 |
Serial Zorro Forum fanów serialu Zorro
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 3:27, 07 Wrz 2020 Temat postu: |
|
|
No właśnie. Chyba powodem tego było to, że został zaszufladkowany i był zawsze uważany za Zorro i już ta łatka do niego przylgnęła. Chociaż oczywiście mogę się mylić.
Marlon Brando był dla mnie rewelacyjnym aktorem, ale też chyba jednej roli, konkretnie Ojca Chrzestnego. Bo wszyscy go kojarzą tylko z tą rolą. Zapytaj kogoś MARLON BRANDO, zaraz Ci odpowie: OJCIEC CHRZESTNY. I chyba innej roli sobie jego nie przypomni.
A Peter Ustinov, zapytaj kogoś o niego? To chyba wymieni kilka ról np. Poirot Ale z pewnością większość wspomni go jako Nerona
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 12163
Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Pon 7:34, 07 Wrz 2020 Temat postu: Quo Vadis-Droga do zatracenia |
|
|
Tak to prawda, nawet jak pierwszy raz widziałam zdjęcia Guya z Bonanzy, to mi nie pasowało, tak jakby Diego ktoś przebrał w kowbojskie ciuchy.
Ustinov, to też dla mnie genialny Neron.
Najlepsza scena w filmie to chyba ta, jak czyta list od Petroniusza i lichy, poeta z przedmieścia wpada w szał.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pon 14:40, 07 Wrz 2020, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 3:30, 08 Wrz 2020 Temat postu: |
|
|
Właśnie i do tego każe zburzyć dom Petroniusza i wybić całą jego służbę. Po prostu zachowuje się jak rozkapryszone dziecko I miałaś rację, że Ustinov w tym filmie kradnie show w każdej scenie, w której się pojawia na ekranie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 12163
Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Wto 7:02, 08 Wrz 2020 Temat postu: Quo Vadis-Droga do zatracenia |
|
|
Taki już dar niektórych aktorów, nawet jak nie mają urody, nadrabiają charyzmą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 2:13, 09 Wrz 2020 Temat postu: |
|
|
To prawda i weź tu się nie zachwycaj Ustinovem, który przecież kradnie całe show dla siebie za każdym razem, gdy tylko pojawia się na ekranie. Jego Neron jest... powiedziałbym... dość groteskowy i przez to niesamowity. Z jednej strony mierny artysta z wybujałym ego, a z drugiej małe dziecko z nożem w ręku, które tym nożem dźgnie każdego, kto ośmieli się powiedzieć, że jego zabawy są żałosne. Żałosny i mierny człowiek z wielkim ego oraz rozpuszczony dzieciak zły na cały świat za to, że go nie podziwia jako artysty. Ustinov jest super jako Neron
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 12163
Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Śro 10:28, 09 Wrz 2020 Temat postu: Quo Vadis-Droga do zatracenia |
|
|
Tak, bardzo go lubię w tej roli i nigdy mnie się ten film nie znudzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 13:50, 09 Wrz 2020 Temat postu: |
|
|
Mnie też nie. Co prawda bardziej mnie zachwyca nasz polski "QUO VADIS", bo nasze polskie jest mi bardziej swojskie. Ale ten amerykański wyszedł bardzo dobrze. Ponadto ile polskich książek ma zagraniczne ekranizacje?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 12163
Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Śro 13:51, 09 Wrz 2020 Temat postu: Quo Vadis-Droga do zatracenia |
|
|
Chyba niewiele.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:48, 09 Wrz 2020 Temat postu: |
|
|
No właśnie. Jeszcze "OGNIEM I MIECZEM" doczekało się włoskiej ekranizacji, ale jest tak beznadziejna, że szkoda się o niej nawet wypowiadać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 21:07, 20 Kwi 2025 Temat postu: |
|
|
Witam serdecznie Zapraszam na zupełnie nowy i naprawdę ciekawy fanfik "NOWA DROGA". Jest on częściowo satyrą na losy bohaterów "QUO VADIS", a częściowo satyrą na losy współczesnej Polski i jej polityki. Ponadto dzieło stanowi opowieść o ciekawych tematach, które zmuszają do myślenia i zadawania pytań, jak i szukania na nich odpowiedzi Opowieść rozgrywać się będzie w starożytnym Rzymie, ale nieco innym niż ten, który znamy. Mamy ty wiele rzeczy z XXI wieku, jak i zasady, o jakich starożytni mogliby tylko sobie pomarzyć. Poznamy w tej historii dobrodusznego siłacza Ursusa, dawnego zapaśnika, który mimo wielkich mięśni ma kochające szczerze serce, jego ukochanej Akte, dawnej damy dworu cesarza, a także sympatycznej młodej i wykształconej Rzymianki Iwony, siostrzenicy Petroniusza i tajemniczego Germana Hubertusa, adoptowanego przez rzymskiego generała i mianowanego patrycjuszem Hubertem, który zachwyca się naukami Apostoła Piotra oraz sztuką i literaturą, ale jeszcze bardziej samą Iwoną. Na tle tego wszystkiego poznamy losy pierwszych chrześcijan i czasów cesarstwa rzymskiego kierowanego przez nikczemnego i chorego psychicznie Cesarza Kaczki. Jak potoczą się losy naszych bohaterów? Czy cesarz zamieni cesarstwo w jedno wielkie piekło? Czy chrześcijanie stworzą podwaliny swojej nowej religii w sposób zgodny, czy będą skłóceni? Humor, radość, miłość, powaga i satyra na politykę i fanatyzm religijny. To wszystko znajdziecie w tym oto dziele. Zapraszam do czytania
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Nie 21:07, 20 Kwi 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 23:37, 20 Kwi 2025 Temat postu: |
|
|
Odcinek I - Powrót do Rzymu
Rzym, roku pańskiego 64. Czasy, kiedy to oto początkowo małe państewko założone na siedmiu wzgórzach stworzyło wielkie imperium, które było w stanie zapanować nad wielką częścią całego świata. Potęga Rzymu rosła, wszystkiego drogi do niej prowadziły. Ale niestety, wraz z potęgą tworzy się także wielka władza. A wraz z wielką władzą, rośnie również wielka korupcja i wielka demoralizacja. Bo władza demoralizuje, a władza absolutna demoralizuje absolutnie. Przykładem tego idealnym był cesarz, który rządził wówczas imperium. Niski człowiek o wielkim ego, Jarosław, syn wielkiego władcy, nie posiadający jednak, podobnie jak on wielkich umiejętności do rządzenia, ale posiadający poczucie, iż jest zbawcą świata, który musi nieść temu światu swoje poglądy, a jeśli trzeba, to je narzucił. Fanatyzm połączony był w nim wraz z bezdusznością i nazbyt wielkim poczuciem własnej wartości. Jego dwór stanowili ludzi zwani miernotami, którzy byli mierni i bierni, ale wierni. Po cichu okradali skarb państwa i korzystali z przywilejów bycia elitą. W imieniu swego pana i częściowo za jego zgodą krzywdzili innych w imieniu prawa.
W takim to właśnie świecie rozgrywa się akcja naszej opowieści. A rozpoczyna się ona w domu niejakiego Petroniusza, zwanego arbitrem elegancji. Ten oto czterdziestoparoletni człowiek, rzymski patrycjusz, mężczyzna w sile wieku, słynącego nie tylko z dobrego smaku, ale też i wielkiej mądrości i szlachetności, dawny mleczny brat samego cesarza, przebywał właśnie w swoim atrium, rozkoszując się śpiewem ptaków, ćwierkających wesoło na murze ogrodu. Miał za sobą dość ciężką noc, prawie całą musiał spędzić u boku Jarosława, słuchając jego narzekań na panią cesarzową, a żonę wielce miłościwie panującego imperatora. Pani Krystyna, zrzędliwa i antypatyczna, do tego tak nieurodziwa, jak to tylko było możliwe, doprowadziła swojego męża do szału swoimi wydatkami i kłótniami o to, jak powinna ubierać się władczyni i dlaczego musi mieć na to zawsze dużo pieniędzy. Cesarz Jarosław rozeźlił się niesamowicie na swoją panią małżonkę i aby dać upust swojej złości, wezwał w środku nocy Petroniusza, aby pożalić się mu na to, jaki to on ciężki wiedzie los. Petroniusz cierpliwie go wysłuchał, choć miał serdecznie dosyć jojczenia swojego władcy i teraz próbował odpocząć. Zdrzemnął się lekko, gdy nagle weszła do ogrodu jakaś kobieta, może trzydziestoletnia, długowłosa blondynka o niebieskich oczach i niezwykle zgrabnej, kształtnej figurze, która powiedziała:
- Mój panie...
Petroniusz obudził się, podniósł głowę i zapytał:
- Cóż takiego, Eunice?
- Generał Aulus Plaucjusz, który właśnie powrócił z wyprawy wojennej z Ukrainy, przyszedł cię odwiedzić i pyta, czy może.
Petroniusz uśmiechnął się radośnie na wieść o odwiedzinach swojego przyjaciele z dawnych lat. Nieco starszy od niego, dzielny dowódca rzymskiej armii był mu zawsze miły i żałował, że cesarz wysłał go do tego dzikiego kraju na Wschodzie, gdyż biedny Aulus nie tylko ryzykował w ten sposób swoje życie, ale też i nie mógł rozmawiać z Petroniuszem, a tych rozmów naszemu bohaterowie brakowało bardziej niż czegokolwiek innego.
- Aulus już wrócił? Doskonale! Niechaj wejdzie! - zawołał radośnie arbiter elegancji.
Eunice poszła oznajmić gościowi, że jest mile widziany, a Petroniusz wstał i lekko otrzepał swoją tunikę z kurzu. Kiedy chwilę potem wkroczył do jego atrium Aulus Plaucjusz, gospodarz nie umiał ukryć swojej radości na jego widok. Generał nic się nie zmienił. Wciąż był wysoki, prawie całkiem siwy i z lekkimi zmarszczkami na twarzy, gładko ogolony, z wydatnym władczym nosem i szarymi nieco oczami. Wciąż taki sam. Nic się nie zmienił. No, może nieco więcej trosk malowało się na jego twarzy, ale w sytuacji, w jakiej do niedawna się znajdował, trudno było, żeby miało być inaczej.
- Aulusie, witaj serdecznie, przyjacielu! - zawołał Petroniusz, wyciągając szeroko ręce na jego powitanie.
- Gajuszu, co za radość cię znowu widzieć! - zawołał równie wesoło Plaucjusz, ściskając czule wiernego przyjaciela.
Petroniusz przyjrzał się uważnie Plaucjowi i z dumą dodał:
- W tej zbroi jak zwykle wyglądasz wspaniale. I to tak, jakbyś mógł dać radę samemu carowi Putinowi.
- Ach, żeby tak było - odpowiedział smutnym tonem Plaucjusz - Żeby tak było, to byśmy już dawno tę wojnę wygrali, a nie dopiero teraz.
- Ano właśnie, jak tam wojna? - zapytał Petroniusz, wskazując gościowi krzesło.
- Ach, ta wojna źle poszła i nikomu nie jest potrzebna - odparł smutno generał, siadając na wskazanym mu miejscu - I gdyby nie to, że generałowie cara są od niego mądrzejsi i byli gotowi dogadać się z nami, zamieniłaby się w klęskę nas wszystkich.
- Słyszałem o przewrocie w Rosji. Podobno generałowie obalili cara.
- To prawda, obalili go i zaprowadzili w miarę jakiś porządek. Przynajmniej chwilowo. Przestali też oblegać Ukrainę, naszych sojuszników. Król Zełeński podpisał już z nimi traktat pokojowy.
- Zełeński. Prawdziwy bożek wojny i honoru, prawy i głupi - zachichotał Petroniusz - Ale lubię go, choćby dlatego, że Jarek się go boi.
- Nie, Gajuszu. Zełeński nie jest głupi - zaprotestował lekko Plaucjusz.
- Może i masz słuszność - odparł Petroniusz, machając lekko ręką na znak, że nie ma to dla niego większego znaczenia - Zresztą, to bez znaczenia. Głupota w niczym nie jest lepsza od mądrości i tak naprawdę, w niczym też się od niej nie różni.
Eunice przyniosła z kuchni posiłek dla swojego pana i jego gościa. Aulus uśmiechnął się do niej lekko i obejrzał ją sobie dokładnie, a gdy wyszła, dodał:
- Oto, co jest w życiu najlepsze. Piękne i kształtne niczym prawdziwe dzieło sztuki kobiety. No i ogólnie sztuka. Dla niej warto żyć i umierać.
- Owszem, ale ty prócz tego kochasz wojnę, której ja nie znoszę - odpowiedział Petroniusz wesoło i napił się powoli podanej mu kawy - Ale może lepiej jest kochać wojnę. Wojna ma jeden plus.
- Jaki?
- Że jest się na froncie i nie musi się patrzeć na to, co się tu wyprawia.
- A co się tu wyprawia?
- Nasz cesarz niestety nie jest taki, jaki był kiedyś. A może nigdy taki naprawdę nie był, tylko zawsze był taki, jak obecnie? Nie mam pojęcia, ale widzę, co on wyrabia obecnie i mi się to nie podoba. Ale co można zrobić? W cesarstwie naszym, a już szczególnie na cesarskim dworze, panuje równy podział zdań.
- To znaczy?
- Cesarz ma zdanie, a inni je podzielają. I jeśli chce się żyć na dworze, trzeba robić tak, jak oni.
- Na całe szczęście, mnie to już nie dotyczy.
- Jakże to?
- Osiągnąłem już ten wiek, kiedy człowiek nie musi niczym się zajmować i żyć spokojnie z owoców tego, co sobie wypracował. Krótko mówiąc, odchodzę na emeryturę.
- Emeryturę? Ty i emerytura? - zachichotał Petroniusz - Niesamowite. Trudno mi w to uwierzyć. Ty jeszcze niejednego młodego przeskoczysz.
Plaucjusz uraczył go przyjacielskim uśmiechem i odpowiedział:
- Jesteś bardzo miły, Gajuszu, ale niestety, czasu nie oszukam. Mam już pięćdziesiąt lat, a wojna mi jeszcze dodała kilka latek. Nie, nie dla mnie już kolejne wojaczki i powiększanie granic cesarstwa. Dla mnie już domowe zacisze wraz z gronem najbliższych, póki jeszcze tych najbliższych mam.
- Ano właśnie, propos najbliższych. Twoja żona, Pomponia nie tak znowu dawno, bo wczoraj właśnie pytała mnie o wieści z frontu. Chciała koniecznie wiedzieć, czy mam jakieś wieści od ciebie.
- Mam nadzieję, że ją uspokoiłeś.
- Oczywiście. Wieści od ciebie docierały do mnie, choć nieco z opóźnieniem. Ale uspokoiłem ją, że żyjesz i wkrótce wrócisz. Ale nie wiedziałem, kiedy. Mam nadzieję, że odwiedziłeś ją, zanim do mnie przyszedłeś.
- Ależ naturalnie, że tak. Obowiązkowo. Najpierw rodzina, potem przyjaciele. Bez urazy.
- W żadnym razie się nie obrażam. Ale wybacz, bo mówisz, rodzina. O ile pamiętam, wasz jedyny syn poległ na froncie w Egipcie. Czy mówiąc "rodzina", masz na myśli jedynie żonę? Czy może jest coś, o czym nie wiem? Wybacz, nie chcę być wścibski i nie śmiem zadawać pytań, na które nie możesz odpowiedzieć z powodu rodzinnej tajemnicy.
Plaucjusz uśmiechnął się życzliwie i odpowiedział:
- To żadna tajemnica. Adoptowałem pewnego młodzieńca, którego poznałem podczas jednej z moich wypraw piętnaście lat temu. Mogłeś tego nie wiedzieć, bo długo byłem na wielu frontach, a on najpierw był ze mną, potem wyjechał na kilka lat na studia i wrócił jakiś czas temu i był ze mną jako mój adiutant na froncie ukraińskim.
- Co to za młodzieniec?
Plaucjusz już miał odpowiedzieć, kiedy nagle zauważył, że do atrium ktoś wchodzi. Był to jego wierny sługa, siłacz Ursus, mający prawie dwa metry wysoki i barczysty mężczyzna, ciemnowłosy i ciemnooki, dobroduszny i serdeczny, który siłę miał kruszyć nawet żelazo w rękach, ale serce miał tak dobre, że trudno było szukać kogoś o bardziej dobrym sercu. Niósł on na rękach jakąś dziewczynę, która trzymała go mocno za szyję, a u jego boku kroczył wysoki młody mężczyzna. Petroniusz zaniepokojony zerwał się z miejsca, a Plaucjusz uczynił to samo. Obaj podbiegli do Ursusa i trzymanej przez niego dziewczyny. Petroniusz zaś zapytał:
- Ursusie! Co się stało?
- Panienka Iwonka spadła z konia i skręciła sobie nogę - odpowiedział Ursus.
To mówiąc, posadził dziewczynę na jednym z krzeseł, a ta syknęła z bólu, łapiąc się za lewą nogę. Petroniusz podszedł do niej i z troską obejrzał jej stopę.
- Nie wygląda to źle, ale lepiej będzie opatrzeć. Ursusie, każ Eunice przynieść opatrunki. Niech opatrzy panienkę.
Ursus bez zadawania zbędnych pytań, ponieważ bardzo kochał panienkę jak swoją księżniczkę, natychmiast pobiegł wykonać polecenie. Plaucjusz miał zaś okazję przyjrzeć się wówczas owej panience. Była to dziewczyna trzydziestoletnia, wysoka i kształtna, piersi miała dość duże i mocno wypychające szatę do przodu, włosy długie i barwy brązowej, oczy zaś niebieskie niczym niebo w pogodę. Nogi miała kształtne, a stopy szczególnie delikatne. Jej urody, która była ewidentnie piękniejsza od wszystkich rzeźb bogini Wenus, nie psuły nawet okulary osadzone mocno na nosie. W zasadzie, dodawały one nawet uroku dziewczynie. Plaucjusz musiał przyznać, że ta dziewczyna była po prostu piękna i czarująca.
- Iwono, co ci się stało? - zapytał z niepokojem Petroniusz.
- Koń przestraszył się czegoś, chyba węża - odpowiedziała głosem pełnym bólu - Pognał i spadłam z niego. No i obawiam się, że moja kostka odebrała mi zdolność swobodnego chodzenia.
Nagle dziewczyna dostrzegła Plaucjusza, którego obecność wcześniej umknęła jej uwadze i zapytała:
- Wujek Aulus? To ty? Wróciłeś już z wojny? O bogowie! Jak miło cię znowu widzieć! Przepraszam, że cię nie witam, ale moja kostka...
- Spokojnie, maleńka. Nic się nie stało. To znaczy, stało się, ale tobie. Dobrze jednak, że żyjesz - odpowiedział Aulus i lekko uściskał dziewczynę.
Musiał jednak przyznać sam przed sobą, że maleńka to ta dziewczyna już nie jest. Była już piękną, młodą kobietą, która z jakiegoś powodu jeszcze nie wyszła za mąż, ale mimo to nie miała łatki starej panny, a raczej dziewczyny niezwykłej pod wieloma względami. W oczach Aulusa faktycznie była ona niezwykła, podobnie jak i w oczach swojego wuja, który czekał już z niecierpliwością na przybycie Eunice z opatrunkami, aż nagle dostrzegł młodego człowieka stojącego z boku i który przybył z dziewczyną. Zaintrygowany zapytał:
- A to kto taki?
- Ten pan pomógł mi, kiedy spadłam z konia - odpowiedziała Iwona - Pomógł mi wrócić do domu. Był naprawdę niezwykle uprzejmy.
Petroniusz radośnie podał rękę młodzieńcowi, który ją uścisnął. Przyjrzał mu się przy tym uważnie i dostrzegł, że ma on chyba z trzydzieści lat, a do tego wygląda niezwykle męsko i mężnie. Oczy miał niebieskie, włosy brązowe, posturę wysoką, sylwetkę sympatyczną i życzliwe spojrzenie, z którego biła inteligencja połączona z wrażliwością.
- Bardzo dziękuję panu za ocalenie mojej siostrzenicy.
- To był dla mnie zaszczyt, pomóc podopiecznej tak znakomitego człowieka - odpowiedział na to młodzieniec.
Plaucjusz uśmiechnął się nagle i z jakiegoś powodu zachichotał. Zapytany przez Iwonę, co go tak rozbawiło, odpowiedział:
- Wybaczcie, ale rozbawiło mnie to, że pytałeś mnie właśnie, Petroniuszu, o mojego wychowanka. A oto on stoi przed tobą. Przedstawiam ci mojego adoptowanego syna, Huberta.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Nie 23:40, 20 Kwi 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 12163
Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Pon 9:26, 21 Kwi 2025 Temat postu: NOWA DROGA" |
|
|
Bardzo ciekawy fanfik.
Widzę nawiązanie do książki, do oglądanego wczoraj filmu.
I do mojego starego fanfiku.
Poznałam niektóre dosłowne cytaty z książki.
Zabawne, cesarz ma zdanie a reszta je podziela
I ta jego żona kłótliwa Krystyna.
Ciekawy jest też ten król Zeleński, prawy i odważny hetman.
Pojawiają się też zupełnie nowe postacie jak Hubert i Iwona
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Pon 9:35, 21 Kwi 2025, w całości zmieniany 6 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 3:25, 29 Kwi 2025 Temat postu: |
|
|
Odcinek II - Odwiedziny
Iwona, wychowanica i przybrana córka Petroniusza, miała w wyniku wypadku skręconą i opuchniętą kostkę, dlatego musiano jej założyć porządny opatrunek, a badający ją lekarz doradził, aby nie chodziła zbyt wiele i nie nadwyrężała swojej nogi. Dlatego dziewczyna starała się ograniczyć do minimum poruszanie się. Bardzo jej w tym pomagał wierny Ursus, a częściowo też i inni słudzy w domu jej wuja. Niezbyt dobrze jednak się z tym czuła. Jako dziewczyna z natury naprawdę dobra i wrażliwa, nie bardzo jej odpowiadał fakt, żeby inni ją musieli wszędzie nosić. Nie chciała być bowiem nikomu ciężarem, a już na pewno nie bliskim.
Skłamałaby jednak, gdyby powiedziała, że ów nieprzyjemny wypadek, jaki się jej przydarzył miał tylko same minusy. Były bowiem plusy całej tej sytuacji. Chociażby takie, że kiedy spadła z konia, to miała to szczęście, iż w pobliżu przejeżdżał właśnie adoptowany syn generała Aulusa Plaucjusza, młody i sympatyczny Hubert, który natychmiast skoczył jej z pomocą i zadbał o to, aby mogła powrócić do domu. Nie mogła powiedzieć, aby ta część tej niefortunnej sytuacji jej nie odpowiadała. Przeciwnie, młody mężczyzna w rzymskiej todze i o niezwykle męskiej posturze, ciemnowłosy, z niebieskimi oczami i bardzo męskim nosie oraz władczym głosie, wydał się jej bardzo interesujący. Przyjemnie było też chociaż przez chwilę znajdować się w jego męskich i silnych ramionach, choć trwało to krótko, gdyż szybko przybył do nich Ursus i przejął to brzemię, jakim była ona w swoje ramiona atlety. Ale ta chwila, w której młodzieniec ją przytulał, była dla Iwony więcej niż przyjemna. Czuła się wręcz tak, jakby rozpływała się z radości i rozkoszy, kiedy on ją przytulał. Choć głośno by tego nie powiedziała. Miała jednak nadzieję na to, że jeszcze go zobaczy na żywo, ponieważ bardzo chciałaby go bliżej poznać.
Dlatego serce jej mocno zabiło w piersi, kiedy Eunice oznajmiła jej, że Hubert wraz ze swym przybranym ojcem przyszli złożyć jej wizytę i życzyć powrotu do zdrowia. Radośnie kazała służce przekazać swoim niezwykle miłym gościom, że jak najbardziej przyjmuje gości i jest im niezwykle rada. Kiedy została sama, szybko chwyciła za lusterko i poprawiła sobie włosy, sprawdzając, czy są one właściwie ułożone i czy może się w tej fryzurze podobać. Kiedy zaś goście weszli, a z nimi jej wuj Petroniusz, szybko odłożyła lusterko na nocną szafkę, poprawiła się na szezlongu, na którym akurat leżała i powiedziała radośnie:
- Witam serdecznie miłych gości. Przepraszam, że nie wstaję, ale nie mam za bardzo możliwości. Chyba panowie rozumiecie.
- Oczywiście, że rozumiemy - odpowiedział życzliwie Plaucjusz - Ale mam nadzieję, że nie będziesz musiała długo tak się męczyć ze swoją biedną stópką.
- Och nie, lekarz jest dobrej myśli - odparła wesoło Iwona, choć jednocześnie syknęła z bólu, gdyż poczuła w wyżej wspomnianym miejscu ostry ból.
Wtedy dostrzegła również Huberta, który skłonił się lekko przed nią, a Aulus widząc spojrzenie, jakimi oboje się obdarzyli, zerknął wymownie na Petroniusza, po czym rzekł:
- Iwonko, pozwolisz? To mój adoptowany syn, Hubert. Miałaś okazję poznać go wczoraj, ale niestety nie miał ci on możliwości złożyć należycie pozdrowienia i należnego hołdu. Teraz jednak chciałby on nadrobić tę stratę, za twoim pozwoleniem, oczywiście.
- Bardzo mi miło, choć nie było to konieczne - odpowiedziała życzliwie Iwona.
Hubert ukłonił się lekko dziewczynie i wyrecytował:
Nie wiem, czyliś bóstwem, czy panną śmiertelną,
Lecz jeśliś mieszkanką ziemskiego padołu,
Błogosławiony ojciec z matką twą pospołu.
Błogosławieni bracia.
Słowa te, w oryginale będące częścią "ODYSEI" i stanowiące początek wypowiedzi Odyseusza do królewny Nauzykii z wyspy Feaków, były pozdrowieniem ze strony chłopaka, a także leciutką chęcią popisania się przed dziewczyną.
Iwona obdarzyła Huberta promiennym uśmiechem, chyba wyczuwając, co było przyczyną jego słów i postanowiła odpowiedzieć mu tym samym kwiecistym językiem, mówiąc:
Nie byle kto ty jesteś
I nie byle głowa.
Petroniusz i Aulus spojrzeli na siebie w wymowny sposób. Doskonale wiedzieli, że taki oto wstęp dla obojga oznacza, że właśnie oboje pozdrowili siebie nawzajem i zapraszają się do wspólnej pogawędki, w której obecność osób trzecich nie tylko jest zbędna, ale ponadto naprawdę przeszkadza. Uznali więc, że pora opuścić pokój.
- Aulusie, przyjacielu. Miałeś mi, zdaje się, opowiedzieć nieco o swoich przygodach wojennych, więc jeśli to nie problem...
- Ależ w żadnym razie, Gajuszu. Chodźmy więc. Zostawmy młodych samych.
Już po chwili, obaj panowie wyszli, pozostawiając Iwonę i Huberta samych. Młodzieniec spojrzał wówczas na dziewczynę i zapytał:
- Bardzo mi przykro, że poznaliśmy się w takich, a nie innych okolicznościach. Ale naprawdę jestem niezmiernie rad, że mimo wszystko skończyło się to na niewielkich raczej obrażeniach. W każdym razie mam nadzieję, iż są one niewielkie.
- To nic poważnego, kaleką na pewno nie zostanę - odpowiedziała Iwona i wskazała dłonią na krzesło stojące obok niej, aby młodzieniec mógł usiąść.
Hubert skwapliwie skorzystał z tego zaproszenia, po czym zadowolony usiadł obok dziewczyny i wpatrując się w nią, powiedział:
- Naprawdę bardzo się cieszę, że mogłem pani wtedy pomóc.
- A ja jeszcze bardziej się cieszę z tego, że był pan wtedy w pobliżu. Chciałam panu podziękować. Chociaż chyba mówienie sobie na "ty" ułatwi nam rozmowę. Iwona jestem.
To mówiąc, dziewczyna wyciągnęła ku niemu rękę.
- Hubert - odpowiedział młodzieniec, ściskając jej dłoń.
- Miło mi cię poznać. Wybacz, że zapytam, ale chyba Hubert to nie jest całkowicie rzymskie imię.
- Nie, to rzymska odmiana mojego oryginalnego imienia, Hubertus.
- Hubertus? Brzmi jak imię z terenów Germanii.
- Bo właśnie stamtąd pochodzę. Z Germanii.
- Naprawdę? To ciekawe - Iwona była wyraźnie zainteresowana jego słowami - Czy wolno mi więc się zapytać, jakim cudem Germanin został rzymskim obywatelem?
- Aulus Plaucjusz brał udział w wojnie Rzymu z Germanami. Znalazł mnie rannego na polu walki i kazał mnie opatrzeć. Wziął mnie do niewoli, ale szybko się polubiliśmy, a że on nie miał syna, zaczął mnie traktować jak ojciec. Miałem potem niebywałe szczęście, ponieważ udało mi się ocalić mu życie ze strony jednego z jego zbuntowanych ludzi.
- Ocaliłeś mu zatem życie?
- Tak, choć miałem przy tym po prostu dużo szczęścia, nic więcej. Ale Aulus docenił to, co zrobiłem i mnie adoptował.
- A zatem otrzymałeś ojca i obywatelstwo rzymskie za swój bohaterski czyn.
- Raczej za łut szczęścia, wobec którego wszyscy podlegamy. Fortuna mi po prostu sprzyjała.
- Nie w rękach Fortuny nasz los, a w ręku Boga.
Hubert spojrzał zainteresowany na Iwonę i odpowiedział jej:
- Mówisz o Bogu. Jakim?
- Jedynym słusznym i sprawiedliwym.
- Fortuna istotnie, nie jest sprawiedliwa, bo bywa ślepa i od losów jej koła wszystko zależy.
- Fortuna to istota z mitów. Ja mówię o prawdziwym Bogu.
- A czyż Fortuna nie jest bóstwem?
- Jest jedynie w historiach, w których jest główną bohaterką. Ale nie w prawdziwym życiu.
Hubert nie wiedział, co miałby odpowiedzieć na takie słowa, więc spojrzał zaintrygowany na swoją rozmówczynię i powiedział:
- Jeśli mowa o prawdziwym życiu, nigdy nie spotkałem w nim ani jednego bóstwa. Nie wiem, które z nich są prawdziwe, a które są jedynie wymysłem naszej wyobraźni. Wiem jedno, że póki na tym świecie żyjemy, to o to życie musimy przede wszystkim zadbać. Jeżeli jest jakiś inny świat oprócz tego, w którym żyjemy, to powinniśmy żyć tak, aby nie musieć się wstydzić wtedy, gdy staniemy u bram tego innego świata. Abyśmy mogli powiedzieć, że popełnialiśmy błędy, ale nie jesteśmy i nie byliśmy nigdy nędznikami.
- W tej sprawie się całkowicie z tobą zgadzam - odpowiedziała Hubertowi Iwona.
Chwilę później dziewczyna wezwała Ursusa, prosząc go, aby przeniósł ją do atrium, w którym chciała wypocząć, oczywiście w towarzystwie Huberta. Rozmowa z nim sprawiała jej z każdą chwilą coraz większą przyjemność, dlatego pragnęła jak najdłużej ją ciągnąć. Ursus więc przeniósł ją do miejsca, w którym pragnęła się znaleźć, a następnie odszedł. Dziewczyna usadowiła się na kamiennej ławce i wskazała dłonią Hubertowi miejsce obok siebie. Ten skwapliwie usiadł obok niej i powiedział:
- Pięknie tutaj mieszkacie. Tak tu cicho, spokojnie i przyjemnie. Zupełnie inaczej niż w gwarnej stolicy świata. Jakby się tutaj trafiło do zupełnie innego świata.
- Bo tu jest jakby inny świat - odpowiedziała Iwona, biorąc do ręki leżący przy ławce patyk - A w każdym razie, ja i mój wuj staramy się, aby tak było. Świat cesarza nie trafia do nas i nie przekonuje nas w żaden sposób. Nie ciągnie nas też do niego.
- Tym lepiej, bo i mnie nie ciągnie do tego miejsca. Choć obawiam się, że będziemy musieli z Aulusem tam się udać, kiedy ten się dowie, że wróciliśmy z wojny. Zechce wysłuchać relacji z wojen i walk, jakie odbył w jego imieniu wielki generał. To go kręci.
- Dziwna przyjemność. Mnie opowieści o wojnie nie zachwycają, chyba, że opisuje je Homer.
- A masz jakiegoś ulubionego bohatera eposów Homera? - zapytał Hubert.
- Tak, Ulissesa. Czy jak wolisz po grecku, Odyseusza.
- Ach tak. Król Itaki, wracający po latach do domu, do swojego pięknego, małego świata, który tak umiłował i który podli ludzie próbowali mu odebrać, a który on zdołał uratować.
- Tak. Uratował go i wrócił do niego już na zawsze.
- Wrócił, bo kochał ten świat. A czy istnieje coś piękniejszego niż świat, który kochamy i w którym jesteśmy kochani? Świat pełen ludzi nam bliskich, kochających nas za to, kim jesteśmy?
- Na tym świecie, na pewno nie istnieje.
To mówiąc, dziewczyna nagle narysowała na piasku rybę. Hubert popatrzył na ten obrazek z lekka zaskoczony, po czym zapytał:
- Czy to opowieść o słynnym żeglarzu wywołało u ciebie skojarzenie z morzem? Czy może Odys albo ja sam przypominam ci rybę?
Iwona zachichotała nerwowo, aby ukryć swoje zmieszanie. Poczuła, że zrobiła coś, czego zrobić nie powinna. Dlatego odpowiedziała wesoło, aby obrócić sprawę w żart.
- Wybacz, po prostu tak już mam. Jak dostanę w ręce patyk, lubię nim bazgrać po piasku. Taka mała słabostka.
- A jakie masz jeszcze słabostki? - zapytał wesoło Hubert, dotykając jej dłoni.
- A nie za dużo chciałbyś wiedzieć na raz? - spytała dowcipnie Iwona.
- Nie, ja po prostu chciałbym wiedzieć jak najwięcej o bóstwie w ludzkiej postaci, jakie mam przed oczami.
- Oj, komplemenciarz z ciebie, mój drogi. Czy w Germanii wszyscy mężczyźni tak komplementują wszystkie kobiety?
- Nie wszyscy i nie wszystkie. Tylko te wyjątkowe.
- A które są wyjątkowe?
- Te, które sprawiają, że w ich obecności serce mężczyźnie szybciej bije.
Po tych słowach, Hubert delikatnie ścisnął dłoń Iwony i popatrzył jej czule w oczy.
- Czy domyślasz się, dlaczego ci to mówię?
- Nie... Ale wydaje mi się, że nieco za wcześnie na takie deklaracje - odpowiedziała dziewczyna.
- A więc nie podobam ci się?
- Skłamałabym mówiąc, że nie podoba mi się to, co widzą moje oczy i to, co słyszą moje uszy. Ale uważam, że nie można przesadzić.
- Wybacz, proszę. Nie chciałem cię urazić.
- Nie uraziłeś. Po prostu... Nie przywykłam do tego, aby mężczyźni prawili mi komplementy. Musisz mi je więc serwować ostrożnie. Przynajmniej na razie.
- Na razie? - zapytał wesoło Hubert - A więc z czasem mogę dawać ci ich więcej?
- Z czasem tak. Jeśli zechcesz - zachichotała Iwona, poprawiając sobie na nosie okulary.
Oboje spojrzeli na siebie ponownie i poczuli, że gdy ten czas nadejdzie, aby zwiększyć intensywność i liczbę komplementów, oboje szczędzić ich sobie nie będą.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Wto 3:27, 29 Kwi 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ZORINA13
Administrator
Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 12163
Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z peublo Los Angeles
|
Wysłany: Wto 9:53, 29 Kwi 2025 Temat postu: Odcinek II - Odwiedziny |
|
|
Widzę zdjęcie z amerykańskiego Quo Vadis.
Historia rzymskiego patrycjusza-Winicjusza, który zakochuje się w pięknej niewolnicy-Ligii.
Arcydzieło
Między Iwoną a Hubertem, zaczęło iskrzyć, choć czas na deklaracje i wybuchy uczuć jeszcze nie nadszedł.
Czuje już jednak zbliżające się problemy, dziewczyna jest chrześcijanką, o czym świadczy rysowanie patykiem znaku ryby na piasku.
Hubert jeszcze nie rozumie znaczenia tego gestu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Wto 9:59, 29 Kwi 2025, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kronikarz56
Gubernator
Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 11519
Przeczytał: 8 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 10:51, 07 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Odcinek III - Triumf
Następnego dnia odbyła się wielka uroczystość, promowana przez samego cesarza i na którym zjawił się cały Rzym. Ulice były przepełnione i zatłoczone, a ludzi było tam więcej niż mrówek w mrowisku. Wszyscy chcieli zobaczyć coś, na co tak długo czekali. Na wjazd triumfalny wielkiego wodza, który przyczynił się do tego, że wojna na Wschodzie, toczona z okrutnym carem Putinem wreszcie już dobiegła końca. Wszyscy w wielkim imperium rzymskim mieli bowiem tej wojny serdecznie dosyć. Król Ukrainy na mocy zawartego już dawno temu między nim, a cesarzem Rzymu oczekiwał całkowitej pomocy w walce ze swoim wrogiem, który go najechał. Cesarstwo odmówić mu jej nie mogło, zwłaszcza, że nie chciało, aby Ukraina została podbita i zniknęła z powierzchni ziemi. Stanowiła ona wszak tak doskonałe przedmurze dla nikczemnego cara i gwarancje, że nienasycony w swojej żądzy władzy oraz posiadania największej ilości ziem, Putin nie rzuci wyzwanie Rzymowi osobiście. Lepiej było więc rzucić mu wyzwanie już teraz, póki jeszcze nie urósł tak bardzo w siłę. Jednak wojna toczyła się zbyt długo i ludzie powoli już mieli jej dosyć. Domagali się zakończenia walk, zaczęli pomstować nawet na króla Ukrainy i uważać, że ten celowo przedłuża konflikt, aby jak najwięcej osłabić nie tylko cara, ale i cesarza, aby nie mieć potem po żadnej ze swoich granic potężnego sąsiada. Ponadto na pokrycie kosztów wojny podniesiono podatki, co nikomu się nie podobało. Oczekiwano, że wreszcie zakończą ten konflikt, bez względu na to, czy pokonają cara, czy też nie. Ludzie w cesarstwie mieli już dosyć wojny i tego, co się z nią wiąże. Na szczęście, za radą co mądrzejszych doradców, cesarz Jarek wysłał na Ukrainę doświadczonego Aulusa Plaucjusza, który nie tylko sprawnie sobie poradził z zakończeniem wojny z korzyścią dla Rzymu, ale jeszcze pojmał samego cara Putina i obalił go, oddając w Rosji władzę mądrzejszym ludziom oraz nakładając na cały kraj wielkie reparacje, które miał on odtąd płacić Ukrainie i Rzymowi. Wojna została zakończona.
Wielu ludzi w cesarstwie po cichu mówiło, że cesarz Jarek, nazywany przez swój nieco kaczy chód (który posiadał od dziecka) Cesarzem Kaczką, nie posłał na Ukrainę Plaucjusza z powodu niechęci do niego, jaką żywił prywatnie do tego tak wybitnego człowieka. Cesarz wcześniej słał na Ukrainę innych wojskowych, tych ze swojego osobistego otoczenia, którzy okazali się albo mniej zdolni niż tego od nich oczekiwał, albo wręcz całkowicie nieudolni i z ich powodu wojna, którą się oceniało na szybki do zakończenia konflikt, znacznie się przedłużyła. Mimo tego, cesarz długo nie chciał posłać do walki Aulusa nie chcąc przyznać, że popełni w swoim wyborze głównodowodzących armią na Wschodzie błąd, ani dawać żadnej satysfakcji swoim oponentom. Musiał w końcu jednak ustąpić, bo jeżeli wojna by potrwała jeszcze dłużej, społeczne oburzenie byłoby tak wielkie, iż wtedy nikt nie mógłby zagwarantować mu zachowania władzy. Teraz zaś godził się na triumf dla Plaucjusza, aby pokazać, jak ceni on swojego dowódcę i chcąc wyjść przy tym z twarzą, choć najchętniej kazałby go ukrzyżować.
- Inteligencik, psia jego mać, po największych szkołach w Europie - mówił do siebie ze złością na myśl o Plaucjuszu - Będzie się popisywać i pokazywać, że jest ode mnie mądrzejszy. Zapomina, że to ja tu rządzę. Ja, a nie ten inteligencik! W ogóle nienawidzę inteligentów! Wszystkim im się wydaje, że stoją wyżej ode mnie pod względem wiedzy. Rosną w pychę i popisują się potem. Zapominają, że może i oni mają wiedzę, ale za to ja mam władzę. I mam możliwość zetrzeć ich w proch tylko jednym kiwnięciem palca. Zapominają o tym. Wiedza sprawia, że są dumni i butni. Niech jednak uważają. Wystarczy, że każę, a wszyscy zawisną na krzyżach ustawionych wzdłuż drogi z Rzymu do Capui. Nikt na ziemi nie będzie w niczym nade mną górować! Jestem cesarzem, pomazańcem i reprezentantem bogów! Nie ma na tym świecie nikogo ponad mną!
Mimo swojego megalomaństwa, cesarz musiał przyznać i to nawet przed sobą samym, że musi liczyć się ze swoim ludem. Choć nim gardził, musiał szanować ich zdanie, zwłaszcza, kiedy okazywali je publicznie i jawnie. Musiał liczyć się z tzw. ogółem, choć gdyby mógł, to każdego oponenta kazałby ściąć lub wyrwać mu język. Przywykł do bezwzględnego posłuszeństwa na swoim dworze i nie potrafił zrozumieć, dlaczego ktokolwiek ośmiela mu się przeciwstawić. Ale rozumiał, że w chwili obecnej, gdy jego notowania dość spadły w wyniku źle prowadzonej wojny na Wschodzie, musiał podnieść swój prestiż.
- Niech Aulus ma ten swój triumf. Niech ma swoje pięć minut - postanowił - Niech obyczajom stanie się zadość. Jeżeli jednak kiedyś podniesie ten drań swoją hardą głowę zbyt wysoko, pożałuje tego.
Ponieważ polityczna konieczność tego wymagała, triumf Plaucjusza musiał się odbyć, czy cesarz Jarek tego chciał, czy też nie. Dlatego tego dnia ulice Rzymu były zapełnione. Wszyscy chcieli zobaczyć tego, kto przyniósł cesarstwu pokój i zwycięstwu nad znienawidzonym wrogiem. Chcieli też zobaczyć tego wroga, który mniemał się być mocniejszy nad wszystkich mocnych tego świata, jak zostaje w tym triumfalnym pochodzie publicznie upokorzony. Satysfakcja, jaka się z tym dla wszystkich wiązała była zbyt wielka, aby miano sobie tego odmówić.
Gdy nadszedł czas triumfu, cesarz wyszedł do swoich ludzi. Wówczas to Iwona, obecna wraz z Petroniuszem i Ursusem wśród obywateli zebranych tłumnie na ulicy, miała okazję dostrzec władcę imperium rzymskiego. Była porażona tym, jak wielką ma on władzę i jak bardzo żałosny wygląd. Jego sposób poruszania się, przypominający mocno kaczy chód, zdecydowanie był najmniejszym w tej kwestii problemem. Jego wygląd był straszny. Cesarz był niski i siwy, do tego gruby i dość odpychający. Posiadał około sześćdziesięciu kilku lat, a z jego twarzy biło coś, co Iwona odebrała jako megalomaństwo. Do tego głos jego był nieco piskliwy, a już zwłaszcza wtedy, kiedy krzyczał, a do krzyków posiadał dziwną słabość. Żadna jego przemowa nie mogła się obyć bez wrzasku, gdyż łatwo tracił panowanie nad sobą i musiał dać temu wyraz. Teraz jednak robił wszystko dla zachowania pozoru godności osobistej i szacunku do swego generała.
- Moi wierni poddani! - zawołał głośno cesarz Jarek przez mikrofon, a jego głos rozszedł się przez megafony po całej ulicy - Bogowie życzliwie spojrzeli na nasze cesarstwo. Dzięki naszemu wielkiemu wodzowi, Rzym może już dzisiaj spać spokojnie, bez najmniejszej obawy, że zagrozi mu nikczemna Rosja. Dlatego też z radością, razem z wami, witamy wielkiego triumfatora, który przywiózł nam pokój i zwycięstwo. Powitajmy go z radością, jak powitalibyśmy wysłannika z niebios.
Wówczas u boku cesarza stanęła gruba kobieta w wieku podobnym do niego. Miała długie, czarne włosy, ciemne oczy i odpychającą fizjonomię. Nie chodziło tu nawet o to, że była gruba, ponieważ to można było jeszcze wybaczyć. Chodziło o to, co malowało się na jej twarzy. A malowała się pogarda okazywana każdemu, kto stał niżej od nich. Jedyną osobą, którą obdarzała miłym uśmiechem, była panna wysoka i szczupła, o długich włosach opadających na plecy i jasnych oczach, która stanęła u drugiego boku cesarza. Była to Marta, bratanica Jarka, córka jego dawno już tragicznie zmarłego brata Lecha. Ubrana była ona oczywiście w najpiękniejszą szatę, jaka kiedykolwiek została w tym mieście stworzona. W szatę wręcz kapiącą od złota. Iwonie, gdy ją obserwowała, przyszło na myśl, ilu ludzi można by było wyżywić w tym mieście za wartość tego stroju. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że w przeciwieństwie do cesarza Jarka i cesarzowej Krysi, ich bratanica była piękna i bardzo pociągająca.
- Czyż ona nie jest piękna? - zapytała Petroniusza i Ursusa.
- Nie wydaje mi się - odpowiedział Ursus z pogardą - Wygląda na wyniosłą.
- I za wąska w biodrach - dodał ironicznie Petroniusz - Ona jest seksowna, nie przeczę, ale nie jest klasyczną pięknością i nie zamierza nią być. Wystarczy jej, że mężczyźni lecą na jej ciało. Nie musi więc być piękna, skoro jest pociągająca.
Iwona zastanawiała się nad słowami wuja, kiedy nagle rozległ się głos trąb i przez ulice miasta zaczął przejeżdżać wielki wojskowy orszak. Wszelkie rozmowy ustały, wszystkie oczy zaś skupiły się teraz na bohaterach rozpoczynającego się właśnie widowiska. Pierwszy wjechał na ulicę Aulus Plaucjusz. Stał on dumny i wyprostowany, jak przystało na triumfatora. Ubrany w elegancką i paradną zbroję, trzymał lejce koni i prowadził swój rydwan powoli, aby wszyscy mogli mu się bardzo dokładnie przyjrzeć. Za nim stał, zgodnie z obyczajem, młody sługa, który nad głową jego trzymał wieniec laurowy i powtarzał mu co jakiś czas:
- Pamiętaj, jesteś tylko człowiekiem.
Petroniusz z uśmiechem obserwował swojego przyjaciela i zadowolony rzekł:
- Wielki człowiek, ale nie na właściwym miejscu.
Zaraz za rydwanem Aulusa, jechał na brązowym koniu z beżową grzywą Hubert ubrany również w paradną zbroję. Głowę jego zdobił hełm ze strusią kitą, a u boku miał miecz. Iwona musiała przyznać, że chociaż nie lubiła wojen, trudno jej było ukryć swojego zachwytu widokiem młodego człowieka, który w tym właśnie stroju prezentował się nad wyraz atrakcyjnie.
Za Hubertem szli żołnierze piechoty. Nieśli oni ze sobą łupy wojenne, na które aż miło było popatrzeć, zwłaszcza po latach wojny, napawającej strachem wszystkich obywateli cesarstwa. Na końcu zaś szli ludzie prowadzący jeńców, a wśród nich był sam car Putin, ubrany w łachmany i koronę z papieru. Wyglądał nad wyraz żałośnie, ale nikomu, nawet Iwonie, która miała wrażliwe serce, jakoś nie potrafiła mu współczuć. Uznała, że ciekawie wygląda ten oto okrutnik, nie tak znowu dawno trzęsący częścią świata, a teraz chodzący w łańcuchach i patrzący z nienawiścią na wszystkich dookoła.
- A więc to przez kogoś takiego poginęło tylu ludzi? - zapytała dziewczyna w duchu samą siebie.
Orszak triumfalny dojechał do wielkiej świątyni, na której szczycie stali już cesarz i jego bliscy. Plaucjusz zszedł wówczas z rydwanu i wspiął się na schody na górę, do ich osób. Gdy dotarł na górę, uklęknął, a cesarz nałożył na jego głowę złoty wieniec laurowy i przemówił:
- Wielki wodzu! Zaszczytem dla nas jest uczcić twój triumf i podziwiać go. Przyniosłeś cesarstwu nie tylko pokój, ale i zwycięstwo. Dlatego oddajemy ci hołd. My i cały Rzym.
Lud zaczął wiwatować na cześć swojego bohatera, który uśmiechnął się do nich i wyciągnął z pochwy miecz, kierując go w kierunku tegoż ludu w geście wielkiego hołdu na znak, że czuje się jedynie człowiekiem, a nie bogiem pośród śmiertelników. Inaczej niż cesarz, którego osoba budziła już zdecydowanie niechęć i pogardę. Z tłumu na jego temat padały różne groźne pomruki:
- Straszny człowiek.
- Tyran.
- Potwór.
- Żałosny człowieczek.
- Bratobójca.
- Łajdak.
Jakiś chłopiec zwrócił się do stojącego obok niego starszego pana, siwego już z białą brodą opadającą mu na pierś i zapytał:
- Ten człowiek jest naprawdę potworem?
- Nie, mój chłopcze - odpowiedział starszy pan, opierając się mocniej o laskę, którą ściskał w prawej dłoni - On nie jest potworem. On jest po prostu chory. Jego dusza i umysł są chore, a on nawet o tym nie wie. A żyje pośród ludzi, którzy go utwierdzają w przekonaniu, że jest zdrowy i wspaniały. Dlatego jego choroba, zamiast zanikać, tylko się pogłębia, aż w końcu doprowadzi go do zguby.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Śro 11:17, 07 Maj 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|