Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje powieści i opowiadania
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 3:35, 18 Kwi 2021    Temat postu:



Rozdział LXXIII

Dzienniki Jeana Chroniqueura

17 sierpnia 1855 r.
Tego dnia ja i Marta ostatecznie pożegnaliśmy Afrykę oraz przepiękny pałac hrabiego Monte Christo. Rodzice mojej ukochanej uściskali nas oboje i ucałowali, po czym poprosili, żebyśmy odwiedzali ich najczęściej, jak to tylko będzie dla nas możliwe. Sam hrabia ze swojej strony zapewnił, że będzie nas często odwiedzał w Paryżu, a na naszym weselu zatańczy tak, iż niejednego młodzieńca przegoni. Z uśmiechem w sercu i na twarzy odpowiedziałem mu jedynie:
- Nie mogę się już tego doczekać, panie hrabio. Czy może mogę już mówić do pana „tato“?
- Zaczekaj z tym do dnia, w którym zostaniesz moim zięciem, drogi chłopcze - powiedział hrabia nieco protekcjonalnym, aczkolwiek życzliwym tonem - A gdy to już się stanie, to wtedy zastanowię się, czy ci na ten przywilej pozwolić.
Ja i Marta oraz pani Hayde zaśmialiśmy się po usłyszeniu tych słów. Hrabia bywał niekiedy naprawdę bardzo dowcipny, choć rzadko mieliśmy okazję poznać jego poczucie humoru. Tym bardziej jednak docenialiśmy tę elokwencję, którą się wykazywał.
- Do zobaczenia, moja mała, kochana córeczko - powiedziała pani hrabina, czule ściskając i całując Martę - Obyś była tak szczęśliwa, jak ja z tatą.
- Jeśli ja i Jean będziemy choć w połowie tak szczęśliwi jak wy, to na pewno będzie nam się dobrze wiodło - odparła na to moja ukochana, czule oddając matce pocałunki.
Niedługo później oboje wsiedliśmy na pokład statku, który miał nas zabrać do Francji. Jego kapitanem był nasz stary, dobry znajomy, Jacopo.
- Witam serdecznie państwa na pokładzie - powiedział uroczystym tonem, salutując nam przy tym serdecznie - Płynąć z państwem do Francji to będzie dla mnie prawdziwy zaszczyt.
- Och, już nie bądź taki uroczysty, mój kochany Jacopo - odpowiedziała mu pobłażliwym tonem Marta - Przecież Jean bardzo dobrze wie, kim jesteś dla mnie i dla mojego ojca.
- To prawda, panienko Marto, jednak taki sposób wyrażania się wszedł mi w nawyk. Krótko mówiąc, taki już jestem.
- Postaraj się więc co nieco zmienić swoje nawyki, Jacopo. Choćby w sprawie nazywania mnie „panienką“. Zważ przy tym na to, że już niedługo będę mężatką.
- Słuszna uwaga - dodałem z uśmiechem na twarzy - Uwzględnij to w swoich planach na przyszłość, Jacopo.
- Zrobię to z prawdziwą przyjemnością, panie Chroniqueur - odpowiedział mi Jacopo, uśmiechając się do mnie w nad wyraz przyjazny sposób - Ale pora już ruszać, bo przegapimy przypływ.
- Racja. Ruszajmy w drogę. Pora już na nas! - powiedziałem zadowolonym tonem.
Zadowolony Jacopo stanął na środku pokładu i zaczął krzyczeć:
- Załoga na pokład! Żagle staw! Kotwica w górę! Płyniemy do Marsylii! Nie lenić mi się, szczury lądowe! Każdy leń wyląduje na cały tydzień w pace o chlebie i wodzie!
Oboje z Martą śmialiśmy się, słysząc słowa Jacopa. Wiedzieliśmy, że jedynie pozuje on na niezwykle surowego kapitana, a w rzeczywistości ma miękkie serce, które umiał skrzętnie ukrywać przed każdym. Jednak moja narzeczona, która znała go od dawna, przejrzała go na wylot i wyznała mi, że umie łatwo rozpoznać, kiedy okazuje on jakie uczucia.
Gdy statek odbił już od afrykańskiego brzegu, ja i Marta delikatnie oparliśmy się o reling patrząc na horyzont, w stronę którego zaczęliśmy zmierzać.
- Jak sądzisz, Jean, co nam przyniesie przyszłość? - zapytała mnie nagle moja narzeczona, po dłuższej chwili milczenia.
Spojrzałem na nią wówczas z całą miłością, jaką ją darzę i bez najmniejszego wahania odpowiedziałem jej:
- Nie jestem pewien, najmilsza. Nasza przyszłość jest równie tajemnicza, jak ten horyzont, w który oboje się wpatrujemy, ale jednego oboje możemy być pewni. Cokolwiek by się nie działo, to musimy mieć pewność, że zawsze będziemy mogli na siebie liczyć. Zaufanie jest podstawą miłości, bez niej ona ginie. Jestem pewien, że jeśli nasza miłość przetrwa, to my przetrwamy wszystko, co nam przygotuje los, nawet najtrudniejsze dni.
Marta spojrzała mi w oczy i zapytała:
- Myślisz, że jest tak, jak mówią? Że prawdziwa miłość jest wieczna i jest ona zdolna pokonać największą nawet przeszkodę?
Delikatnie i z miłością pogłaskałem dłonią twarz mojej ukochanej.
- Nie wiem, jak to jest z miłością u innych ludzi, ale nasza ma wielką moc, to więcej niż pewne. Przetrwamy każdą burzę, jeżeli tylko będziemy wierzyć, że nam się to uda. Wiara to podstawa każdego sukcesu, dlatego też nigdy nie możemy jej stracić.
- Ja jej nigdy nie stracę, Jean.
- Ani ja, Martusiu. Ani ja.
Po tych oto słowach nasze usta złączyły się w pocałunku prawdziwej miłości, o jakiej dotychczas czytałem tylko w książkach.
Nie wiem, co czeka nas w przyszłości ani też jakie niespodzianki przygotuje nam los. Wiem jednak jedno - cokolwiek by się nie wydarzyło, to chcę być z Martą do końca mych dni. Oby dobry Bóg dał nam tych dni bardzo wiele i oby były one szczęśliwe. Jeśli będzie trzeba o to szczęście zawalczyć, to jestem gotów to zrobić. Marta zresztą także. Oby ta ochota do walki pozostała w nas na zawsze, podobnie jak i nasza miłość, która pcha nas do działania.
I niech dobry Bóg pobłogosławi dobrego hrabiego de Monte Christo oraz jego wspaniałą, szlachetną żonę. Niech da im obojgu bardzo wiele szczęścia i radości, na które w pełni sobie zasłużyli, choćby za te liczne cierpienia, których doznali na tym podłym świecie. I niech ześle im spokój w sercach. Spokój, którego oboje tak potrzebują.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Nie 3:37, 18 Kwi 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 8:24, 18 Kwi 2021    Temat postu: Dzienniki Jeana Chroniqueura

Miłość jak na razie kwitnie. Ciekawe co się wydarzy dalej ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 13:17, 18 Kwi 2021    Temat postu:

Już niedługo koniec, moja słodka czytelniczko. Ale mniemam, że zakończenie też Ci się spodoba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 3:26, 04 Cze 2021    Temat postu:



Rozdział LXXIV

Artykuł wklejony do dzienników Jeana Chroniqueura

TOŻSAMOŚĆ HRABIEGO MONTE CHRISTO ODKRYTA.

Przed siedemnastu latu w stolicy naszego kraju, przepięknym Paryżu, zawitał niezwykle tajemniczy oraz ekscentryczny człowiek, przedstawiający się jako hrabia de Monte Christo. Jego wizyta w naszej ojczyźnie zbiegła się jednakże z niemalże jednoczesnym upadkiem trzech niezwykle wpływowych ludzi, jakimi byli hrabia Fernand de Morcerf, baron Danglars oraz prokurator Gerard de Villefort. Do dziś nikt, a przynajmniej nie oficjalnie, nie połączył tych wszystkich wydarzeń z osobą naszego gościa z dalekich stron. Teraz jednakże, w świetle najnowszych ustaleń, poczynionych przez naszego korespondenta, Jeana Chroniqueura, wiemy już z całą pewnością, że upadek tych ludzi był ściśle związany z wizytą tego ekscentrycznego hrabiego w naszym kraju. Nie jest to oczywiście wcale dzieło przypadku. Człowiek podpisujący się nazwiskiem hrabiego Monte Christo przyczynił się bezpośrednio swoim działaniem do upadku tych trzech wielkich ludzi. Dlaczego jednak do tego doszło? Co takiego uczynili ci trzej możni panowie naszemu gościowi z dalekich stron, iż zechciał on ich zniszczyć?
Aby odpowiedzieć sobie na te pytania, oddajemy w tej sprawie głos naszemu korespondentowi, panu Jeanowi Chroniqueurowi.

RELACJA JEANA CHRONIQUEURA

Jakiś czas temu, na polecenie mego pryncypała, udałem się w podróż tropem hrabiego de Monte Christo. Podróż moja nie była łatwa, ponieważ po siedemnastu latach raczej niewielu pozostało w naszym kraju ludzi, którzy by pamiętali tego człowieka. Nie poddałem się jednak i uparcie dążyłem do realizacji powierzonego mi zadania. Mój szlak wiódł mnie różnymi tropami, od Paryża począwszy, poprzez Rzym prowadząc, a na Algierii kończąc. Podczas swojej wędrówki natknąłem się na wiele osób, które wciąż pamiętały wydarzenia sprzed wielu lat i umiały mi niezwykle dokładnie opowiedzieć je, jednakowoż ich relacje nadal pozostawiały wiele do życzenia, gdyż nie zawierały w sobie tych naprawdę ważnych dla mnie informacji. Zdobyłem je dopiero w dalekiej Afryce, do której przybyłem na wyraźne zaproszenie samego hrabiego Monte Christo, który dowiedział się o mojej podróży i postanowił udzielić mi wszelkich wyjaśnień na temat swej osoby. A oto, czego się od tego człowieka dowiedziałem:
Wbrew oczekiwaniom wielu ludzi z towarzystwa hrabia Monte Christo wcale nie jest Maltańczykiem, Egipcjaninem, Turkiem, Arabem, Włochem ani też żadnym cudzoziemcem. Jest naszym rodakiem, Francuzem. Urodził się on w Marsylii pod nazwiskiem Edmund Dantes. Na świat przybył jako syn Ludwika Dantesa i jego żony. Jako młodzieniec wstąpił na służbę do firmy handlowej „Morrel i syn“, pracował tam na statku „Faraon“, gdzie doczekał się stopnia II oficera. W roku 1815 jego dowódca, czyli kapitan Leclerc, zmarł i przekazał władzę na statku Edmundowi, budząc w ten sposób nienawiść zaborczego buchaltera nazwiskiem Danglars, który sam liczył na ten stopień. Kapitan powierzył również Dantesowi zadanie dostarczenia ważnego listu generałowi Bertrandowi, marszałkowi dworu Napoleona na Elbie. Edmund Dantes, jak na porządnego marynarza przystało, wypełnił wolę zmarłego dowódcy i w jego imieniu wziął od wyżej wzmiankowanego generała inny list, który miał przekazać panu Noirtier w Paryżu. Edmund Dantes, po przybyciu do Marsyli,i oficjalnie otrzymał od swojego pracodawcy stopień kapitana „Faraona“ oraz przepustkę, aby osobiście zawieźć list tajemniczemu panu Noirtier. Chciał wykorzystać ten czas także i na to, żeby ożenić się ze swoją ukochaną, Katalonką nazwiskiem Mercedes Herrera. Nie wiedział jednak, że w jego lubej kochał się już od dawna jej kuzyn, Fernand Mondego. Człowiek ten, na spółkę z Danglarsem oraz zawistnym sąsiadem Dantesów, krawcem Kacprem Caderoussem, przeprowadził spisek na Edmunda. Złożyli oni anonimowy donos na Dantesa, że jest on agentem Bonapartego. Wskutek tego, w dzień swoich zaręczyn, Edmund został aresztowany i dostarczony przed oblicze zastępcy prokuratora generalnego, Gerarda de Villeforta. Ów urzędnik, przesłuchawszy bohatera naszej opowieści, odkrył, iż list generała Bertranda jest do jego ojca, który posługiwał się wtedy nazwiskiem Noirtier. Bojąc się, że fakt ten może wyjść na jaw, co mogłoby zagrozić karierze ambitnego urzędnika, Villefort skazał biednego Dantesa bez sądu na dożywocie w zamku If, gdzie też tego samego dnia Edmund został zawieziony i zamknięty w tajemnicy przed całym światem.
W ponurym więzieniu, Dantes spędził czternaście lat. W międzyczasie poznał jednak współwięźnia, starego księdza rewolucjonistę nazwiskiem Faria. Z jego to pomocą drążył tunel ku wolności oraz posiadł ogromną wiedzę, dotychczas dla niego niedostępną. Faria przekazał mu całą swoją wiedzę, a także opowiedział mu o wielkim skarbie kardynała Cezara Spady, ukrytym na wyspie Monte Christo. W roku 1829, gdy Faria zmarł na apopleksję, Dantes zawinął się w jego pogrzebowy całun i jako nieboszczyk został wrzucony do morza (w taki oto sposób chowano zmarłych w zamku If). Udało mu się na szczęście wypłynąć na powierzchnię i z braku innej możliwości przyłączył się on do włoskich przemytników, którzy go wyłowili z wody. Z ich to pomocą przeżył kilka miesięcy, aż w końcu przybył na Monte Christo, gdzie wydobył skarb i zmieniwszy nazwisko na lord de Wilmore, postanowił odnaleźć swoich bliskich, w czym pomógł mu jego wierny kompan z kontrabandy imieniem Jacopo. Z jego to pomocą Dantes dotarł do Caderousse’a, od którego dowiedział się bardzo wielu interesujących go wiadomości, m.in. to, że Fernand Mondego poślubił Mercedes, zmienił sobie nazwisko na de Morcerf oraz otrzymał tytuł hrabiego, stopień generała oraz liczne związane z tym wszystkim zaszczyty, jak choćby członkostwo Izby Parów. Danglars zaś, opuściwszy firmę „Morrel i syn“ ożenił się, został baronem, z czasem założył własny bank i dorobił się wielkiego majątku, z kolei zaś Gerard de Villefort dostąpił zaszczytu zostania prokuratorem generalnym i rozpoczął wielką karierę. Natomiast Ludwik Dantes, ojciec Edmunda, zagłodził się na śmierć zrozpaczony fałszywą wieścią o zgonie syna, zaś pan Piotr Morrel zaczął bankrutować. Edmund jako lord de Wilmore wykupił wszystkie długi swego dawnego pracodawcy i pomógł mu (anonimowo rzecz jasna) stanąć ponownie na nogi, po czym wraz z wiernym Jacopem wyruszył w świat.
Podróż Dantesa trwała dziewięć lat. Przez ten czas dowiedział się on wielu kompromitujących informacji na temat swoich trzech ciemiężycieli: Danglarsa, Mondego i Villeforta. Gdy posiadał już wszystkie możliwe atuty przeciwko nim, to przybył do Rzymu na karnawał, gdzie pod nazwiskiem hrabiego de Monte Christo (który to tytuł wcześniej nabył) zawarł znajomość z młodym wicehrabią Albertem de Morcerfem i jego przyjaciółmi, dzięki którym udało mu się wejść na paryskie salony. Stamtąd zaś przeprowadził atak na swoich wrogów wykorzystując przy tym wiadomości, jakie zdobył. Najpierw sprytnie pomógł wejść na salony młodzieńcowi podającemu się za wicehrabiego Andreę Cavalcanti. Chłopak ów, nędznik i łajdak, był w rzeczywistości nieślubnym synem prokuratora de Villeforta, który próbował go zakopać żywcem w ogrodzie swojego domu i to zaraz po jego narodzinach. Młodzieniec ten był szantażowany z powodu swojej prawdziwej tożsamości przez Kacpra Caderousse’a, którego ostatecznie zamordował, za co stanął przed sądem, gdy prawda wyszła na jaw. Oskarżycielem rzekomego wicehrabiego był jego własny ojciec. Hrabia jednak dostarczył Benedettowi dokumenty potwierdzające jego tożsamość, dzięki czemu młodzieniec upublicznił zbrodnię swego ojca sprzed lat. Wydarzenia te spadły na pana prokuratora w tej samej chwili, kiedy to jego druga żona, pani Heloiza, rozpoczęła swą działalność trucicielską - zamordowała rodziców pierwszej małżonki swego męża, czyli państwa de Saint-Meran, a potem zaatakowała pana Noirtiera, jednak ten cudem wyszedł z tego cało (zamiast niego umarł otruty się jego służący). Później ofiarą trucizny stała się pasierbica Heloizy, panna Walentyna i tylko dzięki działalności hrabiego de Monte Christo, który za pomocą własnych źródeł odkrył prawdę o tych jakże nikczemnych postępkach, dziewczyna została ocalona od niechybnej śmierci, zaś Heloizę jej mąż zmusił do samobójstwa. Kobieta przedtem jednak zamordowała Edwarda, syna, którego to urodziła mężowi. Po tych wszystkich wydarzeniach Gerard de Villefort postradał zmysły i resztę życia spędził w domu dla obłąkanych.
W międzyczasie baron Danglars wskutek przebiegłej, giełdowej działalności hrabiego de Monte Christo, stracił dużą część swojego majątku i postanowił wydać swą jedyną córkę, Eugenię, za rzekomego wicehrabiego Cavalcanti. Gdy jednak prawda o nim wyszła na jaw, ośmieszony baron z resztką majątku porzucił żonę i córkę, aby uciec za granicę. Tam przetracił wszystkie swoje pieniądze, więc zaczął zarabiać na życie w sposób godny potępienia, za co ostatecznie otrzymał on zasłużoną karę, którą to obecnie odsiaduje w paryskim więzieniu.
Równocześnie hrabia Monte Christo wprowadził do paryskich salonów swoją podopieczną, piękną grecką księżniczkę Hayde. Niezwykła ta kobieta okazała się być córką Alego Paszy, u którego służył przed laty Fernand Mondego, późniejszy hrabia de Morcerf. Dzięki tej kobiecie hrabia Monte Christo odkrył, iż Ali Pasza został zdradzony i zamordowany właśnie przez hrabiego de Morcerfa, który to wcześniej dopuścił się jeszcze zdrady Francji pod Waterloo oraz zdrady Hiszpanii, która była jego ojczyzną - podłe te uczynki nie zostały nigdy ukarane, a przyniosły Fernandowi Mondego same zaszczyty i bogactwa. Hrabia Monte Christo więc z przyjemnością, mszcząc przy tej oto okazji własne krzywdy, z pomocą księżniczki Hayde ujawnił te wszystkie fakty publicznie oraz udowodnił je przed Izbą Parów. Podły hrabia de Morcerf został ośmieszony. Jego syn próbował w pojedynku na śmierć i życie z panem Monte Christo pomścić swego nikczemnego rodzica, jednak dzięki szczerej rozmowie ze swoją matką zrezygnował z tego, pomimo faktu, iż ze względu na dawne uczucie do hrabiny de Morcerf, bohater naszej historii był gotów nawet pozwolić się zabić synowi swojej wielkiej miłości, byle tylko nie zadawać jej cierpienia. Na szczęście nie doszło do tego, a sam hrabia de Morcerf popełnił samobójstwo.
Po tych wszystkich wydarzeniach, gdy już ukarał niegodziwców, pan hrabia de Monte Christo połączył jeszcze w szczęśliwy związek małżeński zakochanych w sobie już od dawna Maksymiliana Morrela (syna swojego dawnego pryncypała) oraz pannę Walentynę de Villefort, którą to cudownie ocalił od śmierci z rąk jej macochy. Upewniwszy się, że wszyscy mu bliscy prowadzą już spokojne oraz dostatnie życie, wyjechał do Algierii, gdzie zamieszkał z księżniczką Hayde, którą poślubił. Obecnie żyją tam szczęśliwi razem ze swymi bliskimi i oby tak było już zawsze po kres ich dni, czego my, autor tegoż artykułu, szczególnie im życzymy.
Oto jak wyglądają losy człowieka, który siedemnaście lat temu zawitał do naszego kraju, aby odpłacić pięknym za nadobne trzem podłym nędznikom, którzy zniszczyli mu życie. Nie żałujmy ich, gdyż nie są tego warci. Współczujmy za to hrabiemu de Monte Christo, gdyż nie zasłużył on na to wszystko, co go spotkało. Zemsta jego była zaś jak najbardziej słuszna. Na pewno niektórzy zechcą go potępiać za to, co zrobił, jednak my tego nie róbmy, gdyż ilu z nas, będąc na jego miejscu nie postąpiłoby tak samo? Niech każdy w swoim sercu sam odpowie sobie na to pytanie, a gdy już to zrobi, to niech sam stwierdzi, czy lubi hrabiego Monte Christo, czy też nie.
Tymi oto słowami kończymy naszą historię mając nadzieję, że każdy, kto ją przeczytał, zaspokoił swoją ciekawość na temat tego niezwykłego pod każdym względem człowieka oraz lepiej dzięki temu go zrozumie, bo w końcu zasługuje on na to.

Jean Chroniqueur.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Pią 3:27, 04 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 14:45, 04 Cze 2021    Temat postu: TOŻSAMOŚĆ HRABIEGO MONTE CHRISTO ODKRYTA.

Czy to już ostateczny koniec tej wspaniałej przygody ?
Poznacie prawdę ,a prawda was wyzwoli. Może to mało chrześcijańskie ,ale kibicowaliśmy hrabiemu ,gdy dokonywał aktu zemsty na swych wrogach.
Jemu nikt nie zwróci tych zmarnowanych lat ,które przesiedział niewinnie w wiezieniu ,gdy tymczasem jego prześladowcy bawili się świetnie ,robili interesy i zakładali rodziny.
Sama postać hrabiego jest jedną z najbardziej fascynujących w dziejach światowej literatury.
Bo kto by się spodziewał ,że ten bogaty człowiek to prosty żeglarz Edmund Dantes ? Wydają się być od siebie tak różni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:00, 04 Cze 2021    Temat postu:

Tak, to już prawie koniec. Zostały tylko dwa rozdziały i opowieść dobiegnie końca. Trochę żal się żegnać z tak ciekawą postacią, ale mimo wszystko każda dobra opowieść ma to do siebie, że kiedyś się kończy. Tylko złe ciągną się i ciągną w nieskończoność. I przy okazji to, o czym mówisz sprawiło, że powieść Dumasa ojca trafiła na listę ksiąg zakazanych. Dlaczego? Bo przecież zachęca ona do zemsty, a nie miłosiernego wybaczania wrogom. Obecnie na szczęście Indeks Ksiąg Zakazanych nie istnieje i nikt z ambony nas nie skarci za czytanie tej powieści. Chociaż... Kto wie? xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 2:05, 05 Cze 2021    Temat postu:



Rozdział LXXV

List hrabiego Monte Christo do Jeana Chroniqueura

Drogi Jeanie!

Cieszy mnie wielce, że mogę już do Ciebie mówić po imieniu, gdyż bardzo Cię polubiłem, mój drogi chłopcze. Bardzo raduje też moje serce fakt, iż wchodzisz do naszej rodziny. Marta lepszego męża nie mogła sobie wybrać. Obyście zawsze się tak kochali, jak kochacie się w tej chwili.
Uradowała nas wieść o waszych zaręczynach. Niestety, z powodu moich interesów nie mogliśmy się na nich zjawić, jednak zapewniam Cię, młodzieńcze, że razem z matką Marty będziemy z pewnością obecni na waszych zaślubinach, które mają miejsce już niedługo. Dobrze, że ustalając datę ślubu wzięliście pod uwagę odległość, jaka dzieli Algierię od Paryża. Dzięki temu będziemy mogli z moją żoną dotrzeć na czas, aby wziąć udział w tak ważnej dla nas uroczystości. W żadnym wypadku nie chciałbym spóźnić się na zaślubiny mojego własnego dziecka i nigdy bym sobie tego nie wybaczył, gdyby takie wydarzenie miało miejsce.
Chciałbym również w swoim liście napisać, iż czytałem Twój artykuł na mój temat. Muszę powiedzieć, że jest napisany tak, jak być powinien. Nic dodać, nic ująć. Dokładnie ukazałeś w nim moje losy, pomijając wszak kulturalnie milczeniem pewne fakty, które mogłyby mnie ukazać w dość niekorzystnym świetle. Jestem Ci za to niewymownie wdzięczny. Pewne sprawy powinny pozostać między nami, czyli jak to mówią, w rodzinie. A przecież Ty, mój drogi chłopcze, już wkrótce wejdziesz do naszej rodziny, dlatego bardziej cieszy mnie fakt, iż umiesz zachować dyskrecję wtedy, kiedy ta dyskrecja jest niezbędna. Razem z Hayde dziękujemy Ci za to i to z całego serca.
Nie myśl jednak, że musisz zachowywać dyskrecję całe swoje życie. Gdy już nadejdzie odpowiedni czas, otrzymasz ode mnie pozwolenie na opublikowanie w pełni relacji z Twojej podróży do Algierii. Nie mogę jeszcze z całą pewnością powiedzieć, kiedy to nastąpi, jednak na wszelki wypadek zachowaj dzienniki z tej wyprawy i pilnuj, aby im się nic nie stało. Kiedyś mogą one być na wagę złota, a nawet jeżeli jestem złym prorokiem, to i tak zawsze warto zachować wspomnienie tego, co miało miejsce latem roku 1855, albowiem te kilka miesięcy na zawsze odmieniło życie nas wszystkich. Oczywiście jest to odmiana na lepsze. Innej bym bowiem nigdy nie zaakceptował w moim życiu, ani tym bardziej w życiu moich bliskich.
Oczywiście żal jest mi rozstawać się z moją małą córeczką, jednak doskonale rozumiem, iż nie jest już ona dzieckiem i zasługuje na to, aby móc już rozpocząć własne życie u boku mężczyzny, którego kocha. Cieszę się, że tym mężczyzną jesteś Ty, gdyż, jak już o tym wcześniej wspominałem, Marta nie mogła lepiej wybrać.
Kończę już list, gdyż wzywają mnie obowiązki. Już wkrótce jednak znów się zobaczymy, a wtedy porozmawiamy tak długo, że będziesz miał mnie serdecznie dość, młodzieńcze. Zwracam się w taki oto sposób do Ciebie, jednak już niedługo otrzymasz ode mnie inny tytuł. Tytuł syna, którym to z przyjemnością Cię obdarzę, kiedy już poślubisz moją córkę, czego osobiście, podobnie jak i sama Marta, nie mogę się doczekać.
Życzę wam mnóstwo szczęścia, moi kochani i do zobaczenia za jakiś czas, gdy już przybędziemy na ceremonię waszych zaślubin.

Twój przyszły teść
Edmund Dantes,
Hrabia Monte Christo,
Lord de Wilmore,
Ksiądz Busoni,
Sindbad Żeglarz.
(Sam wybierz, które nazwisko wolisz)

P.S. Przesyłam też moc pocałunków oraz pozdrowień od Hayde. Ona również nie może się już doczekać chwili, w której to was ucałuje i pobłogosławi. Oby więc nastąpiło to szybko. Do zobaczenia, kochany Jeanie. Niechaj Bóg czuwa nad Tobą i Martą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Sob 2:14, 05 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Sob 9:16, 05 Cze 2021    Temat postu: List hrabiego Monte Christo do Jeana Chroniqueura

Hrabia pogodził się z tym ,że córka dorosła i ma prawo do własnego życia. Dobrze ,że polubił przyszłego zięcia. I jest zadowolony na szczęście z artykułu ,który pominął najbardziej kontrowersyjne wątki z jego życiorysu.
Rozumiem ,że ślub kronikarza i Marty już niedługo i to będzie na pewno piękne ,radosne dla wszystkich wydarzenie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Sob 9:19, 05 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:58, 06 Cze 2021    Temat postu:

Tak, Kronikarz zachował się tak, jak należy i pominął kilka rzeczy z życia naszego hrabiego, które można by źle zrozumieć lub zinterpretować w zły sposób. Hrabia musiał pogodzić się z tym, że jego jedyna córeczka, jego oczko w głowie dorosła i rozpoczyna własne życie. Choć z pewnością nie było to łatwe. Został już tylko ostatni rozdział z tej powieści.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:35, 08 Cze 2021    Temat postu:

Epilog

Gdy skończyłem już lekturę rękopisu, to uśmiechnąłem się do siebie bardzo zadowolony i zarazem naprawdę usatysfakcjonowany, gdyż dzięki niemu nareszcie zyskałem pewność, że losy hrabiego de Monte Christo po dokonaniu przez niego zemsty na jego wrogach wcale nie były takie złe, jak to niektórzy pisarze próbują nam wmówić. Prócz tego poznałem również kilka niezwykle istotnych i ciekawych faktów, o których nie wspominał w swojej powieści pan Dumas ojciec, ani także żaden artysta po nim.
- Najwyraźniej słynny pisarz nie miał pojęcia o wszystkich aspektach całej sprawy - powiedziałem sam do siebie - Albo po prostu celowo pominął on kilka szczegółów, które w ogóle nie pasowały do jego powieści. Jakkolwiekby nie było, to ten rękopis jest na wagę złota.
Moje rozmyślania przerwało nagle pukanie do drzwi. Wciąż będąc bardzo z mojego odkrycia zadowolony, poszedłem je otworzyć. Oczywiście domyślałem się tego, któż to właśnie przyszedł mnie odwiedzić. Jak zwykle nie pomyliłem się.
- Witam, panie Kronikarz.
W progu moich drzwi stał Tajemniczy Nieznajomy. Ten sam człowiek, który wcześniej oddał mi ów cudowny rękopis i to za darmo, chociaż wcześniej sam był nim zainteresowany.
- Witam pana. Zapraszam serdecznie do środka.
Z radością wpuściłem mojego niespodziewanego gościa do środka, po czym poczęstowałem go herbatą. Kiedy już usiedliśmy w fotelach, racząc się ciepłym napojem, mój gość przemówił:
- Zakładam, że przeczytał pan już rękopis.
- W rzeczy samej - odpowiedziałem mu z uśmiechem na twarzy - No i muszę panu powiedzieć, że jego lektura naprawdę przypadła mi przypadła do gustu.
- Tak, domyślałem się tego - Nieznajomy uśmiechnął się do mnie w bardzo tajemniczy sposób - Myślę jednak, że mimo, iż rękopis wyjaśnił panu wiele spraw, to jednak nadal ma pan kilka pytań na temat historii, której jest on poświęcony. Mam rację?
- Owszem, ma pan rację. Pewne kwestie nadal wymagają wyjaśnień.
- Tak myślałem. Zatem proszę mnie pytać śmiało. Chętnie rozwieję wszelkie pana wątpliwości.
- Doprawdy? Z całym szacunkiem, ale co pan może wiedzieć na temat faktów ukazanych w tym rękopisie?
Tajemniczy Nieznajomy zaśmiał się radośnie, po czym odpowiedział:
- No cóż... Myślę, że wiem bardzo wiele na ten temat. Ostatecznie przecież jestem prawnukiem Jeana Chroniqueura.
Zdziwienie na chwilę odebrało mi mowę. Czego jak czego, ale tego, to ja się bynajmniej nie spodziewałem. Mój Tajemniczy Nieznajomy był potomkiem Jeana i Marty? Teraz dopiero zrozumiałem, dlaczego tak bardzo zależało mu na tym rękopisie oraz czemu mi go oddał. Rękopis miał dla niego wartość sentymentalną, ale widząc moje zainteresowaniem tym dziełem postanowił mi je oddać, bo i tak zawartą w nim historię dobrze znał.
- Chce mi pan powiedzieć, że jest pan potomkiem Jeana i Marty? - zapytałam po chwili, gdy już otrząsnąłem się ze zdumienia.
Tajemniczy Nieznajomy pokiwał głową twierdząco.
- Nie inaczej.
- Ale to chyba również oznacza, że jest pan potomkiem także hrabiego Monte Christo!
- W rzeczy samej, panie Kronikarz. W rzeczy samej.
Uśmiechnąłem się zadowolony, jednak postanowiłem, nim zacznę się cieszyć, sprawdzić, czy moje przypuszczenia na temat jego zainteresowania rękopisem, jak również i nagłym spadkiem tegoż zainteresowania są słuszne.
- W takim razie już rozumiem, czemu zależało panu na tym rękopisie. Czemu jednak w takim razie powierza pan go mnie?
Nieznajomy uśmiechnął się przyjaźnie.
- Gdyż wiem, że panu również na nim zależy. Poza tym chcę, żeby historia mojego przodka była powszechnie znana w pańskim kraju. Wierzę, że dotrzyma pan słowa, panie Kronikarz i przetłumaczy pan ten rękopis na swój ojczysty język, po czym opublikuje go pan w swojej ojczyźnie. Tak nawiasem mówiąc, bardzo pięknej oraz niesamowicie uroczej, przynajmniej moim zdaniem.
A więc miałem rację, pomyślałem sobie. Na głos zaś odpowiedziałem:
- Cieszę się, że pan tak uważa, proszę pana, jednak miał pan odpowiedzieć na moje pytania.
- To prawda, miałem.
- A więc czemu pan nie odpowiada?
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Bo jeszcze pan mi tych pytań nie zadał.
Zarumieniłem się lekko zawstydzony. No fakt, przecież jeszcze nie zadałem mu żadnego pytania. Jak więc miał na nie odpowiedzieć? Oj, ja to czasami bywam naprawdę roztrzepany.
- No tak... A więc pierwsze pytanie. Co się stało z Jeanem i Martą?
Nieznajomy uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- To chyba oczywiste, proszę pana. Pobrali się, mieli kilkoro dzieci, a także żyli długo i szczęśliwie. Przez jakiś czas mieszkali oboje w Paryżu, ale też często odwiedzali Algierię. Gdy jednak nadeszła zgubna i zupełnie nikomu niepotrzebna dla Francji wojna z Prusami, Jean wyjechał z rodziną na stałe do swojego teścia, który dożył sędziwego wieku. Gdy umarł, to w sercach najbliższych mu osób na zawsze zagościł smutek. Hayde, choć dużo młodsza od niego, nie przeżyła go zbyt długo i dość szybko odeszła z tego świata, aby móc raz na zawsze połączyć się ze swoim ukochanym Edmundem.
- Cóż... To bardzo przykre, co pan mówi, ale przecież nie możemy oczekiwać, że jakikolwiek człowiek będzie żył wiecznie. Nawet jeżeli jest on hrabią de Monte Christo. A co z Bertucciem? Co z Jacopem? A z Alim?
- Wszyscy oni dożyli spokojnej starości. Bertuccio zmarł rok przed swoim panem, Jacopo zaś przeżył Edmunda o kilka lat, po czym zmarł i zgodnie z jego wolą, pochowano go w morzu. Ali zaś żył jeszcze na tyle długo, aby móc potem opiekować się dziećmi Jeana i Marty.
- A co z Albertem?
- Doczekał się on wysokich stanowisk w świecie. Zarówno on, jak też i jego rodzina swoimi szlachetnymi uczynkami zmazali hańbę z rodowego nazwiska, także w końcu Albert zgodził się korzystać z tytułu hrabiego de Morcerf, który należał mu się po śmierci ojca.
- A Mercedes?
- Ona z kolei na zawsze już zamknęła się w sobie i zmarła jakoś tak kilka lat przed Edmundem Dantesem.
- A inni? Co z innymi bohaterami tej opowieści?
- Maksymilian Morrel nie mieszał się nigdy do polityki, dlatego miał spokój pomimo licznych zmian w rządzie oraz tym podobnych spraw. On i Walentyna przekazali po swej śmierci firmę „Morrel i syn“ swoim dzieciom, a ci swoim itd. Emanuel i Julia Herbaut nie doczekali się dzieci, ale troskliwie dbali o potomstwo Maksymiliana i Walentyny, jak o swoje własne. Byli dla nich bardzo kochającym wujostwem. Alfons de Beauchamp do emerytury zajmował się gazetą, w której pracował Jean, a resztę życia spędził spokojnie na wsi. Franz d’Epinay walczył na wojnie francusko-pruskiej. Służył on w jednym oddziale razem z Albertem de Morcerfem i Raulem de Chateau-Renaud. Ze względu na swój wiek nie walczyli na pierwszej linii, ale jako oficerowie w sztabie samego cesarza. Cała ta dzielna trójka wyszła z tej wojny jako bohaterowie, jednak po jej zakończeniu skończyła się na zawsze ich przygoda z wojskiem. Każdy z nich doczekał się przyzwoitej emerytury. Jak panu zapewne wiadomo z lekcji historii, po zakończeniu wojny francusko-pruskiej, cesarz Napoleon III został pozbawiony władzy. Lucjan Debray wówczas na pewien czas wyjechał z Francji na tzw. dobrowolną emigrację, ale po jakimś czasie wrócił i wkręcił się do nowego rządu.
- Mogłem się tego spodziewać. On przecież zawsze potrafił łatwo zmieniać stronnictwa polityczne. A reszta bohaterów rękopisu?
- Danglars zmarł w więzieniu jakoś tak rok po wydarzeniach opisanych w rękopisie. Pochowano go na koszt państwa w zbiorowej mogile. Nikt nie zjawił się na jego pogrzebie, nawet Eugenia, która wraz z panną Ludwiką długo jeszcze wiodła życie artystki rewiowej, a gdy obie były już za stare, aby móc triumfować na scenie, to wówczas Eugenia przybrała ostatecznie postać Eugeniusza d’Armilly i za pieniądze zarobione na scenie, kupiła sobie piękny domek we włoskiej wsi, gdzie wraz ze swą ukochaną i przyjaciółką zarazem spędziła resztę swego życia.
- A Luigi Vampa?
- Przez jeszcze kilka lat zajmował się rozbojem, po czym rozpuścił swą bandę i zmieniwszy nazwisko wraz ze swą ukochaną żoną Teresą zamieszkał w pięknej, włoskiej posiadłości, którą nabył za zbójeckie łupy oszczędzone przez te wszystkie lata, kiedy był jeszcze postrachem Rzymu. Nikt go nigdy nie nękał. Niektórzy ludzie oczywiście wiedzieli, że ów wielki i możny pan, który kupił sobie jeden z najpiękniejszych domów w Rzymie, to tak naprawdę słynny włoski bandyta, ale nie znalazł się nikt, kto by ośmielił się powiedzieć to publicznie. Luigi był bowiem zbyt bogatym człowiekiem i zbyt wiele posiadał koneksji, aby ktoś ośmielił się go niepokoić. Poza tym był przyjacielem hrabiego Monte Christo, a to nazwisko wiele znaczyło w świecie.
- A co z jego bandą?
- Większość dawnych bandytów Vampy rozpoczęła uczciwe życie, inni zaś powrócili na drogę rozboju. Z tych ostatnich niektórzy skończyli na szafocie. Co do Peppina zwanego Rocca Priori, to zaczął on pracować jako kamerdyner w domu Vampy, który zapewnił mu godne życie oraz spokojną starość, jak i również pensję godną ministra. Ponoć nawet pozwolił mu ją sobie od czasu do czasu powiększać.
- To znaczy?
- Peppino mógł go okradać.
Słysząc tę wypowiedź, parsknąłem śmiechem.
- Słowa godne wielkiego pana. A czy Peppino to robił?
- Oczywiście, że nie. Zbyt wysoko cenił on sobie Vampę, aby móc to zrobić. Podobnie jak pan Pastrini, o którego powiązaniach z bandą Luigiego nikt nigdy się nie dowiedział, także mógł on spokojnie prowadzić swój hotel bez obaw, że trafi do więzienia.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Cóż... To chyba już wszystko, co powinienem wiedzieć.
- No, jeszcze nie do końca - uśmiechnął się tajemniczo mój niezwykły gość - Pozostała jeszcze jedna sprawa do wyjaśnienia.
- A jakaż to? - zapytałem z ciekawością w głosie.
- Muszę panu coś wyjaśnić. Mianowicie... Chodzi o to, że Jean lekko okłamał swoich czytelników.
Zdumienie moje sięgnęło zenitu, gdy tylko usłyszałem te słowa. Jak to? Jean Chroniqueur kłamał? Niemożliwe! Ale w takim razie w czym?
- Jak to okłamał swoich czytelników? Nie rozumiem.
Tajemniczy Nieznajomy uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Niech się pan nie niepokoi, panie Kronikarz. Jego kłamstwo, jeżeli w ogóle można je tak nazwać, jest naprawdę bardzo delikatne.
- A na czym ono polega?
- No cóż... Po prostu Jean nie spisywał na bieżąco relacji ze swojej podróży.
- Jakże to? Nie spisywał jej na bieżąco?
- Ano jej nie spisywał. Jedyne, co zapisywał na bieżąco, to opowieści osób, które spotkał podczas swojej podróży. Zaś relację z całej wyprawy zapisał dopiero po jej zakończeniu.
Popatrzyłem zdumiony na mojego rozmówcę. Jego słowa niesamowicie mnie zaskoczyło.
- Jak to? Więc cała historia jest zmyślona?
- Nie, bynajmniej nie jest ona zmyślona. Po prostu jej część została zapisana już po wszystkim, gdy cała ta historia się zakończyła.
- Ale Jean twierdził, że spisywał ją na bieżąco!
Tajemniczy Nieznajomy uśmiechnął się w dowcipny sposób.
- Małe, niewinne kłamstewko.
- A więc Jean Chroniqueur był zwykłym kłamcą!
- Nie, panie Kronikarz. On był po prostu pisarzem.
- Ale jakoś nie oparł się pokusie ubarwienia całej tej historii, a to jest przecież równoznaczne z kłamstwem!
Mój gość spojrzał mi w oczy z wyraźną przyjaźnią we wzroku.
- Każda porządna historia zasługuje na ubarwienie, mój przyjacielu. Sądzę, że sam pan takie piszesz, a jeżeli jeszcze takich nie piszesz, to kiedyś pan zaczniesz. To nieuniknione, panie Janie. To cecha każdego pisarza.
Słysząc jego słowa, jak również orientując się w tym, że przeszedł ze mną na stosunek już bardzo poufały, uśmiechnąłem się delikatnie, po czym wypiłem do końca swoją herbatę i powiedziałem:
- Pewnie masz pan rację, przyjacielu. Pewnie masz pan rację.
Rozmawialiśmy jeszcze oboje przez pewien czas, a gdy już ten czas minął, to Tajemniczy Nieznajomy pożegnał się ze mną i wyszedł. Zanim to jednak zrobił, zadałem mu jeszcze tylko jedno, małe pytanie, które mnie dręczyło w tej sprawie.
- Jeszcze tylko jedno. Jak się pan właściwie nazywa?
Tajemniczy Nieznajomy uśmiechnął się do mnie, po czym powiedział:
- Jean, przyjacielu. Jean Lapuff.
- Jeanie Lapuff... Dziękuję ci. Dziękuję, że mnie odwiedziłeś i dałeś mi ten jakże cenny dla mnie rękopis.
- Nie ma za co, Janie Kronikarzu. Nie ma za co.
Chwilę później podaliśmy sobie nawzajem dłonie, a mój gość wyszedł. Ja zaś usiadłem przy biurku, aby natychmiast zapisać to wszystko, co właśnie mieliście okazję przeczytać, Drodzy Czytelnicy.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Wto 0:40, 08 Cze 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 9:12, 08 Cze 2021    Temat postu: Epilog

Intrygujące zakończenie z nutką pewnej tajemnicy.
To musi być dziwne uczucie ,poznać swojego potomka.
A że pisarz trochę ubarwił swoją powieść ?
Takie prawo literackiej fikcji ,która musi być lepsza i ciekawsza od prawdziwego życia. Dziękuję za powieść, która zapewniła mi miesiące fascynującej zabawy ,trochę żal rozstawać się z bohaterami ,ale każda podróż w życiu musi dobiegnąć końca.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Wto 9:14, 08 Cze 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 2:43, 09 Cze 2021    Temat postu:

Cieszę się, że moje powieść tak bardzo Ci się spodobała. Poświęciłem się jej bardzo i włożyłem w jej pisanie wiele serca i naprawdę cieszy mnie, że to doceniasz, najmilsza senorito. Jesteś może ciekawa kolejnej mojej powieści inspirowanej przez powieści mistrzowskiego Aleksandra Dumasa ojca? Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 14:32, 09 Cze 2021    Temat postu: Epilog

Owszem ,jestem bardzo jej ciekawa.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:52, 13 Cze 2021    Temat postu:

Niedługo zacznę więc ją publikować.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 11:28, 13 Cze 2021    Temat postu: moje powieści i opowiadania

Bardzo się cieszę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 18, 19, 20  Następny
Strona 19 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin