Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Szpada i róża
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 11:30, 19 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

Diego de la Vega był młodym przystojnym, mężczyzną, brunetem o piwnych oczach, śniadej cerze i małym dobrze przystrzyżonym wąsiku.
Ranczo jego ojca było największym ranczem w Kalifornii, sam zaś Diego różnił się od reszty młodzieńców w jego wieku.
Był ospały i leniwy, nie wdawał się w bójki, szpadę nosił tylko do ozdoby, lubił poezję i choć był uderzająco grzeczny wobec wszystkich kobiet, do żadnej się nie zalecał.
Jego ojciec Alejandro nieraz mamrotał pod nosem, że chciałaby mieć już wnuki i syn mógłby czasem pokazać, że w tej błękitnej krwi, oprócz wody są jeszcze jakieś gorące tchnienia.
Syn sprawiał mu ciągły zawód ,przez kilka lat uczył się w szkole wojskowej w Hiszpanii, a wrócił poeta, a nie żołnierz.
Tego gorącego, letniego dnia zapłakana sąsiadka Vegów, Teresa Cruz przyszła powiedzieć, że aresztowano jej ojca.
Teresa była uderzająca piękna ,wysoka, miała kruczoczarne włosy i zielone kocie oczy.
-Zabrali go do więzienia by, siedział wśród wyrzutków i mętów -rzekła nie, ukrywając wzburzenia. Oficjalnie dlatego, że nie płacił podatków, a wszyscy wiedzą, że kapitanowi Pizzarowi chodzi o mnie. Bym mu uległa i została jego kochanką.
-Użyje wszystkich swoich wpływów -rzekł Alejandro de la Vega, by go wypuścili.
-Dziękuje panie Vega -rzekła z wdzięcznością Teresa.
-Najlepiej -rzekł Diego z nietypowym dla niego wzburzeniem napisać list do gubernatora. Zaraz to zrobię -rzekł, chwytając, papier i gęsie pióro.
-Dobrze wiesz, że ten list nawet do niego nie dotrze -Teresa spojrzała na Diego z politowaniem. Ale czego mogłam się po tobie spodziewać ?
-Kto aresztował twojego ojca -spytał Alejandro.
Teresa lekko się uśmiechnęła.
-Najodważniejszy z dzielnych, prawdziwy lis pustyni, sierżant Gonzales-sprecyzowała. Diego również się uśmiechnął, bo mały, gruby Gonzales częściej niż w koszarach przebywał w tawernie, gdzie jadł i pił wino i zanudzał słuchaczy opowieściami o swych nieprawdopodobnych przygodach.

Gonzales obudził się i zobaczył zamaskowanego mężczyznę, który przyciskał szpadę do jego szyi.
-Czego chcesz, bandyto -spytał Gonzales, nie umiejąc zapanować nad drżeniem głosu.
-Otwórz celę i wypuść pana de la Cruz -powiedział mężczyzna, niskim elektryzującym głosem.
-To jest więzień i nie mogę go wypuścić -oburzył się Gonzales.
-Wolisz mieć podziurkowane gardło grubasie ?
-Nie jestem gruby, tylko puszysty -odparł z godnością Gonzales. Mój ojciec był puszystym mężczyzną, moja matka była puszysta, to dlatego wciąż jestem głodny.
-Nie mam czasu o tym dyskutować -stwierdził mężczyzna w czarnej masce. Maska zasłaniała mu całą twarz, widać było tylko oczy i usta. Na nich pojawił się cień uśmiechu. Otwórz celę i wypuść go.
-Kim pan jest -zdziwił się de la Cruz.
-Przyjaciele nazywają mnie Zorro -odparł mężczyzna.
-Zorro, czyli lis -odgadł mężczyzna.
-Musimy się pośpieszyć -rzekł Zorro. Na dziedzińcu czeka na pana koń.

Teresa usłyszała dobiegające ze stajni hałasy.
Na koszulę nocną nałożyła szlafrok i poszła sprawdzić, co się dzieje.
-Tata -spytała z niedowierzaniem, podchodząc do ojca. Uciekłeś z więzienia ?
-El Zorro mi pomógł.
Dopiero teraz spostrzegła mężczyznę ze szpadą w ręku, ubranego w czarny długi płaszcz, maskę i kapelusz.
Spojrzał na nią i nagle poczuła, że nie jest już panią samej siebie.
Wsiadł na czarnego jak smoła rumaka i zniknął w mroku nocy.
-Pozwoliłeś więźniowi uciec -kapitan Pizarro chodził wściekły po garnizonie.
-Zorro groził, że przedziurawi mi gardło -rzekł uczciwie Gonzales. Trudno być odważnym, gdy ktoś ci przyciska szpadę do szyi.
-A inni żołnierze, gdzie byli -spytał z ciekawością Pizarro.
-Leżeli pijani w tawernie -wyznał niechętnie Gonzales.
-Z kim ja muszę pracować -Pizarro usiadł przy swoim biurko i mocno walnął pięścią. Jesteś idiotą Gonzales.
-Tak jest panie kapitanie -zgodził się uprzejmie sierżant.
Miguel Pizarro był blondynem o okrutnej twarzy i przebiegłych oczach. Urodę odziedziczył po matce, wysoki wzrost i dumną postawę po ojcu.
Pochodził z biednej rodziny i mimo ambicji i wielkich zdolności, droga do zdobycia wykształcenia była dla niego zamknięta.
Jedyną szansą awansu społecznego była kariera w armii.
Z powodu pewnego nieprzyjemnego incydentu, do którego doszło w Madrycie, jego kariera wojskowa została przerwana. Został odesłany do Kalifornii, do niewielkiego Los Angeles, by sprawować nadzór nad garnizonem i przekształcić tę zbieraninę oferm i nieudaczników w prawdziwych żołnierzy.
Pizarro bardziej jednak interesowało zdobycie majątku i przejęcie rancza Este bana de la Cruz.
Wydawało mu się, że nikt mu nie przeszkodzi w tym planie.
Gubernator dał mu wolną rękę i kapitan zajmował się też wydawaniem rozporządzeń dla ludności cywilnej.
W praktyce wyglądało to tak, że każdy, kto mu podpadł, trafiał do aresztu.

Teresa obudziła się, a na poduszeczce znalazła czerwoną różę, która nieziemsko i słodko pachniała.
Wstała z łóżka, na koszulę nocną nałożyła szlafrok, wstawiła kwiatek do wazonu, odwróciła się i zobaczyła, że na parapecie okna siedzi Zorro.
-Co pan tu robi -wyjąkała, nie mogąc ochłonąć ze zdziwienia.
-Musiałem panią zobaczyć -odpowiedział spokojnie.
-Ta róża jest od pana -odgadła młoda kobieta.
-Nie oddaje w pełni pani urody -powiedział mężczyzna szarmancko, podchodząc do niej i całując jej dłoń. Czy pani ojciec pojechał do księdza Padre, tak jak mówiłem?
-Tak -odparła Teresa.
-To dobrze -rzekł mężczyzna. W klasztorze będzie bezpieczny, przynajmniej przez jakiś czas.
-Kim pan właściwie jest -spytała kobieta.
-Jestem bandytą, ściganym przez wojsko -odparł Zorro.
-Nie rzekła Teresa, po chwili namysłu, tu wojsko ściga tylko porządnych ludzi.
Mężczyzna zwinnie jak kot stanął przy oknie i wyskoczył, pod balkonem czekał już na niego dzielny rumak.
Tym razem coś jednak poszło nie tak, bo, Teresa usłyszała jakiś nieludzki jęk.
Szybko się ubrała i zbiegła na dół.
-Czy coś pana boli -spytała zaniepokojona, widząc, że jej zamaskowany bohater leży na ziemi.
-Chyba złamałem nogę, nie mogę wstać -powiedział Zorro.
-Trzeba będzie sprowadzić lekarza -stwierdziła trzeźwo młoda kobieta. Niech pan się nie martwi, doktorowi Gibsonowi można zaufać. Gdzieś pana ukryje.
Doktor Harry Gibson był młodym, przystojnym mężczyzną o łagodnej twarzy i ciepłym uśmiechu. Jego lekko kręcone orzechowe włosy połyskiwały w słońcu.
Teresa często zastanawiała się czemu tak zdolny, obiecujący lekarz zaszył się na takiej prowincji.
Gibson widocznie miał swoje powody i choć był bardzo sympatyczny, dyskretny i lubiany przez pacjentów, nie miał przyjaciół ani żadnej innej bratniej duszy wokół siebie.
-Może pan zamieszkać u mnie -stwierdził doktor po założeniu gipsu. To paskudne złamanie, noga będzie unieruchomiona przez sześć tygodni.
-Do diabła -mruknął Zorro pod nosem, doktor usłyszał i uśmiechnął się ze zrozumieniem.
-Możesz wyjść Tereso i zostawić nas samych -poprosił Zorro.
Znajdowali się w gabinecie lekarskim Gibsona. Teresa wyszła się przespacerować, a Zorro spojrzał na młodego lekarza.
-Nie mogę tyle tygodni, spędzić w łóżku, miasto mnie potrzebuje -powiedział z naciskiem.
-Nie będzie pan walczył ze złamaną nogą, to absurdalne -odparł Harry Gibson.
-Umie pan walczyć szpadą -spytał nagle zamaskowany mężczyzna, zwracając się do doktora.
-Kiedyś trenowałem szermierkę -wyznał niechętnie Gibson.
-Wobec tego na te sześć tygodni musi mnie pan zastąpić -rzekł Zorro. Daje panu moją maskę, szpadę i płaszcz.
-Nie mogę -odparł Harry.
-Boi się pan być wyjętym spod prawa zbójem -spytał Zorro.
-Nie o to chodzi -rzekł młody doktor. Obiecałem sobie, że nigdy więcej szpady do ręki nie wezmę.
Kilka lat temu w czasie treningu szermierki, Harry uszkodził wzrok swojemu przeciwnikowi. To, że przyczynił się do ślepoty człowieka, ciągle go dręczyło.
Wspomnień ani poczucia winy, nie da się tak łatwo wymazać i odstawić na półkę. Poszedł na medycynę, został lekarzem, myśląc, że chociaż w ten sposób spłaci swoje grzechy, pomagając innym ludziom.
-Jest pan wrażliwym człowiekiem i z pewnością widzi pan co, się dzieje -zaczął Zorro stanowczym tonem. Uczciwi ludzie są terroryzowani, wokół szaleje hałas i korupcja. Ktoś musi z tym walczyć.
-Nie mieszam się do polityki -odparł Harry, ostrzejszym tonem.
-W takim razie muszę walczyć dalej -rzekł zamaskowany pacjent.
-Zabraniam panu jako lekarz -odparł stanowczo młody doktor panie. Niech pan do cholery zdejmie maskę, chce, wiedzieć z kim rozmawiam.
Zorro zerwał maskę z twarzy.
Doktor cofnął się zaskoczony.
-De la Vega -powiedział a, w jego głosie słychać było niedowierzanie. To ciebie szuka cały garnizon wojska ? Po co właściwie ta cała maskarada. Świata nie naprawi się, walcząc jednym mieczem.
-Chodziło o Teresę -wyznał szczerze Diego. Nigdy nie zwracała na mnie uwagi i w jakiś sposób chciałem jej zaimponować. A teraz zaczęło mi również zależeć na tych ludziach. Musisz kontynuować moją misję, ludzie potrzebują bohatera.
-Nie -odparł Harry -to ty potrzebujesz bohatera.
W tej chwili usłyszał pukanie do drzwi. Płaszcz, szpadę i maskę Zorro udało się schować pod łóżkiem.
Doktor otworzył. Żołnierze ,przyprowadzili mu skatowaną kobietę, aresztowaną za niepłacenie podatków.
Kapitan Pizarro kazał ją wybatożyć.
Lekarz zaś miał ją przywrócić, by szybko się nadawała na następne przesłuchanie.
Kilka godzin później kapitan Pizarro wszedł do gabinetu lekarskiego.
-Więźniarka jest już gotowa na przesłuchanie -spytał poirytowanym ,władczym tonem.
-Nie odparł spokojnie doktor Gibson nie jest i nie będzie gotowa. Przed chwilą zmarła.
Doktor zauważył ,że kapitan jest wściekły ale sama wiadomość o śmierci kobiety ,nie zrobiła na nim specjalnego wrażenia.
-Do licha -rzekł Pizarro po chwili ,nic mi ostatnio nie wychodzi. Wiezień uciekł ,nie mogą złapać Zorro a ta baba sobie umarła.
-Powinna się pana spytać o pozwolenie, czy może umrzeć -spytał doktor nie ukrywając ironii.
Pizarro wzruszył ramionami ,po czym rozejrzał się po gabinecie.
-A gdzie Gonzales i ten drugi gamoń Sanchez - spytał kapitan Pizarro. Znowu poszli upić się do tawerny.
-Prosiłem ich by zawieźli Diego de la Vegę do domu -wytłumaczył doktor. Jego ojciec nie powinien się niepokoić.
-A co się znowu przytrafiło temu łamadze-spytał kapitan z nutką ciekawości w głosie.
-Złamał nogę ,wyskakując z okna -odpowiedział doktor.
-On skakał z okna -kapitan Pizarro wybuchnął głośnym śmiechem. Nawet samobójstwo mu nie wyszło,o jużci ,jakie to śmieszne.
Wyszedł z gabinetu i nie przestawał się śmiać.
Chwilę po jego wyjściu ,doktor usłyszał nieśmiałe ,ciche pukanie .
-Proszę wejść -zawołał.
W progu stanęła Teresa de la Cruz.
Zauważył ,że wygląda wyjątkowo pięknie , w tej zielonej jedwabnej sukni ,która na niej wyglądała jak czarodziejska szata Kopciuszka .
Sukienka podkreślała zarówno jej doskonałą figurę ,jak i była dobrze dopasowana do koloru jej zielonych kocich oczu.
Miała piękne delikatne usta ,przypominające płatek róży ,cerę białą i delikatną jak śnieg ,zęby jak perły.
Czuło się w niej dumę ,godność ,nie nabytą ,lecz wrodzoną. Doskonale zdawała sobie sprawę ze swej urody i wrażenia jakie robi na mężczyznach.
Jednak ten ,któremu udało by się zdobyć jej serce ,musiał być kimś naprawdę niezwykłym.
-Panie doktorze -spytała cicho ,czy Zorro ?
-Niech się pani nie martwi -odparł Harry ,patrząc jej prosto w oczy pani Zorro wróci ,szybciej niż się pani spodziewa .
Odwiozę panią do domu ,na ulicy teraz pełno hołoty.

Harry pomógł Teresie wysiąść z bryczki.
Przez jedną chwilę trzymał ją w tali i myślał jak cudownie było by ją mieć w swoich ramionach ,całować i szeptać do ucha słodkie głupstwa.
Odpędził te myśli od siebie,miał przecież ważniejsze sprawy na głowie ,niż uganianie się za kobietami .
Teresa zaś pomyślała ,że doktor jest przystojnym mężczyzną ,z ładnymi ciemnobrązowymi oczami ,które wzbudzały zaufanie.
-Mam nadzieję ,że Zorro szybko wróci -powiedziała chcąc przerwać kłopotliwe milczenie. Ludzie liczą na niego .
-Ten kto walczy szpadą ,nie naprawi świata -odparł Harry jakiś dziwnym tonem.Przez tego Zorro kapitan wpadł w szał i kazał skatować niewinną kobietą . Zmarła na moich rękach .
-To bardzo przykre -odparła Teresa z żalem. Ale ktoś musi się kapitanowi przeciwstawić. A mam pan jakiś sposób na naprawienie tego zepsutego świata ?
-Budowa nowych szkół i szpitali ,walka z uprzedzeniami ,pomoc Indianom ,edukacja -powiedział stanowczo Harry. Mój przyjaciel Adam Cartwright obiecał ,że przyjedzie tu i zaprojektuje taki szpital. To ciężka praca od podstaw ,ale tylko ona daje rezultaty.
-Bardzo szanuje to co pan robi -rzekła Teresa z uznaniem ,ale na takich typów jak Pizarro ,potrzeba kogoś ,kto chwyci za szpadę albo rewolwer.

Pizarro leżał w łóżku ,gdy ktoś ściągnął z niego kołdrę. Przeraził się bo nad jego łóżkiem stał mężczyzna ze szpadą ,zamaskowany i ubrany na czarno ,który wpatrywał się w niego zimno.
Poczuł straszny ból ,na jego policzku pojawiła się litera 'Z'.
-To za tą kobietę ,którą kazałeś wychłostać -powiedział nieznajomy.

Kapitan obudził się ,pocieszając się ,że to był tylko ,zły sen ale twarz jakoś dziwnie go bolała.
Przetarł oczy i ze zdumieniem zobaczył na ścianie swojego pokoju wisiał wielki znak 'Z'.

-To pan Adam Cartwright ,przyjechał budować szpital -rzekł Alejandro de la Vega. Powiedziałem ,żeby zatrzymał się się u nas. To mój syn Diego de la Vega, a to jego pielęgniarka Margareta.
Margareta Lee ,była śliczną blondynką o jasnej cerze i fiołkowych oczach. Mimo pozornej słodyczy ,jej ruchy i głos zdradzały ognisty temperament.
Przyjrzała się uważnie temu obłędnie przystojnemu brunetowi o surowej twarzy ,ciemnozielonych oczach ,który był ubrany w czarną,koszulę ,spodnie ,buty i kapelusz .W pasie przy spodniach miał rewolwer.
-Wygląda pan bardziej na mordercę niż architekta -wyraziła Margareta swoją szczerą opinię.
-Zapewniam panią ,że nic z mojej strony pani nie grozi -powiedział Adam z typowym dla siebie spokojem.
-Ja się nie boję ani pana ,ani żadnego innego mężczyzny -oświadczyła buntowniczo Margareta. Żaden mnie nigdy nie zniewoli.
-Doprawdy -w oczach Adama pojawił się błysk. Poczuł wyzwanie ,które mu rzuciła niczym rękawicę ,którą się uderza by sprowokować rywala do szermierczego pojedynku. Gdy się pani zakocha ,zapomni pani o tym co tym przed chwilą mówiła.
Margareta roześmiała się kpiąco ,po czym spoważniała i spojrzała w jego w oczy. Przez chwilę wpatrywali się w siebie i coś się wtedy wydarzyło ,choć żadne z nich nie zdało sobie z tego sprawy.

Minęło kilka tygodni.
Dobrze się Adamowi mieszkało u de la Vegów.
Przystojny ,siwowłosy Alejadro de Vega bardzo przypominał mu ojca ,był tak samo dumny ,gościnny ,a czasem nieco porywczy.
Z Diego zaś grał w warcaby i dyskutował na temat literatury.
Zaś z panną Margaretą codziennie dochodziło do sprzeczek ,zawsze musiała podkreślić swoje zdanie ,inne od zdania Adama.
To co jednak niepokoiło Cartwrigthta ,była jakaś zmiana jaka zaszła w Harrym,który stracił jakby zapał i zaangażowanie w projekt budowy szpitala .
Zaś cała okolica mówiła o wyczynach niejakiego Zorro ,który pojawiał się znienacka i znikał w mroku nocy na swym czarnym rumaku.
Wszyscy wiedzieli o okaleczonej twarzy kapitana i tego ,że za głowę zamaskowanego bandyty ,wyznaczoną nagrodę ,sto pesos. Obojętnie czy by go schwytano ,żywego ,czy martwego.
Alejadro de la Vega urządził przyjęcie na które zaprosił ,wszystkich sąsiadów z okolicy .
Dom ustrojony był girlandami ,głuchoniemy służący Bernardo donosił wino ,a dobrego jedzenia również nie zabrakło o co postarała się Marta ,kucharka de la Vegów .
-To najlepsza zabawa na jakiej byłem -stwierdził sierżant Gonzales,jedząc pieczonego kurczaka.
Rozbrzmiała muzyka i zaczęły się tańce.
-Mogę panią prosić -Margareta uśmiechnęła się na widok Adama w szarym garniturze ,białej plisowanej koszuli i ciemnych spodniach.
-Nie wiem czy uczynię panu ten zaszczyt -zaczęła Margareta.
-Prosiłem pannę de la Cruz -sprostował Adam ,a Margareta niejasno dotknięta ,usiadła z powrotem na krześle.
-Z przyjemnością -odparła Teresa ,wstając i podając mu rękę. Z przyjemnością z panem zatańczę ,panie Cartwright.
Od Teresy ubranej w krwistoczerwoną suknię ,nie można było oderwać wzroku.
Adam poprowadził ją na parkiet ,przetańczyli parę taktów gdy ktoś go stuknął w plecy.
-Odbijany -powiedział doktor Gibson. Spojrzał znacząco w stronę muzyków. Zagrajcie teraz jakoś żywszą melodię.

Teresa spojrzała w oczy doktora i nagle jakby zapomnieli o tym ,że są inne pary .
Liczyła się tylko ta chwila ,muzyka i taniec ,pełen namiętności i ekspresji.
Gdy muzyka przestała grać ,stała przez chwilę jak oszołomiona.
-Dziękuje panie doktorze -powiedziała z uśmiechem Teresa. Nie wiedziałam ,że pan tak dobrze tańczy.
-Wielu rzeczy pani o mnie nie wie -odparł nieco tajemniczo doktor. A teraz muszę już się pożegnać i wracać do swych pacjentów.

Po zabawie Teresa wróciła do domu i położyła się do łóżka. Po chwili wstała ,bo nie mogła zasnąć.
Zorro był w jej pokoju. Podszedł do niej i pocałował w usta ,a jej serce zatrzepotało jak skrzydła motyla.
-Kocham cię -powiedział mężczyzna ,gdy po chwili wypuścił ją ze swych ramion. Ale za dużo facetów ,kręci się wokół ciebie ,Vega ,doktor a teraz ten Cartwright.
-Diego -powtórzyła Teresa ze zdziwieniem. Znam go od dziecka i bardzo lubię ale on jest leniwy jak kot ,wygrzewający się na słońcu. Cartwright niedługo wróci do swej Ponderosy.
-A doktor Gibson -spytał mężczyzna uważnie jej się przyglądając.
-Stanowi dla mnie zagadkę -wyznała kobieta. Czasem gdy na mnie patrzy i gdy ze mną tańczy jest zupełnie inny. A jego nie interesują kobiety ,tylko naprawianie świata ciężką pracą. Zorro to szaleństwo ale gdy tylko cię poznałam ,czułam ,że czekałam właśnie na ciebie.
Pocałował ją jeszcze raz i po chwili zniknął w mroku nocy ,pozostawiając po sobie tylko wspomnienie.

W świetle księżyca Adam spacerował z Margaretą.
-Czy panią coś łączy z Diego de la Vegą -spytał nagle. Cały wieczór z nim pani flirtowała.
-Nie ma pan prawa o to pytać ,panie Cartwright -odparła oburzona Margareta.
Chwycił ją nagle mocno za ramię ,tak mocno ,że syknęła z bólu.
-Mam prawo -odparł zdecydowanym tonem. Bo już zdecydowałem ,że się z panią ożenię.
-Ja chyba też mam coś do powiedzenia w tej sprawie -rzekła niepewnie Margareta.
-Dopiero gdy panią poproszę -stwierdził Adam z uśmiechem .

Widzisz Kochanie
I znowu miałem rację
Mówiłem ci że jestem najbardziej odpowiednim facetem dla ciebie

Ref:
Nigdzie nie znajdziesz takiego pięknego zdolnego jak ja
Nigdzie nie znajdziesz, bo takich już nie ma
Jak dinozaury wymarły jedyny egzemplarz to ja
Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma

1.
Witaj królowo bajecznych złudzeń
obudź się słonce wstaje już
Ci piękni chłopcy wszyscy na luzie
Bohaterowie z twoich snów

Ref:
Nigdzie nie znajdziesz takiego pięknego zdolnego jak ja
Nigdzie nie znajdziesz, bo takich już nie ma
Jak dinozaury wymarły jedyny egzemplarz to ja
Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma

2.
Tych co spotykasz na swojej drodze
To nie ta sama talia kart
Święcona woda tu nie pomoże
Tylko oryginał jest coś wart

Ref:
Nigdzie nie znajdziesz takiego pięknego zdolnego jak ja
Nigdzie nie znajdziesz, bo takich już nie ma
Jak dinozaury wymarły jedyny egzemplarz to ja
Nigdzie nie znajdziesz bo takich już nie ma /





_________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Śro 14:48, 19 Sie 2020, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 2:41, 20 Sie 2020    Temat postu:

Całkiem ciekawa historia, choć troszkę za dużo naraz postaci i par i nie wiem, czy zdołam nie pomylić osób, kto jest tam kto. Ale ciekawy był wątek, że raz Zorro nie udało się skoczyć na konia jak należy i złamał nogę. Było ryzyko zdemaskowania, ale wszystko dobrze się skończyło. A ta piosenka jest mi bardzo dobrze znana. Sprzed kilku lat jest, bodajże i całkiem sympatyczna. Nie wiedziałem, że lubisz disco polo Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Czw 6:04, 20 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

W zasadzie discopolo nie lubię, ale to wyjątek potwierdzający regułę, jedna z niewielu piosenek tego nurtu, która przypadła mi do gustu.
W jakieś wersji, komediowej Zorro też był niedysponowany, ale nie pamiętam dokładnie, która to była wersja.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Czw 11:26, 20 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

Sierżant Gonzales przyszedł do doktora Gibsona, bo cierpiał na jakiegoś bóle żołądkowe.
Ku jego zdziwieniu, lekarza nie było.
Rozejrzał się po gabinecie i usiadł na fotelu, gdy nagle coś go zakuło.
Wstał, zdjął okrycie z fotela i zobaczył szpadę, taką samą, jaką Zorro przystawiał mu do szyi tamtego pamiętnego wieczora.
-Przepraszam, że musiał pan na mnie czekać -doktor Harry Gibson stanął w drzwiach. Jak zawsze mówił tonem pełnym uprzejmości i szacunku w stosunku do pacjenta.
Nagle zbladł, bo zobaczył, że Gonzales trzyma w ręku szpadę.
-Skąd pan ma tę szpadę doktorze -spytał Lopez Gonzales, jakiś dziwnym głosem. To szpada Zorro, skąd się znalazła w pana gabinecie ?
Harry uśmiechnął się nerwowo.
-Ależ skąd panie Gonzales -zaczął, zastanawiając się jaką bajeczkę, by wymyślić, by zabrzmiała wiarygodnie. Znalazłem ją na ulicy i postanowiłem zatrzymać.
-Po co -spytał Gonzales, patrząc mu prosto w oczy. Przecież wszyscy wiemy, że jest pan przeciwnikiem przemocy. Muszę pana aresztować.

-No -gwizdnął kapitan Pizarro z uznaniem. Tym razem się spisałeś Gonzales. Dostaniesz awans i nagrodę.
-Nie będę mógł ich przyjąć -rzekł ze smutkiem sierżant.
Sierżant lubił doktora i ogarnęły go wyrzuty sumienia,gdy dowiedział się ,że młody lekarz trafił na przesłuchanie do Reno.
Reno był prawą ręką kapitana Pizarro, młodym łysym mężczyzną ,o kamiennej twarzy, która nigdy nie zdradzała, żadnych emocji.
Był specjalistą od przesłuchań, tortur psychicznych i fizycznych, które zadawał więźniom.
Kiedy nie skutkowało bicie pejczem po gołych plecach, wsadzanie głowy do beczki z zimną wodą, zakładał czarne rękawiczki i przypalał swoje ofiary ogniem.
Ku zdziwieniu Reno i jeszcze większemu zdziwieniu kapitana Pizarro, doktor okazał się silniejszy, niż sądzili.
Ani nie przyznał się do winy, ani też nie obciążył nikogo innego.
Po kilku dniach Reno wpadł na pewien pomysł i podzielił się z nim kapitanem.

Teresę zawleczono do aresztu. Nigdy później nie potrafiła otworzyć, jak wyglądało to, pomieszczenie pamiętała, jedynie, że było bardzo małe i ciemne.
Na widok doktora ogarnęła ją gorąca fala współczucia, oburzenia, że tak go potraktowali i czegoś jeszcze, czego nie potrafiła określić ani zanalizować.
Lekarz, który był raczej szczupłym mężczyzną, teraz wyglądał bardzo chudo i mizernie.
Leżał na podłodze, nie mając siły podnieść głowy, a rany na jego plecach wyglądały tak paskudnie, że zebrało jej się na mdłości.
-Masz ostatnią szansę doktorku -powiedział Reno. Przyznajesz się, że jesteś Zorro ?
-Nie -odparł Harry Gibson, słabym głosem, nie jestem Zorro. Mówiłem to już tysiąc razy.
-To może piękna panna de la Cruz powie nam prawdę -rzekł Reno z typowym dla siebie beznamiętnym sposobem. Kobiety nie są tak wytrzymałe na ból i szybko pękają.
Na biurku Reno był pejcz. Wziął go i zbliżył się do Teresy.
-Nie rób tego -powiedział nagle Harry. Tak jestem Zorro i przyznaje się do wszystkiego.

Harry otworzył oczy. Nie pamiętał tego, że stracił przytomność.
Teraz znowu powrócił ten koszmarny ból, jaki czuł na całym ciele. Teresa siedziała obok na jego więziennej pryczy. Wyglądała jak anioł w tej niebieskiej, jedwabnej sukni.
Zresztą nawet ubrana w najgorsze łachmany, byłaby w jego oczach najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą na całym świecie.
-Dlaczego się pan przyznał -spytała cicho. Przecież oboje dobrze wiemy, że nie jest pan Zorro.
-Pamięta pani tę kobietę, która zmarła po przesłuchaniu -odpowiedział pytaniem na pytanie.
-On blefował -stwierdziła Teresa. Nawet by mnie nie tknął. Nie rozumiem, dlaczego pan to zrobił.
-To jest bardzo proste -odparł Hary Gibson zupełnie innym tonem. Bo pokochałem panią, panno de Cruz, gdy tylko panią zobaczyłem. I jest pani dla mnie droższa od honoru, prawdy czy życia.
Gubernator Teodor Cameron był postawnym mężczyzną, o głowie, przypominającej głowę orła, długi nieco zakrzywiony nos i twarz, na której widać było spryt, siłę, despotyzm i kompletny brak humoru.
Jego dom był rezydencją urządzoną w stylu kolonialnym, gdzie stały mahoniowe i palisadowe meble. Biblioteka pełna była książek, która w dużych skrzyniach kazał sprowadzać z Filadelfii, Nowego Jorku ,Europy.
Dom oplatał bluszcz ,a prowadziła do niego, czerwona droga. Niedaleko skąd znajdowały się plantacje winogron, gdzie za śmieszne pieniądze pracowali biali, wolni osadnicy.
Teodor lubił się otaczać pięknymi przedmiotami, ale jego jedynymi przyjaciółmi były dwa, wielkie czarne psy myśliwskie, z którymi się prawie nie rozstawał.
Dom gubernatora jak większość domów w Kalifornii ,miał wiele sekretnych tajemnic i tajnych przejść.
I choć urządzony z przepychem, nie mógł się równać z hacjendą de la Vegów. Tamten dom był urządzony po prostu z większym smakiem, o co zadbała ,nieżyjąca już matka Diego.
Gubernator siedział w bibliotece i palił cygaro, ubrany był w swój staromodny surdut.
Gospodyni weszła i powiedziała, że Adam Cartwright nalega, by się z gubernatorem widzieć.
Gubernator łaskawie się zgodził, zastanawiając skąd u licha, zna to nazwisko. Nie było mu obce.
Do pokoju wszedł młody mężczyzna, przystojny brunet o surowej urodzie. Z pewnością dużo przebywał na świeżym powietrzu i nie bał się ciężkiej pracy, bo miał zdrową cerę i nie było w nim żadnej miękkości.
Ubrany całkiem na czarno, od stóp do głów, przypominał rewolwerowca z pijackich ballad i tanich groszowych powieści o Dzikim Zachodzie. Miał zimne ,przenikliwe spokojne spojrzenie i gubernator miał wrażenie ,że ten człowiek prześwietlił mu duszę.
-Dzień dobry -powiedział cichym, ale stanowczym tonem. Głos świadczył o wykształceniu i pewnym rodzaju prymitywnych,dobrych manier ,co świadczyło ,że ten Cartwright, wie czego chce. Nazywam się Adam Cartwright. Przyjechałem z panem porozmawiać o pewnej sprawie.
-Słucham ,młody człowieku -gubernator łaskawie wskazał fotel ,obok siebie. Możesz usiąść.
Adam usiadł i zdjął kapelusz.
-Mój przyjaciel Harry Gibson został aresztowany -zaczął powoli.
-Jeśli prosi pan o prawo łaski dla niego,to nie ma mowy -oświadczył stanowczo gubernator. Czytałem raporty kapitana Pizzaro,to pospolita bandyta.
-To jest przede wszystkim człowiek i ma prawo do uczciwego procesu -odparł Adam, bynajmniej niezbity z tropu. I godnego traktowania w więzieniu, a nie bycie kopanym jak bezdomny pies.
-Kapitan Pizzaro wie co robi -rzekł gubernator.
-Nie jestem tego taki pewien -stwierdził Adam Cartwright. Przyjechałem tu by przekonać pana gubernatora ,by udał się osobiście do wiezienia w w Los Angeles i zobaczył, jakie tam panują warunki. I nie wyjdę stąd,dopóki pan gubernator się ze mną nie zgodzi tam pojechać.

-Panie doktorze Gibson -rzekła Teresa, myślałam o tym co pan wczoraj powiedział. Bardzo pana lubię i szanuje, ale kocham jedynie Zorro.
-Co pani o nim wie, panno de la Cruz -spytał Harry ,zimnym lodowatym tonem. Może ma żonę i dzieci,a to wdzianko ,wkłada jedynie dla zabawy.
-Kobiety po prostu wiedzą niektóre rzeczy -odparła stanowczo Teresa. Nie chcę sprawiać panu przykrości, ale chce być uczciwa.
-On jest tylko pani marzeniem -stwierdził Gibson po chwili. Ale gdyby kiedyś zmieniła pani zdanie, będę czekał .
W tej chwili rozległ się wielki rumor. Sierżant Gonzales spadł z krzesła.
-Ale Zorro, ty masz siedzieć w celi ,doktorze Gibson -wybełkotał.
-Doktor Gibson siedzi w celi -odparł zamaskowany mężczyzna z żelazną logiką. Daj mi ,kluczę, bym mógł uwolnić moich przyjaciół.
-Żołnierze -krzyknął Gonzales.
-Gonzales wszyscy są chorzy na odrę i tylko ty trwasz na posterunku -wytłumaczył mu Zorro. A chyba nie chcesz się ze mną bić ?

-Wiedziałam, że się zjawisz Zorro -powiedziała Teresa zachwyconym tonem.
-Musicie jechać do klasztoru ojca Padre -powiedział mężczyzna.
Teresa skinęła głową.
Coś jej jednak nie pasowało -Zorro utykał a przecież tamtej nocy, gdy przyszedł do jej pokoju, tego nie zauważyła.


-Co takiego -Pizarro walnął pięścią o biurko. Ty bęcwale, znowu pozwoliłeś uciec więźniom.
Gonzales usiłował przybrać skruszoną minę, ale nie do końca mu się udało.
-Zejdź mi z oczu -wrzasnął Pizarro. Bo cię zastrzelę, jeśli będę musiał dłużej patrzeć na tą twoją tłustą,głupią gębę.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Czw 11:52, 20 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 13:19, 20 Sie 2020    Temat postu:

Jeśli chodzi o Zorro, który był niedysponowany, to ja kojarzę tylko jedną taką wersję - tę komediową, gdzie Diego miał brata bliźniaka geja, który go zastąpił i nieźle mu to wyszło, choć jako Zorro używał bicza, a nie szpady, a jego stroje były w najróżniejszych kolorach Smile

Ale tutaj jak widać, wesoło nie jest. Biedny lekarz został aresztowany, do tego pokochał Teresę, ale ta kocha się w Zorro, który dodatkowo odbił ich oboje. Robi się coraz ciekawiej, tylko co z tych wszystkich zawijasów uczuciowych i przygodowych wyjdzie? Jestem bardzo ciekaw Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Czw 14:35, 20 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

-Ma pani gościa -powiedział ksiądz Felipe do zdumionej Teresy.
Teresa się bardzo zdziwiła, przecież nikt nie wiedział, że ukrywa się w klasztorze. Widok Diego ją jednak ucieszył, bo zdała sobie, jak bardzo się czuła samotna i odizolowana od wszystkiego w ciągu ostatnich trzech miesięcy.
Wydawało jej się, że minęły już trzy lata, bo dni tutaj mijały bardzo powoli na gotowaniu, sprzątaniu, modlitwie i pomocy chorym i ubogim.
-Pięknie wyglądasz -rzekł De la Vega, patrząc na nią z uśmiechem.
Teresa uśmiechnęła się uprzejmie w odpowiedzi na ten komplement. Don Diego podniósł jej rękę do swych ust i delikatnie pocałował. Był jak zawsze nienagnanie ubrany, miał białą plisowaną koszulę z haftem, panamski kapelusz, aksamitne spodnie i buty wyszorowane na błysk. Wszystkie jego rzeczy były zawsze w dobrym gatunku, spędzał u krawca długie godziny. Znał się na modzie i zapamiętywał ważne dla kobiet szczegóły, dotyczące fryzury czy kroju sukni i zawsze był otoczony wianuszkiem pań, dla którym był lepszym źródłem informacji niż francuski żurnal.
Miał piękną twarz, piwne oczy i ciepły uśmiech. Mówił miękko, powoli, ospale, ale umiał opowiadać w sposób interesujący.
-Skąd w ogóle wiedziałeś, że tu jestem -spytała Teresa.
-Zorro mi powiedział -odparł Diego. W jego głosie zabrzmiała dziwna nutka.
-Nie wiedziałam, że się znacie -rzekła młoda kobieta.
-Przyjechałem, bo mam dobre nowiny -powiedział Don Diego po chwili. Gubernator odwołał kapitana Pizarro, wiec ani ty ani ty, ani twój ojciec, ani doktor Gibson nie musicie się już tu ukrywać.
-Naprawdę -ucieszyła się Teresa. To rzeczywiście cudowna wiadomość.
-Wobec tego mogę cię prosić o rękę -stwierdził Diego.
-To jakiś żart -Teresa przyjrzała mu się uważnie.
-Nie zupełnie, poważna propozycja matrymonialna -odparł spokojnie De la Vega. Panno de la Cruz, niech mi pani wybaczy, ale czy nie zauważyła pani, że ma przyjaźń, zmieniła się w uczucie, większe, czystsze i świętsze. Jak je nazwać ? To chyba miłość.
-Ale ja ciebie nie kocham -rzekła Teresa, patrząc mu śmiało w oczy.
-To nic nie szkodzi -stwierdził Diego. Miłość zaczyna się dla kobiety zwykle dopiero po ślubie. Jaki chcesz mieć pierścionek zaręczynowy z diamentem ?
-Nie powiedziałam, że zgadzam się wyjść za ciebie -odparła Teresa z lekkim oburzeniem. Myślisz, że każdego można kupić. Jeśli chcesz mnie zdobyć, musisz się bardziej starać.
-Dobrze -zgodził się mężczyzna. Zrobię wszystko, co zechcesz najdroższa-to czułe słówko wypowiedział po raz pierwszy, ale z wielką przyjemnością.

-Czego chciał ten laluś de la Vega -spytał doktor Gibson, gdy spotkał Teresę spacerującą w przyklasztornym ogrodzie.
-Prosił mnie o rękę -powiedziała młoda kobieta.
-Zgodziła się pani -spytał, doktor patrząc na nią uważnie.
-Zastanawiam się nad tym -odpowiedziała Teresa z wyjątkową szczerością.
-No pewnie -odparł Harry, nie kryjąc ironii. Kocha pani Zorro, ale pieniądze de la Vegi nie śmierdzą. Wszystkie jesteście takie same. Cnota ,to tylko kwestia ceny.
-Jak pan śmie tak mówić -odparła Teresa. A nawet myśleć.
Harry chwycił ją za rękę, tak mocno, że syknęła z bólu.
-Zostaw mnie w spokoju -powiedziała Teresa, starając się ukryć drżenie głosu.
-Nie mogę cię zostawić -odparł Harry. Wolałabym cię nigdy nie poznać, byłby wolny.
Oczy jego płonęły, tym dziwnym ogniem, który ją przerażał. Bała się, że chce ją udusić, a tymczasem pocałował ją prosto w usta.
Nagła, niespodziewana, ciepła fala ogarnęła Teresę, krew uderzyła jej mocno do głowy, a serce zaczęło bić niczym serce królika. Nie wiedziała, jak to się stało, że zaczęła oddawać jego łapczywe pocałunki, a ich połączone języki wibrowały szaleńczo, niczym płatki świeżego śniegu.
Wiedziała tylko, że nie chce by, przestawał i gdy ją w końcu puścił, była zmieszana, zarumieniona jak pensjonarka i nieco rozczarowana, że to się skończyło.
-Przepraszam -powiedział Harry Gibson. Mężczyzna powinien panować nad sobą, nie wiem co, we mnie wstąpiło.
-Harry ja -Teresa nie wiedziała co powiedzieć. Tak jakby uderzył w nią piorun, była kompletnie ogłuszona i zagubiona.

Harry usłyszał nocą, pukanie do drzwi. Zerwał się z łóżka, otworzył i zobaczył De la Vegę.
-Mogę wejść -spytał Diego de la Vega, uprzejmym tonem.
Doktor Gibson skinął głową.
-Pożyczyłem ci moją maskę i szpadę, ale nie dziewczynę -rzekł Diego. Widziałem was razem, musisz z niej zrezygnować.
-A jeśli nie zrezygnuje -spytał Harry zaczepnym tonem i w tym momencie dostał mocno w dziób.
Oddał i zaczęli się szamotać.
-Nieźle umiesz się bić De la Vega -stwierdził później doktor Gibson z niechętnym podziwem. Ale ja też ją kocham, może nawet bardziej niż ty.
-Jeśli ją naprawdę kochasz, to wyjedziesz i zapomnisz o niej -odparł Diego.
Chyba że chcesz, bym jej powiedział prawdę o tobie.
-Jaką prawdę -odparł nieco cynicznie Harry.
-Dobrze władasz szpadą, ale nie zawsze umiesz nad sobą zapanować -rzekł de la Vega. Dowiedziałem się od swych znajomych, że kiedyś w złości, uszkodziłeś wzrok swojemu rywalowi.
Twarz Harego zmieniła wyraz.

Kilka dni później, rano, Teresa wbiegła do gabinetu lekarskiego.
-Harry, Adam powiedział, że wyjeżdżasz, to nieprawda -urwała, bo zobaczyła spakowane walizki.
-Tak -odparł Harry Gibson, nie patrząc jej w oczy, za pół godziny mam dyliżans do Sacramento.
-A szpital, twoi, pacjenci, naprawianie świata ciężką pracą -spytała Teresa. To już nie jest ważne dla ciebie.
-Niedługo przyjedzie, doktor Watson i on się zajmie szpitalem -odparł Gibson. Do jego przyjazdu Margareta i ksiądz Felipe, zajmą się wszystkim.
-A ja -spytała Teresa. Mówiłeś, że mnie kochasz.
Harry westchnął ciężko.
-Nie będę, stawał między tobą, de la Vegą a Zorro -powiedział po chwili. De la Vega to porządny gość i powinnaś za niego wyjść. Nie dlatego, że jest bogaty, ale bo jest świetnym facetem.
-Masz mnie za idiotkę prawdę -Teresa przyjrzała mu się uważnie. Wyjeżdżasz, bo chcesz przed czymś uciec i tak samo przyjechałeś tu by przed tym uciec. Nie można uciec od samego siebie.
-Tak będzie dla wszystkich lepiej -rzekł Harry. Proszę, nie utrudniaj mi tego.
Teresa umilkła i nie powiedziała już ani słowa więcej.
Harry wsiadł do dyliżansu i odjechał a Teresa, patrzyła długo, jak powóz znika za zakrętem zakurzonej drogi. Nagle odwróciła się i zobaczyła za sobą de la Vegę.
-Zakochałaś się w nim -spytał ostrożnie Diego.
-Sama nie wiem -odparła Teresa po chwili uczciwego namysłu. Nie mogłam go nigdy rozgryźć i dalej nie mogę.
-Czy wobec tego mogę zaprosić panią na spacer -spytał Diego, a Teresa skinęła głową.
Przyjemnie było iść tak pod ramię ulicami miasta, bo Diego de la Vega, był pięknym mężczyzną i sporo kobiet wodziło za nim wzrokiem.
Rozmawiało im się też miło, bo znał się na wielu sprawach, literaturze, modzie i dobrych winach.
Mieli też wiele wspólnych wspomnień z dzieciństwa, gdy czytali Robin Hooda i Przygody Robinsona Crusoe, wspólnie się bawili i ukrywali w jaskiniach.
Wtedy poznali Bernardo, małego chłopca, który nie mówił. Wszyscy uważali, że jest głuchoniemy, ale prawda była taka, że Bernardo stracił mowę w wyniku szoku, gdy zobaczył, jak Indianie skalpują jego rodziców. Od tamtej pory był służącym u De la Vegów i tylko Diego, wiedział, że on słyszy.
Doszli do domu Teresy i Diego delikatnie pochylił się w jej stronę i pocałował w usta.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
-Co to miało być panie de la Vega -spytała surowo.
-To się chyba nazywa pocałunek, panno de la Cruz -wytłumaczył De la Vega. A jeśli uraziłem, to przepraszam.
Teresa nic nie odpowiedziała i weszła do domu.
Nocą obudził ją powiew zimnego powietrza, ktoś otworzył okno.
Zorro usiadł przy jej łóżku i pocałował. Oddała pocałunek bez namysłu.
Pocałunki najpierw delikatne, z każdą chwilą robiły się coraz bardziej namiętne i zachłanne.

-Bernardo byłeś kiedyś zazdrosny o samego siebie -spytał Don Diego, gdy służący szykował mu kąpiel. Ależ to śmiesznie brzmi, ale to nie Gibson, tylko Zorro ukradł mi moją dziewczynę.





Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Czw 17:14, 20 Sie 2020, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:11, 21 Sie 2020    Temat postu:

Trochę dziwnie wyszła ta historia. Bardziej romans niż historia przygodowa z romansem. Nie ukrywam też, że dziwi mnie zachowanie Diego. Tak powiedzieć rywalowi, aby odjechał, niemalże go przy tym szantażując? Jakoś mi to do niego nie pasuje. Chyba, że naprawdę kocha Teresę. A ona z kolei pokochała Zorro, a on chce zdobyć jej serce jako Diego, co jak się okazuje, nie jest takie proste. Niezłe zawijasy uczuciowe się pojawiają. I widzę cytat z "PRZEMINĘŁO Z WIATREM" Smile A doktor Watson to nawiązanie do słynnego doktora i przyjaciela Sherlocka Holmesa? Czy też przypadkowa zbieżność nazwisk? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 14:32, 21 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

Przypadkowa zbieżność nazwisk.
Nie widzieliśmy Diego tak naprawdę zakochanego w serialu, wiec nie wiemy jak by się, zachowywał. Chociaż może faktycznie wyszedł dziwnie, bo tu jest bardziej podobny do Diego z książki, niż Diego z serialu ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:58, 21 Sie 2020    Temat postu:

No właśnie, a przecież opisujesz swoją własną wersję przygód Diego z serialu, dlatego mocno mnie to tutaj zaskoczyło Smile Rozumiem, a zatem Watson to jest nazwisko, które tutaj przypadkowo wybrałaś? Ale w sumie idealnie pasuje do doktora. Oby tylko to była postać sympatyczna.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Sob 17:05, 22 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

Pepito Chamera był znakomitym szermierzem. Przystojny, wysoki, obdarzony orlim nosem, miał wkrótce objąć w posiadanie wielki majątek i poślubić piękną Lolitę Hunter. Jednak ciągle nie mógł zapomnieć, że w dawnych studenckich latach został pokonany przez Dela Vegę i przyjechał wyrównać rachunki.
Alejandro de la Vega powitał go, niczego nie podejrzewając z wielką radością.
Diego przybrał również taki wyraz jakby wizyta, dawnego kolegi była radosną niespodzianką.
-Co zrobiłeś z tymi medalami i odznaczeniami -spytał Pepito, podczas uroczystej kolacji, na której była również Teresa.
-Teraz inne rzeczy mnie interesują -odparł Don Diego i spojrzał porozumiewawczo na niemego służącego, który w tym momencie wylał wino na spodnie gościa.
-Ty niezdaro -wrzasnął Pepito, ty małpo.
-Maria na pewno to wypierze -rzekł spokojnie Diego, bawiąc się chusteczką. Idź do niej.
Pepito poszedł do starej służącej De la Vegów, a Teresa spojrzała na Diego, tak jakby go widziała po raz pierwszy.
-Nie wiedziałam, że na studiach uprawiałeś szermierkę -powiedziała wymownym tonem. Nigdy o tym nie mówiłeś.
-Bo to bez znaczenia -odparł Diego. Szkolne zawody dla zabawy.
Teresa zamyśliła się, bo coraz wyraźniej zaczęły jej się układać pewne fakty i zdarzenia, których wcześniej nie kojarzyła ze sobą.

-Tak Bernardo-potwierdził de la Vega ,patrząc na twarz swojego wiernego sługi . Przyjechał tu by wyrównać rachunki ze mną. Nie mogę z nim walczyć jako ja, ale mogę jako Zorro. Napisze mu list, żebyśmy się spotkali jutro, po południu za ruinami starego kościoła.

Pepito uśmiechnął się zadowolony, gdy podszedł do niego zamaskowany człowiek.
-Sławny El Zorro -spytał, uśmiechając, się jadowitym uśmiechem.
-Legendarny El Zorro -poprawił go Zorro.
W powietrzu rozległ się świst floretów. W pewnej chwili Pepito wytrącił szpadę Zorro z ręki. Podszedł do niego i zerwał mu maskę z twarzy.
-De la Vega no tak -zaczął się histerycznie śmiać. Teraz mogę cię zabić albo wydać i przejdę do historii. Pokonałem Zorro.
-Nie pokonałeś -Pepito stanął zdumiony i zobaczył ubraną na czarną ,zamaskowaną osobę. Jego zdumienie, było większe, bo była to kobieta.
-Nie mam czasu uczyć pani szermierki -rzekł lekceważącą Pepito, a kobieta roześmiała się wzgardliwie.
-Uczyłam się szermierki od czwartego roku życia -powiedziała kobieta z uśmiechem. Na marynarce Pepito pojawił się znak 'Z'.
-Z jak Zorita -wytłumaczyła mu kobieta.
Miała bardzo dobrą technikę i refleks i nie traciła nerwów. W końcu szabla wypadła z dłoni Pepito, a gdy schylił się, by ją podnieść, zobaczył, że Diego i ta kobieta stoją nad nim, z szablami w dłoni.
-Lepiej by pan wyjechał z miasta -doradziła Zorita.
-Pójdę do komendanta i powiem, że zostałem napadnięty -pieklił się Pepito.
-Powiesz, że kobieta cię pokonała -zaśmiał się Diego.

-Kimkolwiek pani jest, dzięki, że się pojawiłaś -powiedział młody de la Vega.
Dziewczyna zerwała maskę i cofnął się zdumiony.
-Teresa -nie wierzył własnym oczom.
-Tym to ja cię oszukałam -powiedziała wzburzona Teresa. Dobrze się bawiłeś, wspólnie z Harrym, moim kosztem prawda ?
-To nie tak -zaczął się tłumaczyć de la Vega. Zrozum, że.
-Że co -spytała Teresa. Że wszystko było kłamstwem i maskaradą, również te twoje oświadczyny.
-O nie -zaprzeczył stanowczo Diego. To jedyne było prawdą w całej tej maskaradzie.
Teresa milczała.
-Dlaczego, jednak przyjechałaś mi pomóc -spytał Diego po chwili. Przecież jesteś na mnie zła.
-Bo jesteś moim przyjacielem i cię kocham mimo wszystko -odparła dziewczyna. A skoro było dwóch Zorro, to może być jedna Zorita.
-Niech mnie kulę biją -wykrzyknął sierżant Gonzales, który wyszedł powitać pasażerów z dyliżansów i rutynowo skontrolować ich bagaże. Doktor Harry Gibson.
-Dzień dobry sierżancie -odparł Harry Gibson z miłym uprzejmym uśmiechem.
Ostatnio się widzieliśmy prawie dwa lata temu. Pozwoli pan, że kogoś panu przedstawię -rzekł i uśmiechnął się do towarzyszącej mu pięknej subtelnej blondynki w zielonej sukience. Liz Gibson, moja żona.
-Bardzo mi miło -rzekł sierżant, podchodząc i niezgrabnie całując dłoń kobiety. To zaszczyt dla naszego miasta.
-Mnie również miło pana poznać -odparła Liz. Harry sporo o panu opowiadał.
-Doprawdy -zdziwił się Gonzales. Pewnie jest pani zmęczona po podróży. Proszę wejść do biura komendanta. Kontrola bagaży i dokumentów w państwa przypadku ,to tylko formalność.
-Jak tam komendant Gonzales ?
-Nowy komendant to bardzo uczciwy człowiek, porządny i sprawiedliwy. Poprzedni został aresztowany za nadużycia.
W mieście jest spokój, a żołd otrzymujemy zawsze w terminie.
-A Zorro się jeszcze pojawia ?
-Już od dawna nie -westchnął Gonzales z pewną zadumą i nutką melancholii. Czasem mi brakuję dawnych emocji, gdy musiałem go ścigać. Jest tak dobrze i spokojnie, że się chwilami bardzo nudzę.
-A Teresa wyszła za Dela Vegę ?
-Tak, są bardzo w sobie zakochani, a stary Dela Vega nie może się doczekać, kiedy jego wnuki się pojawiają na świecie.

-Teresa -rzekła Liz, gdy została z mężem sama. To ta dziewczyna, w której byłeś tak bardzo zakochany.
-To było dwa lata temu -odparł Harry. I nie ma już żadnego znaczenia, bo teraz myślę, tylko o tobie.
Spojrzał na żonę z czułością, po czym delikatnie przyciągnął ją do siebie.

-Martwisz się czymś -spytała Teresa, gdy zastała Diego, który siedział na fotelu i był wyraźnie zamyślony.
-Dzisiaj Gonzales siedział w tawernie i pił wino.
-A co w tym dziwnego ? Przecież zawsze tak robi.
-Powiedział, że doktor Gibson wrócił do miasta. Towarzyszyła mu piękna kobieta, którą przedstawił jaką swoją żonę.
-Harry -twarz Teresy przybrała dziwny wyraz. Dlaczego wrócił ? Czyżby chciał nam zaszkodzić ? Zdradzi twój sekret ?
-Nie wiem, dlatego, muszę dziś iść z nim porozmawiać -odpowiedział Diego.
Wiem, że on i jego żona, zatrzymali się na razie w tawernie.

-Miło cię widzieć Dela Vega -rzekł Gibson z uśmiechem. Moja żona poszła na zakupy, szkoda, że ci nie mogę jej nie przedstawić.
-Dlaczego wróciłeś ?
-Dokończyć swoją misję -odparł Harry poważnym tonem. Budowa szpitala, pomoc analfabetom, praca u podstaw. Liz jest takim samym ideowcem jak ja i mi w tym pomoże. A głównym powodem był list doktora Freda Watsona, który napisał do mnie, że czuję się już stary i zmęczony i, czy nie chciałbym wrócić na swoje dawne miejsce.
-Wierzę, że mówisz szczerze -rzekł Diego po chwili namysłu. Ale.
-Myślisz, że cię wydam ? Owszem, mogę iść nawet w tej chwili do nowego komendanta i powiedzieć, że to ty jesteś Zorro.
Aresztowaliby cię, majątek zarekwirowali, twój ojciec popadłby w nędzę, a Teresa byłaby moja. Przez wiele miesięcy wyobrażałam sobie taką wizję, myśląc o zemście.
Ale teraz gdy jestem w szczęśliwym związku, nie jest mi zemsta potrzebna.
Nie wiem zresztą, czy komendant by mi uwierzył w taką historię.
-Nie kochasz już Teresy ?
-Nigdy jej tak naprawdę nie kochałem, pomyliłem pożądanie z miłością. Zrozumiałem, że to różnica, gdy poznałem Liz.

Teresa obudziła się i zobaczyła, że mąż siedzi przy jej łóżku, wpatrując się w nią z zachwytem.
Pomyślała, że Diego to najprzystojniejszy mężczyzna na świecie, z kuszącym, czarnym, małym wąsikiem i cudownymi piwnymi oczami.
W dodatku miał w sobie tę delikatną nutkę marzycielstwa i ten zniewalający uśmiech.
Usiadła na poduszce, a on pochylił się w jej stronę i pocałował w usta.
-Wszystko w porządku -spytała w przerwie między jednym pocałunkiem a drugim. Czy Harry ?
-Już nam nie będzie zagrażał -odpowiedział Diego. Mówi, że cię nie kocha i ja mu wierze.
-Ja też go nie kocham. To było nic nieznaczące zauroczenie, jakie przechodzi każda dziewczyna.
-Szczerze mówiąc, ja byłem bardziej zazdrosny o Zorro niż o doktora. Nie mogłem, przecież rywalizować z legendą.
-Och Diego -Teresa roześmiała się perlistym śmiechem. Zorro jest cudowny, ale to ciebie pokochałam naprawdę. Za to, że jesteś taki mądry, dobry, delikatny i czuły. Nie musisz zakładać maski, peleryny i wiecznie udawać bohatera. Kocham cię całym sercem i zawsze będę kochała i nie obchodzi mnie to, że ludzie uważają cię za nudnego łamagę.
-Naprawdę tak uważasz ?
-Tak -rzekła Teresa z czułym uśmiechem.
Po chwili zatonęli w długim pocałunku.



Koniec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Sob 17:18, 22 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:29, 23 Sie 2020    Temat postu:

Ciekawa historyjka. Czyżby nawiązanie do "KRÓLOWEJ MIECZA", która nawiasem mówiąc zawsze mi się wydawała żeńską wersją Zorro? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 6:00, 23 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

Owszem, to nawiązanie do Królowej miecza, seksownej odpowiedniczki Zorro.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Nie 7:22, 23 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:08, 23 Sie 2020    Temat postu:

Tak i jeszcze bardziej naiwnego serialu niż przygody Zorro. Bo bohaterka nosi strój z dużym biustem, ma rozpuszczone włosy, widać piegi na jej dekolcie i wiele mówi i co? Nikt nie umie w niej poznać uroczej arystokratki, która też nosi suknie z dużym dekoltem i widać jej charakterystyczne piegi na owym biuście i ma tak samo rozpuszczone włosy jak naprawdę? Naciągane. Zorro był już bardziej wiarygodny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 14:10, 23 Sie 2020    Temat postu: Szpada i róża

To prawda. Mimo że aktorka sympatyczna i bardzo atrakcyjna, to sam serial taki jakiś nijaki.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:13, 23 Sie 2020    Temat postu:

No właśnie i widać, że za dużo pomysłów zapożyczyli z przygód Zorro i w ogóle. Ale tak czy siak, naprawdę serial nie był zły, tylko niekiedy był mocno naciągany.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin