Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje powieści i opowiadania
Idź do strony 1, 2, 3 ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 1:25, 19 Sie 2020    Temat postu: Moje powieści i opowiadania

Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. III

Po tym, co ostatnio napisałem wydawałoby się, że to już koniec historii Bratka i jego miłosnych perypetii. Tak przez pewien czas i ja sądziłem, jednak po bliższym poznaniu pewnych faktów odkryłem, iż tak naprawdę pewien rozdział w tej historii nie został jeszcze opowiedziany. Dlatego też najlepiej teraz zrobię, jeśli wam ten rozdział przytoczę, aby cała historia stała się pełna. Mam ku temu swoje powody, a są one takie, iż zawsze lubię wszystko wykonywać do samego końca. Nie mógłbym więc napisać tylko część historii, a całą jej resztę pominąć milczeniem. Nie jest to w moim stylu i dlatego też liczę na to, iż zrozumiecie mnie, moi kochani i zechcecie przeczytać to wszystko, co teraz napiszę. Zwłaszcza, że nie zabraknie w tej historii ciekawych przygód, jak również interesujących wniosków na temat dobrze nam znanych bohaterów z Borówkowego Wzgórza.
Zaczynajmy więc. Pamiętacie na pewno, jak poprzednim razem Bratek z powodu swojej zazdrości o Norberta zraził do siebie Paulę, ale potem udało mu się ją przeprosić i pogodzić z nią, dzięki czemu oboje zostali parą? Przy okazji Bratek zaliczył wtedy lot na Księżyc, a w każdym razie tak mu się wydawało, ponieważ tak naprawdę doleciał on jedynie do pobliskiego kamieniołomu, ale prawdę mówiąc nie żałował tego, gdyż bycie chłopakiem Pauli zrekompensowało mu niepowodzenie w tej kosmicznej wyprawie, a i trzeba przyznać, że jego próba zdobycia księżycowego kamienia bardzo zaimponowała Pauli, zwłaszcza, iż ten kamień miał być prezentem dla niej na przeprosiny. Która szczerze kochająca dziewczyna oparłaby się takiemu prezentowi? Zapewne tylko bezduszna. Paula na szczęście do tej kategorii nie należy i chociaż ostatecznie kamienia nie dostała, to i tak cieszył ją sam fakt, iż Bratek był w stanie tyle dla niej zrobić, ale jeszcze bardziej cieszyło ją to, że jej ukochany z tej wyprawy wrócił cały i zdrowy i nic mu się nie stało. To było dla niej najważniejsze, podobnie jak i to, że nieco później Bratek przeprosił ją i wyznał jej miłość, a ona mogła swobodnie wyznać mu, iż również go kocha, dzięki czemu zostali parą. Co prawda Bławatek i reszta rodzeństwa nieco śmiali się z Bratka, że stał się on taki romantyczny i teraz wszędzie chadza ze swoją dziewczyną, ale w gruncie rzeczy szczęście brata bardzo ich radowało i kibicowali jemu i Pauli.
Na Borówkowym Wzgórzu ostatnio pojawiło się coraz więcej miłości. Jak bowiem pewnie wiecie, Koniczynek już od dawna chodził z Paprotką, z kolei Bławatek od jakiegoś czasu zaczął spędzać dużo czasu z Gambą, której wcześniej raczej nie lubił, a która potem skradła mu serce. Różyczka wspominała swego ukochanego, głuchoniemego chłopca imieniem Romeo, mając nadzieję, iż jeszcze go zobaczy. Także to praktycznie jedyną osobą z rodzeństwa, która nie myślała o zakochiwaniu się był Stokrotek, który raz, że był na to za mały, a dwa, że miał inne sprawy na głowie niż miłość.
Ale strzała Amora trafiła nie tylko dzieci, o nie! Dotknęła ona kogoś jeszcze. Chcecie wiedzieć, kogo? Odpowiem wam. Narcyza. No co? Czemu się z tego śmiejecie? Czy to takie dla was zabawne? Słuchajcie, kochani. Jeśli uważacie, że miłość jest tylko domeną młodych, zaś wasi rodzice są już za starzy na zakochiwanie się, to chyba naprawdę bardzo mało wiecie o świecie. Prócz tego taki sposób myślenia obraża waszych rodziców. Wszak oni też mają uczucia i też wiedzą, co to znaczy zakochać się. Bo to uczucie dopada każdego bez względu na wiek, a prócz tego rodzic też ma prawo być szczęśliwy w miłości. Pamiętajcie o tym, a już zwłaszcza wtedy, gdy macie tylko jednego rodzica samotnie was wychowującego. Pamiętajcie, że taki rodzic również może się zakochać i ma do tego pełne prawo.
A więc, skoro już ustaliliśmy, że rodzic też ma prawo kochać, to chyba nikogo już nie zdziwi to, iż Narcyz również został trafiony strzałą Amora i pokochał, choć od dawna sądził, że to uczucie będzie mu całkowicie obce. Ale w kim się zakochał Narcyz, zapytacie? W kim albo w czym, bo przecież nieraz widziało się dorosłych zakochanych w przedmiocie, który sprawiał im wielką przyjemność, więc taki rodzaj miłości też jest możliwy. Kogo lub co pokochał zatem Narcyz? Moi kochani, tego się dowiecie z niniejszej opowieści, gdyż i o tym ona będzie, choć tak prawdę mówiąc bardziej chcę tutaj opowiedzieć o Bratku, ale nie bójcie się, gdyż wątek Narcyza również zostanie tu poruszony i dowiecie się, kogo lub co pokochał. Gdy nadejdzie odpowiedni czas powiem wam, czy głowa rodziny Rabatków pokochała jakaś piękną królicę, czy też może jakiś piękny ogródek lub nowy model samochodu czy coś w tym guście. A może też coś naukowego, bo wszak Narcyz Rabatek (podobnie, jak i jego pierworodny syn) jako dziecko był geniuszem naukowym, zaś chemia była mu doskonale znana. Tę pasję odziedziczył po nim Bratek, choć prócz tego posiadał on też zdolność do budowania wynalazków, której to Narcyz nigdy nie opanował - co prawda umiał co nieco zbudować, a także wiele rzeczy naprawić, ale wynalazki, to już inna bajka i zdecydowanie nie jego. Co innego Agata. Ona to zawsze umiała tworzyć wynalazki! Tak, Agata to potrafiła, ale Narcyz już nie.
A kim jest Agata, zapytacie? Kochani, wszystkiego się zaraz dowiecie. Dlatego proszę, usiądźcie i słuchajcie uważnie, a wtedy po kolei odsłonię przed wami wszystkie tajemnice.
Od czasu, kiedy już został chłopakiem Pauli, Bratek zmienił się bardzo mocno. Jego dość nerwowy charakter prawie całkowicie zanikł i pozostawił po sobie jedynie drobne ślady. Miało to oczywiście swoje powody. Bratek był wcześniej dość nerwowy, bo bardzo tęsknił za Paulą i nie miał żadnej nadziei na to, aby ją znowu zobaczyć. Potem jednak ją spotkał i został jej chłopakiem, a ona zamieszała w Borówkowym Wzgórzu już na stałe. Czy mogło być coś lepszego dla niego? Bratek wprost promieniał ze szczęścia. Choć nadal bywał złośliwy i nerwowy, to jednak o wiele rzadziej miało to miejsce niż dotychczas. Chłopiec wyraźnie złagodniał i przestał już ukrywać swoją uczuciową część natury, którą jak dotychczas wolał zachować tylko dla siebie, aby nie zostać wyśmiany. Oczywiście nie zawsze mu się to udawało i nieraz na jaw wychodziła jego wrażliwa natura, ale też z drugiej strony zawsze był w rodzeństwie tym rozsądniejszym i mądrzejszym, nieraz bardzo zarozumiałym i pewnym siebie, pomysłowym i odpowiedzialnym, najstarszym z rodzeństwa, ulubieńcem ojca, którego nieraz zastępował jako głowa rodziny, gdy Narcyz musiał wyjechać. Był zawsze tym, który jest wzorem odpowiedzialności, zdrowego rozsądku i wszelkiego geniuszu, ale też nieraz dawał się we znaki rodzeństwu nieco zarozumiałym i chwilami dość nerwowym charakterem. Choć tak gwoli ścisłości, to w nerwach nieraz Bławatek mu dorównywał, a wręcz go przebijał. Ale tak czy inaczej Bratek był zawsze tym najstarszym bratem, który miał swoje wady i nieraz drażnił nimi swoje rodzeństwo, lecz mimo to był też osobą zdolną oddać za bliskich wszystko, chociaż nie lubił się z tym afiszować. Był kochającym starszym bratem, ale gdy miał zły humor lepiej było schodzić mu z drogi. Prócz tego bywał nad wyraz drażliwy na punkcie swoich talentów i kiedy tylko ktoś je podważał, natychmiast zyskiwał sobie niechęć najstarszego z Rabatków.
Drażliwość Bratka, jak również jego ogromna skrytość w okazywaniu emocji (których nieraz wręcz się wstydził jako niepasujących do naukowca) wzrosły od czasu, gdy Paula wyjechała, a on przez cały rok jej nie widział. Bratek po jej odejściu czuł się nieraz tak załamany i miewał tak mieszane uczucia, iż mógł jednego dnia skrzyczeć Stokrotka o byle co, a zaraz potem przytulić go do siebie i płakać razem z nim po tym, co zrobił. Widać to było aż nadto wyraźnie: Bratek chciał ukryć to, że tęskni i cierpi z tego powodu, a jednocześnie na dłuższą metę nie był w stanie tego zrobić. Próbował być zawsze twardy, ale bardzo kochał swoje rodzeństwo i w obliczu ich choćby najmniejszego cierpienia wykazywał się wielką empatią. Bywał też nieraz złośliwy, zwłaszcza wobec perypetii miłosnych Koniczynka (gdy ten, będąc w związku z Paprotką zadurzył się w prześlicznej Klarze) czy też nawet Bławatka (najgłośniej z całej rodziny śmiał się z tego, że Bławatek kiedyś nie lubił Gamby, a potem po wspólnie z nią spędzonym tygodniu zakochał się w niej i ostro zaprzeczał temu, gdy ktoś go o to zapytał). Droczył się z Różyczką, gdy ta zakochała się w Romeo, ale też umiał ją wesprzeć, kiedy ta cierpiała po jego wyjeździe. Śmiał się z tych perypetii, lecz w głębi serca płakał z rozpaczy widząc, jak szczęśliwe potrafi być jego rodzeństwo w miłości, a on sam nie może tego o sobie powiedzieć. Stąd też jego wielkie zrozumienie wobec problemów Różyczki - choć początkowo lekko się z niej śmiał, to potem jak nikt wspierał ją w jej bólu, gdyż jak nikt doskonale go rozumiał.
Tak oto w wielkim skrócie wyglądała mieszanina uczuć Bratka, które ten czuł przez rok rozstania ze swoją ukochaną. Gdy zaś Paula powróciła, a całe nieporozumienie z Norbertem poszło w niepamięć, Bratek zaprzestał jakiegokolwiek udawania. Prócz tego, choć nadal lubił się nieraz popisywać swoją wiedzą i chwalić swymi dokonaniami, to w jego głosie, kiedy o tym mówił, nie było już tyle zarozumiałości, co po prostu radości i śmiechu z samego siebie. Dzięki Pauli Bratek odnalazł to, czego tak bardzo pragnął: osobę, która w pełni go zrozumie i która nie będzie członkiem jego rodziny, ale kimś, z kim może związać swoją przyszłość. To wielkie marzenie wielu królików i myślę, że niejedno z was pragnie tego samego. Także nie może więc dziwić fakt, iż Bratek odnalazł taką osobę i mógł spędzić z nią radosne chwile, a może nawet i życie. Jak mógł się nie radować z tego faktu?
Bratek i Paula nie spędzali co prawda każdego dnia razem. Mieli też swoje obowiązki i swoje sprawy, którym musieli oni poświęcić czas, jednak wszystko pozostałe dzielili na dwoje i czerpali z tego wielką przyjemność. Paula towarzyszyła Bratkowi w jego eksperymentach oraz przy budowaniu niektórych jego wynalazków. Choć nie posiadała zbyt wielkich zdolności w chemii czy też technice, to jednak bardzo szybko się uczyła i równie szybko została niezwykle przydatną asystentką swojego chłopaka, a nieraz też sama podsunęła mu kilka naprawdę ekstra pomysłów, które potem Bratek chętnie realizował. Można więc powiedzieć, że wiara Pauli w jego umiejętności dodawała najstarszemu z Rabatków skrzydeł i sprawiała, iż czuł się zdolny zawojować swoimi wynalazkami nawet cały świat, jeśli tylko wciąż będzie miał wsparcie ukochanej osoby.
Bratek oprócz wynalazków czy chemicznych formułek dalej szlifował swój talent do gry na skrzypcach, a jego rodzeństwo oraz Paula i Norbert byli mu zawsze wiernymi słuchaczami. Nasza opowieść zaczyna się właśnie od momentu, w którym to Bratek stojąc na środku swojego pokoju gra na skrzypcach, a jego rodzeństwo, ukochana i jej brat siedzą wokół niego i słuchają go z radością i podziwem.
- Brawo! Wspaniale! - zawołali wszyscy, kiedy Bratek już skończył swoją grę.
Bratek ukłonił im się lekko i powiedział:
- Dziękuję, moi kochani. Dziękuję. Nie musicie się pchać po autografy. Dla wszystkich ich wystarczy.
- Ech... Pewne cechy u królików nigdy się nie zmieniają - zaśmiał się złośliwie Bławatek.
- I bardzo dobrze, bo przecież kochamy Bratka nawet z jego wadami - stwierdził wesoło Koniczynek.
- Tak - poparła go Różyczka - A propos autografu...Paulo, wpiszesz mi się do pamiętnika?
- Bardzo chętnie, Różyczko - powiedziała Paula i wzięła od króliczki jej    pamiętnik, a następnie wpisała się na pierwszą wolną stronę.
- To może ja też się wpiszę? - zaproponował Norbert.
Oczywiście Różyczka nie miała nic przeciwko temu, dlatego też i jemu podała swój pamiętnik, aby zostawił w nim swój wpis.
- To może wpiszesz się teraz i do mojego pamiętnika, Paulo? - zapytał Bratek, odkładając skrzypce na ich miejsce.
- To ty masz pamiętnik? - spytała Paula zaintrygowana.
Wiedziała ona co prawda bardzo wiele o Bratku, ale tego akurat nie.
- Tak, ma go, jednak nie lubi się nim chwalić, bo Bławatek uważa, że pamiętniki są dobre dla dziewczyn - odparła Różyczka.
- I nadal tak uważam, a mój starszy brat, odkąd się z tobą związał, to stał się bardzo... babski - rzucił Bławatek, patrząc na Paulę.
Paula zachichotała wesoło, słysząc jego słowa.
- Raczej bardziej wrażliwy, a to wcale nie wada. Poza tym nieładnie tak się śmiać z zakochanych, zwłaszcza, że ty także się zakochałeś, prawda?
Wszystkie króliki parsknęły śmiechem, poza Bławatkiem, który miał nadąsaną minę.
- Że niby ja?! I niby w kim? W Gambie?! No dobrze, jest naprawdę spoko... To super dziewczyna i strasznie ją lubię, ale...
- Zakochałeś się w niej. Masz to wypisane na twarzy - rzekł zadziornie Bratek.
- Bławatek jest zakochany - zachichotał Stokrotek.
- Zakochany? Wolałbym myć naczynia do końca życia niż się zakochać - burknął Bławatek.
- To samo mówiłeś, kiedy Gamba zdobyła twoje serce - zaśmiała się Różyczka - Widzisz? Jesteś teraz jak Bratek. Strasznie skryty.
- A nie, bo ja już nie mam żadnych sekretów - odparł Bratek - A już zwłaszcza przed Paulą.
To mówiąc podał jej swój pamiętnik, aby się mogła w niego wpisać. Paula otworzyła go, wpisała się, ale potem z ciekawości zaczęła kartkować powoli kartka po kartce, czytając wszystkie wpisy. Był tam wpis od każdego z jego braci (w przypadku Bławatka wpis był bardzo złośliwy, ale uroczy), od siostry, od ojca i cioci. Ale jeden wpis szczególnie ją zaintrygował.
- Nie masz sekretów? - zaśmiała się Paula - To chyba nie obrazisz się, jeśli przeczytam coś na głos, prawda?
Następnie, ciągle przy tym chichocząc, zaczęła czytać:

Na górze róże, na dole bez.
Kiedyś się lubiliśmy jak kot i pies.
Dziś przyjaciółmi jesteśmy oboje.
Sławy otwierają się przed nami podwoje.
Jedna zła przygoda wszystko odmieniła
I niechęć w wielką przyjaźń przemieniła.

Dla słodkiego i genialnego Bratka, najlepszego z przyjaciół - Lilka.


Bratek, gdy jego ukochana zaczęła czytać ten wiersz, poczerwieniał ze wstydu na całej twarzy, a kiedy już Paula skończyła, to wszyscy spojrzeli na niego bardzo uważnie, co znacznie wzmocniło jego rumieniec.
- Lilka? - spytał wesoło Koniczynek.
- Genialnego? - dodała Różyczka zadziornym tonem.
- I jeszcze słodkiego? - zachichotał Bławatek.
Chwilę potem wszyscy wybuchli śmiechem.
- To co? Grasz na dwa fronty? - zapytał Koniczynek.
Bratek zawstydzony opuścił głowę. Pamiętał doskonale, jak sam zadał to pytanie Koniczynkowi, gdy ten zadurzył się w Klarze, wnuczce profesora Bergamota, słynnego perfumiarza, szukającego wówczas w Borówkowym Wzgórzu składników do swoich perfum. Przez pewien czas Koniczynek nie był pewien, czy woli Paprotkę czy Klarę, co zrodziło kpiny ze strony jego rodzeństwa, a zwłaszcza Bratka i Bławatka, którzy rzucali ciągle żarty pod adresem podwójnego uczucia ich brata. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, Koniczynek pogodził się z Paprotką, natomiast Klara została ich przyjaciółką, a nawet wyprodukowała dla dziewczyny Koniczynka piękne perfumy.
Tak czy siak wspomnienie tego wydarzenia wywołane pytaniem, które sam kiedyś Bratek zadał Koniczynkowi, a które teraz jego brat odbił w jego stronę sprawiło, że najstarszy z Rabatków poczuł się strasznie głupio.
- No proszę, czego ja się dowiaduję - powiedziała Paula na pozór tylko gniewnym tonem - Ja rok usycham z tęsknoty za tobą, a ty co? Flirtujesz sobie na boku z tą panienką? A pisałeś mi w listach, że to tylko przyjaciółka.
Paula oczywiście udawała zazdrość. Dobrze wiedziała, iż Bratek był jej wierny i nie flirtował z innymi dziewczynami, zwłaszcza z Lilką, chciała się jednak na nim odegrać za jego sceny zazdrości o Norberta i dobrze jej to wyszło, gdyż Bratek uwierzył w jej gniew.
- Och, Paulo... Bo naprawdę to tylko przyjaciółka... Ja pisałem ci całą prawdę. Słowo.
Paula patrzyła nań bardzo groźnie, po czym nagle parsknęła śmiechem i zawołała wesoło:
- Spokojnie. Ja tylko żartowałam. Ja wiem, że ty nie flirtujesz. A poza tym wtedy przecież nie byliśmy parą, więc nawet gdybyś flirtował z innymi, to nie miałeś wobec mnie żadnych zobowiązań.
- Ale Paulo! Ja daję ci słowo! Ja i Lilka jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Naprawdę?
- Tak. Słowo. Poza tym dawno jej tutaj nie było. Tylko raz, jakieś dwa miesiące przed twoim powrotem na Borówkowe Wzgórze tu przyjechała z mamą. Była tu może tydzień, może dwa. Tak, chyba właśnie z dwa i razem pracowaliśmy nad paroma wynalazkami. Słowo, Paulo! Tylko pracowaliśmy we dwoje nic więcej.
- Jesteś pewien? - spytał dowcipnie Norbert - Bo być może jednak coś poczułeś do niej, tylko nie pamiętasz...
- Aleś ty dowcipny! - zawołał ze złością Bratek - Ja dobrze pamiętam Lilkę i to, co do niej czułem, a czego nie czułem.
- O tak, Bratek świetnie pamięta Lilkę - zaśmiał się Bławatek - Kiedy u nas była, bez przerwy się z nią kłócił.
- Nieprawda! Co ty opowiadasz? - burknął Bratek - Bardzo lubię Lilkę i zawsze ją lubiłem. Tylko... Musiałem do tego dojrzeć.
- Zawsze ją lubiłeś. Ta, akurat! - zaśmiała się Różyczka.
- Okazywałeś jej to w dziwny sposób. To całe lubienie - dodał wesoło Koniczynek.
- Słuchajcie, a kim w ogóle jest ta Lilka? - spytał Norbert.
- To jest taka króliczka wynalazca, która dała Bratkowi... - Stokrotek zaczął coś mówić, ale Bratek szybko zamknął mu usta dłonią.
- Dała mi pewien prezent - prędko dokończył Bratek - Tak! Dała mi prezent na dowód naszej przyjaźni.
- Prezent? A jaki? - zapytała zainteresowana Paula.
Bratek sięgnął do szuflady i wyjął z nich coś podłużnego i czarnego.
- To noktowizor - powiedział - Takie okulary, dzięki którym widzisz wszystko w ciemności. Przydatne urządzenie.
- Pokaż! - zawołał Norbert i założył je sobie - Wow! Ale fajne! Widzę was wszystkich jak w dzień.
- Przecież jest dzień, mądralo - rzucił złośliwie Bławatek, zdejmując mu noktowizor z oczu - Ale skoro tak bardzo chcesz posłuchać o Lilce, to może ci o niej opowiemy?
- Nie... Lepiej niech Bratek to zrobi - powiedziała Paula z uśmiechem na twarzy - W końcu on na pewno wszystko lepiej pamięta niż wy, mam rację?
Bratek uśmiechnął się do niej delikatnie i zaczął mówić.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Śro 15:29, 09 Wrz 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 7:30, 19 Sie 2020    Temat postu: Zakochany Bratek cz. III

Czyli była jeszcze jakaś druga dziewczyna w sercu króliczka ?
Naprawdę mnie tym zaskoczyłeś.
To znaczy to chyba nie, było nic poważnego, ale to jednak niespodzianka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 2:58, 20 Sie 2020    Temat postu:

No cóż, nie tylko dziewczyny potrafią być zakochane w kilku mężczyznach naraz. W sensie jednego kochają miłością romantyczną, a tu nagle zauroczenie kimś innym... Albo jednego kochają miłością taką będą bardziej szacunkiem, a drugiego romantyczną. Rozumiesz zresztą na pewno, o co mi chodzi Smile Poważnie Cię zaskoczyłem? Miło mi to słyszeć. Z przyjemnością dam Ci kolejne rozdziały do przeczytania. Jestem ciekaw, co o nich powiesz Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 2:58, 20 Sie 2020    Temat postu:

Narcyz wpatrywał się w zdjęcie wiszące na ścianie w pięknej ramce. Zdjęcie absolwentów Szkoły Młodych Wynalazców i Geniuszy, do której kiedyś uczęszczał. Na zdjęciu stało dziewięć małych królików obojga płci w niebieskich togach szkolnych. Narcyz stał drugi z prawej, a obok niego stała jakaś dziewczyna w jego wieku, ciemno-ruda i w wielkich okularach na nosie. Narcyz uśmiechnął się na jej widok, po czym wziął od Cynii tacę z jedzeniem i postawił ją na stole.
- Tato, a kiedy przyjedzie twoja przyjaciółka? - zapytał Koniczynek, stając przy zdjęciu - Nie mogę się doczekać.
- Ja też zaczynam się niecierpliwić - odpowiedział Narcyz - Napisała, że będzie niedługo, ale nie podała dokładnej godziny.
- Może przyjechała pociągiem i czeka na stacji? - zasugerował Bratek, siadając przy stole.
Podobnie jak jego rodzeństwo był jeszcze w piżamie. Muszę zauważyć, że dzieci w rodzinie Rabatków często jadały śniadanie w strojach nocnych i było to wręcz zwyczajem panującym w ich domu.
- O nie! To nie w jej stylu - zaśmiał się Narcyz, stając przy zdjęciu.
- A dlaczego? Nie lubi pociągów? - zapytał Bławatek, siadając obok Bratka.
- Kiedy byliśmy w Szkole Młodych Wynalazców i Geniuszy, Agata projektowała silniki. Świetnie sobie radziła.
- Pamiętam - zaśmiała się Cynia, jedząca właśnie z dziećmi śniadanie - Kiedyś podwiozła cię do domu na rowerze parowym i rozwaliła nam drzwi frontowe, ale to było dawno temu. Od tego czasu mogła się zmienić.
Ledwie to powiedziała, a nagle ziemia zaczęła drżeć jak pod krokami olbrzyma.
- O rety! Co się dzieje?! - zawołała Cynia.
- Tato! - jęknął przerażony Bławatek.
- Boję się! - pisnęła Różyczka, przytulając się mocno do cioci.
Narcyz od razu domyślił się, co może być przyczyną tego tajemniczego trzęsienia ziemi. Nie miał co prawda pewności, że ma rację, jednak wybiegł szybko z domu, a Cynia za nim. Wówczas ich oczom ukazał się jakiś wielki stwór - posiadał on sześć nóg, był pomarańczowy i przerażający, a poruszał się za pomocą skoków.
- Mechaniczny konik polny! - jęknął Narcyz.
- A jednak Agata się nie zmieniła - dodała załamana Cynia.
Jej rozpacz wzrosła, kiedy konik polny skoczył tak mocno, że rozbił przednimi łapami drzwi od ich szopy, w której to Bratek często produkował wynalazki, a Narcyz coś naprawiał. Następnie, jak gdyby nigdy nic, dziwny i mechaniczny stwór skoczył w lewo, rozwalając rosnące niedaleko kwiaty.
- Ojejku! To potwór! Potwór! - zawołała przerażona Różyczka, która właśnie wyszła wraz z rodzeństwem.
- Zaraz nas wszystkich pożre! - dodał Stokrotek, tuląc się wraz z siostrą do spódnicy cioci.
Narcyz powoli podszedł do mechanicznego konika polnego.
- Nie, tato! Zostań! To niebezpieczne! - zawołał Koniczynek.
- Co to jest, tato? - zapytał Bratek.
- To, moi kochani, jest moja przyjaciółka Agata - odparł Narcyz - Jak widzę, wciąż ma niezłego bzika na punkcie techniki.
- Tak! I przy okazji rozwaliła nam szopę! - mruknęła Cynia - Już ja jej zmyję głowę!
- To tylko drzwi i łatwo je naprawić, siostrzyczko.
- Może i tak, ale twoja przyjaciółka powinna uważać, co robi!
Narcyz machnął na to ręką, podszedł powoli do mechanicznego stwora i zawołał:
- Agato, przeszłaś samą siebie!
Tułów konika polnego nagle się otworzył za pomocą zamontowanych na nim drzwi i Rabatkowie ujrzeli przed sobą królicę w wieku swego ojca, o kasztanowych włosach, w wielkich okularach, ubraną w niebieską spódnicę na szelkach (przypominającą wielki fartuch ogrodniczy przerobiony na coś w rodzaju sukienki), a także wystający spod niej dość gruby sweter w biało-zielone paski.
- Robi wrażenie, prawda? - zapytała wesoło Agata - Ale trudno się go prowadzi.
- Tak, rzeczywiście. A rozbite drzwi od szopy są tego chyba najlepszym dowodem - mruknęła Cynia.
Agata spojrzała w jej stronę i zachichotała wesoło.
- Och, Cynia! Nic a nic się nie zmieniłaś! Wszędzie poznam ten twój zrzędliwy głos! Droga Cynia. Kochana, starsza siostrzyczka Narcyza, która jak zwykle wszystkich poucza. Nie przejmuj się, naprawię wam te drzwi od szopy.
- Świetnie! A przy okazji naucz się prowadzić! - mruknęła na to Cynia - Jeszcze nie zapomniałam, że tym swoim rowerem parowym rozwaliłaś nam frontowe drzwi!
- Och, kochana Cynio! Ile razy mam ci powtarzać, że po prostu nie wyhamowałam na czas? - zaśmiała się Agata - A poza tym naprawiłam te wasze drzwi i śmiem twierdzić, że były jeszcze ładniejsze niż przedtem.
Po tych słowach Agata zsunęła spod wejścia do konika polnego małe, drewniane schodki i powoli zeszła po nich na dół. Narcyz podał jej rękę, aby łatwiej mogła tego dokonać. Gdy już była na dole, Agata wpadła mocno przyjacielowi w objęcia.
- Nareszcie! - zawołał Narcyz - Jak miło cię widzieć po tylu latach. Podróż ci się nie dłużyła?
- Nie, bo miałam towarzystwo - odparła Agata i wskazała dłonią na konika polnego.
W jego drzwiach właśnie ukazała się dziewczyna, łudząco podobna do Agaty. Wyglądała ona niemalże tak samo, jak przyjaciółka Narcyza w wieku dziecięcym na zdjęciu absolwentów. Tyle tylko, że miała ona na sobie ładną, czerwoną sukienkę na ramiączkach, z wyszytym na niej żółtym kwiatkiem, białą koszulkę spod niej wystającą oraz rajstopy w różowo-żółte paski, zaś swoje ciemno-rude włosy miała spięte w dwie kitki.
- Pozwól, że ci przedstawię. To moja córka, Lilka.
- Cześć! - zawołała wesoło dziewczynka, machając ręką do członków rodziny Rabatków.
Agata wesoło podeszła do Cynii i mocno ją uściskała.
- Cynio! Strasznie się za tobą stęskniłam! Przyznam się, że brakowało mi twojego zrzędzenia.
- A mnie brakowało twojego bzika - zaśmiała się lekko Cynia - Choć mogłabyś się wreszcie nauczyć porządnie parkować.
Agata parsknęła śmiechem i popatrzyła na dzieci.
- O rany! Jakie urocze dzieci! To wszystkie twoje, Narcyzie?! Witajcie! Jestem Agata, ale możecie mi mówić... Agata. Wszyscy mi tak mówią.
- Dobrze, proszę pani - powiedziała Różyczka.
- Agato - poprawiła ją wesoło przyjaciółka ojca - Za każdym razem, jak nazwiesz mnie panią, zacznę brać od ciebie pensa do słoja. Was wszystkich to dotyczy.
- Dobrze, Agato! - zawołały chórem dzieci.
Czuły, że bardzo polubiły kobietę.
Bratek zaś uważnie wpatrywał się w Lilkę, która to ze śmiechem na twarzy zeszła po schodkach na ziemię. Poczuł się dość dziwnie, gdy tylko ją zobaczył. Nie umiał sobie tego wyjaśnić, ale czuł, iż dziewczyna wzbudziła w nim niezwykłe uczucia. Do tego ten jej uśmiech... I te okulary. Strasznie mu kogoś przypominała. Kogoś, za kim bardzo tęsknił, a kogo dawno nie widział. To wspomnienie wznowiło ból zawsze odczuwany przez niego w takiej sytuacji. Wiedział już, że dopóki ta dziewczyna nie wyjedzie, on nie zazna spokoju.

                                                                                                    ***

Dzieci bardzo szybko się ubrały i wyszły na dwór, aby móc świętować przybycie gości. Cynia rozłożyła na drewnianym stole przed domem łakocie i wszyscy zaczęli się nimi raczyć.
- Jestem Stokrotek - przedstawił się po chwili Stokrotek Lilce - To jest Bławatek, to jest Koniczynek, a to jest Różyczka. A tu siedzi Bratek. Jest bardzo zdolny. Tak zdolny jak twoja mama. On też jest wynalazcą.
Lilka, która właśnie zajadała chleb z miodem, zaczęła bardzo uważnie wpatrywać się w Bratka. Chłopiec lekko zawstydził się pod wpływem tego spojrzenia. Lilka teraz strasznie mu teraz kogoś przypominała. Kogoś, kto zawsze bardzo lubił go słuchać, co dodało chłopcu wiele odwagi. Prócz tego Stokrotek tak przyjemnie go chwalił, więc Bratek postanowił zaryzykować i spróbować zagadać do dziewczyny.
- Tak, to prawda - zaśmiał się, odsuwając ręką Stokrotka, który siedział obok Lilki - Nie muszę chodzić do szkoły, sam się uczę. Taki jestem zdolny.
To mówiąc wyjął z kieszeni jakieś nożyce i rzekł:
- Widzisz te nożyce? To jest moje dzieło. Mają bardzo mocną sprężynę. Wystarczy delikatnie nacisnąć i tyle. Nożyce właściwie tną same. Genialne, hę?
Lilka patrzyła z uwagą na Bratka i jego wynalazek. Widać było, iż jest zainteresowana tym, co mówi chłopiec, a raczej tym, co jej pokazał. Nożyce wyglądały całkiem ciekawie. Niestety, jej zainteresowanie szybko minęło i zaczęła wpatrywać się w swoją mamę. Bratka zasmuciło to, ponieważ Paula zawsze uważnie słuchała tego, co on mówił, a i on umiał słuchać tego, co ona mówiła, jednak widać wyraźnie, że Lilka to nie Paula. A może powinien spróbować opowiedzieć jej o innym swoim dokonaniu? Tak! Może wtedy ją zainteresuje sobą.
Zaczął więc mówić o czym innym, a tymczasem Narcyz zapytał Agatę, nalewając jej soku:
- O czym to mówiłaś, Agato? O jakim odkryciu?
- Jak to? Zapomniałeś?! - zawołała Agata - Chodzi o tę formułę, którą opracowaliśmy w szkole.
Narcyz zaczął właśnie nalewać sobie soku do szklanki, jednak słysząc słowa przyjaciółki, stracił całkowicie uwagę tym, co robił i nie zauważył, że nalał więcej soku niż powinien i ten rozlewa się on po stole.
- Nie rozumiem. Masz na myśli warzywo-magiczną recepturę?
Widząc, iż rozlewa sok, szybko postawił dzbanek na stole i dodał:
- Tę, która ma zmieniać glinę w warzywa?
- To było nasze dziecięce marzenie - uśmiechnęła się Agata, opierając się łokciami o stół i kładąc głowę na swoich dłoniach - Już czas, żebyśmy je spełnili... Razem.
Następnie przybrała dość bojowy ton i dodała:
- Ale ktoś chce mi wykraść naszą formułę. Jestem obserwowana. Ktoś włamał się do mojego domu i grzebał w dokumentach. Od tamtej pory noszę notatki przy sobie, by nie wpadły w ręce złodziei.
To mówiąc wyjęła z kieszeni na piersi kilka kartek, pomachała nimi Narcyzowi przed nosem i położyła je potem na stole.
Narcyz wyglądał wyraźnie na zachwyconego tym pomysłem.
- Chodź, Agato! - zawołał, biorąc przyjaciółkę za rękę - Bierzmy się do pracy.
Agata złapała notatki do lewej ręki i trzymając za prawą dłoń Narcyza poszła za nim na strych, gdzie zamierzali przeprowadzić swoje badania.
- Skonstruowałem też łódź podwodną - mówił dalej do Lilki Bratek - Dostałem za nią nagrodę, ale wiesz co? Nie zależy mi na nagrodach ani zaszczytach. Tak naprawdę...
- Hej! - przerwała mu już znudzona jego gadaniem Różyczka - Może pobawimy się w ganianego?
- TAK! - zawołało jej rodzeństwo poza Bratkiem, który był zły, że mu przerwano.
- Ja chcę być w drużynie z Lilką! - zawołał Stokrotek.
- Ty więc będziesz w drużynie Różyczki - powiedział Koniczynek do Bławatka.
Lilka z chęcią dołączyła do zabawy. Odchodząc ze stołu zaś spojrzała jeszcze na zawiedzionego brakiem jej zainteresowania Bratka i rzekła:
- Powinieneś popracować nad automatycznymi nożycami, Bratku. To by dopiero było coś.
Bratek spojrzał na swoje nożyce i poczuł się nagle nic nie wart, a jego wynalazek zdał mu się teraz mały i kiepski. Paula byłaby nim z pewnością zachwycona. Ale cóż... Widocznie nie każdy umie być tak zainteresowany działalnością Bratka tak samo jak jego ukochana. Świadomość tego faktu przygnębiła króliczka jeszcze mocniej. Zrozumiał teraz, jak bardzo tęskni on za Paulą. Na dodatek też nikt nie zaprosił go do zabawy. Czyżby uważali, że nie umie się bawić? Dobrze, niech tak będzie. Skoro bardziej interesuje ich Lilka, to nie ma sprawy. On zajął się pomaganiem swojej cioci w sprzątaniu ze stołu.
Tymczasem Stokrotek został złapany przez Różyczkę, a Koniczynek przez Bławatka.
- Dwa punkty dla nas, Bławatku! - zawołała Różyczka.
- Tak! Jesteśmy najlepsi! - dodał wesoło Bławatek, przybijając sobie z siostrą piatkę.
Oboje odeszli na bok, szykując się do kolejnej rundy.
- Ojej... Ojej! Nie zdążyłem zaklepać - jęknął załamany Stokrotek.
- Przepraszamy cię. Masz strasznie słabą drużynę - powiedział do Lilki załamanym głosem Koniczynek - Przez nas przegrasz.
- Zależy wam na wygranej? - spytała wesoło Lilka i przybrała nagle konspiracyjny ton - Wiem, co robić. Możecie na mnie polegać.
Następnie podbiegła do bagaży zostawionych przez swoją mamę przed domem Rabatków. Otworzyła jedną walizkę, wyjęła z niej jakieś dziwne, różowe poduszeczki, po czym założyła je sobie na nogi.
- Możemy bawić się dalej - powiedziała.
Przebiegła potem obok Bławatka i Różyczki, wołając wesoło:
- Spróbujcie mnie złapać!
Bławatek jako pierwszy dogonił dziewczynkę i próbował ją schwytać w objęcia, wołając:
- Mam ją! Mam cię, Lilka!
Ale Lilka nagle podskoczyła wysoko w górę i Bławatek zamiast niej złapał zająca, lądując jak długi na ziemi. Stamtąd zaś obserwował, jak córka Agaty skacze dookoła nich niczym najlepszy skoczek, a zasługą tego są dwie różowe poduszeczki przymocowane do jej stóp.
- Hej! Jest szybsza niż konik polny! - zawołał do Różyczki, która w szoku patrzyła na to wszystko.
- Udało ci się! Brawo! - wołał wesoło Stokrotek, kiedy dziewczyna dotknęła żywopłotu, a wręcz na niego wskoczyła.
- Zaklepane! - zawołała wesoło Lilka.
- Hurra! Wygraliśmy! Hip-hip-hurra! - podskakiwali z wielkiej radości Koniczynek i Stokrotek, przybijając sobie piątkę.
Bratek patrzył wyraźnie zaszokowany tym, jak Lilka skacze po trawie jak konik polny. Również Różyczka była zdumiona.
- Jak to zrobiłaś? - zapytała Lilkę - Jesteś czarodziejką czy co?
Lilka parsknęła śmiechem.
- Ależ nie, nie jestem. Mam na nogach poduszeczki z wodą. Dzięki przyssawkom trzymają się stóp. To mój wynalazek.
- Nieźle, ale dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś wynalazcą? - spytał Bratek z wyraźnym zainteresowaniem.
Lilka zrzuciła ze stóp poduszeczki, po czym zeskoczyła z żywopłotu na ziemię i powiedziała wesoło:
- Bo nie zapytałeś.
Następnie spojrzała na jego rodzeństwo i dodała:
- Pobawimy się w chowanego?
- Tak! Świetny pomysł! - zawołały króliczki i zniknęły wraz z Lilką w domu.
Bratek powoli podniósł z ziemi poduszeczki i obejrzał je sobie bardzo dokładnie. Były one rzeczywiście bardzo pomysłowe. Lepsze niż te jego nic nie warte, małe nożyce. Fakt ten załamał go do tego stopnia, że bez żadnego pośpiechu, niemalże wlekąc się wszedł do domu, odrzucając poduszeczki w krzaki. Przez głowę przeszła mu myśl, że musi sobie kiedyś takie zbudować.
Tymczasem zabawa w chowanego trwała w najlepsze. Dzieci schowały się na strychu - w tej części, w której nie pracowali Narcyz i Agata. Lilka zaś szukała ich, ale ponieważ było ciemno, założyła sobie na oczy jakieś ciemne, podłużne urządzenie wyglądające jak okulary. Dzięki nim widziała wszystko, jak na dłoni.
- Widzę was! - zawołała, dostrzegając Różyczkę i Stokrotka.
Potem zajrzała do innego pomieszczenia i dostrzegła Bratka, Bławatka i Koniczynka schowanych po kątach.
- Widzę ciebie, ciebie i ciebie też! - zawołała z triumfem.
Zabawa więc szybko się skończyła, ku wyraźnej niechęci Bratka. W sumie nie chciał on brać w niej udziału. Wolał pomagać cioci, jednak ta nie miała dla niego żadnej pracy, więc poprosiła go, aby poszedł do rodzeństwa i się z nimi pobawił. Szybko tego pożałował, gdyż zabawa prędko dobiegła końca, a potem dzieciaki zebrały się wokół Lilki, która zaprezentowała im swój wynalazek.
- Fajne mam okulary, prawda? - spytała Lilka - To noktowizor. Tak się fachowo nazywa.
- Ale fajne! - zawołał Bławatek.
- Mogę przymierzyć? - dodał Koniczynek.
Lilka pozwoliła mu na to, a potem Bławatek założył noktowizor i wyjrzał z jego pomocą przez okno.
- Fajnie przez nie widać - powiedział.
- A teraz? - spytała Lilka, wciskając jakiś guzik na okularach.
Dzięki temu okulary wydłużyły się i można było przez nie widzieć na większą odległość.
- Ale fajnie! - zawołał Bławatek.
Bratek patrzył na to ze złością w oczach. Jakoś, gdy on stworzył jakiś wynalazek, to rodzeństwo nie było nim tak zachwycone, a ledwie przyszła tu jakaś przybłęda i proszę, już wszyscy są nią oczarowani. I gdzie tu jest sprawiedliwość? Nie, Lilka to nie Paula! Ona nigdy nie ukradłaby mu uwagi rodzeństwa! Nigdy nie lekceważyłaby jego słów i nigdy nie popisywałaby się przed innymi swoimi zdolnościami. O nie! To nie była Paula! Co z tego, że była ładna? Co z tego, że była całkiem uzdolniona? Była mu wrogiem i dopóki tu jest, on nie będzie mógł czuć dobrze we własnym domu.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Czw 2:59, 20 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Czw 7:31, 20 Sie 2020    Temat postu: Zakochany Bratek cz. III

Chyba już rozumiem.
To inteligentna dziewczynka, bo nosi okulary, ale nie jest tą właściwą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:08, 20 Sie 2020    Temat postu:

No właśnie. Jest inteligentna, nosi okulary i robi wynalazki, ale zdecydowanie nie jest tą właściwą. Ale wyczuwałem w jej relacjach z Bratkiem swego rodzaju zauroczenie, pewną bliskość emocjonalną, gdy oboje się polubili. Ale zdecydowanie lepiej się dogadywał z Paulą, która przy okazji miała na niego dobry wpływ Smile A swoją drogą Lilka była zbyt podobna do niego, aby mogli być razem. Paula z kolei była tą spokojną i opanowaną, która sprawiała, że on sam dostrzegał w swoim zachowaniu przesadę i chciał się zmienić i zmienił się Smile Z kolei Lilka to była zadziorna pannica... o czym niedługo się dowiesz Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:06, 21 Sie 2020    Temat postu:

Tak minęły kolejne dwa dni. Bratek podczas nich czuł się okropnie, gdyż nie dość, że wszyscy byli zachwyceni Lilką, to jeszcze ciągle o niej mówili i nie umieli przestać tego robić. W dodatku Narcyz zamknął się na strychu z Agatą i oboje prawie wcale stamtąd nie wychodzili, a gdy Bratek chciał im pomóc, to ojciec go odesłał mówiąc mu, iż tym, co robi może się zajmować tylko ze swoją przyjaciółką. Co ciekawe, Agata była już bardziej chętna do tego, aby Bratek im pomógł i powiedziała Narcyzowi, że ona nie miałaby nic przeciwko pomocy ze strony jego, jednak Narcyz uznał, że ich wspólne marzenie może zrealizować tylko ich dwójka i nikt więcej. Bratek poczuł się wówczas tak, jakby ktoś dał mu właśnie w twarz. Wszyscy go opuścili, wszyscy tylko zajmowali się albo tą głupią miksturą, albo Lilką i jej pomysłami. Nikt się nim nie interesował, może poza ciocią, ale i ona co jakiś czas chwaliła Lilkę, doprowadzając tym samym swojego bratanka do szału. Załamany Bratek uciekał więc w samotność do szopy (do której Agata naprawiła drzwi) i budował tam różne swoje małe, poręczne przedmioty lub też grywał na skrzypcach, wpatrując się w zdjęcie Pauli. Niestety, o ile to drugie dawało mu jeszcze radość, to to pierwsze już nie, zwłaszcza, kiedy Lilka znowu prezentowała innym coś ze swojej twórczości. Załamany królik patrzył potem ze złością na swoje rękodzieła, które miał w szopie na stole, a potem wyzywał je:
- I na co wy istniejecie?! Nikomu nie jesteście potrzebni! Nikt was nie docenia! A już na pewno nie ci zdrajcy! Tyle lat z nimi żyję, a tu pojawia się pierwsza lepsza i z miejsca wszyscy ją kochają, a o mnie zapominają!
Załamany siadał wówczas na stołku i roniąc łzy grał na skrzypcach, patrząc na zdjęcie Pauli.
- Och, Paulo! - mówił - Dlaczego cię tu ze mną nie ma?! Dlaczego nie możesz mi pomóc?! Tak bardzo cię teraz potrzebuję!
Trzy dni pobytu Agaty i Lilki minęły Bratkowi bardzo trudno, dlatego w ciągu każdego z nich z radością powitał przyjście nocy, gdy już ubrani w piżamy byli ściskani na dobranoc przez ojca, a także przez Agatę, która była wobec nich bardzo miła i nie omieszkała także przed snem każdego z nich przytulić i pocałować w czoło. Nawet Bratka to spotkało i musiał przyznać, że o ile Lilka budzi w nim raczej negatywne emocje, to jej mama wręcz przeciwnie. W duchu musiał przyznać, że naprawdę bardzo mu brakowało kogoś takiego, jak Agata - uroczego, miłego, dobrego i kochanego. Rzecz jasna ciocia Cynia też taka była, ale mimo wszystko nie była matką małych Rabaciątek, a Bratek bardzo tęsknił za mamą, którą to z całego rodzeństwa najlepiej pamiętał. Nigdy nie zapomniał tego, jak tata płakał przy jej łóżku, a mama prosiła go, aby on żył mimo wszystko, a także głaskała po główce wszystkie swoje dzieci, a na końcu wzięła za łapkę Bratka prosząc go:
- Zaopiekuj się rodzeństwem, Bratku. Pomagaj tacie. Niech będzie z ciebie dumny tak, jak ja jestem z ciebie dumna teraz.
- Obiecuję ci, mamo. Obiecuję, że tak będzie! - rzekł płacząc Bratek.
- Mój mały mężczyzna - uśmiechnęła się do niego wówczas mama - Kocham cię.
Z tymi słowami umarła. Bratek nigdy tego nie zapomniał i wiedział, że spełni obietnicę mamy i będzie dla rodzeństwa drugim ojcem, jednak jego starania w tym kierunku nie zawsze szły najlepiej, a młodsze rodzeństwo (a zwłaszcza Bławatek) często podważali jego autorytet. Ten autorytet, który mu się należał z ich strony z racji jego wieku, a także ostatniego życzenia mamy. A teraz, jak widać utracił go już całkowicie przez tę przybłędę Lilkę! Jak on jej nie cierpiał! Ale nie umiał odmówić temu, że Agata miała w sobie coś, co sprawiało, że bardzo ją lubił. Miała w sobie sporo z mamy. Już za samo to czuł, że ją lubi. Szkoda tylko, iż przyjechała tu z Lilką.
- Dobranoc, moi kochani - mówiła Agata, po czym uściskała córkę, mówiąc: - Słodkich snów, skarbie.
- Tylko proszę, idźcie spać i nie hałasujcie - rzekł Narcyz.
- Właśnie, bo Narcyz i ja mamy jeszcze mnóstwo pracy - dodała Agata.
- Dobranoc! Powodzenia! - zawołały chórem dzieci, odchodząc powoli do swoich pokoi.
Lilka skierowała się do pokoju Różyczki, z którą miała spać, a reszta towarzystwa poszła umyć zęby.
- Dobranoc. Śpijcie dobrze! Jutro zabiorę was na przejażdżkę konikiem polnym! - zawołała wesoło Lilka.
- O tak! Świetny pomysł! - zawołała Różyczka.
- Śpij dobrze, Lilka! - dodał Bławatek.
Lilka zniknęła w pokoju, a dzieci poszły do łazienki myć zęby. Bratek poszedł tam pierwszy, szybko umył zęby i właśnie szorował łapki mydłem, kiedy przyszło jego rodzeństwo. Bratkowi nie spodobała się ich obecność. Miał nadzieję szybciej skończyć i nie musieć słuchać kolejnych zachwytów na temat Lilki, ale nie było mu to dane.
- Jest bardzo miła. Polubiłem ja - powiedział Bławatek.
- A w dodatku jest taka mądra - dodał Koniczynek - Wynalazła sporo fajnych rzeczy.
Dla Bratka tego już było zdecydowanie za wiele. Od trzech dni musiał ciągle wysłuchiwać bzdur o tym, jaka to Lilka jest cudowna i wspaniała. Ale teraz miał już tego serdecznie dość i musiał przerwać milczenie, aby okazać swój gniew.
- Że co?! Mądra?! - rzucił zgryźliwym tonem - Może bez przesady, co? Używanie poduszeczek z wodą to nie oznaka inteligencji. Jeśli chcecie znać moje zdanie, to ona jest oszustką.
Bławatek i Koniczynek, którzy to właśnie myli sobie zęby, spojrzeli na niego zdumieni. Również Różyczka, myjąca zęby Stokrotkowi, była bardzo zdumiona słowami starszego brata.
- Ej! To bardzo nieładnie tak o kimś mówić! - powiedziała.
- Przecież to prawda - odparł Bratek - Wygrywa z nami (a raczej z wami, bo ja mam już po dziurki w nosie zabaw z nią), bo łamie zasady gry. I ciągle mówi tylko o sobie.
To mówiąc zaczął przedrzeźniać Lilkę:
- Wtedy wynalazłam to, a potem wynalazłam tamto, a potem...
- Chciałam sobie nalać wody do szklanki!
Bratek przerwał w pół słowa i zobaczył, że w drzwiach łazienki stoi Lilka w żółtej piżamie i ze szklanką w dłoni, patrząca na niego spode łba. Poczuł się trochę głupio, gdyż nie chciał, aby ona to usłyszała, ale już się stało i nie można było tego odwrócić.
Lilka prychnęła z pogardą, podeszła do umywalki i nalała sobie wody.
- Nie dziwię ci się, że jesteś zazdrosny, Bratku. Ale nie martw się. Kiedyś wynajdziesz coś lepszego niż głupie nożyce. Jak chcesz, mogę dać ci kilka wskazówek.
To mówiąc puściła złośliwie oczko do Bratka, który poczuł, iż kipi z gniewu jak samowar. Ta dziewucha chciała mu dawać wskazówki? I do tego kpiła sobie z jego wynalazków? Nie dość, że przyjechała tu w gości, choć nikt jej wcale nie zapraszał, to jeszcze teraz obraża gospodarzy?! O nie! Jej niedoczekanie, że on na to pozwoli!
- To bardzo miłe - rzekł Bratek z godnością w głosie - Ale teraz akurat pracuję nad paralotnią. Och, tak! Paralotnia. Wiesz, co to takiego, czy mam ci narysować?
Lilka poczuła, że jej cios został odbity i zazgrzytała zębami ze złości, gdyż bardzo tego nie lubiła.
- Za dużo gadasz - rzuciła gniewie Bratkowi - Lepiej skup się na pracy. Daj odpocząć naszym uszom.
- O, wybacz - zaśmiał się złośliwie Bratek - Chciałem tylko podzielić się z tobą wiedzą, ale więcej nie będę. Możesz więc dalej sobie pozostać nieukiem, jeśli tak wolisz.
Lilkę ogarnął wielki gniew i zamachnęła się szklanką, aby chlusnąć jej zawartość prosto na twarz Bratka, jednak nie dopuściła do tego obecność Narcyza, który właśnie zajrzał przez otwarte drzwi do łazienki, co z miejsca przerwało czynność podjętą przez Lilkę.
- Bratku - powiedział przyjaźnie, nie orientując się w tym, że jego syn właśnie posprzeczał się z Lilką - Potrzebujemy z Agatą kwiatków mniszka lekarskiego, więc może jutro wybierzesz się po nie? Weźmiesz ze sobą Lilkę i pokażesz jej las. Dobrze?
- Jasne - odparł Bratek, udając, że się uśmiecha.
- Ale fajnie - dodała Lilka, robiąc to samo.
Gdy Narcyz wyszedł, to oboje spojrzeli na siebie groźnym wzrokiem. Widać było, że żadne z nich nie pali się do tego. Do tego Bratek był wręcz załamany. Znowu ojcu chodziło tylko o ten jego głupi eksperyment, który od trzech dni zaabsorbował jego tatę i nie pozwalał mu myśleć o niczym innym. Dopiero z jego powodu ojciec łaskawie raczył sobie przypomnieć, że ma syna. Jakie to przykre, zwłaszcza dla tego syna.

***

Następnego dnia Bratek i Lilka, zgodnie z prośbą Narcyza, poszli we dwoje do lasu po mniszka lekarskiego. Przy obserwujących ich z progu Narcyzie i Agacie zachowywali się normalnie, jakby nigdy nic, jednak oboje wiedzieli doskonale, iż ten stan rzeczy nie potrwa zbyt długo, bo ledwie tylko dorośli przestaną na nich patrzeć, a zaraz wszystko się zmieni.
- Kochane dzieciaki - powiedziała Agata - Na pewno sobie poradzą. Choć odnoszę wrażenie, że Lilka trochę za bardzo się tutaj rządzi.
- Oj, daj spokój. Jest urocza i tyle - stwierdził beztrosko Narcyz.
- Ale odniosłam wrażenie, że nie lubi się z Bratkiem i vice versa.
- Przejdzie im. To ostatecznie tylko dzieciaki. Nie będziemy dla ich fochów poświęcać naszych dawnych marzeń, prawda?
- No, w sumie racja. Chodźmy.
Oboje weszli do domu i powrócili do swoich zajęć, z kolei zaś Bratek i Lilka ruszyli w kierunku lasu. Bratek prowadził patrząc prosto przed siebie, a Lilka zatrzymywała się co jakiś czas, aby móc powąchać kwiaty rosnące przy ścieżce, którą szli kwiaty, jednak nie zatrzymywała się na długo bojąc się, iż niezbyt zadowolony z jej obecności Bratek pójdzie sobie dalej i nie zauważy nawet jej zniknięcia.
- Bratku... Jesteś pewien, że idziemy w dobrym kierunku? - zapytała, doganiając go.
- Wiem, gdzie rosną najładniejsze mniszki lekarskie. A co? Boisz się? - spytał ironicznie Bratek, patrząc na nią złośliwie.
- Słuchaj, Bratku... To głupie tak się ciągle kłócić - powiedziała po chwili Lilka.
Dziewczyna nie do końca tak sądziła, ale uważała, iż lepiej jest nie drażnić osobę, która może cię zostawić w lesie na pewną zgubę, więc lepiej być dla Bratka miłym. Poza tym ostatecznie nie był on taki zły. Na dłuższą metę był nawet bardzo fajny, a także bardzo podobny z charakteru do niej. Szkoda by było marnować taką fajną znajomość.
- Skoro razem spędzamy czas, bądźmy dla siebie mili - mówiła dalej Lilka.
Akurat oboje doszli do miejsca, gdzie tuż przy ścieżce rosło mnóstwo mniszków lekarskich.
- Masz rację - powiedział Bratek dość pokornym tonem, wyjmując coś z koszyka, który właśnie trzymał - Nie powinienem był ci dokuczać. I chcę cię przeprosić.
Lilka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i zaczęła zbierąc mniszki.
- Weź to. Tym będzie ci łatwiej - rzekł Bratek, podsuwając dziewczynie przedmiot, który trzymał w ręku.
To było niewielki, metalowy przyrząd przypominające spory    grzebień.
- Oczywiście to mój wynalazek. Można zebrać kilka kwiatków naraz. Bez wysiłku.
Lilka wzięła urządzenie do ręki i zaczęła z jego pomocą zgarniać kilka mniszków za jednym razem i zadowolona wrzucać je do koszyka.
- Ojej! - powiedziała zachwycona - Miałeś świetny pomysł, Bratku!
- O! Te okulary, które wynalazłaś też są fajne - dodał Bratek, również zrywając mniszki - Ale do czego ich używasz poza zabawą w chowanego?
Lilka popatrzyła na niego gniewnie. Wyczuwała w jego głosie kpinę, choć ta wcale nie była celem Bratka i uznała, że musi wyjaśnić tę kwestię, gdyż bardzo nie lubiła kpin, podobnie jak i jej rozmówca.
- Przydają się np. do szukania kogoś albo czego w ciemnościach.
- A często szukasz kogoś lub czegoś w ciemnościach?
- A co to za pytanie?
- Normalne. Po prostu jestem ciekaw.
- Lepiej byś się zajął zbieraniem.
Bratek poczuł narastającą złość. Nie po to przecież tutaj przyszedł, aby wysłuchiwać pouczań tej smarkuli.
- Czyli rzadko się przydają? - spytał po chwili.
- Częściej niż myślisz - mruknęła Lilka.
Bratek parsknął ironicznym śmiechem.
- Jeśli chodzi o mnie, to ja najbardziej lubię konstruować rzeczy, które są przydatne dla innych.
- Jak to?! - zawołała Lilka - Chcesz powiedzieć, że moje wynalazki służą tylko mnie? Ale jesteś zarozumiały!
- Może i tak, ale taki mam charakter. Nikogo nie zmuszam do przyjaźni ze mną, a jeśli ktoś chce być moim przyjacielem, to musi akceptować mnie takiego, jakim jestem.
- Naprawdę? I masz może wielu przyjaciół?
- Na pewno więcej niż ty.
- Poważnie? Jakoś nie widzę tu tłumu twoich przyjaciół. Nawet twoje rodzeństwo woli moje towarzystwo niż twoje.
To już ubodło Bratka do żywego. Nie dość, że ta dziewucha zabrała mu rodzeństwo, to jeszcze się tym chwaliła?
- Za to jestem lepszym wynalazcą, niż ty, panno Chwalipięto! Umiesz robić tylko skaczące poduszki i świecące okulary, ale już czegoś takiego jak twoja mama, to byś w życiu nie zbudowała!
To z kolei ubodło do żywego Lilkę.
- Ty... Ty...
Nie mogła go uderzyć, bo zaraz by jej oddał, a sądząc po nim mógł mieć mocną pięść, pomimo bycia naukowcem, którzy to rzadko dbają o coś takiego jak siła fizyczna. Dlatego też wyżyła się na jego urządzeniu, które akurat trzymała. Złamała je ze złości na pół.
- Moja zbieraczka do kwiatów! - zawołał wściekle Bratek, wyrywając jej z rąk szczątki swego wynalazku - Jesteś wstrętną zazdrośnicą, Lilka! Idę sobie stąd! Mam cię już powyżej uszu!
- Ach tak?! Wzajemnie! Nie chcę cię więcej widzieć! I idź poskarż się mamusi, że ci złamałam zabaweczkę!
Bratek, który właśnie odchodził, odwrócił się na pięcie i spojrzał na nią groźnie. Lilka zauważyła, że teraz przesadziła. Przecież Bratek już nie ma matki, gdyż ta umarła wskutek choroby, jakiej się nabawiła po wydaniu na świat Stokrotka. To nie był temat do kpin ani wyzwisk.
- Och, wybacz mi... Strasznie cię przepraszam... Ja nie chciałam... Ja zapomniałam, że...
- Że moja mama nie żyje?! - warknął gniewnie Bratek - To sobie to wreszcie zapamiętaj i nie mów tak do mnie więcej!
Bratek był wściekły. Gdyby Lilka była chłopakiem, to rzuciłby się na nią i jej przyłożył, ale nigdy żaden Rabatek nie uderzył dziewczyny i on też nie mógł tak się zachować. Ale wiedział, że może ją zranić w inny sposób i postanowił to zrobić.
- A ty możesz lecieć poskarżyć się tatusiowi. Och, nie! Co ja mówię?! Przecież twój tatuś rozszedł się z twoją mamą. Zostawił cię samą, gdy byłaś mała. Ciekawi mnie, czym mu tak zalazłaś za skórę, że nie był on w stanie z tobą wytrzymać?
Tak, jak dla Bratka drażliwy był temat jego mamy, to tak dla Lilki był drażliwy temat jej ojca. Wściekła rzuciła się na Bratka, ale ten uchylił się w ostatniej chwili i dziewczyna zaryła nosem w piasek.
- Widzisz, mądralo? Bez swoich poduszek nie jesteś już taka szybka! - zaśmiał się z satysfakcją Bratek i odszedł w stronę domu.
Lilka podniosła się z ziemi i zaczęła dalej zbierać mniszki lekarskie, w głowie układając już plan zemsty na Bratku. Nagle usłyszała jakiś dziwny dźwięk, jakby ktoś się skradał. Obejrzała się dookoła, jednak nie dostrzegła nikogo poza ptaszkiem siedzącym na drzewie.
- Bratku... Próbujesz mnie nastraszyć? - zapytała z lękiem, wstając i obserwując ścieżkę, którą tu oboje przyszli - Przestań! Wiem, że to ty! To wcale nie jest...
Nie dokończyła jednak, gdyż wtem poczuła, że coś owinęło się wokół jej lewej stopy, a następnie poleciała wysoko w powietrze i zawisła głową w dół. Okulary spadły jej z nosa, a więc jak przez mgłę zauważyła jakiegoś wysokiego osobnika ubranego w zielony ubiór i coś jakby maskę w postaci opaski z dziurkami na oczy.
- Wybacz, że cię schwytałem, panienko - powieść ten drab ochrypłym głosem - Ale dzięki temu na pewno zdobędę warzywo-magiczną formułę twojej mamy.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Pią 13:07, 21 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 13:09, 21 Sie 2020    Temat postu: Zakochany Bratek cz. III

O, jaka dramatyczna końcówka, dziewczynka w niebezpieczeństwie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 13:18, 21 Sie 2020    Temat postu:

Oj tak, dramatyczne zakończenie tej części było celowe z mojej strony. Liczę na to, że w ten sposób bardziej będziesz zainteresowana poznaniem dalszego ciągu opowieści Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 13:55, 21 Sie 2020    Temat postu: Zakochany Bratek cz. III

Niczym Szeherezada urywasz w najlepszym momencie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:19, 21 Sie 2020    Temat postu:

Wiem i robię to celowo. W taki sposób mam zapewnionych czytelników, którzy koniecznie chcą wiedzieć, co będzie dalej Smile Zresztą jak kręcili w serialu odcinek, gdzie fabuła się urywa napisem C.D.N. i w kolejnym odcinku jest kontynuacja, to zawsze akcja jest urwana w najbardziej napiętym momencie. W ten sposób dostawaliśmy szału jako dzieciaki oglądając jakąś bajkę z takim zakończeniem, bo musieliśmy czekać na kolejny odcinek, aby wiedzieć, co było dalej Smile Ale też zapewnialiśmy twórców serialu, że będziemy dalej ich dzieło oglądać Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 1:00, 22 Sie 2020    Temat postu:

- Dlaczego ją zostawiłeś? - zapytałam złym głosem Narcyz do Bratka, który stał właśnie przed nim na strychu i tłumaczył się z tego, dlaczego nie ma ze sobą mniszków - Wiesz, że Lilka nie zna naszego lasu.
Narcyz miał narzucone na ubranie biały kitel, podobnie jak stojąca za nim Agata, która to jednak nie wydawała się tyle oburzona tym, co zrobił Bratek, co raczej zasmucona z tego powodu.
- Ale tatusiu... - tłumaczył się winowajca, pokazując swój wynalazek przełamany na pół - Ona mnie obraziła! Potem jeszcze złamała zbieraczkę... no i...
- To cię nie usprawiedliwia! - zawołał gniewnie Narcyz - Wracaj po nią i to już!
Bratek poczuł w sobie ducha przekory. Nigdy wcześniej nie kłócił się z tatą, ale teraz miał na to wielką ochotę.
- Nie, nie zrobię tego!
- Nie? - zdziwił się Narcyz.
- Dlaczego? - spytała spokojnym głosem Agata.
- Ponieważ nie dość, że ona połamała mój wynalazek, że ukradła mi rodzeństwo i że przez nią nikt nie dla mnie czasu, to jeszcze obraziła moją mamę!
Agatę zaszokowało. Wiedziała, że Lilka potrafi w gniewie mieć bardzo niewyparzony język (jak jej mamunia w młodości), ale żeby coś takiego? To już było obrzydliwe i Agata była w stanie zrozumieć zachowanie Bratka, w przeciwieństwie do jego ojca.
- To cię nie usprawiedliwia! - zawołał Narcyz.
- A właśnie, że usprawiedliwia! - krzyknął Bratek ze łzami w oczach - Mam już dość Lilki! Odkąd się pojawiła, to wszyscy zwracają na nią uwagę, a mną się nikt nie przejmuje! Obiecałeś mi pomagać przy moim nowym wynalazku i co?! Nawet nie raczysz pamiętać o tym, że ja istnieję, dopóki nie potrzebujesz czegoś ode mnie!
- Bratku, przestań zachowywać się jak dziecko!
- Tato, ja jestem dzieckiem! Nie zauważyłeś tego?! Przez te chemiczne opary nagle oślepłeś?!
- Bratku, zapominasz się! Jestem twoim ojcem! Więcej szacunku!
- Szanuję cię, tato i kocham cię, ale zapominasz o mnie! Teraz liczy się dla ciebie tylko twój ten głupi eksperyment!
- Tylko nie głupi! To moje wielkie marzenie i zamierzam je realizować, tak samo, jak ty swoje!
- Więc pozwól mi sobie pomagać! Pozwól mi sobie pomóc! Nie chcę wiecznie siedzieć z Lilką! Ona mnie nie cierpi!
- Musiałeś sobie zasłużyć na to. A teraz idź po nią, zanim zabłądzi w lesie i coś jej się stanie.
Bratek popatrzył na niego ze łzami w oczach.
- Nie rozumiesz mnie... Nie chcesz rozumieć. Mama by zrozumiała.
Narcyz spojrzał na syna groźnym wzrokiem. Nie lubił, kiedy Bratek mówił mu o swojej    matce. Za bardzo rozmowy na ten temat go bolały, aby móc swobodnie o tym rozmawiać. Zacisnął zęby ze złości i bólu, patrzył na swego pierworodnego i wysyczał:
- Idź po Lilkę. JUŻ!
Bratek widząc, iż z ojcem się nie dogada, odwrócił się powoli na pięcie i powoli wyszedł ze strychu.
- Narcyzie... Nasze dzieci chyba nie współpracują ze sobą tak zgodnie jak my - powiedziała smutno Agata.
Narcyz uśmiechnął się do niej delikatnie i rzekł:
- Później z nimi pogadamy. Teraz skupmy się na urzeczywistnieniu naszego marzenia.
To mówiąc wziął ją za rękę i powoli ruszył z nią w kierunku stołu, na którym dokonywali swego eksperymentu. Na stole stało wiele przyrządów chemicznych, w których gotowały się różne ciecze w kilku barwach.
- Już niedługo osiągniemy swój cel, Agato - rzekł Narcyz, patrząc na ten widok z zachwytem.
Agata wówczas wyrwała dłoń z jego dłoni i powiedziała:
- Narcyzie, przestań! Dobrze wiesz, że jest problem i nie zamieciesz go pod dywan udając, iż wszystko jest w porządku! Bratek ma problem i musi się z nim zmierzyć, ale widać, że nie może sam mu podołać. Musisz mu pomóc. Musisz z nim porozmawiać. On zostawił moją córkę samą w lesie. Znając Lilkę domyślam się, że sobie na to zasłużyła, ale mimo wszystko...
- Mimo wszystko daj już spokój - mruknął Narcyz - To moja sprawa i sam to załatwię, jak Bratek wróci.
- Tak, oczywiście. Załatwisz to... Albo ponownie zajmiesz się swoim marzeniem i zapomnisz na kilka dni, że masz syna.
- Mam kilku synów i z każdym mam jakieś problemy. Ale z Bratkiem jak dotąd miałem najmniej problemów, a teraz... Co w niego wstąpiło? Nie rozumiem tego. Nie rozumiem jego zachowania.
- Może w ogóle przestałeś go rozumieć?
Narcyz spojrzał na nią zdumiony.
- Co? O czym ty mówisz?
- O tym, że już nie rozumiesz własnego syna. A może raczej nie chcesz go zrozumieć. Narcyzie, on jest bardziej podobny do ciebie niż myślisz. Wszyscy twoi synowie są do ciebie podobni, ale Bratek najbardziej. Jego talent, jego upór... Jego skrytość w sobie... To wszystko wypisz wymaluj ty sam. Może dlatego nie umiesz się z nim dogadać?
- Ja nie umiem się z nim dogadać? Zwykle zawsze się dogadujemy. Teraz mu po prostu odbiło i tyle. Zapewne z zazdrości o talent Lilki i o to, że ostatnio mam do niego mniej czasu.
- Mniej czasu? W ciągu ostatnich trzech dni prawie ciągle tu siedzisz. Nie rozmawiasz z nim. Nie próbujesz się z nim porozumieć. Jak widzisz problem, to musisz go rozwiązać, a w tym wypadku problem rozwiążesz tylko rozmową z synem.
- I kto to mówi?! Kobieta, która ze swoją córką ostatni raz rozmawiała dłużej niż pięć minut najwyżej trzy dni temu.
Agata wiedziała, że Narcyz ma rację, dlatego pokiwała smutno głową i powiedziała:
- Wiem doskonale o tym, że nie jestem idealna i sama popełniam błędy. Dlatego też, kiedy dzieci wrócą chcę z Lilką porozmawiać. A ty powinieneś porozmawiać z Bratkiem. Oboje musimy porozmawiać z naszymi dziećmi. Musimy mieć dla nich czas, Narcyzie. Musimy go mieć oboje. Przez ten mój brak czasu ja i mój mąż oddalaliśmy się od siebie i w końcu się straciliśmy. Odszedł ode mnie do takiej, która ma dla niego czas i lepiej go rozumie niż ja. A swoją niechęć do mnie połączył z niechęcią do naszej córki, która jest moją własną kopią. Obie nas już w ogóle nie widuje. Przez swoją pasję do wynalazków i brak czasu straciłam męża. Nie chcę też stracić córki. I nie chcę, żebyś ty stracił swoje dziecko. Nie trać swojej rodziny!
- Rodzina, rodzina! - zawołał gniewnie Narcyz - Odkąd się ożeniłem i zostałem ojcem, to nic innego nie słyszę, jak tylko rodzina i rodzina. Agato, ja robię wszystko dla rodziny i co z tego mam? Nic! Chcę raz zrobić coś dla siebie! Już mi się uszami wylewają te wszystkie hasełka o rodzinie, które pięknie brzmią, a nic nie znaczą! A wiesz, dlaczego one nic nie znaczą?! Bo kiedyś moja rodzina... Wszystkie moje dzieci kiedyś odejdą i założą własne rodziny, natomiast ja zostanę sam... Stary, samotny i z niezrealizowanymi marzeniami! Więc chcę je zrealizować teraz, dopóki jeszcze mam czas. Dla mnie, dla ciebie i dla wszystkich, którzy wierzą w naukę tak, jak my! Co jest złego w dążeniu do marzeń?
- Nic, jeżeli nie robisz tego kosztem bliskich - powiedziała Agata - Narcyzie, zawsze byłeś mądrym królikiem... Mądrzejszym od wielu, których znałam. Bądź więc mądry i teraz. Nie rezygnuj ani z marzeń, ani z rodziny. Wiem, że są problemy, jak zawsze, ale dasz sobie z nimi radę! Ja ci w tym pomogę, tylko nie rezygnuj.
- Agato... - westchnął smutno Narcyz - Wiem, że zabrzmiałem teraz jak egoista, ale od śmierci mojej ukochanej Dalii nie radzę sobie zawsze ze wszystkimi problemami. Potrzeba mi czasem takiej odskoczni jak ta teraz. Żałuję, że nie mogłem z niej korzystać wcześniej. Żałuję tego, że zerwałaś ze mną kontakt po moim ślubie i długo się do mnie nie odzywałaś. Żałuję wielu rzeczy, ale już zwłaszcza tego, bo ty jedna zawsze mnie rozumiałaś. A wtedy, gdy zaprosiłem cię na swój ślub, to przyszłaś na niego, jednak dość szybko wyszłaś i później bardzo długo cię nie widziałem. Dlaczego, Agato? Dlaczego wtedy zniknęłaś? Mówisz, żebym nie rezygnował z rodziny. A ty? Dlaczego ty zrezygnowałaś z naszej przyjaźni na tak długi czas?
Agata odwróciła się zasmucona, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Mówisz, jakbyś nie wiedział.
- Ale ja naprawdę nie wiem.
- I dobrze - Agata szybko otarła łzy - I niech tak już zostanie. Lepiej wracajmy do naszego eksperymentu. A z dziećmi pogadamy, jak wrócą.

***

Zły jak stado os Bratek powoli szedł przez leśną ścieżkę. Niezbyt mu odpowiadało włóczenie się za Lilką, ale co miał zrobić? Ojciec mu kazał to zrobić, więc tu przyszedł, jednak gdyby to od niego zależało, to zostawiłby Lilkę do wieczora, a dopiero potem po nią wrócił. Może wówczas by się nauczyła szacunku do pamięci jego zmarłej mamy i jego samego.
- Za kogo ta dziewczyna się uważa - mruczał sam do siebie z gniewem - Naprawdę, gdyby nie tata, to...
Wrócił na miejsce, gdzie zostawił swoją mało sympatyczną koleżankę po fachu, mówiąc dostojnym tonem:
- Słuchaj, Lilka! Przyszedłem tu tylko dlatego, że tata mi kazał.
Nagle dostrzegł masę podeptanych mniszków lekarskich, porzucony koszyk oraz pełno dziwnych śladów.
- Lilka? O rety, gdzie ona jest? Co się stało?
Bratek obejrzał dokładnie ślady. Poznał, iż jedne należały do małego królika, a drugie do znacznie większego.
- Ktoś ją porwał. O, nie! - jęknął przerażony Bratek.
Chciał utrzeć Lilce nosa, ale nie w taki sposób. Wiedział też, że nie może pozwolić na to, aby tej dziewczynie coś się stało. Pognał więc drogą wzdłuż śladów, które poprowadziły go daleko od ścieżki, w głąb lasu, do jakiegoś starego, opuszczonego domu.
- Lilka? Lilka! - zaczął wołać.
W tym samym czasie we wnętrzu owego domu Lilka siedziała właśnie przywiązana do krzesła. Miała już okulary na nosie, ponieważ porywacz łaskawie je jej założył i mogła mu się przyjrzeć. To był wysoki, biały królik po czterdziestce, w zielonym płaszcz i fioletowych spodniach. Rzeczywiście miał maskę, jak jej się wcześniej zdawało. Do tego co chwila zacierał ręce z radości i chichotał przy tym.
- Wypuść mnie! - jęknęła Lilka.
Porywacz zarechotał podle.
- Oczywiście, wypuszczę, ale dopiero, jak dostanę okup!
- Lilka! Lilka! - rozległ się nagle głos Bratka - Lilka, gdzie jesteś?!
- Tutaj! - zawołała dziewczyna.
Nie sądziła, że to możliwe, ale po raz pierwszy ucieszyła się słysząc głos Bratka. Jednak jej porywacz daleki był od okazywania euforii z tego powodu. Wściekły wyjął z kieszeni czerwoną chustkę, a następnie mocno zakneblował nią usta Lilki.
- Jeszcze mi tego brakowało - powiedział gniewnie - Nawiedzonych ratowników. Zobaczę zaraz, kto to taki i postaram się, aby zniknął stąd tak szybko, jak się tu zjawił.
Następnie pobiegł do okna, skąd dostrzegł Bratka idącego właśnie w stronę domu.
- O! No proszę - powiedział zadowolony - Pierworodny Narcyza. Tym lepiej. Będę miał większą kartę przetargową w negocjacjach z Agatą.
Tymczasem Bratek podszedł bliżej domu i rozejrzał się dookoła. Drzwi były zamknięte, jednak i tak by do nich nie podszedł, bo drzwi to pierwsze miejsce, przy którym będzie czekał porywacz - zawsze tak jest. Jedynie przez okno można jakoś dostać się do środka, ale większość okien była za wysoko i nie miał jak się do nich dostać. W końcu dostrzegł takie, przed którym stał wielki głaz. Wspiął się więc na niego, ale że od okna dzieliło go kilka metrów, musiał więc skoczyć, a gdy już to zrobił, to uczepił się dłońmi parapetu. Następnie z lekkim trudem stanął w oknie i dosłownie wpadł do środka. Zanim jednak zdążył się pozbierać, to zauważył, iż ktoś zarzuca mu worek na głowę.
Bratek wbrew sobie został zabrany do innego pomieszczenia, po czym zdjęto mu worek z głowy i zauważył wówczas przywiązaną do krzesła i zakneblowaną Lilkę.
- Lilka?! - jęknął i spojrzał za siebie - O nie!
Za nim stał porywacz dziewczynki, który bardzo szybko skrępował go mocnym sznurem.
- Puszczaj, łajdaku! - wrzasnął Bratek.
- Oszczędzaj lepiej siły, przydadzą ci się później - zachichotał podle porywacz, kierując się ku drzwiom - Dotrzymacie sobie towarzystwa. Ha ha ha! Mam nadzieję, że się lubicie, bo spędzicie ze sobą bardzo dużo czasu.
Następnie przestępca ryknął śmiechem i wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi na klucz.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Sob 1:06, 22 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Sob 7:44, 22 Sie 2020    Temat postu: Rodzina Rabatków - Zakochany Bratek cz. III

Znowu akcja urwana w najlepszym momencie ,jak w jakimś filmie sensacyjnym.
Ciekawa jestem bardzo, co będzie dalej ?
Narcyz jest chyba ślepy, że nie widzi, że Agata zniknęła na tyle lat, bo go kochała, ślepy głupiec, przecież to widać jak na dłoni.
Nie może się też dogadać z synem, bo są zbyt do siebie podobni, obaj tak samo uparci i nieco zarozumiali, żaden nie chce się przyznać do tego, że popełnił błąd.
Troszkę mnie drażnił ojciec w tym fragmencie, bo jako starszy powinien być mądrzejszy, a ma pretensje do syna, a sam niewiele jest lepszy.
Nie zrozum mnie źle, to nie krytyka w stosunku do twojej osoby, wręcz przeciwnie, to pochwała, bo stworzyłeś bardzo wiarygodne, ludzkie postacie z wadami i zaletami, które są bardzo prawdziwe, bo w realnym życiu ludzie nawet ci, których bardzo kochamy, też nas czasem drażnią swoimi wadami, fochami i humorkami.
To świadczy o twoim dużym talencie literackim i wrodzonej wrażliwości, że umiesz to wiarygodnie wszystko opisać, nie ma w tym, żadnej przesady, sentymentalizmu, czy czułostkowości.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Sob 7:45, 22 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:49, 23 Sie 2020    Temat postu:

To prawda, starałem się napisać jak najlepiej to wszystko i urwać w najlepszym momencie, aby rozpalić Twoją ciekawość Smile Jak widzę, udało mi się to osiągnąć Smile

Owszem, Narcyz jest niestety w tej sprawie ślepy. Wiesz, w bajce "RODZINA RABATKÓW" drażniło mnie to, że nigdy nie wyjaśnili, co się stało w żoną Narcyza i matką jego dzieci. Ja postanowiłem to wyjaśnić i chyba dobrze mi wyszło. I widać było też pewne uczucie Narcyza i Agaty, ale ja to nieco podkręciłem i wydaje mi się, że mi dobrze to wyszło. Podobno jestem dobry w opisywaniu uczuć swoich bohaterów i tworzeniu romantycznych sytuacji. PODOBNO Smile

Cieszę się, że to wszystko napisałaś. Miło mi się zrobiło. Bo wiesz, tej rozmowy Narcyza i Agaty w sprawie rodziny nie było w bajce. Sam to wymyśliłem do ulepszenia fabuły. Podobnie jak i rozwinąłem rozmowę Bratka z ojcem na temat Lilki. Chciałem dodać tu więcej emocji. Bajka jest nieskomplikowana, dla dzieci, dlatego nie było tam takiej tematyki. Były tam tematy poważne, ale nie aż tak. Myślę, że jednak dobrze mi się to udało rozwinąć. Chciałem, aby było uzasadnione, dlaczego Narcyz zlekceważył problem Bratka z Lilką, dlaczego nie chciał o tym rozmawiać, żeby to było coś poważniejszego niż tylko zauroczenie nauką i dawnymi eksperymentami, które teraz może kontynuować. W bajce wyjaśnili, że po prostu był za bardzo zaabsorbowany tym, co on i Agata robili i potem tego żałował. Chciałem dodać większych barw całej tej opowieści. Prócz tego chciałem pokazać relacje ojca i syna, którzy są zbyt podobni do siebie, aby się zawsze umieć ze sobą dogadać, ale się kochają i w końcu to sobie okażą. I pokazać, że dorośli bywają niekiedy niepotrzebnie skomplikowani i wszystko komplikują, traktując dzieci jak... dzieci, nie rozmawiając z nimi o problemach, bo uważają, że są za małe, aby to zrozumieć

Cieszy mnie Twoja pochwała. Dawno nie słyszałem tak miłych słów. I co ciekawe, dotyczą właśnie sceny dodanej przeze mnie do opowieści z serialu animowanego. Widać umiem dodać fajne dodatki i wstawki do powstałej już historii Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 0:54, 23 Sie 2020    Temat postu:

- Ach, gdzie oni się podziewają? - jęknęła załamana Różyczka, która siedziała pod żywopłotem wraz ze swoim rodzeństwem.
Dziewczynka pamiętała, że Lilka obiecała im przejażdżkę konikiem polnym i miała nadzieję, iż zrealizują to jeszcze w dzień, a ten powoli zaczął mijać i co? Lilki jak nie było, tak nie ma. Bratka zresztą także.
- Pewnie ciągle się kłócą i dlatego to tyle trwa - mówiła dalej Różyczka załamanym głosem.
- Może obejrzyjmy konika polnego? - zaproponował Bławatek - Już nie mogę się doczekać przejażdżki.
- Ale tylko rzucimy okiem - powiedziała Różyczka przemądrzałym tonem i figlarnym błyskiem w oku - Niczego nie wolno dotykać. Zaczekamy na Lilkę i dopiero wtedy pojeździmy.
Dzieci podeszły do mechanicznego pojazdu i zachwytem obejrzeli go ze wszystkich stron.
- Tylko niczego nie dotykajcie - przypomniał im Koniczynek.
- Dzieci! Upiekłam placek rabarbarowy! - zawołała Cynia, stając nagle w drzwiach domu - A to co?
Podniosła powoli spod swoich nóg leżący na progu ich domu jakiś list. Przeczytała znajdujące się na nim nazwisko.
- Agata Krzak i Narcyz Rabatek. Ciekawe.
Poszła z listem na strych, gdzie Narcyz i Agata siedzieli właśnie nad gotującą się w wielkim, przeźroczystym naczyniu błękitnym wywarze.
- Już prawie gotowe, Narcyzie - powiedziała Agata, dolewając żółtego płynu do wywaru - To niesamowite! Teraz brakuje nam już tylko mniszka lekarskiego...
- Przepraszam! Mogę wejść?! - odezwał się nagle głos z dołu.
- To Cynia. Ciekawe, czego chce? - rzekł Narcyz.
- Chyba dzieci wróciły i chce nam to oznajmić - stwierdziła Agata.
Narcyz podszedł do klapy w podłodze i podniósł z nią.
- O co chodzi? - spytał.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale przyszedł list do Agaty.
Agata zadrżała zdumiona, gdy to usłyszała.
- A to ciekawe. Nikomu przecież nie mówiłam, że tu będę. Od kogo to, Narcyzie?
Narcyz powoli otworzył kopertę, wyjął list i zaczął go czytać.
W tym samym czasie na dworze dzieci za pomocą młotka, dłuta oraz śrubokrętu próbowały otworzyć drzwi do konika polnego.
- To się chyba nie uda - jęknęła Różyczka - To jest za mocne.
- No jazda, otwieraj się! - syczał gniewnie Bławatek.
Koniczynek skakał po głowie konika i jęczał:
- No dalej! Co się dzieje? Czemu nie pękasz?
Nagle ich czynności przerwał bardzo głośny krzyk dobiegający z okna na strychu. Cztery pary małych, króliczych oczu zwróciły się w jego stronę.
- O nie! Moja Lilka!
Dzieci natychmiast pobiegły do salonu, aby dowiedzieć się, co tam się stało. Tam już zastali Cynię, która sprowadziła zapłakaną Agatę i posadziła ją na kanapie. Sama też usiadła obok niej i mocno ścisnęła jej dłoń. Narcyz zaś ściskał w dłoni list, który uważnie czytał.
- Co się stało, tatusiu? - zapytał Koniczynek.
- Siadajcie, dzieci - powiedział Narcyz, a gdy jego pociechy ulokowały się na kanapie, dodał: - Wasz brat i Lilka zostali porwani.
- Porwani?! - jęknęły zdumione dzieci.
Narcyz pokiwał lekko głową i chodząc po salonie zaczął czytać:

Jeśli chcecie odzyskać dzieci, to przyjdźcie wieczorem na Jagodową Polanę. Przynieście warzywno-magiczną recepturę i notatki z eksperymentu i czekajcie na dalsze polecenia.

- Spełnicie żądania? Tak, tato? - zapytał Koniczynek.
- Oczywiście, że tak - odpowiedział mu Narcyz - Zrobimy to, czego chce od nas porywacz.
- Och, to wszystko przeze mnie - łkała w swoje dłonie Agata - Byłam samolubna. Myślałam tylko o naszym eksperymencie i nie pomyślałam, że skoro ktoś się do mnie włamał, to może porwać mi dziecko, aby dostać moją pracę.
Narcyz załamany opuścił głowę i rzekł:
- Nie, Agato. To ja jestem winien. To ja przez trzy dni zapomniałem o Bratku i nie dostrzegałem tego, że nasze dzieci się kłócą ze sobą. Gdybym to widział, dostrzegłbym wszystko i nigdy nie posłałbym ich razem do lasu.
- Oboje zawiniliśmy, Narcyzie. Dlatego teraz musimy oboje to jakoś naprawić. Im szybciej, tym lepiej. Och, Lilko! Mam nadzieję, że nic ci nie jest!

***

- Totalna kompromitacja! - mruczał wściekle Bratek, chodząc nerwowo po pomieszczeniu, gdyż choć miał związane ręce, to nogi miał wolne i mógł się poruszać - Dwoje genialnych wynalazców nie ma pojęcia, jak się stąd wydostać! Nie wiem, co robić. Jestem kompletnie bezradny.
Podszedł powoli do okna i zerknął przez nie.
- O nie! Słońce zaraz zajdzie!
Powoli podszedł do Lilka i spojrzał bardzo załamany na coraz mniejsze promienie słońca, wpadające przez okno do pomieszczenia.
- Nie spędzimy tu nocy - powiedział i spojrzał na Lilkę.
Widząc jej pełne nadziei spojrzenie, poczuł, że nie może jej zawieść i musi teraz ocalić ją i siebie. Tylko jak?
Wtem dostrzegł wystający z jej kieszeni noktowizor i przyszedł mu do głowy genialny pomysł.
- No tak! Oczywiście! - powiedział zadowolony - Lilka, wyciągnę nas stąd!
Powoli sięgnął zębami do jej kieszeni i wyjął z ich pomocą noktowizor. Następnie delikatnie pochylił głową, wysuwając mocniej okular do przodu.
- Spróbuj się obrócić. Musisz być plecami do okna - rzekł z trudem, gdyż wciąż zęby zaciskał na wynalazku.
Lilka chyba zrozumiała, co on zamierza, ponieważ radośnie zaczęła się szybko przesuwać na krześle tak, jak on jej nakazał. Gdy już była gotowa, dodał:
- Tak, świetnie! Teraz nie ruszaj się.
Następnie nastawił noktowizor na promienie słoneczne wpadające do pokoju przez okno. Użył w ten sposób okularów jako szkła powiększające, które odpowiednio skierowane potrafi stworzyć palący promień i wywołać ogień. Liczył na to, że dzięki temu przepali więzy Lilki i nie pomylił się, gdyż soczewki noktowizora wytworzyły gorący promień, a ten stopniowo zaczął przepalać więzy dziewczyny. Trwało to dobrych parę minut. Bratek się pocił na twarzy i denerwował, co będzie, jeśli słońce zajdzie, a on nie skończy, ale udało się, więzy zostały w końcu przepalone jeden po drugim, a Lilka odzyskała wolność.
- Udało się! - zawołała dziewczynka, zdejmując chustkę ze swej twarzy - Bratku, jesteś genialny!
Doskoczyła do niego, odebrała swój noktowizor i rozwiązała szybko jego więzy, po czym rzuciła mu się mocno na szyję.
- Tak cię przepraszam, że cię wtedy wyzwałam w lesie! I za to, co powiedziałam o twojej mamie. I że złamałam twoją zbieraczkę.
- Och, już się tym nie przejmuj - powiedział Bratek braterskim tonem - Sam przesadziłem. Nie powinienem był obrażać cię sugerując, że twój tata odszedł przez ciebie. I myliłem się co do twoich okularów, one są naprawdę pożyteczne. Wybacz, że je obraziłem.
- Oboje wtedy przesadziliśmy - rzekła z uśmiechem na twarzy Lilka - Ale od teraz będzie między nami zgoda?
- Ja ze swojej strony zrobię wszystko, aby była - uśmiechnął się Bratek - Ale nie pora teraz na takie rozmowy. Szybko, uciekajmy stąd, zanim ten porywacz wróci.
Bratek bardzo szybko podbiegł do drzwi, a Lilka do okna. Niestety, oba wyjścia były niedostępne. Drzwi zamknięto na klucz, zaś we wszystkie okna na dole porywacz wsadził kraty z drzewa i wbił je tak mocno, iż dzieci nie miały sił ich wyrwać. Ucieczka przez górne okna też nie wchodziła w grę, ponieważ znajdowały się one za wysoko i upadek z nich groził nawet śmiercią. Co prawda Bratek dostał się do środka przez jedno z takich okien, ale tylko dzięki głazowi, który stał nieopodal, a powrót tą samą drogą był bardzo trudny, zwłaszcza, iż głaz był bardzo płaski i Bratek z trudem się po nim wspiął, a zejście po nim było jeszcze trudniejsze i zbyt ryzykowne.
- Nie masz swoich nożyc? Teraz by się nam przydały - spytała Lilka.
Bratek uśmiechnął się ironicznie.
- No proszę. To już nie są głupie? Tak coś czułem, że się z nimi jeszcze przeprosisz.
- Tak samo, jak ty z moim noktowizorem - odgryzła się Lilka.
Następnie oboje parsknęli śmiechem, ale szybko spoważnieli.
- To masz je?
- Niestety, nie mam. Obawiam się, że moja pomysłowość chwilowo się wyczerpała.
- Moja też. Nie wiem, co mamy robić.
- No, to jest nas dwoje. Zawsze to lepiej niż jeden, co nie?
Oboje uśmiechnęli się do siebie i usiedli pod drzwiami załamani.
- Chyba już nigdy stąd nie wyjdziemy, Bratku. Nigdy - jęknęła bardzo zasmucona Lilka.
- Nie znasz mojego taty. Znajdzie nas, jestem pewien - rzekł Bratek - A i twoja mama do ostatnich nie należy. Znajdą nas i uwolnią. A przy okazji, bardzo lubię twoją mamę. Jest bardzo miła.
- Twój tata też. Żałuję, że mój taki nie jest.
- Czemu twoi rodzice się rozwiedli?
- Tata ciągle kłócił się z mamą. Uważał, że za dużo pracuje, a za mało czasu poświęca rodzinie. Miał rację, ale potem zaczął nagle domagać się pieniędzy ze sprzedanych przez mamę wynalazków. Mówił, że należą mu się one za to, że nie ma żony, bo ta woli naukę niż jego. Mama nic mu nie chciała z tych pieniędzy dać, kłócili się coraz więcej i w końcu rozeszli się na zawsze.
- A tata odwiedza cię czasami?
- Nie. Uważa, że wyrastam na takie same dziwadło jak moja mama i on nie chce mieć ze mną nic wspólnego, bo takie dziewczyny jak ja niszczą facetom życie.
- Bzdury opowiada. Dzięki takim dziewczynom jak ty, ten świat jest dużo lepszy, jestem pewien.
Lilka uśmiechnęła się do niego czule.
- Dzięki, Bratku. Wiesz... Myślę, że dzięki takim chłopakom jak ty, ten świat także jest dużo lepszy.
- He he he. Dzięki mnie? Nie żartuj. Bywam niemiły i samolubny dla tych, których kocham.
- Ja też tak mam. Czasami za bardzo myślę o sobie, a za mało o innych.
- Tak samo jak ja. Widzisz, dobrze się rozumiemy. A skoro tak, to we dwoje możemy zawojować świat naszymi wynalazkami. No, pomyśl tylko, Lilka, ile jest jeszcze przed nami! Dlatego musimy się stąd wydostać. Mamy jeszcze mnóstwo rzeczy do wynalezienia.
- Marzę o tym, żeby zaprojektować sterowiec. Taki wielki balon, który mógłby unieść dom - mówiła Lilka, z uśmiechem prezentując rękami, jak wielki byłby ten balon jej zdaniem - Podróżowałabym po całym świecie.
- Piękne marzenie - uśmiechnął się Bratek - A ja chciałbym zbudować łódź. Taką szybko, że unosiłaby się nad wodą. To mogłaby być łódź piracka z mnóstwem katapult i dział.
- Co?! Katapult?! - zawołała Lilka, zrywając się ze swego miejsca - No oczywiście! Bratku, właśnie tego nam trzeba!
To mówiąc podbiegła szybko do krzesła, do którego była wcześniej przywiązana i zebrała resztki sznura leżącego pod nim.
- Zwiąż te kawałki. Potrzebujemy długiej liny - powiedziała do Bratka, podając mu fragmenty sznura.
Sama zaś zabrała się za przenoszenie wielkiego kamienia stojącego w kącie pokoju. Z trudem, bo z trudem, ale jednak go ruszyła z miejsca.
- To będzie nasz pocisk - stęknęła, przesuwając go - Bratku, mamy szansę stąd uciec.
Bratek w milczeniu wiązał ze sobą kawałki sznura mając nadzieję, że Lilka wie, co robi.
Potem oboje ustawili długą i szeroką deskę pomiędzy dwoma wielkimi kamieniami i ścisnęli ją nimi, a następnie przywiązali do deski sznur i naciągnęli z jego pomocą swoją prowizoryczną katapultę tak, że się wygięła w ich stronę.
- Dobra, Lilka! Przywiąż! - zawołał Bratek, trzymając sznur - Tylko mocno.
Lilka przywiązała koniec liny do jednej z belek podtrzymujących sufit. Zadowolona uśmiechnęła się i podbiegła do Bratka.
- A co, jeśli deska nie wytrzyma? - spytał zaniepokojony Rabatek.
- Musi - jęknęła bardzo zaniepokojona tym pytaniem Lilka - Bo inaczej utkniemy tu na dobre.
Potem oboje z trudem podnieśli trzeci wielki kamień i posadzili go na desce. Ta się zachwiała, ale wytrzymała, jednak mogła pęknąć w każdej chwili, więc musieli się spieszyć.
- Uczynisz mi ten zaszczyt? - spytała wesoło Lilka.
Bratek z uśmiechem powoli podszedł do liny i odwiązał ją od belki. Zgodnie z planem deska wyrzuciła kamieniem w przód prosto na drzwi, rozwalając je doszczętnie i otwierając dzieciom drogę na wolność.
- Tak! Hurra! Udało nam się! - zawołały radośnie dzieci.
Dopiero po chwili zauważyły, że słońce już zaszło i zaczęła się noc. Musieli więc szybko wracać do domu. Na całe szczęście Bratek dobrze znał te okolicę i mógł bez trudu się po niej poruszać. Wziął więc Lilkę za rękę i pobiegł z nią w kierunku wolności, wołając:
- Szybko! Zwiewajmy stąd!

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Nie 0:55, 23 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3 ... 18, 19, 20  Następny
Strona 1 z 20

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin