Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Z jak zemsta - Rozdział I

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 1:30, 03 Sie 2020    Temat postu: Z jak zemsta - Rozdział I

W roku 1820 w Alabastii nie działo się niestety zbyt dobrze. Miasto to znajdowało się wtedy na terenie kolonii, która należała do królestwa Kalos. Jego władca jednak nie mógł osobiście rządzić tym miejscem, więc w tym celu wyznaczył tam swojego gubernatora o nazwisku Giovanni. Ten oto człowiek był wyjątkowo podły i bezwzględny w dążeniu do celu, zaś cele miał niezwykle proste, jak również nad wyraz prymitywne. Chciał on się bowiem przede wszystkim wzbogacić za wszelką cenę i wyciągnąć z tego jak najwięcej korzyści. Aby to zrobić, nałożył on w imieniu króla Kalos bardzo wysokie podatki na mieszkańców Alabastii, które to jego urzędnicy wydobywali od ludu w sposób wręcz bezwzględny. Pomagało im w tym podłym czynie wojsko zajmujące się wtedy głównie egzekwowaniem praw nałożonych przez Giovanniego.
Na czele oddziałów wojskowych w Alabastii stał zarozumiały oraz samolubny kapitan James Monastario. Był to młody człowiek o ciemno-fioletowych włosach i zielonych oczach, przystojny, jak również niezwykle uroczy, lecz tylko na pozór, ponieważ jego charakter był o wiele mniej godny podziwu niż wygląd zewnętrzny. Monastario wyróżniał się ogromną próżnością, jak również przeświadczeniem o tym, jaki to on jest wspaniały. Utwierdzała go w tym jego młodsza siostra, Jessie Monastario, kobieta o ciemno-różowych włosach, fioletowych oczach, dużej urodzie i nad wyraz nieprzyjemnym, nerwowym charakterze. Pełniła ona funkcję porucznika w wojsku swojego brata, co było naprawdę wielkim wyjątkiem, ponieważ kobiety rzadko w tamtych czasach służyły w wojsku, a jeszcze rzadziej dostawały stopnie oficerskie. Panna Monastario osiągnęła wszakże taką możliwość, że została ona porucznikiem i zastępcą Jamesa. Jej charakter był daleki od pochwały - Jessie wyróżniała się nerwowością oraz wielkim ego. Łatwo było ją rozjuszyć, więc wszelkie próby rozmowy z nią zawsze spełzały na niczym.
Tak oto wygląda trójka największych łotrów w całej Alabastii, którzy gnębili to miejsce swą okrutną polityką, jak również wysokimi podatkami. Ich płacenie doprowadziło wielu ludzi do biedy, a niejeden człowiek stracił wszystko, ponieważ nie miał jak spłacić swojej należności wobec państwa. Wydawało się, że nikt nie zdoła powstrzymać tych łotrów, jednak ktoś taki był i miał już wkrótce wkroczyć do akcji.

***

Oddział żołnierzy zatrzymał się przed domem jednego z najuboższych mieszkańców Alabastii.
- To tutaj! - zawołał ich dowódca, którym był okrutny kapral Surge.
Mężczyźni zeskoczyli z koni, a następnie kolbami swoich karabinów zaczęli w nie mocno uderzać.
- Otwieraj, Pedro! Otwieraj w imieniu króla! - wołał kapral.
Drzwi domu otworzyły się powoli i stanął w nich nagle mężczyzna w średnim wieku, o biednym wyglądzie oraz smutnym wyrazie twarzy.
- Co się stało, kapralu? - zapytał.
- Twój czas już się skończył! - krzyknął dowódca żołnierzy - Miałeś zapłacić podatek dla Jego Ekscelencji, gubernatora Giovanniego!
- Mówiłem wam, że czas, który mi daliście jest zbyt krótki! - wrzasnął załamanym głosem mężczyzna - Plony nie były w tym roku zbyt dobre. Nie osiągnąłem tak wielkich zysków, jakie planowałem.
- To nas nie obchodzi! Płacisz albo zajmujemy twoją ziemię!
- Błagam, tylko nie to! Moja rodzina umrze z głodu, jeśli to zrobicie!
- Więc wobec tego zdychajcie! Nic mi do tego!
Po tych słowach kapral dał znak swoim ludziom, którzy wywlekli z domu Pedro, jego żonę i dwójkę dzieci, a następnie bez żadnego pardonu podpalali budynek, ku wielkiej rozpaczy jego mieszkańców.
- Nie będzie tutaj znajdować się dom zdrajców! - zawołał Surge.
- Jakich zdrajców?! - wrzasnęła żona Pedro załamanym głosem.
- Ten, kto nie płaci podatków jest zdrajcą! - odpowiedział jej kapral - Zostaniecie stąd wygnani, ale najpierw dam wam nauczkę na przyszłość.
Żołnierze Surge’a na jego rozkaz złapali Pedro, po czym zerwali z niego koszulę i przywiązali go do drzewa.
- Dostaniesz dwadzieścia batów na pamiątkę ode mnie, abyś wiedział, jak kończą ci, którzy okradają króla! - krzyknął kapral.
Żona i dzieci Pedro chciały go ratować, ale niestety żołnierze trzymali ich tak mocno, aby nie zdołali pomóc skazańcowi. Cała trójka szarpała się i próbowała wyrwać do nieszczęśnika, ale nie mogli tego dokonać. Patrzyli więc zrozpaczeni na Pedro, który czekał na chwilę, gdy zadadzą mu ciosy.
Nagle świsnął bicz, jednakże nie uderzył on w skazańca, lecz w jego oprawcę. Koniec tego narzędzia owinął się wokół ręki kaprala i wytrącił mu z niej jego bat. Żołnierz spojrzał w bok, aby zobaczyć, co odpowiada za tę sytuację i wtedy jego oczom ukazał się niezwykły widok. Przed nim stał młodzieniec cały ubrany na czarno, w masce zasłaniającej mu górną część twarzy, z dużym sombrero na głowie. Jego peleryna dumnie powiewała na wietrze niczym chorągiew.
- W kilku rzucacie się na bezbronnego człowieka? - zapytał z kpiną w głosie tajemniczy napastnik - Nieładnie. To nie po dżentelmeńsku.
- ZORRO! - krzyknął radośnie Pedro.
- ZORRO! - dodała zachwyconym głosem jego rodzina.
- ZORRO! - zawołali żołnierze.
- To Zorro! Brać go! - wrzasnął kapral Surge.
Zamaskowany napastnik o imieniu Zorro z delikatnym uśmiechem na twarzy świsnął znowu batem, przewracając kaprala na ziemię, a następnie uderzył nim kilka razy w żołnierzy. Bił ich po twarzach, potem odrzucił bat na bok i dobył szpady.
- Broń się, ty łotrze! - zawołał - Nie tak dawno przechwalałeś się w karczmie, że zdołasz bez trudu mnie pokonać! Pokaż więc, że to nie czcze przechwałki!
Kapral Surge nie palił się do walki z zamaskowanym napastnikiem, jednak wiedział, że straci twarz w oczach swoich ludzi, jeśli tego nie zrobi. Dlatego też dał znak żołnierzom, aby się nie wtrącali, po czym sam dobył szpady i natarł na przeciwnika. Ten jednak bez żadnego trudu parował jego ciosy, uśmiechając się do niego wesoło.
- Dobrze panu idzie, panie kapralu! - zachichotał Zorro - Szkoda jeno, żeś pan taki nerwowy. Gdyby nie to, walka nasza potrwałaby dłużej, a tak, to niestety raczej szybko skończymy.
Kapral Surge dostał furii i rzucił się zaciekle na Zorro, ten jednak bez większych trudności odpierał jego ciosy, aż w końcu wytrącił mu szpadę i przyłożył jej ostrze do gardła przeciwnika.
- Mówiłem ci, że szybko skończymy, przyjacielu - zachichotał bardzo złośliwie zamaskowany przestępca.
- Zabić go! - jęknął przerażony kapral, pocąc się na twarzy ze strachu.
Jego żołnierze wycelowali karabiny w kierunku banity, lecz właśnie wtedy padł strzał i wytrącił jednemu z żołnierzy karabin. Żołnierz złapał się za dłoń, która go zapiekła z bólu, po czym spojrzał na bok. Dostrzegł wtedy chłopca w wieku około dziesięciu lat, także ubranego na czarno i z maską zasłaniającą mu górną część twarzy. Trzymał on w dłoni dymiący jeszcze pistolet, jednak schował go, po czym wyjął zza pasa drugi.
- Nie próbujcie ponownie takich sztuczek, bo strzelę do każdego, kto spróbuje zabić mojego przyjaciela! - zawołał groźnie chłopiec.
Dosiadał on Ponytę o brązowej maści. Przy boku miał szpadę, której był gotów użyć w razie, gdyby doszło do walki wręcz. Na szczęście groźba w postaci pistoletu zadziałała skutecznie na żołnierzy, także ci podnieśli ręce do góry i chłopiec nie musiał dobywać swego rapiera i toczyć z nimi walki.
- Doskonale - uśmiechnął się wesoło na ten widok Zorro - A teraz pora na ciebie, mój drogi kapralu. Chciałeś zachłostać biednego człowieka tylko dlatego, że nie był on w stanie zapłacić wam lichwiarskich podatków, które zostały ustanowione przez tego nędznika, gubernatora Giovanniego!
- Ostre słowa, człowieku! - zawołał groźnie oburzonym tonem Surge - Z wielką przyjemnością wepchnę ci je kiedyś do gardła!
- Najpierw ja ci coś wepchnę do gardła... Ciosy twego własnego bata. Mały Zorro! Nie spuszczaj z oczu ludzi kaprala!
Następnie Zorro przerzucił sobie szpadę do lewej dłoni i podniósł z ziemi swój bicz. Chwilę później świsnął on nim, a kapral wrzasnął z bólu. Na lewej strony szyi żołnierza pojawiło się małe Z wycięte ostrym końcem bata. Takie samo potem zostało utworzone na prawej części jego szyi oraz na obu policzkach łotra.
- Będziesz na kilka tygodni miał pamiątkę po mnie! - zawołał Zorro niezwykle surowym tonem - Ona kiedyś zniknie, ale jeżeli dowiem się, że znowu gnębisz biednych...
- A on się tego dowie, możesz być pewien - dodał wesoło Mały Zorro, wciąż mierząc do żołnierzy z pistoletu.
- Dokładnie tak - potwierdził jego wspólnik - A więc wiedz, że jeżeli odkryję ten fakt, to wówczas twoją twarz pokryją litery Z, ale wycięte przez moją szpadę i takie ślady nie znikną już z twej fizjonomii. Czy zrozumiałeś to, co powiedziałem?!
- Tak. Aż za dobrze.
- Doskonale. A więc zabieraj teraz swoich ludzi i wynoś się stąd! Ale najpierw...
Zorro szpadą odciął sakiewkę od paska kaprala, po czym nabił ją na ostrze swej broni i rzucił ją Pedro.
- Zabierz ją, mój dobry człowieku. A prócz tego wyjedź z tego miejsca i załóż gdzieś nowy dom.
- Dziękuję, Zorro, ale to może nam nie wystarczyć - odpowiedział mu Pedro wzruszonym, a jednocześnie smutnym tonem.
- Spokojnie. Reszta oddziału też się dorzuci - zachichotał Mały Zorro - No, śmiało! Wyskakiwać z pieniędzy! Ale już!
Ci nie chcieli wykonać tego polecenia, ale widząc argument w postaci pistoletu musieli ulec i oddali zaraz swoje sakiewki biednej rodzinie, która „pożyczyła“ sobie od kilku z nich również cztery wierzchowce, aby móc swobodnie uciec z Alabastii. Następnie Zorro z pomocą swojego wiernego pomocnika przywiązał żołnierzy do drzewa i zaśmiał się radośnie.
- Żegnajcie, przyjaciele! I lepiej powtórzcie każdemu żołnierzowi oraz urzędnikowi, że za każdą zbrodnią wobec niewinnych odpłacę winowajcy po tysiąckroć!
Po tych słowach Zorro zagwizdał, a chwilę później podbiegł do niego piękny Rapidash o czarnej maści. Zamaskowany mściciel wskoczył na jego grzbiet i podjechał do Małego Zorro, a następnie obaj zniknęli w mroku nocy.

***

- Wejść! - zawołał groźnie Giovanni do osoby, która właśnie zapukała do jego drzwi.
Gubernator Alabastii był człowiekiem wysokim, o czarnych oczach i ciemno-brązowych włosach, ubranym w fioletowy strój. Jego twarz była prawdziwą kwintesencją zła oraz okrucieństwa, jednak umiał to ukryć pod maską serdeczności, która to wszak bez żadnego trudu mogła zostać przez niego zrzucona i zastąpiona przez prawdziwe oblicze tego człowieka, które głównie ujawniało się wtedy, kiedy wpadał on w złość. Ludzie znający go lepiej doskonale o tym wiedzieli, dlatego też robili oni wszystko, co w ich mocy aby go nie rozdrażnić, gdyż takie coś mogłoby skończyć się dla nich w najlepszym razie utratą mienia, z kolei w najgorszym razie życia. Gniew Giovanniego oznaczał zawsze coś strasznego, o czym nie tak dawno miała okazję przekonać się na własnej skórze pewna zuchwała wdowa, donna Grace Pulido, wdowa po panu pułkowniku Pulido, dawnym żołnierzu Jego Królewskiej Mości władcy Kalos. Gubernator zalecał się do niej, a gdy ta go odrzuciła, ukarał ją konfiskatą większości jej ziem pod byle pretekstem. Kobieta musiała więc pozostać w skromnym majątku odziedziczonym po swym ojcu wraz ze swoją córkę, siedemnastoletnią senoritą Sereną Pulido, dziewczyną o wielkiej odwadze i całkiem sporym temperamencie, której to w głowie krążyły marzenia o wielkiej miłości niczym z książek. Giovanni liczył na to, że Grace przerażona niezbyt godziwymi warunkami życia, jakie czekają ją oraz jej córkę, zmieni nastawienie do niego i wreszcie raczy uczynić zadość jego planom.
Ale nie tylko donna Pulido spędzała sen z powiek reprezentanta Jego Królewskiej Mości. Był nim ktoś jeszcze. Nazywał się on Zorro i wraz ze swym pomagierem, nazywanym Małym Zorro pozwalał sobie na coraz to bardziej zuchwałe napady na żołnierzy królewskich pobierających podatki od ludu Alabastii. Ten nikczemnik nie dość, że nie pozwalał na odbieranie tym leniwym kanaliom tego, co oni mają obowiązek płacić królowi Kalos i jego reprezentantom, to jeszcze ośmielał się niekiedy napadać na konwoje przewożące pieniądze z podatków i okradać je. Ostatnio zaś oszpecił on z pomocą bicza kaprala Surge’a, który ośmieszony uciekł z Alabastii i zaszył się w swoim rodzinnym domu do czasu, aż ślady po broni tego łotra nie znikną, a on znowu będzie mógł się pokazać w wykwintnym towarzystwie.
Ponieważ kapitan James Monastario i jego siostra, porucznik Jessie nie byli w stanie poradzić sobie z tym bandytą, należało sprowadzić kogoś innego, kto będzie mógł tego dokonać. Tym kimś miał być człowiek nie będący wszak żołnierzem. Jego przybycie do siedziby gubernatora oznajmił lokaj, który właśnie wszedł do gabinetu swego pana.
- Ekscelencjo... Przybył pan Pinkerton.
- Niech wejdzie - odpowiedział Giovanni.
Lokaj ukłonił się i wyszedł z gabinetu przekazując gościowi, że może wejść. Ten oczywiście natychmiast to uczynił. Gubernator przyjrzał mu się wówczas uważnie i doszedł do wniosku, że wezwany przez niego młody człowiek nie sprawia raczej wrażenia kogoś, kto łatwo sobie poradzi z tak poważnym problemem, jakim jest Zorro. Wręcz przeciwnie - młodzieniec ów był chudym blondynem w okularach, z ciemnoniebieskimi oczami oraz włosami luźno rozłożonymi na głowie, a także spojrzeniem, przez które można było odnieść wrażenie, iż człowiek ten jest nieobecny duchem.
- Pan Clemont Pinkerton? - zapytał Giovanni.
- Tak, to ja - odpowiedział mu zapytany - Ekscelencja wzywał mnie do siebie, więc jestem.
- Doskonale - powiedział urzędnik zadowolonym tonem.
Co prawda nie chciało mu się wierzyć, że to właśnie ten człowiek nie tak dawno złapał gang braci Doltonów terroryzujący południowe tereny Kanto, jednak gubernator nie był głupi i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że pozory często bywają mylące. Wobec tego nie należy im ulegać, a dawać wiarę oczywistym faktom, te zaś mówiły mu wyraźnie, że właśnie ten młodzieniec z nim rozmawiający jest właściwą osobą do wykonania zadania, jakie urzędnik Jego Królewskiej Mości chciał mu powierzyć.
- Proszę powiedzieć, panie Pinkerton, czy dokładnie zapoznał się pan z listem, który do pana wysłałem?
- Oczywiście, Ekscelencjo - odpowiedział mu Clemont.
- I co pan na to powie?
- Ekscelencjo... Skoro tu przybyłem, to oznacza, że przyjmuję pana zlecenia. Moja agencja detektywistyczna jest na pańskie rozkazy. Z wielką przyjemnością doprowadzę tego łotra i burzyciela porządku publicznego, tego łajdaka Zorro przed oblicze sprawiedliwości, Ekscelencjo.
- Doskonale. Takie właśnie słowa są godne pochwały, panie Pinkerton - odpowiedział mu gubernator z uśmiechem na swej podłej twarzy - Pragnę jednak zauważyć, że moi żołnierze nie są w stanie sobie poradzić z tym chytrym łajdakiem. Ciekawi mnie więc, dlaczego też senor uważa, iż jest w stanie tego dokonać? Proszę mi nie brać za złe tego mojego pytania, ale muszę to wiedzieć. W końcu to bardzo ważna sprawa zarówno dla mnie, jak i dla całego Kalos. Muszę zatem wiedzieć, jakimi środkami do walki z tym przestępcą pan posiada.
Clemont uśmiechnął się delikatnie i rzekł:
- Wszelkie środki posiada przede wszystkim pan, Wasza Ekscelencjo. Ja posiadam natomiast umiejętności, które to mogę wykorzystać w pańskiej sprawie.
- Ta moja sprawa, jak raczyłeś się wyrazić, drogi młodzieńcze, jest też sprawą całego Kalos - odpowiedział mu Giovanni poważnym tonem - Kto walczy po mojej stronie, ten walczy po stronie całego Kalos, a kto walczy po stronie Kalos, walczy po stronie sprawiedliwości.
- Wobec tego wszystkie moje umiejętności zostają oddane na usługi sprawiedliwości - uśmiechnął się bardzo zadowolony Clemont - Skoro tak, to jestem gotów stanąć do walki z tym łotrem Zorro już teraz!
- Powoli, powoli, panie Pinkerton - zachichotał Giovanni.
Zapał detektywa do walki bardzo mu odpowiadał, jednak nie należało się spieszyć, gdyż pośpiech rzadko kiedy był przydatny w pracy dobrego śledczego, o czym gubernator doskonale wiedział.
- Pragnę panu przypomnieć, że ten człowiek jest niezwykle sprytny i pomysłowy. Nikt nigdy nie widział go bez maski. Nikt też nie wie, gdzie jest jego kryjówka. Trudno jest nam ustalić cokolwiek, a już najbardziej trudnym dla nas zadaniem jest odnaleźć jego kryjówkę. Prócz tego muszę to zauważyć, ten człowiek cieszy się miłością prostego ludu, który buntuje przeciwko mojej władzy i wmawia im niestworzone historie na mój temat sugerując, jakobym to ja gnębił ich dla zdobycia własnych korzyści.
- Toż to nędznik! - zawołał Clemont oburzonym tonem, zaciskając dłoń w pięść - Tym chętniej poślę go do więzienia!
- Wobec tego, skoro masz pan zapał i umiejętności, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć panu powodzenia, a także ulokować pana w odpowiednim miejscu w Alabastii, abyś stamtąd mógł prowadzić śledztwo w mojej sprawie, senor.
Następnie gubernator pomyślał przez chwilę, komu ze swych licznych znajomych wcisnąć na kark słynnego detektywa. Wreszcie jednak udało mu się podjąć taką decyzję.
- Ulokuję pana w hacjendzie rodziny de La Vega - rzekł z uśmiechem na twarzy mężczyzna - Głowa tej rodziny, Don Josh de La Vega jest moim dobrym znajomym. On i jego bliscy z całą pewnością przyjmą pana, senor Pinkerton. Otrzymasz pan również rozkazy dla miejscowego komendanta, kapitana Jamesa Monastario, który to wraz ze swoimi ludźmi będzie na pańskie usługi. Ich obowiązkiem będzie wykonanie wszystkich pańskich poleceń, oczywiście tylko związanych ze śledztwem, bo w innych sprawach to... Sam pan rozumie.
- Rozumiem - potwierdził Clemont, kiwając głową.
- Doskonale. A więc sprawa załatwiona.
To mówiąc Giovanni przysunął sobie kartkę papieru, wziął do ręki pióro, zanurzył je w atramencie, pogłaskał lewą dłonią łaszącego się doń Persiana, po czym zaczął pisać.

***

Sierżant Meowth Garcia był nieco grubym oraz uroczym pod każdym względem Pokemonem kotem umiejącym mówić ludzkim głosem. Jego inteligencja oraz umiejętności walki wręcz pozostawiały wiele do życzenia, jednak cieszył się on ogromną sympatią pośród mieszkańców Alabastii, którzy bardzo go lubili - oczywiście poza panem Brockiem Wandstorfem, właścicielem miejscowej oberży oraz jego żoną Misty. Oboje niejeden raz musieli dawać wszystko sierżantowi na kreskę, ponieważ ten większość swego żołdu, jaki zarabiał przejadał u nich i przepijał tak szybko, że aby się znowu pożywić musiał zaciągać u nich dług, który spłacał przy następnej wypłacie, jednak wtedy zwykle też niewiele mu pozostawało pieniędzy i znowu musiał zaciągnąć kolejny dług itd. Jego sytuacja nie wyglądała więc najlepiej, lecz Garcia nie narzekał, gdyż wciąż miał on nadzieję na złapanie tego nieuchwytnego banity Zorro, za którego to głowę wyznaczono już całe tysiąc peso nagrody.
Teraz właśnie sierżant na chwilę wstąpił do oberży, aby wypić kilka kieliszków wina, co miało go wzmocnić przed szykującą się właśnie drogą. Ledwie jednak podszedł do kontuaru, aby złożyć zamówienie, rudowłosa młoda kobieta o zielonych oczach spojrzała na niego groźnie, mówiąc:
- Zapomnij, sierżancie! Dzisiaj nic ci nie podam!
- Misty, moja złota! Chyba mówiłem ci już, że spłacę swój dług przy okazji, jak dostanę swój żołd! - jęknął załamany grubasek - Przez ten czas nie możesz mnie wiecznie spławiać i nie nakarmić.
- Mogę i właśnie to robię! - warknęła na niego kobieta.
Meowth załamany opuścił łeb i już miał odejść, gdy nagle usłyszał, że ktoś go woła po imieniu. Odwrócił się i zobaczył młodzieńca w wieku tak około osiemnastu lat, czarnowłosego o brązowych oczach oraz radosnym uśmiechu, ubranego w najlepszy strój w całym mieście.
- Don Ash! - zawołał radośnie sierżant.
Tak, był to istotnie Don Ash de La Vega, syn Don Josha de La Vegi, młodzieniec leniwy i dość dziwaczny, kochający książki, muzykę i sztukę, jednak mają w sobie tak wiele uroku osobistego, że praktycznie wszelkie jego przywary były łatwo zapominane, kiedy pojawiał się w towarzystwie. Obok niego szedł jego wierny głuchy Pokemon Pikachu, z którym chłopak zawsze porozumiewał się na migi.
- Witaj, sierżancie! - Ash objął po przyjaciela kota żołnierza - Znowu nie dostałeś niczego na kreskę?
- Ano nie dostałem - jęknął Meowth - Wyraźnie nie mają tu szacunku do wojska, a już na pewno nie do sierżantów.
- Spokojnie, przyjacielu. Jakoś temu zaradzimy - powiedział Ash.
Następnie zamówił on na swój rachunek posiłek dla siebie i Garcii, który przez chwilę bronił się przed tym mówiąc, że to nie wypada, jednak bardzo szybko tego zaprzestał, a zamiast tego zaczął zachłannie pożerać to, co mu postawiono pod nos, jednocześnie popijając to bardzo dużą dawką wina.
- I co tam ciekawego słychać w wojsku, panie sierżancie? - zapytał po chwili Don Ash de La Vega.
- A nic nowego, praktycznie wszystko po staremu - odpowiedział mu Meowth, pochłaniając właśnie pyszne ciasto z jagodami.
- A co z tym nieuchwytnym bandytą, tym całym Zorro? Czy macie już pomysł, jak go schwytać?
- Nie tyle my mamy, co ma go Jego Ekscelencja, pan gubernator.
Ash popatrzył na sierżanta wyraźnie zaintrygowany tym, co właśnie usłyszał.
- Poważnie? - zapytał - A jaki to pomysł?
- Nie wiem, czy powinienem o tym z tobą rozmawiać, przyjacielu, ale też prawdę mówiąc i tak się niedługo dowiesz, więc co za różnica?
- A więc mów, przyjacielu. O co chodzi?
- O to, że Jego Ekscelencja, pan gubernator Giovanni powiadomił nas, iż sprowadzi tu jakiegoś znanego detektywa.
- Detektywa?
- Tak. Nazywa się on Clemont Pinkerton, choć nie jestem pewien, czy aby na pewno tak. W każdym razie on ma tu przybyć i prowadzić śledztwo w sprawie tego bandyty Zorro. Jego Ekscelencja wierzy, że kto jak kto, ale właśnie on może złapać tego łotra.
- Ależ to doskonała wiadomość! - zaśmiał się radośnie Don Ash - A zatem będziecie wreszcie mieli święty spokój z Zorro?!
- Oby tak było, bo mamy już go serdecznie dość.
- Dlaczego? Przecież pana nigdy nie skrzywdził.
- Nie, ale wielu z moich kolegów nosi do dzisiaj na twarzy ślad jego bicza. Prócz tego ten człowiek drwi sobie w oczy prawu, szydzi z niego i ośmiesza urząd Jego Ekscelencji.
- Ale przecież broni pokrzywdzonych.
- To prawda i w tym go podziwiam, ale moim zdaniem powinien on to robić inaczej niż przeciwstawiając się urzędnikom Jego Królewskiej Mości.
- Być może, ale tak czy inaczej już chyba trochę za późno na to, aby on mógł działać jawnie.
- To prawda, na to już niestety za późno, ponieważ drań zadynda na najwyższej szubienicy, kiedy tylko go schwytamy!
- A nie żal go panu, sierżancie?
- Żal, ale cóż... Kto występuje przeciwko prawu ustanowionemu przez Jego Królewską Mość, ten musi liczyć się z konsekwencjami.
Po tych słowach sierżant Meowth Garcia dopił do końca swoje wino, zjadł resztę ciasta i powoli wstał od stołu.
- No dobrze, Don Ash. Dziękuję za chwilę rozmowy, ale nie mogę tu dłużej siedzieć. I tak wstąpiłem tu tylko po to, aby się posilić. Muszę jechać do portu.
- Poważnie? A w jakimże to celu?
- Mam zabrać kilku ludzi i eskortować pana Pinkertona do Alabastii. Ten człowiek przedstawia dla Jego Ekscelencji najwyższą wręcz wartość. Nie możemy więc pozwolić na to, aby zabili go bandyci. W końcu nawet najlepszy detektyw może zostać zamordowany przez jakiś opryszków, od których się roi ostatnimi czasy na naszych drogach.
- Racja. Należy o tym pamiętać i być ostrożnym, sierżancie.
- Dokładnie tak.
Sierżant Meowth Garcia założył sobie na głowę kapelusz i uśmiechnął się po przyjacielsku do Asha.
- Dziękuję, Don Ash. Naprawdę dziękuję za posiłek. Odwdzięczę się kiedyś. Do zobaczenia... Trzymaj się, mały.
Ostatnie słowa skierował do Pikachu, który zrobił sympatyczną minę osoby upośledzonej oraz niewiedzącej, co też się wokół niego teraz dzieje. Sierżant obdarzył go przyjaznym uśmiechem i wyszedł z oberży, a Don Ash został sam w towarzystwie swego głuchoniemego sługi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pon 13:46, 03 Sie 2020    Temat postu: Z jak zemsta

Bardzo ciekawe, chciałabym, już wiedzieć co będzie dalej.
Kojarzę, że była taka bajka, gdzie Bernardo pomagał Diego jako mały Zorro, urocze jak to tu wplatałeś.
Od pierwszej literki czuć ten gorący klimat opowieści o Zorro, sprzedajnych łajdaków i tawerny z najlepszym jedzeniem.
Najbardziej mnie zaintrygował ten detektyw, niby wygląda niepozornie, a może być bardzo groźny.
I te twoje opisy są niesamowite, że postacie natychmiast stają przed oczami jak żywe, jak ludzie z krwi i kości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 3:08, 04 Sie 2020    Temat postu: Re: Z jak zemsta

ZORINA13 napisał:
Bardzo ciekawe, chciałabym, już wiedzieć co będzie dalej.
Kojarzę, że była taka bajka, gdzie Bernardo pomagał Diego jako mały Zorro, urocze jak to tu wplatałeś.
Od pierwszej literki czuć ten gorący klimat opowieści o Zorro, sprzedajnych łajdaków i tawerny z najlepszym jedzeniem.
Najbardziej mnie zaintrygował ten detektyw, niby wygląda niepozornie, a może być bardzo groźny.
I te twoje opisy są niesamowite, że postacie natychmiast stają przed oczami jak żywe, jak ludzie z krwi i kości.


Miło mi, że moje opowiadanie przypadło Ci już po pierwszym rozdziale do gustu Smile Oby tylko dalszy jego ciąg również zachował Twoją sympatię. Jestem ciekaw Twojej opinii w jego sprawie.
Wersja, o której mówisz, to anime "KAIKETSU ZORRO". Tam właśnie Bernardo zamiast sługą niemową był przyrodnim bratem Diego i dzieckiem, działał jako Mały Zorro i wspierał głównego bohatera w jego działaniach. I tak, jak Zorro miał ukochaną Lolitę, tak Mały Zorro miał swoją sympatię w osobie słodkiej dziewczynki Niquity Smile
Poważnie udało mi się odtworzyć klimat opowieści o Zorro? Bo bardzo chciałem to zrobić Smile Poważnie mówisz, że odniosłem ten cel w tym oto dziele, które wszak jest fan fiction? Smile
Swoją drogą detektyw nie ma tu przypadkowego nazwiska - wszak nazwisko Pinkerton to nazwisko prawdziwe, nawiązanie do Samuela Pinkertona, twórca Agencji Pinkertona Smile Prócz tego, podobnie jak i de La Vega, pozornie jest tylko niepozorny Smile
Naprawdę tak sądzisz? Tak jak pisałem w recenzji do Twojego dzieła, mam niestety tendencję do tego, że chcę pisać jak najbardziej profesjonalnie, przez co nieraz tygodniami tworzę swoje dzieło. Nie mam lekkiego i szybkiego pisania, próbuję zadowolić czytelników i siebie samego. Dlatego pisanie zajmuje mi sporo czasu. Ale Twoje słowa sprawiają, że chcę dalej to robić Smile Takie słowa to motywacja do działania dla pisarza Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isztaria
Gubernator



Dołączył: 20 Lip 2020
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z garnizonu w Los Angeles

PostWysłany: Śro 0:37, 05 Sie 2020    Temat postu:

No przecież jakby mi ktoś powiedział, że połączenie Pokemonów z Zorro może mieć sens i być fajne, to bym się w głowę popukała i jeszcze jakieś "baboso!" dorzuciła, a Ty udowadniasz, że owszem, to może działać! Very Happy I działa świetnie Very Happy Nie jestem specjalistką od Pokemonów, ale rozpoznaję imiona i cieszę z każdego odkrycia (don Ash! A James Monastario absolutnie mnie zachwycił, James w Pokemonach był taki piękny!). Kurczę, tak właśnie się zastanawiałam, czy Pinkerton to TEN Pinkerton, od agencji! Very Happy Naprawdę super są te smaczki i czyta się Ciebie bardzo przyjemnie. Fajnie, że robisz z tego takie trochę swoje uniwersum, łącząc dwa światy. Klimat Zorro zdecydowanie zachowany. Czekam na więcej! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 3:09, 05 Sie 2020    Temat postu:

Isztaria napisał:
No przecież jakby mi ktoś powiedział, że połączenie Pokemonów z Zorro może mieć sens i być fajne, to bym się w głowę popukała i jeszcze jakieś "baboso!" dorzuciła, a Ty udowadniasz, że owszem, to może działać! Very Happy I działa świetnie Very Happy Nie jestem specjalistką od Pokemonów, ale rozpoznaję imiona i cieszę z każdego odkrycia (don Ash! A James Monastario absolutnie mnie zachwycił, James w Pokemonach był taki piękny!). Kurczę, tak właśnie się zastanawiałam, czy Pinkerton to TEN Pinkerton, od agencji! Very Happy Naprawdę super są te smaczki i czyta się Ciebie bardzo przyjemnie. Fajnie, że robisz z tego takie trochę swoje uniwersum, łącząc dwa światy. Klimat Zorro zdecydowanie zachowany. Czekam na więcej! Wink


Bardzo miło mi to słyszeć. To opowiadanie wydobyte z mojego bloga o przygodach Asha i Sereny oraz ich przyjaciół. To takie dalsze losy, jak oboje są już starsi, są zakochaną w sobie parą i jako detektywi rozwiązują zagadki i walczą ze złem, przy okazji przeżywając wiele ciekawych przygód Smile No i są odcinki zawierające takie fanficki Smile Jest ich znacznie więcej, Ash odgrywał także Batmana, Sherlocka Holmesa, Robin Hooda, Eliota Nessa i jeszcze kilka postaci odgrywał i będzie odgrywał. Jeżeli jesteś ich ciekawa, z przyjemnością bym tu publikował również i inne opowiadania fanfickowe Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isztaria
Gubernator



Dołączył: 20 Lip 2020
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z garnizonu w Los Angeles

PostWysłany: Śro 11:42, 05 Sie 2020    Temat postu:

Batman? <3 Sherlock Holmes? <3 Oj, zdecydowanie jestem ciekawa!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:15, 05 Sie 2020    Temat postu:

Wobec tego z przyjemnością publikowałbym tu kolejne moje fanficki w tym zakresie, o ile oczywiście zyskam w waszych osobach wierne czytelniczki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin