Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Z jak zemsta - Rozdział IV
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:54, 07 Sie 2020    Temat postu: Z jak zemsta - Rozdział IV

Detektyw opowiedział rodzinie de La Vega o wyżej wspomnianych wydarzeniach, nie kryjąc przy tym swojego oburzenia na temat zachowania kapitana Monastario.
- Jedno dobre tylko z jego uczynków wyjdzie - powiedział pod koniec swojej historii.
- Niby co takiego? - spytała Dawn.
- Mianowicie to, że ten czyn z całą pewnością przyciągnie Zorro do miasta - odpowiedział jej Clemont.
- Oczywiście. To więcej niż pewne - stwierdziła Delia - W końcu on walczy o sprawiedliwość, a takie coś z pewnością go oburzy.
- Jeżeli się o tym dowie - rzekł smutno Josh - Kapitan Monastario za dużo sobie pozwala.
- Racja! Jestem tym równie oburzony, co wy! - zawołał Ash - Napiszę do Jego Ekscelencji gubernatora, aby coś z tym zrobił.
Serena westchnęła załamana, słysząc jego słowa.
- Nie wydaje mi się, aby to pomogło - zauważyła.
- W tej jednej sprawie podzielam zdanie mojej córki. Nie wiem, czy gubernator na pewno potępi kapitana za jego czyny - powiedziała Grace.
- Więc nic nie możemy zrobić?! - zawołała Dawn.
- Zupełnie nic, córeczko - odparł Josh - Chyba, że weźmiemy sprawy w swoje ręce.
- Odradzam - odezwał się Maxymiliano znad książki, którą to właśnie czytał - Jeżeli podniesiemy bunt, to staniemy naprzeciwko wyszkolonemu i zaprawionemu w walce wojsku, które rozniesie nas w pył, ledwie na nie ruszymy.
- On ma rację. Nasze rodziny pójdą w niewolę, a my sami skończymy rozstrzelani albo powieszeni - dodał Don Ash - Nikomu w ten sposób nie pomożemy, a sobie tylko zaszkodzimy.
Josh de La Vega westchnął głęboko, przygnieciony mocą argumentów, które właśnie usłyszał.
- Niestety, obawiam się, że mój tchórzliwy syn tym razem ma rację. Nie możemy wywołać buntu, bo inaczej wojsko nas rozniesie w pierwszej bitwie.
- Spokojnie, senor de La Vega - rzekła pocieszającym tonem Bonnie - Gubernator na pewno potępi kapitana, gdy mu o tym wszystkim powiemy. Jak tylko mój brat złapie Zorro, to wtedy Jego Ekscelencja zrobi dla niego, co on tylko zechce.
- No właśnie - powiedział Clemont - Mogę wtedy zażyczyć sobie, aby odwołał on kapitana Monastario i jego siostrę.
- Tak! A wtedy przyjdzie jakiś inny łajdak na jego miejsce i wszystko zacznie się od nowa! - zawołała gniewnym głosem Dawn.
Następnie bardzo oburzona wybiegła z salonu. Clemont zdumiony jej zachowaniem wyszedł za nią.
- Senorita... Co się stało? Co panią oburza?
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi, po czym spojrzała na niego i odpowiedziała wściekle:
- Twoje podejście do całej tej sprawy! Zorro broni pokrzywdzonych, a ty próbujesz go schwytać! Jak możesz?!
- Zorro jest przestępcą i mam za zadanie go schwytać. Przykro mi, ale jego poczynania są wbrew prawu - bronił się detektyw.
- Poważnie? A więc prawo należy zmienić!
- Być może, ale na pewno nie w taki sposób. Ten podły wichrzyciel występuje przeciwko władzy ustawionej przez Jego Królewską Mość, który rządzi nami z woli Boga. Jedyny zatem sposób, żeby przeciwstawiać się niegodziwości, to działać zgodnie z prawem, czyli pisać petycje i wybierać lepszych urzędników.
- Wiesz co? Myślałam, że jesteś lepszy, a ty jesteś taki sami jak oni wszyscy!
- Senorita, ja...
- Dość! Nie odzywaj się już do mnie! Nie chcę cię słuchać! Daj mi już spokój, ty głupi, ograniczony człowieku!
Zaraz po tych słowach Dawn obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju, pozostawiając Clemonta z jego własnymi myślami.

***

Następnego dnia miała się odbyć publiczna egzekucja tych trzech skazańców. Żołnierze kapitana Jamesa Monastario sprowadzili wszystkich mieszczan z całej Alabastii, aby ją obejrzeli. Sierżant Garcia, z wyraźną niechęcią przeczytał głośno uzasadnienie wyroku, w którym to całą trójkę oskarżono o działalność antypaństwową, jak również i o występowanie przeciwko przedstawicielom prawa. Następnie powoli odszedł na bok, aby nie brać udziału w tym bestialstwie. Tłum ludzi zebranych wokół placu egzekucji pomstował na taką niegodziwość.
- To jest podłe!
- Okrutne!
- Jesteście bez honoru!
- Bez serca!
- Precz z komendantem!
Kapitan James i porucznik Jessie nie przejęli się tym wcale, a tylko kazali żołnierzom przywiązać skazańców do palików wbitych w ziemię. Potem podszedł do nich Ojciec Gary, miejscowy młody mnich, aby udzielić ostatniego namaszczenia Indianom.
- Tylko lepiej się pospiesz, ojczulku - mruknęła doń pani porucznik niecierpliwym tonem.
- Sługi Bożego nie należy poganiać - odpowiedział jej mnich.
Jessie spojrzała na niego złośliwie, po czym złapała za bat i zdzieliła go nim przez plecy.
- To za pyskowanie! - zawołała - A teraz rób swoje, tylko szybko, bo za opóźnianie się dostaniesz mocniej. To była tylko rozgrzewka.
Ojciec Gary zasyczał z bólu, gdy otrzymał cios, ale nic nie powiedział. Jedynie wstał i udzielił skazańcom ostatniego namaszczenia, a następnie odszedł.
- Niechaj mi Bóg wybaczy, ponieważ życzę śmierci pewnym osobom ze swoich bliźnich - rzekł po cichu pod nosem mnich.
Gdy już zniknął żołnierze ustawili się w szeregu, po czym wymierzyli karabiny w kierunku skazańców. Stojąca tuż przy nich porucznik Jessie wydawała rozkazy.
- Gotuj broń... Cel... Pal!
W tej samej chwili, w której padł strzał stało się coś niesamowitego. Coś długiego oraz czarnego owinęło się wokół lufy pierwszego karabinu, po czym szarpnęło go, przez co karabin uderzył w lufę sąsiedniej broni, ta zaś w kolejną, a tamta w następną itd. Wskutek tego w ciągu zaledwie tylko jednej sekundy lufy karabinów skierowały się w kierunku Jessie, zaś kule z nich wystrzelone z broni palnej poleciały na nią. Pani porucznik w ostatniej wręcz chwili się uchyliła, unikając dzięki temu śmierci.
- Co się tu dzieje?! - krzyknęła wściekła - Kto to zrobił?
Spojrzała szybko w bok, a wówczas zauważyła wychylającego się zza zaułka mężczyznę ubranego na czarno. Miał on w ręku bicz, którym strzelił mocno w powietrze.
- Zorro! - wrzasnęła Jessie.
- Zorro! - dodał James.
- Zorro! - zawołał Meowth.
- ZORRO! ZORRO! ZORRO! ZORRO! - krzyczał radośnie tłum na widok swego ulubieńca.
- Witam panią, pani porucznik - rzekł zamaskowany banita, ironicznie się przy tym kłaniając - Muszę powiedzieć, że jestem po prostu oburzony postępowaniem pani oraz pani brata. Ci trzej ludzie są niewinni, natomiast wy chcieliście ich zabić! Dziś spotka was za to kara.
- Żołnierze, zabić go! - krzyknęła Jessie.
- Nie radzę! - zawołał jakiś głos.
To był Mały Zorro siedzący na pobliskim murze z dwoma pistoletami w dłoniach.
- Mam na muszce waszego kapitana. Jeśli się ruszycie choćby o krok lub spróbujecie zrobić nam krzywdę, to go zabiję! - krzyknął zamaskowany chłopiec.
- On blefuje! - zawołał Monastario.
W tej samej chwili padł strzał i kapelusz zleciał oficerowi z głowy.
- Mam jeszcze drugi pistolet - dodał Mały Zorro - Rusz się, kochasiu, a tym razem odstrzelę ci łeb!
- Żołnierze... Zostańcie tam, gdzie jesteście! - jęknął komendant, który wyraźnie był przerażony tym wszystkim.
Żołnierze oczywiście posłuchali jego rozkazu, chociaż mieli ogromną ochotę stanąć do walki z tym bandytą, ale wszak sam dowódca nakazał im siedzieć spokojnie. Cóż zatem mieli zrobić?
- Doskonale - uśmiechnął się Zorro, bardzo zadowolony z zaistniałej sytuacji - A teraz pora na wymierzenie sprawiedliwości. W końcu po to ja i mój towarzysz tu przyszliśmy.
Zadowolony podszedł do trzech skazańców i szybko rozciął ich więzy nożem. Następnie spojrzał na porucznik Jessie, mówiąc:
- Dzisiaj uderzyłaś batem niewinnego człowieka, w dodatku mnicha. Uderzyłaś go jedynie za to, że czynił on swoją powinność niedostatecznie szybko. Uważasz, że to sprawiedliwe?
Po tych słowach chwycił on bat i uderzył nim Jessie prosto w twarz. Kobieta upadła na ziemię, zaś Zorro zadawał jej na plecy jedną plagę po drugiej, aż zebrało się ich dziesięć.
- Wiedz, ty nędznico, że odtąd za każdy twój podły uczynek odpłacę ci dziesięciokrotnie! To samo tyczy się twojego brata!
Następnie podbiegł on do kapitana Jamesa, po czym wyjął swą szpadę i przyłożył jej ostrze do gardła niegodziwca.
- Zabiłbyś trzech niewinnych, aby mnie schwytać? - zapytał.
- Zabiłbym nawet trzy tysiące, aby tylko cię powiesić! - odparł James Monastario hardym tonem.
- Będziesz musiał obejść się smakiem - rzekł zamaskowany bandyta.
Następnie schował on swoją szpadę i wymierzył kapitanowi siarczysty policzek.
- To, żebyś pamiętał, jak każę niegodziwców takich jak ty.
Potem cofnął się o kilka kroków i strzelił dwanaście razy biczem. Na policzkach i na szyi komendanta ukazały się wówczas litery Z.
- A to, żeby ta nauka nie uciekła za szybko z twojej głowy! Następnym razem jednak otrzymasz mocniejsze ciosy!
Potem Zorro gwizdnął i jego wierny czarny rumak podjechał do niego. Podobnie uczynił Mały Zorro, a gdy już oba wierzchowce były przy boku swoich panów, ci zwinnie wskoczyli na nie, po czym odjechali, śmiejąc się radośnie. Żołnierze strzelili za nimi kilka razy, ale wszystkie kule chybiły celu. Wówczas ludzie kapitana próbowali ścigać banitów, ale okazało się, że ktoś rozciął im popręgi ich siodłach, przez co ledwie ruszyli w pościg, a zaraz zlecieli ze swych wierzchowców na ziemię.
Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że teraz obaj banici bez trudu uciekną. Ledwie bowiem wyjechali z placu, a na ich drodze stanął Clemont na wierzchowcu, którego pożyczył sobie od jednego z żołnierzy. Detektyw zaczaił się na Zorro i jego pomocnika tuż pod bramą miasta.
- O! Senor Pinkerton! - zawołał banita na jego widok - Dlaczegóż to stoisz mi na drodze?
- Bo nie mogę pozwolić ci uciec - odpowiedział mu Clemont, po czym wyjął pistolet zza pasa i wymierzył go w Zorro - Poddaj się!
- Chyba zwariowałeś! - parsknął śmiechem Mały Zorro - Sądzisz, że tak po prostu ci się poddamy?
- Nie macie innego wyjścia! - stwierdził detektyw - Niedługo będą tu żołnierze! Jeśli chcecie stąd bezpiecznie odjechać, to musicie mnie zabić, bo inaczej ja was nie przepuszczę.
- Zabić? A niby po co? - zaśmiał się Zorro - Wolę zrobić tak.
Sekundę później świsnął bicz, zaś jego koniec owinął się wokół lufy pistoletu. Zorro machnął ręką w górę, próbując w ten sposób podbić broń swojego przeciwnika tak, aby nie stanowiła ona już dla niego zagrożenia, detektyw jednak szarpnął wówczas swą dłonią i w tej samej chwili pistolet wypalił. Kula drasnęła Zorro w lewą skroń, zaś z rany pociekła mu stróżka krwi. Wówczas dzielny Mały Zorro z bojowym okrzykiem natarł konno na Clemonta, strącając go z jego wierzchowca, po czym pognał przed siebie nawołując przyjaciela. Ten oczywiście uciekł razem z nim. Gdy przyjechali żołnierze, było już po wszystkim. Banici uciekli.

***

Wieść o wyczynach Zorro i Małego Zorro szybko dotarła do hacjendy de La Vegów głównie dzięki Clemontowi, który nie omieszkał opowiedzieć wszystkim o tym, co się stało. Wtórowała mu w tym jego młodsza siostra, która również tam była i widziała wszystko na własne oczy.
- To było po prostu niesamowite - mówiła dziewczynka, nie ukrywając swego zachwytu banitami - Mówię wam. Ci żołnierze mierzyli już do tych Indian, a wtedy Zorro strzelił batem, złapał nim lufy karabinów i skierował je na porucznik Jessie. Wielka szkoda, że ta się uchyliła.
- Bonnie! Nie powinnaś tak mówić! - skarcił ją Clemont.
- Czemu? Przecież nie pochwalasz poczynań kapitana i jego siostry.
- Może i nie, ale pamiętaj, że my reprezentujemy prawo. Pamiętaj też o tym, jakie mamy zadanie do wykonania.
- Pamiętam, ale przecież nie zaszkodzi, jeżeli będę czasami kibicować banitom. Zwłaszcza temu małemu, co tak świetnie strzela z pistoletów.
- Tak, to doskonały strzelec - rzekł jej brat - Jednak pamiętaj, musimy ich złapać, jeśli chcemy coś dobrego zrobić dla Alabastii.
- Jeżeli chcecie zrobić coś dobrego dla Alabastii, to najlepiej obalcie kapitana i panią porucznik - stwierdziła z goryczą w głosie Dawn.
Clemont spojrzał na nią załamany. Celowo nie powiedział ani jej, ani też państwu de La Vega o tym, że postrzelił Zorro w skroń. Gdyby im się do tego przyznał, to wtedy Dawn znienawidziłaby go jeszcze bardziej, o ile oczywiście było to w ogóle możliwe.
Serena oraz jej matka również słuchały z zapartym tchem opowieści o wyczynach Zorro i Małego Zorro wyraźnie okazując swoją sympatię dla banitów, choć donna Pulido jeszcze jakoś nad tym zachwytem panowała, z kolei jej córka już nie kryła się z tym, co czuje, to zaś oburzało jej matkę.
Gdy rozmowa na temat wyczynów Zorro dobiegła końca, do salonu wszedł Ash w towarzystwie Maxymiliano. Obaj toczyli właśnie dysputę na temat jakiegoś historycznego tekstu, który ten drugi dzisiaj przeczytał.
- Szkoda, że nie przyszliście wcześniej! - zawołała Bonnie - Mój brat opowiadał właśnie, jak to śmiało poczynał sobie dzisiaj Zorro.
- Nic nie szkodzi. Takie tematy raczej nas nie interesują - stwierdził znudzonym tonem Don Ash.
- Dokładnie tak. Za to bardzo by nas zaciekawiło, jakie nasz drogi pan detektyw ma zdanie na temat pism Juliusz Cezara - rzekł Maxymiliano.
Don Josh jęknął załamany, gdy usłyszał ich słowa. Ci dwaj po prostu chwilami doprowadzali go do szału, ale co mógł zrobić? Przecież wszelkie perswazje w tym kierunku nie zdawały egzaminu. Musiał więc wywiesić białą flagę i dać sobie spokój ze złudną nadzieją, że jego synowie (jeden prawdziwy, drugi przybrany), kiedykolwiek wyjdą na ludzi.
- O Boże! Ash! - zawołała donna Delia, podchodząc do syna - Jesteś ranny!
To mówiąc dotknęła jego lewej skroni, na której widniała niewielka rana, a z niej powoli ciekła krew.
- Słucham? Ach! O to ci chodzi! - zachichotał beztrosko Ash - To nic takiego! Spadłem z konia i uderzyłem się skronią o kamień. To przecież nie jest groźne dla życia.
- Zrobię ci opatrunek - powiedziała pani de La Vega z troską w głosie.
- Cały mój brat. Nawet nie umie porządnie jeździć konno - mruknęła złośliwym tonem Dawn.
Clemont patrzył bardzo uważnie na syna Josha, po czym zrobił bardzo tajemniczą minę.
- To mówisz, że jak otrzymałeś tę ranę? Spadłeś z konia?
- Tak. A co?
- Nie, nic... Chciałem się jedynie upewnić, czy dobrze usłyszałem, ale najwyraźniej słuch mnie nie mylił - odrzekł detektyw, po czym dodał: - Jak twoja mama skończy cię już opatrywać, to dam ci to, o co mnie prosiłeś.
- A co takiego? - zapytała Serena.
- Takie nasze męskie sprawy - zachichotał wesoło Don Ash - Ale być może dzięki temu lepiej się nam będzie rozmawiało.
- Nie sądzę, ale zawsze możesz próbować.
Grace skarciła córkę zaznaczając, że powinna być bardziej uprzejma do swego przyszłego męża.
- Spokojnie, proszę pani - rzekł na to Ash - Pani córka ma rację. Wiele myślałem o tym i doszedłem do wniosku, iż wybrałem bardzo złe wiersze do zalotów. Teraz jednak z pomocą senora Pinkertona dobrałem właściwe.
- Poważnie? - parsknęła złośliwym śmiechem senorita Bonnie - A co on może niby wiedzieć o poezji? Pewnie tyle, ile Maxymiliano o walce na szpady.
Chłopak w okularach spojrzał na nią uważnie i uśmiechnął się doń ironicznie, jakby chciał jej coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili zmienił zdanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Wto 18:35, 11 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 8:45, 07 Sie 2020    Temat postu: Z jak zemsta - Rozdział IV

Przykro mi było, że detektyw zranił Zorro.
Detektyw nie jest głupi i zacznie chyba obserwować uważnie Diego.
Rozbawił mnie Diego na początku, dokładnie taki sam był w serialu, ojciec chciał się bić, a młody pisać listy do gubernatora.
Przez chwile myślałam, że ten mnich, który odprowadza skazańców, to będzie Zorro w przebraniu, bo Diego często wyczynia podobne numery.
Zaskoczyło mnie to, że Zorro uderzył seniorie, chociaż w sumie ta podła wiedźma sobie na to zasłużyła.
Ta opowieść ma niesamowity klimat, klimat opowieści o Zorro i coraz bardziej mnie wciąga w jakiś wir wielkiej przygody.
A i nie dziwię się, że mała jest zła na brata, za to, że ten chce złapać Zorro.
Bo Zorro jest niczym lew w stadzie milczących owiec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 12:26, 07 Sie 2020    Temat postu:

No tak, detektyw nie jest głupi i zdecydowanie bez trudu teraz może odkryć, kim jest Zorro i możesz być pewna, że młody de La Vega teraz jest na jego celowniku Smile
He he he. Miałem nadzieję, że zwrócisz na to uwagę, bo właśnie nawiązałem tutaj do serialu Disneya, który oboje uwielbiamy Smile
Owszem, nieco nie wypada bić kobiety, ale ta żmija w wojskowym mundurze zasłużyła sobie na to. Po prostu dostała to, co każdy inny wojskowy dostałby na jej miejscu od Zorro za swoją podłość. Zorro nie robi przywilejów Smile
A zauważyłaś cytat nawiązujący do "MASKI ZORRO"? Smile
Miło mi, że tak wciąga Cię moje opowiadanie. Oby jego dalszy ciąg Cię nie zawiódł Smile
Właśnie, detektyw Pinkerton czuje, że coraz mniej osób go tutaj lubi, a coraz bardziej domownicy hacjendy kibicują Zorro i nawet jego siostrzyczka jest przeciwko niemu Smile Ale on wciąż czuje taki obowiązek złapania go. Póki co Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 12:32, 07 Sie 2020    Temat postu: Z jak zemsta - Rozdział IV

Chyba nie zauważyłam, o którym cytacie mówisz ?
Z drugiej strony faktycznie, detektywowi może nie być łatwo.
To mi przypomina trochę tego kapitana, który miał taką podłą i podstępną żonę.
Niby powinien ścigać Zorro, ale widać było, że darzy Zorro szacunkiem i podziwem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:01, 07 Sie 2020    Temat postu:

To cytat, kiedy Zorro podbiega do Monastario ze szpadą i grożąc mu wypowiada słowa: "Zabiłbyś trzech niewinnych, aby mnie schwytać?". Podobny tekst rzuca Diego jako Zorro do swego wroga na początku filmu, gdy ostatni raz zadziałał jako Zorro i ocalił tych trzech biedaków przed rozstrzelaniem. Odpowiedź kapitana też jest inspirowana odpowiedzią tego łajdaka z filmu "MASKA ZORRO". Tyle, że w filmie Zorro wyciął mu Z na szyi. Ja darowałem sobie aż taką drastyczność. Uznałem, że to już nieco przesada. Zamiast tego zaprawił go biczem - nawiązanie do książki "ZORRO - JEŹDZIEC W MASCE" o potomku Diego, Zefiro, który jako Zorro też walczy ze złem i lubił biczem wycinać na skórze wrogów literki Z Smile Zatem jak widzisz, miałem kilka inspiracji Smile
Właśnie, detektywowi nie może być teraz łatwo, bo przecież gubernator go wynajął i on sam póki co wciąż uważa, że choć Monastario przesadza, to jednak Zorro to banita siejący zamęt i trzeba go zwalczać. A z drugiej strony siostra, ukochana i gospodarze wyraźnie sympatyzują z Zorro, który coraz bardziej też zyskuje szacunek w jego oczach. Dlatego też trudno jest mu teraz walczyć z Zorro.
Tak, ten dobry kapitan to genialna postać i wielka szkoda, że nie powrócił do serialu. Był przecież najlepszym komendantem z możliwych. Ale Garcia potem został ostatecznie komendantem na stałe, bo kolejni komendanci byli draniami i albo ginęli w różnych okolicznościach, albo byli z jakiś powodów odwoływani. Swoją drogą jak to jest, że ciągle do Los Angeles trafiali komendanci dranie? Jeden był agentem Orła i zginął, spadając z dachu tuż po tym, jak zerwał Zorro maskę z twarzy, inny był fanatykiem prawa i dokuczał Garcii wsadzając go w dyby i do aresztu, a potem prawie zdemaskował Zorro, bo odkrył jego tajne przejście, zasadził się na niego, ogłuszył go i w jego płaszczu i masce poszedł wezwać żołnierzy. Ale zgubił go jego własny rozkaz - zobaczycie Zorro, to najpierw strzelać, potem zadawać pytania. Żołnierze zobaczyli go w przebraniu i zastrzelili go xD Swoją drogą zastanawiało mnie kiedyś, po co on założył płaszcz i maskę Zorro. Ale chyba teraz wiem... Bo traktował to jak polowanie, a myśliwi lubią nosić skóry zabitych przez siebie zwierząt drapieżnych - tygrysów czy lampartów. Taka próżność lekka i to go zgubiło. Tak czy siak jak to jest, że Los Angeles ciągle dostawało komendantów drani i ostatecznie Garcia musiał zostać komendantem na stałe? Czyżby twórcom serialu zabrakło dobrych pomysłów? Choć plus dla nich, że dranie komendanci nie byli kopią Monastario. Wszak jeden z nich z był agentem Orła, inny fanatykiem prawa... To zawsze spore różnice.
Tak czy inaczej ten dobry kapitan z podłą żoną, o której machlojkach nic nie wie, to jedna z moich ulubionych postaci i nieco mi żal, że nie wrócił w późniejszych odcinkach. Mógłby wraz z Garcią wspierać Zorro w jego walce ze złem. A Zorro miałby więcej czasu dla siebie Smile
A swoją drogą w anime jest kapitan Jekyll, którego wojsko przysłało komendantowi Raymondowi i porucznikowi Gabrielowi, aby złapał Zorro. Jekyll był szlachetnym i dobrym człowiekiem, nie popierającym podłości komendanta, szanował Zorro, ale chciał go złapać jako bandytę. Pod koniec serialu odkrywa jednak machlojki Raymonda i Gabriela i informuje o nich sierżanta Gonzalesa. Widząc, że może mu ufać oznajmia, że chce dla dobra Los Angeles powstrzymać tych łotrów i czy może na niego liczyć. Gonzales z radością oddaje mu swe usługi i zbierają wiernych żołnierzy, którzy nie popierali działania komendanta. I kiedy Zorro z Lolitą i Małym Zorro ocalili gubernatora, którego Raymond porwał i chciał zabić i na niego zwalić winy za wszystkie swoje przestępstwa, Jekyll i Gonzales zebrali wojsko i wsparli naszych bohaterów w aresztowaniu tych łajdaków. To znaczy Gabriel został aresztowany przez Gonzalesa, a z kolei Raymond nie chciał się poddać i zginął w pojedynku z Zorro, którego gubernator ułaskawił. Potem nie wiadomo, jak było dalej w kwestii wojskowej, ale chyba Jekyll został komendantem, a Gonzales jego zastępcą, czyli sprawiedliwi żołnierze zostali w Los Angeles, a łotry ukarane. Tak jak być powinno Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Pią 13:02, 07 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isztaria
Gubernator



Dołączył: 20 Lip 2020
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z garnizonu w Los Angeles

PostWysłany: Wto 18:07, 11 Sie 2020    Temat postu:

Świetna, sprawna akcja Zorro! Zastanawia mnie tylko, czemu James i Jessie na dobrą sprawę wcale się nie bronią?
"W końcu po to ja i mój tu przyszliśmy." - tutaj czegoś zabrakło, mój KTO? przyjaciel, pomocnik? Smile
I cyk Pinkerton ma podejrzanego, super!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:42, 11 Sie 2020    Temat postu:

Ech, dlaczego wszyscy mnie o to pytają? Tak trudno jest uwierzyć w to, że Mały Zorro trzymał kapitana na muszce i albo by wszyscy złożyli broń, albo on mu łeb odstrzeli i ze strachu o swoje życie kapitan kazał wszystkim żołnierzom złożyć broń i przerażony pozwolił na to wszystko? Przecież perspektywa oberwanie kulki od doskonałego strzelca, który właśnie zestrzelił ci z głowy kapelusz i zawołał, że następna kulka trafi w twoje czoło chyba zniechęca do jakiegokolwiek działania, prawda? Dlaczego wszyscy mnie muszą o to samo pytać? Tak trudno w to uwierzyć? A w to, że żołnierze strzelają ze sto razy i żadna kula nie trafia Zorro, to jakoś umieją uwierzyć? A jak ja opisałem bardziej realistyczną scenę, w której nasz bohater ma asekurację w osobie przyjaciela, to nikt w to nie wierzy. Boże drogi... Serio jestem tak miernym pisarzem, że zadaje mi takie pytania? A wszelkie wygibasy Zorro na ekranie kupujecie bez pytania? No tak... Bo mój Zorro to przecież nie Guy Williams. Jakby Guy Williams to ukazał, wszyscy byście bez szemrania w to uwierzyli. A głupi Kronikarz coś napisze i nikt w to nie wierzy i wszyscy to negują. Szkoda słów. A za zwrócenie uwagi na błąd dziękuję, bo nie zauważyłem go. Rażąca wpadka. Ale już poprawiona.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isztaria
Gubernator



Dołączył: 20 Lip 2020
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z garnizonu w Los Angeles

PostWysłany: Wto 18:54, 11 Sie 2020    Temat postu:

Kronikarzu, jeśli nie jesteś przygotowanym na krytykę, to może nie publikuj? Wink Bo po takim świętym oburzeniu odechciewa się o cokolwiek pytać. Nie chcesz się rozwijać jako pisarz, Twoja sprawa. Ale nie dopominaj się w takim razie o opinie, bo ja nie będę kłamać dla połechtania Twojego ego. Nie mój styl.
Scenie mogłyby pomóc opisy odczuć Jessie i Jamesa. Ich złość, że nic nie mogą zrobić, wyzwiska, zgrzytanie zębami, splunięcie nawet. Byłoby wtedy mniej statycznie. Dziwi mnie na przykład też to, że nikt nie spróbował podejść Małego Zorro od tyłu. Ale to moje zdanie. Mam prawo je wyrazić. Ty masz prawo napisać mi "taka jest moja wizja, że nic nie mogli zrobić, bo on go trzymał na muszce". I po problemie.
A jeśli chodzi o realizm scen walki, czepiam się go, gdy tylko mogę. Poczytaj moje recenzje odcinków "Kronik Zorro", nic tam nie przyjmuję na zasadzie "to Zorro, więc można".


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:02, 11 Sie 2020    Temat postu:

Nie, na krytykę jestem gotów, tylko nie jestem gotów na zadanie mi jednego i tego samego pytania przez którąś z kolei osób. Bo naprawdę już mnie to meczy wyjaśniać wszystkim od nowa, jaki jest sens tej sceny. Nikt nie zapyta o nic innego, tylko właśnie o to samo. Czy na serio nikt nie zgadnie tak między wierszami, o co tu chodzi? Wszystko trzeba wyłożyć na tacy czytelnikom? A jak wykładałem na tacy, to z kolei była krytyka, że nie trzeba tego robić i zostaw domysły czytelnikom. I weź tu bądź mądry człowieku. Tak źle, tak niedobrze... Ja nie wiem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:04, 11 Sie 2020    Temat postu:

I tak - taka jest właśnie moja wizja. W książce McCulleya nie było opisu uczuć Gonzalesa, jak oberwał batem od Zorro. Po prostu oberwał, wiedzieliśmy, że zadowolony nie jest i nie trzeba było tego opisywać. To było aż nadto jasne. A ja wzorowałem swój styl na klasyku i sądziłem, że mi to wyjdzie. To miał być hołd dla klasyka. A zatem - taka moja wizja. I tak to jest przedstawione, bo tak mi to odpowiadało.
A co do "KRONIK ZORRO", kiedy dasz kolejne recenzje? Poprzestałaś na odcinku 8 i jestem ciekaw Twoich dalszych recenzji. Chyba, że są i nie umiem do nich dotrzeć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:10, 11 Sie 2020    Temat postu:

A co do rozwijania się... Ostatnio życie przekonało mnie, że nie ma sensu rozwijać niczego. Nikt tego nie docenia. Chyba, że wy... Znajomi na odległość. A znajomi na żywo... Wiecznie to samo. Jest fajnie, ja zaczynam się angażować w relacje z kimś, a potem... Albo złamane serce... Albo ktoś mnie potraktuje jak dziwadło, które drażni wszystkim swoim gadaniem. Usłyszałem dzisiaj te słowa i uwierz mi, zabolały mnie okropnie. I usłyszałem od kogoś, kto do niedawna był mi bardzo bliski. Co z tego, że przeprosiła i gada, że ma kiepskie dni w pracy? Co powiedziała, to powiedziała. I to już nie pierwszy raz. Mam dość... Dlaczego moje relacje w życiu nie wychodzą? Może nie powinienem poznawać nikogo na żywo? Dlatego nie mów mi o rozwijaniu... Bo rozwijałem wiele rzeczy i guzik mi z tego przyszło. Moich powieści, pisanych na poważnie, nikt nie wydaje. Powód? NIE MODNE i szkoda na to kasy! Albo gorzej - nic nie mówią, po prostu odrzucają bez słowa wyjaśnienia. Jako chłopak jestem do niczego, bo jestem inny... z innej epoki i to może bawić, ale na krótko. I co? Tak ma wyglądać moje życie? Jedni krytykują za to, że nie ma wszystkiego wyłożonego na tacy... Inni za to, że jest wyłożone. I każdy uważa to, co krytykuje za wadę. A to, że ja to ukazałem w taki sposób, bo tak czułem w sercu, obejdzie tylko nielicznych. I to tylko takich, którzy mnie nie znają osobiście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:17, 11 Sie 2020    Temat postu:

A co do Twoich recenzji, to jestem ich dalej ciekaw i chciałbym, abyś czytała i komentowała. Ale nie tak, żeby moje ego zaspokoić. Tego mi nie potrzeba. Potrzeba mi jedynie przyjęcia mojej wizji bez pytania, dlaczego tak to napisałem. Bo jak odpowiedzieć na to pytanie? Jak mam wyjaśnić, co mi w duszy gra i dlaczego? Nie chcę na to odpowiadać... Chyba, że tylko ogólnikowo. Zrozumiałem bowiem, że nie wolno mi otwierać serca przed nikim. To znaczy wolno mi, choćby poprzez moje dzieła, bo to jest otwarcie serca... Ale otwarcie serca Kronikarza. Hubert z kolei musi pozostać sam z zamkniętym sercem i pewne fakty, które nie ujawni Kronikarz, zachować dla siebie. Inaczej znów zaznam radości tylko po to, aby ją utracić. I przy okazji... Rozumiem jeszcze jedno... Jako Kronikarz jestem kimś. Jako Hubert jestem nikim. Dlatego jako Kronikarz proszę o recenzje kolejnych rozdziałów. Czy komentarze jak wolisz. Nie zadawaj mi jednak niewygodnych pytań.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Isztaria
Gubernator



Dołączył: 20 Lip 2020
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z garnizonu w Los Angeles

PostWysłany: Wto 19:22, 11 Sie 2020    Temat postu:

Mówisz, że jesteś gotów na krytykę, ale Twoja reakcja zupełnie temu przeczy. Skąd miałam wiedzieć, że pytanie zostało Ci zadane wiele razy? Ja je zadałam po raz pierwszy. Mogłeś nie odpowiadać, jeśli nie chciałeś, ja miałam do niego pełne prawo jako czytelniczka.
Nie dogodzi się wszystkim czytelnikom, to jasne. Ja osobiście kieruję się zasadą pisania dla siebie. Ja mam decydujące, ostatnie słowo, chociaż biorę pod uwagę zdanie czytelnika. Tylko nie zawsze go słucham, po prostu.
Przykro mi, że tak Ci się w życiu nie układa. Ale to nie jest powód, żeby wylewać na mnie wiadro żalów jako.. co, usprawiedliwienie? Koleżanka Cię zraniła, a potem wymawiała się, że to przez problemy w pracy. Ty w sumie postąpiłeś podobnie - naskoczyłeś na mnie, bo źle Cię potraktowali inni ludzie i inni czytelnicy. Analogicznie możesz się domyślić, że podobnie jak Ty masz gdzieś usprawiedliwienie tej koleżanki, ja mam trochę gdzieś Twoje usprawiedliwienie.
Nigdy w życiu bym nie powiedziała, że pytanie o wydarzenie z Twoich historii może być niewygodne. Pytanie osobiste, o Twoje życie prywatne, o Ciebie - jasne, nie mam prawa żądać odpowiedzi czy wyjaśnień. Ale nie mogę zapytać, gdy coś nie jest dla mnie zrozumiałe w historii, którą śledzę? Zupełnie to niedorzeczne, nie rozumiem tego i wybacz, ale nie wiem, czy będę dalej zostawiać recenzje. Nie czuję się w tym momencie do tego jakkolwiek zachęcona.
A co do moich recenzji "Kronik", będą ukazywać się co kilka dni. Zachęcam do śledzenia strony, robię je na bieżąco, jak czas pozwala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:31, 11 Sie 2020    Temat postu:

No właśnie, ja też przede wszystkim tak piszę, żeby mnie było dobrze. Żeby mnie odpowiadało. Zdania czytelników słucham, tylko nieraz mnie ono drażni, bo niby czytają, a nie potrafią zawsze wszystko zrozumieć.
Jaka koleżanka? Uważasz, że zdanie koleżanki by mnie w taki sposób dobiło? To nie była taka sobie koleżanka. To była... A zresztą nieważne. Skończone... Nigdy się właściwie chyba nie zaczęło, skoro przestało w ogóle istnieć. I nie wyżywam się na nikim. Zwłaszcza na Tobie. Przepraszam, jeżeli w taki sposób to odebrałaś.
Owszem. Pytanie, które mi zadałaś było mi bardzo niewygodne, bo zadano mi je kolejny raz, bez próby zrozumienia sytuacji. Tylko od razu zakpić sobie z człowieka. A jeżeli nie chcesz pozostawiać recenzji, nie musisz. Ja nie wiem, czy jeszcze tutaj w ogóle będę przychodził. Nie chcecie moich opowiadań, nie bierzecie ich takich, jakimi są... To nie jestem tu potrzebny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 19:34, 11 Sie 2020    Temat postu: Z jak zemsta - Rozdział IV

Hubert koleżanka nie miała nic złego na myśli, po prostu ją ta sytuacja w opowiadaniu zaskoczyła.
Bardzo jestem ciekawa twoich dalszych opowiadań.
Nie chce byśmy, znowu się pokłócili tak jak przed laty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin