobić. Najpierw postawiła na stole wazon z kwiatami, potem zaś podsunęła lekko Bratkowi (odgrywającemu chwilowo rolę Pauli) krzesło, a następnie z gracją nałożyła mu zupę, całując go delikatnie w łapkę.
- Widzisz? Tak to się robi - powiedziała.
- Uhm! - uśmiechnął się zadowolony Bratek.
Potem przeszli do lekcji w plenerze. Poszli razem na łąkę, a tam Bratek pochylił się, zerwał pierwszy lepszy kwiatek i podsunął go siostrze pod nos. Ta kichnęła i spojrzała na swego brata bardzo groźnie, a następnie ponownie zademonstrowała mu, jak to powinno wyglądać. Z anielską cierpliwością wzięła Bratka za rękę, zabrała go do innej części łąki, a następnie uklękła, zerwała kwiatek i podała go bratu delikatnie, aż on go odebrał i powąchał.
Chłopiec uśmiechnął się zadowolony. Już wiedział wszystko, co mu było potrzebne.
Kiedy jakąś godzinę później spacerował po łące przed swoim domem wraz z Paulą Bratek czekał na odpowiednią chwilę, aby wydeklamować swojej ukochanej wszystko, czego nauczyła go jego młodsza siostra. Kątem oka dostrzegł ją wychylającą się zza wielkiego korzenia drzewa rosnącego tuż przy ich domu. Korzeń był tak wielki, że Różyczka musiała stanąć na taborecie, aby coś widzieć. Gdy tylko spojrzenie jej i jej brata się spotkały, pokazała mu kciuk w górę na znak, że może on teraz wkroczyć do akcji i wygłosić to, czego go nauczyła.
- Wiesz, Bratku... Miło jest spędzić trochę czasu sam na sam - rzekła po chwili Paula - Do tej pory nie mieliśmy okazji.
Bratek patrzył na nią wzrokiem pełnym zachwytu i już miał wygłosić swoją przemowę, kiedy ponownie nieśmiałość odebrała mu mowę, co jak wiemy niezwykle rzadko mu się zdarzało.
- Dobrze się czujesz? Jesteś dziś jakiś dziwny - spytała Paula zdumiona jego milczeniem.
W końcu ten chłopak zawsze miał tyle do powiedzenia, a teraz nagle zamilkł i tylko na nią patrzył. To było dziwne, choć także całkiem słodkie.
- O! Spójrz na ten kwiatek, Paulo! - zawołał nagle Bratek, podbiegając do rosnącej niedaleko nich stokrotki - Prześliczny, prawda?
- Tak, całkiem ładny - zgodziła się z nim Paula.
Bratek zerwał kwiatek i uznał, że pora przejść do działania.
- Jego uroda gaśnie przy blasku twoich cudnych oczu. Błękitnych jak strumień i jak rzeka podczas deszczu. Uwielbiam się w nie wpatrywać, bo są najpiękniejszymi oczami na świecie.
Różyczka uśmiechnęła się zadowolona.
- O, Bratek całkiem nieźle sobie radzi. Jestem dumna z mojego ucznia.
- Hej, my też się chcemy bawić w chowanego! - usłyszała nagle za sobą głos Koniczynka.
Odwróciła się i zauważyła, że stoi on tuż za nią wraz z Bławatkiem i Stokrotkiem, który ściskał w ręku swoją ukochaną maskotkę, niewielkiego oraz błękitnego króliczka.
- Króliś i ja umiemy odliczać! Umiemy liczyć do dziesięciu! - zawołał Stokrotek, ale zaraz zmieszany szybko się poprawił - Ekhem... Pięciu.
- Ciii! - syknęła na niego Różyczka, kładąc sobie palec na ustach: - Ja się nie bawię, tylko pomagam Bratkowi.
- Aha! Szpiegujesz go! Znowu! Bardzo nieładnie! - mruknął gniewnie Koniczynek, który jak wiemy bardzo nie lubił takich zagrywek.
- Nie, wcale nie szpieguję - zaprotestowała jego siostrzyczka - Raczej nadzoruję. Poradziłam Bratkowi, jak może rozkochać w sobie Paulę. Można powiedzieć, że jestem jego nauczycielką.
To mówiąc dziewczynka przybrała dumną pozę, ale jeżeli liczyła na zachwyt ze strony swoich braci, to się przeliczyła, ponieważ Koniczynek i Stokrotek patrzyli na nią mocno zdumieni, a Bławatek wybuchnął gromkim śmiechem.
- Ha ha ha! Nauczycielką! A to dobre!
Różyczka popatrzyła na niego groźnym wzrokiem. Miała wręcz wielką ochotę mu przyłożyć, ale uznała, że to zawsze zdąży zrobić, a póki co musi dalej nadzorować swojego ucznia.
- Cicho bądź! - syknęła na brata i odwróciła się w kierunku łąki - Ojej, zaraz się pocałują!
Bławatek, Koniczynek i Stokrotek wychylili się zza korzenia, aby również to zobaczyć. Bardzo chcieli być świadkami miłosnego pocałunku ich najstarszego brata.
Jednak do pocałunku nie doszło, gdyż Bratek ściskał tylko łapki Pauli w swoich łapkach i patrzył zakochanym wzrokiem na ukochaną, która nieco zdumiona jego zachowaniem, powiedziała:
- Bratku... Ale... Mam brązowe oczy, nie niebieskie.
- To nie ma znaczenia. Byłabyś piękna nawet i bez oczu - odparł na to zakochany Bratek, przytulając do swej twarzy łapki Pauli.
Bławatek przewrócił załamany oczami. Już gorszego tekstu jego brat nie mógł wymyślić? Chyba, że to ponownie szkoła Różyczki. Ale w sumie Paula jakoś nie uznała tych słów za niesmaczne, tylko zachichotała wesoło i patrzyła na Bratka równie czule, co on na nią. Potem pochyliła się delikatnie w jego stronę i już ich usta były coraz bliżej siebie, gdy wtem...
- O! Tu jesteście! Wszędzie was szukałem!
Bratek załamany wypuścił łapki Pauli i odwrócił się za siebie. W ich stronę szedł właśnie Norbert z małym, tekturowym pudełkiem przykrytym wieczkiem z dziurkami. W sercu najstarszego Rabatka zawrzał gniew. Czy on zawsze będzie im przeszkadzał?
- Zobaczcie, co mam w pudełku! Świerszcze! Fajne, co nie? Robią tyle hałasu, co rakieta.
Bratek zacisnął pięści ze złości. Jeszcze chwila i mu przyłoży! Czy on musi wiecznie za nimi łazić?! Nie ma co robić?
- Słuchaj, miałeś iść do sklepu ze swoim tatą - powiedziała Paula, która również była wyraźnie poirytowana.
Czując wsparcie ukochanej Bratek postanowił zadziałać.
- No, na co czekasz?! I zabierz to pudełko! Bębenki mi pękają!
Norbert zrobił przerażoną minę.
- Przepraszam. Chciałem się pochwalić. Wiesz, jeszcze nie słyszałem tak pięknie grających świerszczy.
Bratek poczuł, że jeszcze chwila i rzuci się na tego głupka. Uznał, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie wycofać się na z góry upatrzone pozycje, bo jeszcze chwila i pozbawi się nie tylko przyszłego szwagra, ale i ukochanej, czego za nic nie chciał.
- O! Byłbym zapomniał! - zawołał, łapiąc Paulę za rękę - Chodź, Paulo. Pokażę ci coś ciekawego. Wybacz, Norbercie. Nie możesz iść z nami. Ciocia nie cierpi muzyki.
Paula była zdumiona zachowaniem Bratka, choć po części podzielała jego uczucia. Jej przyrodni brat faktycznie trochę za bardzo się im narzucał i sama miała go teraz już po dziurki w nosie, ale czy Bratek musiał aż tak niegrzecznie okazywać swoje emocje?
Tymczasem obserwująca wszystko Różyczka kipiała cała z gniewu po tym, co właśnie zobaczyła. Och, taka piękna scena miłosna i co?! Ten głupi szarak znowu musiał przyjść i wszystko zepsuć! Powinno się go związać i zostawić na bezludnej wyspie, pomyślała sobie, a głośno zawołała:
- Och! Norbert nie daje im spokoju! Nie pozwólcie mu wejść do domu! Zajmijcie go czymś!
Te ostatnie słowa skierowała do swoich braci, po czym sama weszła do środka, aby zobaczyć, jak jej uczeń radzi sobie z kolejnym etapem swojej pierwszej randki.
- Zająć go? - spytał zdumiony Bławatek.
- Tak, łatwo powiedzieć, ale czym? - zapytał Koniczynek.
Tymczasem w salonie Rabatków stał właśnie stół z dwoma talerzami, widelcami i wazonikiem pełnym kwiatów. Do tego właśnie pomieszczenia Bratek zaprowadził Paulę mając nadzieję, że tutaj już nikt nie będzie im przeszkadzał.
- To moja niespodzianka. Zapraszam na obiad - powiedział, odsuwając Pauli krzesło - Pani pozwoli.
Paula usiadła, ale wciąż uważnie patrzyła na chłopca z lekką irytacją.
- Nie lubisz Norberta? - bardziej stwierdziła niż spytała - Trochę się naprzykrza, ale jest bardzo miły.
Miły? Też coś! To już chyba milsze są grabie ogrodowe, gdy się na nie nadepnie i dostanie ich trzonkiem w nos.
- Naprawdę? Nie zauważyłem - rzekł Bratek, biorąc z gazówki garnek z potrawą, którą uszykował.
Następnie podszedł do stołu i nałożył jedzenie najpierw Pauli, a potem sobie. Gdy to zrobił, usiadł naprzeciwko ukochanej i rzekł czule:
- Paulo, nie myśl teraz o nim. Jedzmy i porozmawiajmy o czymś...
- Cześć! To ja! - odezwał się nagle irytująco wesoły głos - Wypuściłem świerszcze! Mogę wejść?! Coś bardzo apetycznie pachnie!
To Norbert stał w jednym z okien i patrzył na zakochanych, nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie kolejny raz im przeszkadza.
Dla Bratka to już było przegięcie. O nie! Miarka się już przebrała! Ten głupi szarak musi zrozumieć, że mu przeszkadza!
- Słuchaj, mały... - rzekł Bratek, podchodząc do okna z rondelkiem z resztą potrawy - To jest obiad dla dwojga. No, ale jak chcesz spróbować, to proszę! Smacznego!
To mówiąc Bratek nabrał nieco jedzenia na łyżkę i cisnął nim prosto w twarz Norberta. Ten jęknął przerażony i pisnął zapłakanym tonem:
- Ej! Bratku! Za co to było?!
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła bardzo oburzona Paula, zrywając się ze swego miejsca - Zmieniłeś się przez ten rok, Bratku! Wiesz co?! Nie chcę się zadawać z kimś tak nieuprzejmym! Żegnam!
Bratek patrzył na nią załamanym wzrokiem. Wiedział, że przesadził, ale przecież jej brat sam zaczął to wszystko!
- Ale... Czekaj! Wytłumaczę ci to! Paulo! PAULO!
Paula jednak nie chciała go słuchać. Wyszła z domu, nie dostrzegając w ogóle wciśniętej w jeden z kątów przedpokoju Różyczki, która właśnie nadzorowała ich randkę, a potem ku swej wściekłości zobaczyła Norberta i to, jak zepsuł on nie tylko starania jej i Bratka, ale prawdopodobnie rozwalił też związek swojej siostry.
Ale jak Norbert się tutaj dostał, zastanawiała się Różyczka. Przecież Bławatek i reszta mieli go... Och, już ona sobie z nimi porozmawia! Niech no tylko pokażą się jej na oczy!
Na to nie musiała długo czekać, bo chwilę później wszyscy jej młodsi bracia zjawili się przed nią, ściskając coś w dłoniach.
- Co tu robicie?! - zawołała oburzona - Przecież mieliście czymś zająć Norberta!
- Do-Re-Mi-Fa-So-La-Si-Do! - zaśpiewali jej bracia chórem, pokazując przy tym, iż każdy z nich ma w dłoni jednego świerszcza.
Widocznie Norbert ich nimi przekupił, aby mu dali zajrzeć przez okno do salonu.
- O nie! Z kim ja muszę pracować?! - jęknęła załamana Różyczka.

***

Bratek za radą swej siostrzyczki postanowił jeszcze tego samego dnia przeprosić Paulę. Nazbierał więc piękny bukiet kwiatów na łące i poszedł z nimi do domu swej ukochanej. Na szczęście wiedział, gdzie to jest, dlatego bez trudu tam trafił. Kiedy znalazł się na miejscu, zapukał do drzwi, ale nikt mu nie otworzył.
- Może nikogo nie ma? - zapytał Bratek sam siebie.
Nagle usłyszał jakieś głosy dobiegające z tylnej części domu. Obszedł go więc dookoła i zobaczył, jak na łące, która się tam znajdowała, stoją Paula i Norbert. Oboje nie wyglądali na zadowolonych. Paula wręcz płakała w dłonie, siedząc na ławce, a jej brat stoi przy niej, klepie ją po ramieniu i próbuje ją jakoś pocieszyć.
- Oj, nie płacz, Paulo - mówił - To przecież nie twoja wina. Poza tym Bratem może przyjdzie i cię przeprosi.
- Nie! Na pewno tu nie przyjdzie - łkała dziewczyna - Jest na to zbyt dumny. A poza tym, nawet gdyby tutaj przyszedł, to i tak nie chciałabym go widzieć! Nie po tym, co zrobił! Za bardzo mnie zranił. Nie chcę go więcej widzieć! Nigdy więcej!
Bratek jęknął załamany, kiedy tylko to usłyszał. A zatem Paula już go przekreśliła? I to przez jeden błąd?! Dlaczego? Czy on ją przekreślił, gdy ona jego zawiodła? A wtedy chodziło o coś znacznie poważniejszego niż niemiłe traktowanie jej brata. Ona go przecież okłamała, wykorzystała, a do tego udawała, że nic wie o prowadzonym przez nich śledztwie, a sama była złodziejką, którą tropili. A mimo to on jej wybaczył. A teraz ona za jeden jego błąd nie chce go znać? Załamany Bratek poczuł, że ma łzy w oczach, zaś serce pęka mu na kawałki. Zrozpaczony wypuścił z rąk bukiet kwiatów i płacząc w łapki uciekł.
Gdyby został dłużej, to usłyszałby dalszy ciąg rozmowy, który to być może podniósłby go na duchu.
- W sumie to nawet lepiej, że już nie chcesz go widzieć - powiedział Norbert przemądrzałym tonem - W końcu to bardzo niemiły królik. Rzucił we mnie jedzeniem. A ja się chciałem z nim zaprzyjaźnić. Niemiły i wredny.
- To nieprawda! - krzyknęła na niego Paula, zrywając się z ławki - On na pozór jest zarozumiały i pewny siebie, bo chce, aby inni go szanowali jako najstarszego i najzdolniejszego z rodzeństwa! Ale tak naprawdę on jest miły, kochany i wrażliwy, tylko duma nie pozwala mu zawsze to okazywać! Tylko mnie pokazał, jaki jest naprawdę! A jest sto razy lepszy od ciebie!
- Ode mnie?! Przecież rzucił we mnie jedzeniem!
- Wiem i uważał, że postąpił źle, ale sam jesteś sobie winien! Po co wiecznie za nami chodzisz?! Dlaczego nie dajesz nam spokoju?! - krzyczała Paula ze łzami w oczach.
Norbert spuścił załamany wzrok ku ziemi.
- Bo ja... Bo ja cię lubię i chciałem spędzić z tobą czas. Ja tu nie mam żadnych przyjaciół poza tobą.
- I nie będziesz ich miał, jeśli będziesz wiecznie chodził tylko za mną! Rodzeństwo Bratka na pewno by się z tobą pobawiło.
- I bawiło. Dałem im moje świerszcze.
- Tak! Żeby potem przyjść i znowu nam przeszkadzać! Wiesz co?! Ja przestaję się dziwić Bratkowi, że cię tak potraktował! Sama chwilami mam ochotę zrobić ci to samo, co on!
Norbert załamany opuścił głowę jeszcze niżej, a Paula dodała smutno i spokojniej:
- Przepraszam cię, nie powinnam tak mówić. Ale zrozum mnie. Ja go kocham i bardzo chcę z nim spędzić trochę czasu, a ty wiecznie nam w tym przeszkadzasz.
- Że co?! - zdziwił się Norbert - To dlaczego wcześniej mi tego nie powiedziałaś?
- Nie chciałam cię zranić, ale widzę, że muszę być z tobą całkowicie szczera. Bardzo cię lubię i lubię też spędzać z tobą czas, jednak... Bardziej wolę go spędzać z Bratkiem. I proszę cię, żebyś więcej nie chodził za mną krok w krok, zwłaszcza, gdy będziemy z Bratkiem i jego rodzeństwem.
- No dobrze, Paulo. Już nie będę wiecznie ci przeszkadzał - rzekł z uśmiechem Norbert i zachichotał - Naprawdę go kochasz?
- Tak, naprawdę - uśmiechnęła się Paula.
- Więc chodźmy do nich! Przeprosimy go, a on przeprosi nas i będzie zgoda.
- Nie, lepiej nie - rzekła Paula - Lepiej zróbmy to kiedy indziej. Dzisiaj jestem zbyt zdenerwowana.
To mówiąc ruszyła przed siebie i nagle ujrzała leżący na ziemi bukiet kwiatów. Podniosła go z ziemi, uważnie mu się przyglądając.
- Kto tutaj to zostawił? - zapytała sama siebie i nagle przyszła jej do głowy pewna myśl - Czyżby... Bratek? Ale czemu zostawił bukiet i poszedł sobie?
Paula tego nie wiedziała, podobnie jak i Bratek nie wiedział tego, co właśnie miało miejsce. Wrócił do domu zapłakany i załamany. Różyczka, gdy tylko go dostrzegła, zaraz zapytała, jak mu poszło, a on, roniąc łzy rzekł do niej:
- Paula powiedziała, że nie chce mnie widzieć. Wszystko na darmo. Straciłem ją, Różyczko.
Siostrzyczka załamana poczuła, że jej się serce kraje. Przytuliła mocno brata i powiedziała:
- Nie płacz, Bratku. Ona na pewno tak nie myśli. Zobaczysz, jeszcze się dogadacie!
- Nie! - zawołał Bratek, wyrywając się z jej objęć - Nie dogadamy się już nigdy! Nie po tym, co zrobiłem!
To mówiąc uciekł do swego pokoju. Różyczka zaś załamana patrzyła na niego i zastanawiała się, co ma zrobić. Chwilę później dobiegł ją głośny dźwięk skrzypiec. Dziewczynka spokojnie odczekała, aż Bratek przestanie grać i dopiero wtedy zapukała do jego pokoju. Niestety, brat nie chciał jej wpuścić. Musiała więc mówić do niego przez drzwi.
- Bratku, mam nowy plan! Tym razem nam się uda.
- NIE! - krzyknął przez drzwi Bratek - Mam dość! Koniec z lekcjami dobrych manier, gotowania i prawienia komplementów! Dosyć! Zwalniam cię! Jesteś do niczego!
Różyczka aż poczerwieniała z gniewu. To ona mu pomaga, a on ją tak traktuje?! O nie! Niech sobie nie myśli, że może ją tak traktować!
- Świetnie! - zawołała - Ale gdybyś nie był tak niemiły dla Norberta, to z pewnością zdobyłbyś serce Pauli! Wszystko przez zazdrość! Jesteś taki uparty i... UHH! Mam cię dość!
To mówiąc poszła sobie.
- Ple-ple-ple! - zawołał gniewnie Bratek, próbując nałożyć górę od piżamy przez głowę - Nie jestem zazdrosny! No, bo o kogo miałbym być zazdrosny?!
Bratek załamany spojrzał na swoje odbicie z górą od piżamy, która to utkwiła mu na uszach i wyglądał przez to teraz jak jakiś stwór z dwoma, wielkimi rogami.
- Jesteś zazdrosny, Bratku - rzekł króliczek sam do siebie, zdejmując z głowy górę od piżamy i nakładając ją poprawnie.
Potem usiadł na łóżku i wziął z nocnej szafki książkę o kosmicznych przygodach królika Saradina.
- Och, Saradinie! Co ja zrobiłem? Ty byś ją zdobył. Byłeś w kosmosie, jesteś wyjątkowy. Ale ja też nie jestem jakimś przeciętniakiem. Jasne, że nie i dlatego się nie poddam.
Bratek odłożył książkę na łóżko, podszedł do okna, otworzył je powoli i spojrzał w gwiazdy.
- Paulo, pamiętasz, co powiedział Saradin? Miłość przenosi do gwiazd. Udowodnię, że cię kocham! Polecę na księżyc!

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Śro 15:51, 12 Sie 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 15:57, 12 Sie 2020    Temat postu: Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. II

Ta opowiastka jest taka sympatyczna, dzieci takie kochane, naturalne i urocze w swoich zachowaniach, aż palce lizać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:34, 12 Sie 2020    Temat postu:

Też tak uważam i dlatego postanowiłem przenieść ulubione odcinki o mojej ulubionej postaci na kartki papieru jako moją własną opowiastkę na podstawie serialu Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:05, 16 Sie 2020    Temat postu:

- Och, Flora będzie bardzo zawiedziona, dzieci. Przygotowała tyle smakołyków. Wszystkie wasze ulubione potrawy - powiedziała Cynia, która siedziała właśnie wraz z bratem na siedmioosobowym rowerze dla całej ich rodziny.
Rodzina Rabatków miała tego wieczoru wybrać się z wizytą do swojej sąsiadki, ale dzieci nagle oznajmiły, iż nie mogą jechać z tatą i ciocią.
- Ciociu, jesteśmy tacy zmęczeni - powiedziała Różyczka, a jej bracia zaczęli na pokaz głośno ziewać.
- Zostańcie, ale bądźcie grzeczni - zdecydował Narcyz - Bratek będzie się wami opiekował. Róbcie, co wam każe!
- Jasne, tato! Nie ma sprawy - zawołał Koniczynek.
- Bawcie się dobrze! - dodał Stokrotek.
- Na razie - zawołała Cynia, odjeżdżając z bratem.
- Do zobaczenia! - dodał Narcyz.
Gdy już dorośli zniknęli za horyzontem, dzieci wesoło podskoczyły w górę, piszcząc z radości. Ich plan się udał, mieli więc powód do radości.
- Dobra! Dosyć! Idziemy! - zawołał Bławatek - Bratek przygotował jakąś niespodziankę. Jestem ciekaw, co to takiego.
Czwórka króliczków pobiegła w kierunku warsztatu. Nagle zatrzymała się w lekkim szoku, kiedy zobaczyła przed sobą coś niesamowitego. Tym czymś była rakieta w kształcie marchewki, nasadzona na wielkiej sprężynie, doczepionej do ogromnych dwóch łap.
- Co to jest? - spytała Różyczka.
- Ojej! Jakie to wielkie! - dodał Koniczynek.
- Rety! Przecież to rakieta! - zawołał Bławatek.
- Prawdziwa rakieta? - zdziwiła się jego siostra.
Nagle z zaułka wyszła jakaś ciemna postać w szarym kombinezonie i wielkim hełmie kosmonauty. Stokrotek na jej widok pisnął przerażony, po czym wskoczył w objęcia Bławatka.
- Potwór! - zawołał.
Cała trójka jego rodzeństwa cofnęła się przerażona do tyłu.
- Dobra, uwaga! Na TRZY wszyscy biegniemy prosto do domu! - zawołał Bławatek - Raz... Dwa...
- No, co wy? To ja! - zawołał stwór znajomym głosem.
Króliczki przyjrzały mu się uważnie i nagle przez hełm ujrzeli dobrze im znaną buzię z okularami nasadzonymi mocno na nos. To był Bratek. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- A! To jest ta niespodzianka! Urządzimy bal przebierańców! - zawołał zachwycony Koniczynek.
- No, niezupełnie - odpowiedział mu Bratek - Nie mogę się dzisiaj wami opiekować. Mam inne plany.
- Tak? A jakie? - zapytał Koniczynek.
- Polecę na Księżyc i przywiozę Pauli księżycowy kamień.
- Słucham?! Żarty sobie stroisz?! - zawołał gniewnym tonem Bławatek, sadzając Stokrotka na ziemi.
Bratek jednak był śmiertelnie poważny. Podszedł powoli do Różyczki, wziął ją za łapki i powiedział:
- Paula jest wyjątkowa i zasługuje na wyjątkowy prezent. Różyczko, zaopiekuj się maluchami pod moją nieobecność, dobrze?
Różyczka pokiwała głową na znak, że tak właśnie zrobi. W jej sercu zaś pojawiło się uczucie wielkiego podziwu dla brata. Och, żeby ją tak ktoś mocno pokochał jak on kochał Paulę.
- Maluchami?! - prychnął z kpiną w głosie Bławatek, który jak wiemy, był wiekiem najstarszy zaraz po Bratku - Też coś! Ja sam się sobą zajmę!
- Świetnie. W takim razie pomożesz Różyczce - skwitował to Bratek, łapiąc go czule za ramiona, a potem idąc w stronę rakiety.
- Bratku, uważaj! - zawołała Różyczka, przytulając się mocno do brata.
- Wiesz co? To chyba nie jest najlepszy pomysł - zauważył Koniczynek przejętym tonem.
- Jeśli zobaczysz jakieś pozaziomskie istoty, to zrobisz im zdjęcia? - zapytał Stokrotek.
- Pozaziemskie istoty, Stokrotku! - poprawił go Bławatek - Spokojnie, poradzi sobie. No dobra. Rób to, co musisz.
Bratek uśmiechnął się do brata ciesząc się, że ten go rozumie. Pewnie wywołał to fakt, iż od jakiegoś czasu Bławatek chodził z Gambą, którą to najpierw miał w nosie, a potem bardzo ją pokochał, odwzajemniając w ten sposób jej uczucia, jakie ta od dawna do niego żywiła. To musiało sprawić, iż obaj bracia lepiej się rozumieli w kwestii uczuć niż przedtem.
Najstarszy z Rabatków jeszcze raz pożegnał wzrokiem rodzeństwo i wszedł po drabinie do kokpitu swojej rakiety. Następnie zasiadł za sterami, uruchomił silnik, a rakieta zaczęła mienić się na znak, że jest gotowa do startu.
- Paula będzie z ciebie dumna, Bratku! - zawołała Różyczka - A przy okazji... Mógłbyś przywieźć z Księżyca dwa kamienie? Bo nie mam jeszcze chłopaka i miło by mi było mieć taki kamień... Uhmm!
Bławatek zasłonił jej usta dłonią uważając, że to nie pora i miejsce na takie prośby. Poza tym rakieta już miała zamknięty kokpit i Bratek, nawet gdyby chciał, to i tak nie mógłby usłyszeć słów siostry.
Tymczasem rakieta wygięła się mocno na sprężynie, na której była ustawiona, odbiła się od ziemi i poszybowała mocno w górę, ku wielkiemu zachwytowi rodzeństwa Rabatków.
- Bratek do domu! Wchodzę na orbitę! - zawołał Bratek, ściskając mocno stery w łapkach - Opuszczam ziemską atmosferę.
Jego rakieta powoli leciała w górę, a króliczek uważnie obserwował gwiazdy wokół siebie. Był nimi naprawdę zachwycony. Z bliska wyglądały o wiele piękniej niż z Ziemi. Nagle rakieta zaczęła trząść, syczeć i opadać lekko w dół. Bratek zaniepokoił się, ale dość szybko jego lęk minął, gdy zobaczył, dokąd zmierza - a zmierzał właśnie ku dość wielkiemu, szaremu kraterowi owianemu dymem i pozbawionym jakichkolwiek istot żywych.
- Księżyc! - zawołał radośnie Bratek.
Z trudem, bo z trudem, jednak króliczek jakoś osadził swój pojazd na księżycowej ziemi, chociaż przez chwilę wydawało mu się, iż rozbije się o krater, ale tak się nie stało, zaś on sam już po chwili wyszedł z kokpitu, obserwując uważnie miejsce, w którym się znalazł.
- Bratek do domu! Wylądowałem na Księżycu! - zameldował do swego dziennika pokładowego.
Następnie uważnie zaczął chodzić po kraterze, mówiąc zadowolony sam do siebie.
- Ja, Bratek Rabatek dokonałem czegoś niezwykłego. Jako pierwszy królik w historii chodzę po księżycu.
Nagle Bratek usłyszał za sobą jakieś dziwne dźwięki. Obejrzał się i zauważył, że w krążącym po kraterze snopie dymy (wywołanym przez jego rakietę podczas lądowania) mieni się kilkanaście par oczu.
- O nie! Kosmici! - wrzasnął przerażony Bratek i zaczął uciekać.
Biegł tak przez chwilę, aż nagle dostrzegł na ziemi sporych rozmiarów kamyk. Zadowolony podniósł go z ziemi i powiedział:
- Świetnie! Znalazłem! To księżycowy kamień!
Nagle zobaczył, że tajemniczych par oczu przybyło i jest ich coraz więcej, a wszystkie uważnie mu się przyglądają.
- Cześć! Miło było was poznać! - zawołał Bratek i ruszył biegiem w kierunku swej rakiety.
Wskoczył szybko do kokpitu, zamknął go i nacisnął parę guzików.
- Czas wracać do domu! - zawołał.
Rakieta podskoczyła w górę, ale za krótką chwilę ponownie opadła na ziemię.
- O nie! - jęknął Bratek, szarpiąc sterami - O nie! Błagam, nie psuj się teraz! Muszę wracać! W górę!
Rakieta podskoczyła nieznacznie jeszcze kilka razy, po czym opadła na ziemię, podnosząc w ten sposób wielki tuman kurzu, z którego wyłoniło się kilkanaście par przerażających oczu. Bratek poczuł, że oto właśnie nadeszła jego ostatnia chwila i stracił przytomność.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Nie 22:06, 16 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pon 6:01, 17 Sie 2020    Temat postu: Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. II

Od początku czułam, że dzieci udają, bo nie chcą jechać do nielubianej, nudnej cioci.
Ciekawa końcówka co będzie dalej, czy króliczkowi nic się groźnego nie stało ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 13:09, 17 Sie 2020    Temat postu:

No cóż, udawać to one dobrze potrafią Smile Spokojnie, Bratkowi nic się nie stało, choć oczywiście tak mogło to wyglądać Smile Ale ponieważ to bajka, to cała opowieść musi się dobrze skończyć. Tego możesz już teraz być pewna, podobnie jak i tego, że ja uwielbiam kończyć swoje opowieści happy endem Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 3:09, 18 Sie 2020    Temat postu:

- Nie! Nie, zostawcie mnie! Pomocy! Tato! - krzyczał Bratek widząc, jak kosmici osaczają go ze wszystkich stron.
Nagle jeden z nich położył mu dłoń na czole i rzekł czule głosem cioci Cynii:
- Już dobrze, skarbie. Wszystko w porządku. Nic ci nie grozi.
- Obudził się! - zawołał drugi głosem Stokrotka, kiedy Bratek powoli zaczął otwierać oczy, a obraz kosmitów zatracił swoją wyrazistość i zaczął powoli zamieniać się w coś innego.
Zobaczył wówczas, że nie znajduje się na Księżycu, ale w salonie na kanapie, z poduszką pod głową i przykryty kocem. Przy nim siedziała ciocia Cynia, głaszcząc go po czole, a niedaleko stało jego rodzeństwo i ojciec, patrzący na niego z wyraźną ulgą. Koniczynek pomachał mu przyjaźnie ręką, a Różyczka uśmiechała się słodko.
Bratek westchnął szczęśliwy, gdy zobaczył ten widok. A więc był w domu i nic mu już nie groziło.
- Tato, czy to ty mnie uratowałeś? - zapytał - Poleciałeś na Księżyc?
- Kiedy wróciliśmy od Flory, to dzieci wszystko mi opowiedziały - odpowiedział Narcyz - Wsiadłem więc do hydroplanu i znalazłem cię po kilku minutach.
- Jak to, po kilku minutach? - zdziwił się Bratek.
- Nie byłeś na Księżycu, tylko w kamieniołomie - wyjaśnił Bławatek.
- Zachowałeś się nierozsądnie. Co w ciebie wstąpiło, Bratku? - jęknęła ciocia Cynia.
- Kamieniołom? - Bratek nie wierzył własnym uszom - To niemożliwe! Byłem na Księżycu! Udowodnię to!
Następnie zaczął nerwowo rozglądać się po pokoju i zajrzał pod koc, jakby czegoś szukał.
- Kamień? Gdzie jest kamień?
- O to ci chodzi? - spytał Narcyz, wyciągając dłoń ze znajdującym się tam błękitnym kamykiem - To tylko grudka gliny. Była w twojej rakiecie. Proszę, sam zobacz.
Bratek zeskoczył szybko z kanapy i wziął do ręki rzekomy księżycowy kamień, który zaraz potem rozleciał mu się w dłoniach.
- Och! To miało być dla Pauli! - jęknął załamany króliczek.
Jego rodzeństwo patrzyło na niego zasmucone. Biedny Bratek. I jak on teraz pogodzi się ze swoją ukochaną?
- Ale tato! - zawołał nagle Bratek - Tam byli kosmici! Mieli wielkie oczy. Widziałem ich!
- To były polne myszy, Bratku - wyjaśnił mu Narcyz - Próbowały wejść do kabiny, żeby ci jakoś pomóc.
- Nie martw się, Bratku - rzekła czułym głosem Różyczka - Dobrze, że nic ci się nie stało.
Cynia popchnęła ją i resztę rodzeństwa w kierunku wyjścia z salonu. Wiedziała, że jej brat chce teraz porozmawiać sam na sam z Bratkiem, więc lepiej, aby im nikt nie przeszkadzał.
- Dzięki talentowi i ciężkiej pracy można dokonać wielkich rzeczy, synu - powiedział Narcyz, siadając wraz z Bratkiem na kanapie - Niestety, ta zasada nie dotyczy miłości. Jeśli chcesz zdobyć serce Pauli, powinieneś być sobą. To najlepszy sposób. A jeśli ją uraziłeś, po prostu ją szczerze przeproś i zmień w sobie co nieco. To, mój synu, zdecydowanie da więcej efektu niż poszukiwania księżycowego kamienia. Tak się robiło za moich czasów i myślę, że to dalej przynosi rezultaty, chociaż czasy są już inne, zaś panny bardziej wymagające, to jednak pewne sprawy raczej na zawsze pozostaną takie same. Dlatego, jeśli mogę ci doradzić, to zrób tak, jak mówię.
- Och, tato!
Załamany Bratek rozpłakał się i wtulił głowę w kamizelkę ojca, który czule pogłaskał go po głowie.

***

Bratek jeszcze tego samego dnia przerobił swoją rakietę (którą Narcyz przywiózł z kamieniołomu) jako zabawkę dla siebie i swojego rodzeństwa. Udało mu się bez trudu zbudować coś jakby pas startowy, a także niewielki podest, na którym to ustawił swoją rakietę. Teraz, po naciśnięciu guzika z tylnej strony podestu rakieta wylatywała przed siebie, trafiała na ustawioną kilkanaście metrów dalej wielką siatkę przywiązaną do dwóch drzew, potem odbijała się od niej i lądowała na pasie startowym, a z niego wracała siłą praw fizyki do podestu, gotowa na kolejny wystrzał.
Jako pierwsza nową zabawkę wypróbowała Różyczka. Usiadła wesoło w kokpicie, a Bratek na odliczone przez braci hasło „TRZY! DWA! JEDEN! I START“ wystrzelił ją. Rakieta, zgodnie z planem wystrzeliła, odbiła się od siatki i trafiła ponownie na podest.
- Juhu! Fajnie było, Bratku! - zawołała wesoło Różyczka, wyskakując z kokpitu!
- Teraz ja! Moja kolej! Ja też chcę polecieć! - pisnął Stokrotek.
- O nie! Ciągnęliśmy losy i ja wygrałem. Teraz moja kolej! - zawołał Bławatek.
- Wiedziałem, że to się wam spodoba - powiedział Bratek z dumą w głosie - Wskakuj, Bławatku. Tylko zapnij pas!
Jego brat już miał to zrobić, kiedy nagle spojrzał za siebie i stanął jak wryty.
- O co chodzi? Boisz się? - zaśmiał się Bratek.
Różyczka spojrzała w kierunku, w którym patrzył Bławatek i wówczas zauważyła, co tak mocno przykuło jego uwagę.
- Ooo! Chyba mamy gości - powiedziała.
Rzeczywiście, w ich stronę zmierzali właśnie Paula i Norbert. Bratek, gdy tylko ich zobaczył, uśmiechnął się radośnie i podbiegł do nich.
- Norbert! Paula! Chcecie wypróbować moją rakietę? Śmiało!
- Eee... Tak, bardzo chętnie, ale... Ja nie jestem dobrym pilotem - powiedział Norbert nieco zaniepokojonym głosem.
- Nie przejmuj się, to łatwizna - rzekł wesoło Bratek, biorąc go za rękę i pomagając mu wsiąść do rakiety.
- Hej! Dlaczego on teraz leci? Przecież było losowanie - zdziwił się Stokrotek, ale Koniczynek pokazał mu palcem, aby był cicho.
- Trzy... Dwa... Jeden... I start! - zawołał Bratek, naciskając guzik.
Rakieta wystrzeliła, a Norbert, choć początkowo przerażony, zaczął już po chwili śmiać się do rozpuku z radości.
- Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie - powiedziała Paula i spojrzała na Bratka - Słyszałam o wypadku. Bratku, wyruszyłeś na taką niebezpieczną wyprawę. Dlaczego to zrobiłeś?
Bratek spojrzał na nią smutno i rzekł:
- Chciałem ci zaimponować. Zrobić wrażenie... Żebyś mnie bardziej lubiła niż Norberta... No, bo ja... Bo ja... - to mówiąc opuścił smutno wzrok i dodał: - Bardzo cię kocham, Paulo.
- Ja też cię kocham - odpowiedziała Paula, po czym trąciła go gniewnie palcem - Chociaż jesteś zazdrosny i tym ranisz uczucia innych.
Bratek uśmiechnął się szczęśliwy jak jeszcze nigdy dotąd.
- A więc wybaczyłaś mi?
- Tak, Bratku. Wybaczyłam ci, bo cię kocham. A poza tym... Wiem, że sama jestem po części winna. Znalazłam twój bukiet kwiatów przed moim domem. Byłeś tam wtedy, gdy rozmawiałam z Norbertem, prawda?
- Tak... I usłyszałem, że nie chcesz mnie więcej widzieć. Pomyślałem więc, że zwykłe przeprosiny to za mało i dlatego... Wybacz mi, Paulo. To było bardzo głupie.
- Tak, ale sama nie jestem bez winy. Powinnam była już wcześniej powiedzieć Norbertowi, żeby przestał za nami chodzić. Może nie doszłoby do tego wszystkiego, gdybym od początku była bardziej stanowcza.
- I gdybym ja nie był taki zazdrosny i wredny. Przepraszam cię, Paulo.
- Ja też cię przepraszam za moje słowa.
- Więc wybaczasz mi?
- Oczywiście. Jak mogłabym ci nie wybaczyć? Przecież cię kocham. A poza tym... Poza tym ty też mi kiedyś wybaczyłeś, gdy cię zraniłam i to o wiele mocniej. Byłabym najpodlejszą ze wszystkich królic, gdybym teraz nie umiała sama wybaczyć mojemu chłopakowi.
- Chłopakowi? - jęknął wzruszony Bratek - To znaczy, że... Chcesz być moją dziewczyną?
- Oczywiście, że tak, Bratku. Ale tylko wtedy, jeśli ty zechcesz być moim chłopakiem - zachichotała Paula.
- Czy zechcę?! Och, Paulo! O niczym innym nie marzę!
- Chodź, Bratku! Bławatek jest już gotowy! - przerwał im nagle głos Różyczki - Powodzenia, Bławatku.
Bratek uśmiechnął się widząc brata w kokpicie, a następnie wesoło krzycząc „TRZY, DWA, JEDEN I START“ nacisnął mocno guzik. Rakieta wystrzeliła, ale tym razem poleciała o wiele wyżej niż powinna.
- O nie! Rakieta leci za wysoko! - zawołali Stokrotek, Koniczynek i Różyczka.
Bratek jednak nie wyglądał na przejętego tym faktem.
- Spokojnie! Nie martwcie się! Zadbałem o bezpieczeństwo.
To mówiąc wskazał na rakietę, z której to na fotelu katapultował się właśnie Bławatek. Z fotela wysunął się spadochron, zaś młody królik ze śmiechem na ustach wylądował bezpiecznie na ziemi, niedaleko rakiety, która wbiła się mocno czubem w trawę.
- Juhu! Ale fajnie! - wołał wesoło Bławatek, gdy lądował.
- Wprawdzie jestem zakochany, ale nie straciłem rozsądku - zaśmiał się Bratek.
Jego rodzeństwo parsknęło śmiechem i ruszyło biegiem w kierunku Bławatka. Norbert pobiegł z nimi, ściskając wesoło za łapkę Stokrotka. Już po chwili cała grupa wesoło się bawiła na łące. Bratek i Paula obserwowali to z uśmiechem na ustach.
- Zrobiłem to - powiedział cicho sam do siebie Bratek - Tak! Ja Bratek, najstarszy z Rabatków, wyznałem Pauli, że bardzo ją kocham.
Następnie wziął ukochaną za łapki i spojrzał jej głęboko w oczy. Chwilę później ich usta złączyły się w pierwszym w ich życiu dojrzałym pocałunku prawdziwej miłości. Pierwszym, chociaż nie ostatnim, jakie ich jeszcze czekały.
Gdy potem, trzymając się za ręce pobiegli w kierunku bawiących się króliczków wiedzieli, że oto właśnie przestali być dziećmi, zaś w ich życiu został rozpoczęty nowy etap zwany przyszłością.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Wto 3:10, 18 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 7:06, 18 Sie 2020    Temat postu: Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. II

Jakie ładne.
Koniec dzieciństwa i początek nowej wspaniałej podróży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:07, 18 Sie 2020    Temat postu:

He he he. W sumie można tak powiedzieć. Koniec dzieciństwa, początek nowej i wspaniałej podróży ku dorosłości Smile Ale to jeszcze nie koniec perypetii naszych bohaterów. Jestem ciekaw, co powiesz o pozostałych dwóch częściach napisanych przeze mnie przygód Bratka i jego rodzeństwa Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin