Forum Forum serialu Zorro  Strona Główna Forum serialu Zorro
Forum fanów Zorro
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Moje powieści i opowiadania 2
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Nie 7:05, 30 Sie 2020    Temat postu: Rozdział XIII - Przygoda z karuzelą:

Znowu taki sympatyczny, miły ciepły fragment, kawałek świata, do którego chce się wracać do dawnych beztroskich czasów, gdy się jeździło na karuzeli i nic się o prawdziwych problemach nie wiedziało.
A Liza już w wieku 10 lat zna dobrze te wszystkie kobiece sztuczki, stare jak świat, którym faceci zawsze ulegają. Jak śpiewał w jakieś przedwojennej komedii przebrany za kobietę, seksowny Bodo, seksapil to nasza broń kobieca.
Wy jesteście twardzi, silni, my słaba płeć, ale umiemy wykorzystać dany od natury wdzięk i piękno.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ZORINA13 dnia Nie 7:26, 30 Sie 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 12:24, 30 Sie 2020    Temat postu:

Oj tak, to prawda. Ciepły i przyjemny fragmencik, po którym chce się znowu poczuć te beztroskie czasy, gdy nie wiedziało się nic o prawdziwych problemach i nie chciało się o nich wiedzieć. Miało się swój radosny świat i to było cudowne Smile
He he he... A żebyś wiedziała. Liza to po prostu mała kobietka Smile Zauważyłem we własnym doświadczeniu, że jak dziewczynki małe czegoś chcą od chłopaka, potrafią być słodkie i milutkie i łasić się do niego, aż dostaną to, czego chcą. Moje młodsze kuzyneczki, gdy były dziećmi, robiły mi to bardzo często i to jeszcze wtedy, gdy ledwo odrosły od ziemi xD Najpierw pyskowanie się i żądanie, a gdy nie dostały, pochlebstwa, łaszenie się itd. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:07, 30 Sie 2020    Temat postu:

Rozdział XIV - Podsłuchana rozmowa:
Późną nocą rozległo się głośne rżenie konia dobiegającego z jednego z namiotów. Ten dźwięk wyrwał Lizę ze snu. Dziewczyna podniosła się na swoim posłaniu i rozejrzała dookoła. Doskonale znała ten dźwięk i dobrze wiedziała, kto go wydawał.
- Blanka! - zawołała - Moja Blanka! To na pewno jest moja Blanka! Lapicz, obudź się!
Dziewczynka zeskoczyła z łóżka prosto na głowę Bundasza, w ten oto sposób wyrywając go ze snu, po czym podeszła do Lapicza, który to właśnie się obudził. Jego niezadowolona mina wyraźnie wskazywała na to, iż nie jest on zadowolony z tego, co się teraz stało. Zdecydowanie wolałby sobie jeszcze pospać i uważał, że rewelacje Lizy mogą trochę poczekać.
- Lapicz, wstawaj! To wprost nie do wiary! Chce mi się wręcz tańczyć z radości!
- A nie możesz z tym zaczekać do rana? - mruknął Lapicz - Wolałbym jeszcze pospać.
- Och, ty wstrętny śpiochu! Wstawaj! No, rusz że się! Usłyszałam moją Blankę!
- Jako Lankę?
- Nie Lankę! Blankę! Moją klacz, z którą występowałam na arenie w moim cyrku!
- Przecież to może być inny koń.
- O nie! Moją Blanke rozpoznam zawsze. Możesz mi wierzyć.
- Blanka? - zaskrzeczał Perro, zrywając się dziko ze swego posłania - Blanka! Chodźmy do Blanki!
Lapicz spojrzał na Bundasza, który podobnie jak i on też nie wyglądał na zadowolonego z takiego obrotu spraw, ale zamiast cokolwiek powiedzieć po prostu wstał i pobiegł za Lizą, którą gnała już właśnie w stronę miejsca, z którego dobiegło ich rżenie konia. Bundasz biegł tuż za nim, zaś Perro leciał nad nimi, wesoło przy tym skrzecząc.
Cała czwórka naszych dzielnych bohaterów dobiegła do ogromnego namiotu, nad którym widniał złotymi literami wypisany napis „CYRK“.
- To jest mój cyrk! - zawołała Liza.
Już chciała wejść do środka, kiedy to nagle Lapicz złapał ją mocno za rękę i powstrzymał przed tym.
- Czekaj! Przecież jak cię dyrektor złapie, to będziesz musiała znowu dla niego pracować - powiedział chłopiec poważnym tonem, po czym dodał smutniej: - Myślałem, że chcesz zostać ze mną.
Liza uśmiechnęła się do niego czule i odpowiedziała:
- Nie obawiaj się. Nikt nas nie odkryje. Znam tu każdy kąt. Chodź ze mną. Muszę koniecznie zobaczyć moją Blankę.
To mówiąc obeszła namiot i Perro wówczas podniósł płótno namiotu w górę, aby dziewczynka mogła wejść do środka.
- Tędy! - powiedziała Liza.
- Zapraszam do środka - dodał Perro.
Lapicz nie specjalnie palił się, żeby wchodzić do namiotu, ale skoro Liza tam szła, on też musiał to zrobić. Poza tym Bundasz pchał go pyskiem do przodu, więc raczej nie miał specjalnego wyboru.
Perro zaczekał, aż obaj wejdą, po czym puścił płótno i sam wleciał do środka namiotu, nim ono opadło na ziemię.
Wewnątrz Lapicz zauważył dwie zagrody dla koni oraz kilka innych rzeczy związanych z końmi. Jedna zagroda była zajęta przez konia rudej maści i brązową grzywą, druga natomiast stanowiła mieszkanie pięknej, śnieżnobiałej klaczy o siwej grzywie, którą Liza właśnie czule głaskała.
- Ja już gdzieś widziałem tego konia - powiedział do siebie Lapicz - Oj tak, to pewne. Tylko gdzie?
- Blanka! Moja Blanka! - mówiła wzruszona dziewczynka, gładząc klacz po łbie - Tak bardzo za tobą tęskniłam! Cudownie znów cię widzieć.
Klaczka zarżała przyjaźnie, co wyraźnie wskazywało na to, iż podziela radość dziewczynki z powodu tego spotkania.
- Arena wolna! - zawołał Perro, siadając na piłce i jeżdżąc na niej po całym pomieszczeniu.
Jednak szybko stracił panowanie nad swoim pojazdem, który mocno uderzył w ścianę, zaś on sam wylądował w drewnianym wiadrze, przewracając je do góry dnem.
- Owacje! Owacje! Owacje! - skrzeczał dalej spod wiadra.
Wtem dało się słyszeć czyjeś tajemnicze kroki.
- Lizo, ktoś nadchodzi - syknął Lapicz do swojej przyjaciółki - Musimy się ukryć!
To mówiąc chłopiec złapał dziewczynkę za rękę i wskoczył z nią w wielką wiązkę siana przeznaczonego do karmienia koni. Bundasz wskoczył za nimi, po czym cała trójka zamelinowała się tam, robiąc też jednocześnie w sianie niewielkie otwory na oczy, aby widzieć, co się dzieje.
Wtem do tej części namiotu, w której to przebywali nasi bohaterowie, weszło dwóch mężczyzn. Jednym z nich był wysoki lis ubrany w fioletowy frak, zielony półkoszulek, białe spodnie, czarne buty, fioletowy cylinder i różową muszkę.
- To dyrektor cyrku - szepnęła Liza do Lapicza.
Drugą osobą był wysoki szczur ubrany na czarno.
- A tego drugiego to ja znam - powiedział Lapicz szeptem do Lizy - To jest Szczurzy Pazur.
- Już myślałem, że nie zdąży pan na czas, panie Pazur - powiedział dyrektor cyrku.
- Co oni planują? - spytała Liza.
- Posłuchajmy, to się dowiemy - odparł cicho Lapicz, mając nadzieję, że Perro ich nie zdradzi.
Na całe szczęście krzykliwa papuga wiedziała, kiedy ma siedzieć cicho i teraz siedziała pod wiadrem tak cichutko, jak jeszcze nigdy przedtem.
- Jutro wyjeżdżamy w dalszą trasę, a do pokazu koniecznie potrzebny mi jest drugi koń. Zobaczymy, co pan dostarczył.
To mówiąc spojrzał na konia rudej maści i wtedy właśnie Lapicz przypomniał sobie, gdzie już go widział. To był ten sam koń, którym jechał Szczurzy Pazur wraz z Melvinem, kiedy spotkali ich nad jeziorem. Tylko dlaczego teraz znajdował się on tutaj?
Lapicz nie mógł wiedzieć, że Szczurzy Pazur zamierzał z pomocą tego konia jechać na swoją zaplanowaną akcję obrabowania Domu Pod Błękitną Gwiazdą, ale ponieważ natknął się nagle na patrolujący te okolice patrol żandarmerii, wysłanego tu celem schwytania najsłynniejszego bandyty tych stron, bardzo szybko zawrócił w kierunku najbliższego miasteczka. Trafi chciał, że właśnie tam znajdował się jarmark i tam też natknął się na swojego starego znajomego, dyrektora cyrku, z którym już wiele razy robił interesy. Kiedy dowiedział się, że ten potrzebuje konia, to postanowił mu sprzedać swojego, a samemu zdobyć innego i na nim udać się na akcję. Ostatecznie zarobek to zarobek i choć sam potrzebował konia, to uznał, że tego opchnie dyrektorowi, a samemu zdobędzie kolejnego, co przecież wcale nie było dla niego trudno.
- Wygląda on na dobrze utrzymanego - powiedział dyrektor, oglądając konia - Jak go solidnie wypucuję, to nikt go nie pozna.
- Hmm... A więc doszliśmy do porozumienia? - spytał Szczurzy Pazur.
Lis pokiwał głową potakująco.
- Dobrze, bardzo dobrze. Wyciągaj więc pan dukaty, bo mój czas jest cenny. Mam jeszcze sprawy do załatwienia.
- Jedno mnie interesuje. Skąd pan wziął tak wspaniały okaz? Nie chcę mieć żadnych kłopotów.
- Co to pana obchodzi? Skąd wziąłem, stąd wziąłem. A kłopotów nie musi się pan obawiać, gdyż jego właściciel jest właśnie zajęty oglądaniem gwiazd. Zanim trafi z powrotem do domu, pan dawno będzie daleko stąd.
To mówiąc zachichotał on podle, podobnie zresztą jak dyrektor cyrku, który wyciągnął zza pazuchy spory woreczek z dukatami.
- Proszę, oto pieniądze - powiedział - To wielka przyjemność robić z panem interesy.
Szczurzy Pazur zabrał pieniądze i zadowolony rzekł:
- Bywaj pan zdrów. Do następnego razu.
- Dlaczego pan tak się spieszy? - zachichotał dyrektor cyrku.
- Dowiedziałem się niedawno, że w jednym z domów na północ stąd znajduje się skrzynka z drogocennym skarbem. Mój pomocnik ma być tam przed świtem.
- A do kogo należy ten dom?
- To moja sprawa. Rozpoznam go po błękitnej gwieździe wymalowanej na ścianie. Więcej nie muszę wiedzieć.
- O nie! To przecież dom Marka! - jęknął przerażony Lapicz.
- To jednak ładny kawałek drogi, zwłaszcza na piechotę, więc muszę sobie załatwić konia i to bardzo szybkiego.
- He he he! O ile pana znam, załatwi pan to sobie od ręki - zaśmiał się dyrektor cyrku.
Następnie obaj wyszli z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.
Dopiero wtedy dzieci i Bundasz mogli wyjść z siana.
- Muszę koniecznie uprzedzić Marka i jego mamę - powiedział Lapicz do swoich przyjaciół - Melvin dał mi słowo, że opuści Szczurzego Pazura, ale jak widzę złamał je. Wielka szkoda. Miałem nadzieję, że on...
Zasmucony spojrzał na Bundasza i Lizę, po czym dodał:
- Nieważne. Nim się później zajmiemy. Na razie musimy ocalić Marka i jego mamę przed napaścią. Rozprawię się ze Szczurzym Pazurem i to raz na zawsze! Bundasz, chodź ze mną!
Pies doskoczył do niego i zawarczał groźnie na znak, co też zrobi z bandytą, jak tylko go dopadnie.
- Lizo, lepiej zostań tutaj - powiedział po chwili Lapicz.
Dziewczynka zrobiła oburzoną minę, słysząc te słowa. Bo jak on niby mógł pomyśleć, że ona go zostawi samego w takiej sytuacji?
- O nie! Nie ma mowy! - odpowiedziała bojowo - Idę z wami!
- Razem przyszli, razem poszli! - dodał Perro, zdejmując właśnie z siebie wiadro.
Lapicz uśmiechnął się do nich wzruszony tym, że chcą iść z nim mimo tego, co im mogło grozić, po czym rzekł:
- Znam krótszą drogę, ale będziemy musieli iść przez las.
Liza powoli pogłaskała Blankę po głowie i powiedziała ze smutkiem w głosie:
- Wybacz mi, Blanko. Niestety, znowu muszę odejść. Ale cieszę się bardzo, że dobrze ci się powodzi. To najważniejsze.
Następnie ucałowała ją w nos i uśmiechnęła się do niej czule.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Nie 22:10, 30 Sie 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pon 8:10, 31 Sie 2020    Temat postu: Rozdział XIV - Podsłuchana rozmowa:

To dyrektor cyrku knuje z tym szczurzym bandytą ?
Zaczynam się bać, że dzieciom może grozić niebezpieczeństwo, bo przypadkiem poznali ich niecne plany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:57, 01 Wrz 2020    Temat postu:

Spokojnie, na szczęście to bajka, więc wszystko się dobrze skończy. Ale jak widzę, opowieść Cię wciągnęła, co mnie bardzo cieszy Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:58, 01 Wrz 2020    Temat postu:

Rozdział XV - Koszmarna noc:
Lapicz wyszedł powoli z namiotu cyrkowego, a za nim zrobili to także Liza, Bundasz oraz Perro. Musieli się spieszyć, żeby dotrzeć do domu Marka zanim przybędzie tam Szczurzy Pazur.
- Obyśmy tylko zdążyli na czas - rzekł szewczyk sam do siebie - A tak swoją drogą ciekawe, komu ten łajdak ukradł konia? I komu teraz chce ukraść kolejnego?
Odpowiedź na pierwsze pytanie bardzo by zaskoczyło Lapicza, gdyby tylko ją usłyszał, gdyż osoba, która posiadał tego konia przed kradzieżą była mu doskonale znana, choć ostatnim razem, gdy się oboje widzieli, to nie rozmawiali ze sobą po przyjacielsku.
Być może, moi kochani, domyślacie się, o kim tutaj mówimy, ale jeśli nie, to z przyjemnością pospieszymy wam z wyjaśnieniami, które są tutaj niezbędne, abyście wszystko należycie zrozumieli. Dlatego też zapraszamy was ze sobą w mroczny las, który to niedługo będą musieli przebyć nasi przyjaciele, aby wykonać swoją misję. Nie bójcie się, gdyż nic złego wam się tutaj nie stanie, ale wasz strach tylko może spotęgować to, co już jest przerażające, dlatego też prosimy, abyście zachowali odwagę lub pozostali w bezpiecznym miejscu i przerzucili ten rozdział. Jeśli jednak macie w waszych sercach dość odwagi, to ruszajcie z nami.
W tym oto właśnie mrocznym lesie doszło wczesnym południem do napaści dokonanej przez Szczurzego Pazura. Jadący na jarmark pewien przedstawiciel mysiej rasy, posiadacz wielkich czarnych wąsów i ponurych, ciemnych oczu, został napadnięty przez najsłynniejszego bandytę tych okolic i jego pomagiera Melvina. Miało to miejsce niedługo przed tym, jak ten drugi spotkał Lapicza i Lizę, po czym pod wpływem ich słów postanowił się zmienić. Wówczas jednak pomógł szefowi obrabować owego przerażonego mysiego osobnika z jego wozu, konia i pieniędzy, jakie ten przy sobie miał. Szczurzy Pazur chciał mieć pewność, że jego ofiara nie zdoła za szybko wrócić do domu i donieść na niego władzom. Dlatego właśnie ogłuszył go i przywiązał do najbliższego drzewa.
- Szefie... A czy to mimo wszystko nie jest zbyt brutalne? - zapytał Melvin z wyraźnym powątpiewaniem w głosie - Czy nie wystarczy, że zabraliśmy wszystko, co on miał? Musimy go jeszcze wiązać?
- Ech, ty zawsze byłeś i będziesz durniem - warknął na niego Szczurzy Pazur gniewnym tonem, kończąc krępować swojego więźnia - Najwyraźniej chyba nie rozumiesz czegoś ważnego. Jeżeli ten idiota ocknie się i wróci do miasta, to z pewnością pierwsze, co zrobi, to powiadomi o wszystkim żandarmerię. A wiesz doskonale, że ci panowie nie przepadają za mną. Jak mnie złapią, to zawisnę, a jak cię złapią ze mną, to podzielisz mój los. Chcesz zadyndać na stryczku?
Melvin złapał się przerażony dłonią za szyję i pomasował sobie ją delikatnie. Zdecydowanie możliwość zarzucenia na nią stryczka, który powoli będzie się zaciskał i zaciskał na jego gardle, aż go udusi, nie odpowiadała szopowi. Mimo wszystko porzucenie w tym lesie niewinnego człowieka na pastwę losu też mu się nie uśmiechało, więc rzekł:
- Ale mimo wszystko na koniu zawsze szybciej zdołamy uciec, więc może nie trzeba podejmować tak drastycznych kroków.
- Pozwól, że myśleniem ja się zajmę - warknął na niego jego herszt, powoli tracąc do niego cierpliwość.
- Szefie, ale może mimo wszystko rozważysz inną opcję...
- Chcesz tu z nim zostać?! - Szczurzy Pazur spojrzał na Melvina tak groźnym wzrokiem, że jego pomagiera aż zmroziło.
- Nie, szefie. Oczywiście, że nie - wyjąkał po chwili.
- Więc bądź uprzejmy zamknąć gębę i wsiąść na wóz.
- Ale co z tym biedakiem? Jeśli go nikt nie znajdzie, to...
- Liczę do trzech, Melvin! Albo wsiadasz na wóz, albo podzielisz los tego głupka! Raz... Dwa...
Melvin wiedział, że jego herszt gotów jest spełnić swoją groźbę, dlatego przerażony przełknął głośno ślinę i wskoczył szybko na wóz, gdzie na koźle siedział już Szczurzy Pazur. Już po chwili obaj pognali przed siebie w kierunku Domu Pod Błękitną Gwiazdą.
Jadąc tam zgubili koło, a Melvin spotkał Lapicza i Lizę, o czym wszak już dobrze wiemy. Potem natomiast obaj bandyci natknęli się na patrolujący okolicę oddział żandarmerii, dlatego też (korzystając z faktu, że funkcjonariusze ich nie zauważyli) zawrócili, po czym Melvin został posłany przez szefa do domu Marka, a sam Szczurzy Pazur pojechał w kierunku najbliższego miasteczka, gdzie sprzedał swego podstępem zdobytego konia i rozpoczął poszukiwania innego wierzchowca.
Tymczasem, co się działo z tym napadniętym biedakiem? Został on, jak już wiemy, przywiązany do drzewa nieprzytomny, a ponieważ cios, który otrzymał w głowę był dość mocny, to długo się po nim nie obudził. Korzystając z tego faktu przyjrzyjmy mu się dobrze, moi kochani. Powiedzcie, czy te czarne oczy i czarne, gęste wąsy nie mówią wam niczego? No, a to jego fioletowe ubranie? Och, chyba zaczynacie go rozpoznawać, prawda?
Tak, doskonale odgadliście, moi kochani. Tym, kto został napadnięty przez Szczurzego Pazura był Mistrz Zrzęda, dawny pryncypał Lapicza. Złośliwy i bardzo nieprzyjemny w obyciu szewc pojechał wozem z zaprzężonym do niego koniem, którego wypożyczył od właściciela oberży znajdującej się gdzieś na obrzeżach jego rodzinnego miasta, na jarmark do innego miasta. Niestety, dawno tam nie był i zgubił drogę, przez co musiał zatrzymać się w najbliższej gospodzie. Na rano zaś pojechał w dalszą drogę, ale niestety jego wóz i koń zwróciły uwagę Szczurzego Pazura oraz Melvina, którzy to obrabowali go, gdy tylko wjechał do lasu, a teraz pozostawili na pewną śmierć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Wto 1:00, 01 Wrz 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Wto 6:50, 01 Wrz 2020    Temat postu: Koszmarna noc

Czyli teraz chłopiec znowu spotka zrzędę i ich relacje się zmienią na dużo przyjemniejsze, dobrze zgaduje senior ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:20, 01 Wrz 2020    Temat postu:

Oj tak, bardzo dobrze zgadujesz, senorita Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 3:12, 02 Wrz 2020    Temat postu:

Rozdział XVI - Lot ku przeznaczeniu:
Lapicz z Lizą, Bundaszem i Perro przeszedł powoli przez drewniany most nad niewielkim potokiem płynącym w pobliżu. Cała czwórka w głowach miała różne pomysły na temat tego, co zrobią Szczurzemu Pazurowi, gdy tylko go dopadną. Co prawda zdawali sobie sprawę z tego, że mogą nie mieć szans w walce z nim, ale prawdę mówiąc nie brali takiej możliwości pod uwagę, a jeżeli już, to tylko w najczarniejszych myślach, ponieważ pewność siebie oraz chęć ukarania złoczyńcy były w nich większe niż jakiekolwiek obawy. Poza tym ich było przecież czterech, a Szczurzy Pazur tylko jeden. To dawało im sporą przewagę, z której zamierzali skorzystać.
Powoli przeszli przez most i nagle dostrzegli palące się przed sobą niewielkie ognisko. Przy nim zaś siedziała stara mysz, której nie tak dawno pomogli i grzała się w jego cieple.
- Lizo, popatrz! Ogień! - zawołał Lapicz, który jako pierwszy dostrzegł ten widok.
- To ognisko - odpowiedziała Liza, wytężając wzrok - Widzisz? Tam jest ta miła staruszka, której dzisiaj pomogłeś.
Czwórka naszych bohaterów podbiegła do staruszki, aby z nią porozmawiać. Co prawda nie spodziewali się, że może im ona pomóc, ale może doradzi im coś mądrego, co powinni zrobić w takiej sytuacji? Zawsze dobra rada jest lepsza niż jej brak.
Sophie tymczasem odwróciła się powoli w ich stronę i powiedziała bardzo zdumionym głosem:
- Dzieci? To wy? Co wy tu robicie w środku nocy? Powinniście dawno spać.
- Powinniśmy, ale nie możemy - odpowiedział jej Lapicz - Bo mamy bardzo ważną misję do wykonania.
- Doprawdy? A jakąż to?
- Szczurzy Pazur chce ograbić Domek Pod Błękitną Gwiazdą.
- Musimy temu zapobiec - wtrąciła się do rozmowy Liza - Chcemy więc jak najszybciej tam dotrzeć.
- Tak, dlatego ruszamy już teraz, bo przed nami długa droga - rzekł Lapicz.
- Mamy nadzieję, że zdążymy na czas, chociaż jeśli Szczurzy Pazur ma już nowego konia i wóz, to raczej go nie dogonimy - jęknęła Liza.
- Zobaczymy, kochane dzieci - uśmiechnęła się do nich Sophie - Może będę mogła wam pomóc.
- Dziękujemy, ale to raczej zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe - rzekł zasmuconym głosem Lapicz i spojrzał na tobołek staruszki - Jeśli w tym woreczku nie ma pani konia, to nic nam pani nie po...
Sophie przerwała mu jednak, delikatnie chichocząc.
- Mój kochany... Mam dla was coś dużo lepszego niż koń.
Następnie spojrzała w kierunku nieba, a oczy jej zabłysły w sposób waleczny i zarazem również bardzo zadowolony. Staruszka skierowała potem swój wzrok ku dzieciom, a następnie uderzyła kilka razy swoim kosturem o ziemię. Za każdym razem, gdy to zrobiła, spod jej laski wylatywały jakieś dziwaczne, kolorowe iskry, wprawiające w osłupienie dzieci, papugę i psa.
- Ojej! - westchnął zdumiony Lapicz.
Chwilę później Sophie jeszcze raz uderzyła laską o ziemię, a wówczas iskry, który w ten sposób wytworzyła połączyły się wraz z poprzednimi iskrami w jeden, wielki snop iskier, który otoczył Lapicza, Lizę, Bundasza i Perro, którzy... zaczęli unosić się w powietrzu. Cała czwórka zachichotała radośnie, widząc to wszystko.
- To się nie dzieje naprawdę! To chyba sen! - zawołał Lapicz.
- Co z tego?! Jest cudowne! - odpowiedziała mu Liza.
- Czary! Czary! - skrzeczał wesoło Perro.
Cała czwórka naszych bohaterów powoli uniosła się w ponad drzewo, pod którym siedziała Sophie patrząc na nich z uśmiechem na twarzy.
- Mój czar daje wam skrzydła, ale musicie trzymać się razem, drogie dzieci! - zawołała staruszka tym samym, nienaturalnym głosem, którym przemówiła do Lapicza podczas ich pierwszego spotkania - Tylko uważajcie, w drodze czekają na was trudne zadania, ale jeśli wytrwacie w odwadze i będziecie działać razem, to pokonacie je! Lećcie, dzieciaki! Moja przepowiednia wkrótce się spełni!
- Jaka przepowiednia? - spytał Lapicz.
- Dowiesz się tego w swoim czasie, Lapiczku! - odpowiedziała mu staruszka - Pamiętaj, co ci mówiłam. Twoje mężne serce, grzeczność oraz odwaga mają moc pokonania zła. Pamiętaj o tym i nie trać odwagi! Leć, Lapiczku! Leć! Spełnij swoje przeznaczenie, które wywróżyłam ci lata temu!
- Jak to, lata temu? Czyli kiedy?
- Czyli wtedy, kiedy oboje się spotkaliśmy. Wtedy, kiedy podzieliłeś się z biedną Cyganką wszystkimi swymi pieniędzmi.
- To była pani?!
- Tak, Lapiczku. Jam to była w jednej z moich licznych postaci, które to przybieram, lecz nie czas, aby teraz o tym mówić. Leć, przyjacielu! Masz misję do wykonania! Musisz pokonać zło i zwrócić to, co zostało zgubione i skradzione!
- Jak tego dokonam?
- Będziesz wiedział! Leć już! Przepowiednia niedługo się spełni!
Lapicz uśmiechnął się i złapał Lizę za rękę, po czym oboje popatrzyli przed siebie.
- Jak mamy tym sterować?! - zawołał do Sophie Lapicz.
- Myślcie wszyscy o tym, gdzie chcecie lecieć, a moc was tam będzie niosła! - odpowiedziała staruszka - Tylko trzymajcie się razem, gdyż moc lubi płatać figle!
- Lećmy, Lizo! - zawołał radośnie Lapicz.
- Lecimy! Lecimy! - zaskrzeczał wesoło Perro, siedzący wygodnie na głowie Bundasza.
- Życzę wam wiele szczęścia, dzieci! Lećcie ku swemu przeznaczeniu! Lećcie i uważajcie na siebie! - krzyknęła za nimi Sophie.
Czwórka naszych bohaterów pomachała jej na pożegnanie, po czym odlecieli w kierunku lasu, z którego tu przybyli, nie zauważyli więc, jak Sophie zadowolona uśmiecha się, po czym przemienia się w sowę i leci w tym samym kierunku, co oni.
Nasi bohaterowie tymczasem lecieli wesoło przed siebie i to z zawrotną szybkością. Pod nimi ziemia przelatywała szybko, ale w sposób naprawdę dla nich przyjemny. To było coś niesamowitego. Jeszcze nigdy nie przeżyli oni czegoś tak wspaniałego.
- Fantastycznie! Cudownie! - zawołała radośnie Liza, ściskając mocno dłoń Lapicza.
- Bundasz, ogon! - zaskrzeczał Perro, kiedy to jego środek transportu, przelatując między gałęziami niechcący strącił go ze swego grzbietu.
Papuga na szczęście szybko dogoniła przyjaciela i złapała go mocno za ogon.
Lot trwał dalej i był z każdą chwilą coraz przyjemniejszy.
- Świat z góry wygląda cudownie! - zawołał Lapicz do Lizy, której dłoń czule ściskał w swojej czując, że jest teraz najszczęśliwszym mysim chłopcem na całym świecie.
Nagle jego radość minęła, gdy dostrzegł w dole pędzącego przez leśną ścieżkę Szczurzego Pazura w wozie z zaprzęgniętym doń czarnym koniem, którego co chwila smagał batem, aby go popędzić.
- Tam w dole jest Szczurzy Pazur! - zawołał Lapicz.
Bundasz zawarczał groźnie, widząc tego bandytę.
- Musimy go zatrzymać - powiedziała Liza.
- Uwaga! - zaskrzeczał Perro.
Dzieci spojrzały przed siebie i zauważyli, że pędzą właśnie na jakieś ogromne drzewo. Przerażeni puściły się, aby móc jakoś przelecieć po jego bokach. Niestety, wtedy właśnie moc opuściła Lapicza, który zaczął zlatywać na dół.
- Lapicz! - pisnęła przerażona Liza i podleciała do niego - Złap mnie za rękę!
Na szczęście chłopiec zdołał jakoś to zrobić i dzięki temu oboje bezpiecznie wylądowali na ziemi. Chwilę później nad ich głowami przelecieli Bundasz i Perro, którzy uderzyli mocno w najbliższe drzewo, po czym powoli opadli obok swoich przyjaciół.
- To chyba już koniec czarów - powiedziała Liza.
- Oj tak... Och, biedny Bundasz. Uderzyłeś się?
Pies lekko zaskowyczał i zawarczał ze złości widząc, jak na nosie siada mu Perro cały i zdrowy. Jakim cudem zdołał on uniknąć bardzo bliskiego spotkania z drzewem, tego już Bundasz nie wiedział, ale czuł, że drażni go ten pewny siebie uśmieszek papugi zadowolonej z uniknięcia kolizji.
- Owacje! Owacje! - zaskrzeczał Perro.
Liza zachichotała delikatnie, po czym powiedziała:
- Chodźcie już, rozbitkowie. Musimy szybko znaleźć właściwą drogę, a wtedy pokażemy Szczurzemu Pazurowi!
Perro zacisnął skrzydła w pięści i zaczął nimi machać jak zawodowy bokser. On również miał wielką ochotę ukarać Szczurzego Pazura, dlatego aż się palił do działania.
- Dobrze, kochani! A więc chodźmy! - zawołał Lapicz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Śro 3:14, 02 Wrz 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Śro 7:57, 02 Wrz 2020    Temat postu: Rozdział XVI - Lot ku przeznaczeniu:

Jaki magiczny, naprawdę baśniowy fragment z lotem ku gwiazdom.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 3:22, 03 Wrz 2020    Temat postu:

Rozdział XVII - Niespodziewane spotkanie:
Łatwiej było jednak powiedzieć niż zrobić, ponieważ wokół czwórki naszych wędrowców znajdował się gęsty las, którego to gałęzie poruszane przez wiatr sprawiały chwilami wrażenie, jakby zamierzały chwilami pochwycić Lapicza oraz jego kompanię. W rzeczywistości, rzecz jasna nic takiego nigdy nie miało miejsca, ale przecież wiadomo nie od dzisiaj, że strach ma wielkie oczy i potrafi nie tylko wszystko wyolbrzymiać, ale jeszcze czynić strasznym to, co wcale straszne nie jest. Tym razem też tak było i dlatego cała czwórka naszych dzielnych bohaterów poczuła ciarki na plecach, choć próbowała udawać, że wszystko jest w porządku.
- Och, Lapicz! Jak tu strasznie! - jęknęła przerażona Liza, która jako pierwsza przestała udawać odważną - Gdzie myśmy właściwie wylądowali?
- Wiem, gdzie jesteśmy - rzekł Lapicz, powoli odzyskując orientację w terenie - Byłem tu kiedyś. Już niedaleko do Domku Pod Błękitną Gwiazdą.
Oczywiście wcale tak blisko tam nie było, jednak Lapicz wolał tego nie mówić swoim przyjaciołom bojąc się, że strach może nad nimi zapanować, a wtedy wolał nie myśleć, co może się z nimi stać, chociaż znacznie bardziej niepokoił go los Marka i jego mamy. Ich czwórka sobie poradzi, ale co z nimi? Przecież podły Szczurzy Pazur nie zna litości i jeżeli jego przyjaciel wiewiórek wraz ze swoją mamą stawią bandycie opór, ten może nie wahać się użyć wobec nich przemocy. Lapicz nie chciał się nawet zastanawiać, jakie mogą być tego konsekwencje, dlatego zarówno on, jak i jego towarzysze musieli zachować spokój i zapanować nad strachem.
- Po drugiej stronie jest droga, która prowadzi do domu Marka - powiedział po chwili Lapicz.
- Więc chodźmy tam - stwierdziła Liza.
Wtem Bundasz stanął na czterech łapach, zaczął węszyć dookoła, po czym zawarczał groźnie. W tej samej chwili dało się słyszeć jakieś dziwne dźwięki.
- Co to za odgłos? - zapytała zaniepokojona Liza.
- Nie wiem. Może to tylko sowa - odpowiedział jej Lapicz, z trudem próbując zachować spokój.
Bundasz zaszczekał groźnie, zaś przerażony Perro schował się za pień drzewa.
- Chodź! Biegnijmy do drogi! Bardzo się boję! - jęknęła Liza, łapiąc Lapicza za ramię.
Tymczasem tajemniczy dźwięk, przypominający czyjeś kroki zbliżał się coraz bardziej, a już chwilę później nad głowami dzieci przeleciał jakiś ciemny kształt.
- Lapicz, co to było?! - zawołała Liza, drżąc ze strachu.
- To chyba sowa... - odpowiedział jej Lapicz - Ale bardziej bym się martwił o to, co właśnie idzie w naszą stronę.
Liza spojrzała w kierunku, w którym patrzył jej przyjaciel i po krótkiej chwili zauważyła ciemną, okrytą mrokiem postać. Liza przerażona jeszcze bardziej niż przedtem złapała Lapicza za ramiona, zaś chłopiec nadstawił swe pięści do walki, na wypadek, gdyby musiał je wyjąć.
Wtem tajemniczy osobnik wyjął zapałkę i zapalił ją, oświetlając w ten sposób przed dziećmi swoją postać. Ku wielkiemu zdumieniu szewczyka tym tajemniczym nieznajomym okazała się mysz płci męskiej, ubrana w fioletowy strój odświętny (już mocno postrzępiony), z fioletowym nosem, czarnymi oczami oraz wielkimi, sumiastymi wąsami barwy bordo.
Lapicz doskonale znał tego osobnika, dlatego radośnie podskoczył w górę i zawołał:
- Majster Zrzęda!
- Kto tam jest? - zapytał Zrzęda, bo to był on.
W tej samej chwili zapałka zgasła i znowu ogarnęły ich ciemności, ale nie na długo, gdyż chmury odsłoniły księżyc w pełni, który swoim blaskiem oświetlił całą okolicę. Zrzęda mógł teraz wyraźnie zobaczyć, kto przed nim stoi.
- Lapicz?! Co ty tu robisz? - zapytał zdumiony Zrzęda, uśmiechając się od ucha do ucha.
Radośnie podbiegł on do chłopca i podniósł go w górę, ściskając przy tym tak mocno i czule, jak jeszcze nigdy tego nie robił.
- A to ci niespodzianka! Cieszę się, że jesteś zdrów i cały - mówił, gładząc chłopca po głowie - Mój kochany Lapicz.
Następnie posadził szewczyka na ziemi i skierował swój wzrok na Bundasza, który rozpoznał swojego pana, po czym powitał go radosnym szczekaniem.
- O! I Bundasz jest z tobą! - mówił Mistrz Zrzęda, głaszcząc czule psa po łbie - Dobry, stary Bundasz. Nie sądziłem, że cię jeszcze zobaczę.
Potem majster spojrzał na Lizę i rzekł do Lapicza:
- Powiedz, kim jest ta mała dziewczynka?
Szewczyk uśmiechnął się radośnie i odpowiedział:
- To jest Liza. Jest sierotą tak, jak ja. Wie pan, przeżyliśmy wspólnie wiele przygód.
Po tych słowach podszedł do dziewczynki i wziął ją za rękę, a jego sympatia odwzajemniła mu się czułym uśmiechem pełnym uczucia znacznie większym niż tylko przyjaźń.
- Ja też! - zaskrzeczał nagle Perro, wyskakując ze swej kryjówki.
- A to jest Perro, papuga Lizy. Całkiem porządny ptak - zachichotał Lapicz, pokazując dłonią na papugę.
- Hmm... A co robicie tu sami, w środku nocy? - spytał Zrzęda.
- Musimy wszyscy dotrzeć do Domku Pod Błękitną Gwiazdą - odpowiedział mu Lapicz - To tam dalej, przy drodze.
- Pójdę z wami, dzieci. Pozwólcie mi tylko chwilkę odpocząć - rzekł Zrzęda, siadając na korzeniu najbliższego drzewa - Nie uwierzycie, co mnie spotkało.
- Co się panu przydarzyło, Mistrzu Zrzęda? - spytał Lapicz - Zmienił się pan.
- Rzeczywiście, zmieniłem się - odpowiedział mu majster - Widzisz, przed dwoma dniami wybrałem się na jarmark. Po drodze zostałem jednak napadnięty i obrabowany, a potem przywiązano mnie do drzewa. Miało to miejsce wczoraj, tak chyba po południu. Długo byłem nieprzytomny, a potem ocknąłem się, jednak nie mogłem się wydostać. Cały następny dzień i prawie całą noc spędziłem w lesie. Myślałem już, że nie przeżyję. Aż nagle pojawił się ktoś, wyciągnął nóż i...
Dzieci westchnęły przerażone, z niecierpliwością oczekując dalszego ciągu tej opowieści.
- Przeciął nim więzy.
Lapicz i Liza odetchnęli z ulgą, a Bundasz zaszczekał wesoło.
- Później dał mi trochę jedzenia, bo byłem strasznie głodny, a na koniec, nim odszedł, podarował mi srebrnego talara - kontynuował swoją opowieść Zrzęda i na dowód, że mówi prawdę wyjął z kieszeni srebrną monetę.
- Przecież to Talar Szczęścia! - zawołała radośnie Liza, rozpoznając pieniążek.
- Wiemy, kto to był, Mistrzu Zrzęda! - dodał wesoło Lapicz - Wiemy, kto pana ocalił. To był szop Melvin! Dostał tę monetę od nas! To prezent od jego matki! O mój Boże! A ja już myślałem, że nie dotrzymał danego słowa i pozostał wierny Szczurzemu Pazurowi. Jak to dobrze, że się myliłem!
- Ten cały Melvin powiedział mi, że ta moneta odmieniła jego życie i mnie też może przynieść szczęście - rzekł Zrzęda - I miał rację. Wprawdzie nie wierzę w czary, ale...
- Powinien pan uwierzyć - zaśmiała się lekko Liza - My dzisiaj też byliśmy zaczarowani.
Bundasz lekko podskoczył w górę i pomachał łapami, chcąc pokazać, że on i jego przyjaciele lecieli w powietrzu. Niezbyt mu to jednak wyszło, bo zwalił się szybko na ziemię niczym worek ziemniaków, a Perro pękał ze śmiechu, widząc to wszystko, jednak chwilę potem sam zleciał na ziemię z gałęzi, na której siedział.
- Chodźcie już! - zawołał Lapicz - Trzeba się pospieszyć, bo będzie za późno.
To mówiąc skierował on swoje kroki w kierunku ścieżki, która prowadziła do Domku Pod Błękitną Gwiazdą. Jego kompanii natychmiast ruszyli za nim, nie dostrzegając przy tym w ogóle sowy, która siedząc na jednym z drzew uważnie ich obserwowała.
- Już niedługo, Lapicz - stwierdziła sowa głosem Sophie - Już niedługo twoje przeznaczenie spełni się. Oby tylko nie zabrakło ci odwagi.
Następnie sowa zamachała skrzydłami i poleciała przed siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Czw 3:22, 03 Wrz 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Czw 6:52, 03 Wrz 2020    Temat postu: Rozdział XVII - Niespodziewane spotkanie:

Tak czułam, że się jeszcze spotkają i stary zrzęda przejdzie przemianę. A końcówka odcinka z tą sową jest naprawdę baśniowa, magiczna z niesamowitym klimatem przygód i czarów, jakie jeszcze nas czekają.
I oby ich było jeszcze dużo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 3:16, 04 Wrz 2020    Temat postu:

Wnioskuję po Twoich słowach, że historia Ci się podoba i ten fragment szczególnie Smile Przyznam Ci się, że choć to moja osobista nowelizacja filmu animowanego, to kilka rzeczy dodałem tutaj od siebie, zwłaszcza końcówkę z sową. Uznałem, że to doda magii całej opowieści i jak widać, udało mi się Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kronikarz56
Gubernator



Dołączył: 02 Sie 2020
Posty: 10804
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 3:18, 04 Wrz 2020    Temat postu:

Rozdział XVIII - Rozprawa ze Szczurzym Pazurem:
Drużyna szła ścieżką prowadzącą do Domu Pod Błękitną Gwiazdą. Co jakiś czas wydawało im się, że leci nad nimi sowa, która to wyraźnie ich obserwowała. Oczywiście nie uszło to uwadze naszych wędrowców.
- Wiecie... Może mi się zdaje, ale odnoszę wrażenie, jakby ta sowa pilnowała nas - rzekł Mistrz Zrzęda.
- Tak pan sądzi? - spytał Lapicz - Właściwie, to czemu nie? Tyle już dziwnych rzeczy się dzieje ostatnio w naszym życiu, więc czemu nie coś takiego?
Zrzęda pokiwał delikatnie głową, potakując jego słowom.
- Wiesz, Lapicz... Może to nieco głupio zabrzmi, ale wydaje mi się, że gdy tak szedłem do was, to jakaś sowa leciała nade mną i huczała gniewnie, kiedy nie szedłem tam, gdzie ona chciała. Inaczej mówiąc, wskazała mi drogę do was.
- Może to jest ta sama sowa? - zasugerowała Liza.
- Och, nie żartuj - zaśmiał się Zrzęda - Przecież to niemożliwe. Niby dlaczego ta sowa miałaby mi wskazywać drogę do was? Jaki miałaby w tym cel?
Na to nikt nie znał odpowiedzi, dlatego nasi bohaterowie pominęli to pytanie milczeniem i szli dalej. Przed nimi zaś co jakiś czas mignęła postać sowy, który huczała w przyjazny sposób i kiwała głową na znak, gdzie mają iść. Lapicz uznał, iż lepiej będzie, jeżeli jej posłuchają, zwłaszcza, gdy ta porwała czapkę szewczyka, kiedy zignorowano jej pierwszą prośbę.
- Jak dla mnie, tej sowie bardzo zależy na tym, abyśmy poszli za nią - rzekł Lapicz, kiedy już zdołał wyrwać ptaszysku z dzioba swoje nakrycie głowy.
- Niewątpliwie - rzekł Zrzęda, po czym wzdrygnął się, gdy przed jego twarzą przeleciał nietoperz - Ech! Idź precz! Paskudne nietoperze! Wolę już towarzystwo sów. Są zdecydowanie milsze.
- Tak... Jeśli nie kradną nam czapek - zaśmiał się Lapicz.
Chwilę później cała czwórka powoli ruszyła przed siebie, zaś sowa co jakiś czas huczała na znak, że mają oni zmienić kierunek lub kontynuować wędrówkę w tym kierunku, który to właśnie obrali. Potem minęli wielkie, zwalone drzewo i musieli przez nie przejść, co przyszło im dość łatwo.
- Hej, Lapicz! Zobacz! - zawołała Liza, wykonując kilka piruetów na owym drzewie.
Przechodząc przez nie dziewczynka nie umiała się jakoś oprzeć pokusie, aby popisać się przed wybrankiem swego serca. Niestety, wybrała na to zły moment, ponieważ Lapicz wzruszył tylko ramionami i machnął obojętnie ręką, dając tym samym znać dziewczynce, że to nie czas ani też miejsce na takie popisy. Liza zrozumiała to i bardzo zasmucona opuściła głowę, idąc dalej za chłopcem.
W przeciwieństwie do dzieci Mistrz Zrzęda z powodu swojej tuszy miał poważny problem, aby przejść przez zwalone drzewo i Bundasz musiał mu w tym pomóc, a następnie sam zwinnie je przeskoczył wraz z Perro wciąż siedzącym mu na głowie. Majster pogłaskał wiernego psa po łbie w sposób czuły i przyjacielski, okazując mu w ten sposób swoją wdzięczność, po czym ruszył za dziećmi, a Bundasz i Perro zrobili to samo.
Sowa tymczasem obserwowała wędrówkę naszych bohaterów, a przy okazji huczała i wciąż wskazywała im drogę. Robiła to tak długo, aż w końcu zniknęła, a nasi wędrowcy trafili na dosyć niewielki pagórek, z którego to dostrzegli dróżkę nieosłoniętej żadnymi drzewami. Na owej dróżce właśnie hulał potężny wicher.
- Ciekawe, dokąd prowadzi ta droga? - spytał Zrzęda.
Wtem dostrzegli na horyzoncie pędzący dróżką w ich stronę dość spory wóz zaprzężony w czarnego konia z fioletową grzywą.
- Tam! - zawołał Lapicz, gdy tylko pojazd nieco się przybliżył - Tam w dole! Patrzcie! Tam jest ten podły łajdak!
Rzeczywiście, na miejscu dla woźnicy siedział Szczurzy Pazur, który co chwila smagał konia batem, krzycząc:
- Jazda! Naprzód!
- Przecież to mój wóz! - jęknął Zrzęda - Ale to nie jest ten sam koń, którego pożyczyłem od oberżysty! To jakiś inny! Ciekawe, co zrobił z tamtym?
- Ja chyba wiem, co - odparła na to Liza - Sprzedał go dyrektorowi cyrku, dla którego pracowałam.
- Później to wyjaśnimy! Teraz musimy go zatrzymać! - zawołał Lapicz, po czym pognał wzdłuż pagórka za bandytą, aby go dogonić - Poczekaj no, draniu! Zaraz cię dopadnę!
Przyjaciele szewczyka zrobili tak samo, co on, gdy wtem dostrzegli, że na drodze ktoś stoi. Ktoś niski oraz dość pulchny, ale jego osoba zmusiła Szczurzego Pazura do zatrzymania się.
- Hej! To przecież Melvin! - powiedział Lapicz do przyjaciół, również stając w miejscu.
- Co on robi? - spytała Liza.
- Chyba chce nam pomóc - odpowiedział jej szewczyk.
Melvin, bo to rzeczywiście był on, powoli złożył swe dłonie w pięści i mówił sam do siebie:
- Nie bój się, Melvin. Nie bój się.
- A ty czego tu szukasz, co?! - krzyknął wściekle Szczurzy Pazur, skutecznie przekrzykując wichurę - Powinieneś czekać na mnie przy Domku Pod Błękitną Gwiazdą, głupku!
Melvin nie przeląkł się go jednak, gdyż zawołał bojowym tonem:
- Gra skończona, Szczurzy Pazurze! To już koniec! Nie pozwolę dłużej sobą komenderować! I niech pan wie, że nie dopuszczę do napadu na Dom Pod Błękitną Gwiazdą!
- Pomieszało ci się w głowie? Zejdź mi z drogi! - wrzasnął jego ex-herszt.
- Zrezygnuj! Tędy nie przejdziesz! - zawołał szop.
Szczurzy Pazur zawarczał wściekle, po czym wziął mocny zamach batem i zaatakował nim Melvina. Ten jednak z łatwością zniósł te ciosy, powoli idąc w kierunku bandyty. Nie doceniał wszak swojego przeciwnika, który cisnął batem tak, że jego koniec owinął się wokół postaci jego ex-pomocnika. Gdy to się stało, to Szczurzy Pazur wykorzystał swoją siłę, którą nabył podczas swych licznych akcji, podniósł batem Melvina w górę, okręcił go jak na karuzeli, po czym odrzucił go daleko przed siebie, wołając:
- Miłego lotu!
Melvin przeleciał nad głowami Lapicza i jego przyjaciół.
- Musimy coś zrobić! - zawołała Liza.
Majster Zrzęda pierwszy skoczył do walki, a za nim zrobili to Bundasz oraz Perro.
- Stój, ty łotrze! - krzyknął szewc.
- A to co? Ten głupiec przyszedł tu z przyjaciółmi? - warknął bandyta - Jeżeli myślicie, że mnie powstrzymacie, to się grubo mylicie!
Perro doleciał do jego głowy i zaczął go po niej dziobać, zaś Zrzęda i Bundasz wskoczyli na wóz, próbując zrzucić z niego przestępcę. Szczurzy Pazur opędzał się od nich zaciekle batem, lecz kiedy pomimo tego spadł z wozu, to wyjął zza pasa pistolet i wymierzył go w swoich napastników, nim ci do niego doskoczyli.
- Jeszcze jeden krok i skończycie podziurawieni! - zawołał - Zejdźcie mi z drogi, bo podzielicie los tego idioty!
Zrzęda, Bundasz i Perro nie należeli do tchórzy, ale bali się ponowić walkę, gdy Szczurzy Pazur mierzył do nich z pistoletu, dlatego cofnęli się i pozwoli mu wsiąść na wóz.
- I nie próbujcie mnie ścigać, bo będę strzelał! - zawołał.
- O nie! On zaraz ucieknie! - pisnęła Liza.
Lapicz wiedział, że teraz on musi coś zrobić. Szybko podniósł więc jedną ze złamanych gałęzi, które leżały niedaleko i wskoczył na drogę.
- A tam co znowu? - zapytał wściekły Szczurzy Pazur, widząc przed sobą kolejnego przeciwnika - Chcesz mnie przestraszyć tym patykiem?!
Lapicz zrobił groźną minę, a bandyta zawołał:
- Odsuń się! Spieszy mi się!
- No, panie Pazur? Pamięta mnie pan?! - krzyknął do niego Lapicz.
Bandyta zachichotał podle, rozpoznając swojego przeciwnika.
- He he he! Czy to nie ten smarkacz z butami? Ha ha ha! Widzę, że masz je znowu. Z drogi! Załatwimy nasze sprawy później!
- O nie! Załatwimy je teraz! Natychmiast! - krzyknął bojowo Lapicz - Jest pan podłym oszustem i złodziejem! Tego konia i wóz też pan ukradł! Ale na tym koniec! Nauczę pana moresu!
- Ach tak?! Jesteś tego pewien, co?!
- Tak! Niech nie nazywam się Lapicz, jeśli dam panu odejść!
- Posłuchaj mnie dobrze, chłopcze! Zaczynam już być zły! Bardzo zły! Zejdź mi z oczu, bo wdepczę cię w ziemię kopytami tego konia!
- Och, zejdź mu z drogi, Lapicz! On to naprawdę zrobi! - zawołała przerażona Liza.
- Uciekaj, Lapicz! Uciekaj! - krzyknął Zrzęda, stając obok niej.
Perro zaś przerażony złapał Bundasza za szyję i przytulił się do niego, ku wielkiej irytacji psa.
Szczurzy Pazur zdzielił konia batem i zaczął pędzić na Lapicza, który to stał odważnie w miejscu, choć jednocześnie bardzo się pocił na twarzy ze strachu. Przez chwilę chciał on już uskoczyć na bok, ale wtem przypomniał sobie słowa Sophie:
- Wysłuchaj mnie, Lapicz! Mimo, że jesteś młody, to posiadasz siłę, z której nie zdajesz sobie sprawy! Twoja grzeczność oraz niezłomne męstwo mogą powstrzymać złe moce, z którymi się zetkniesz.
Tak! Lapicz nie mógł teraz zrezygnować i się poddać. Nie teraz! Zbyt wiele od jego zwycięstwa zależało. Musiał jakoś pokonać Szczurzego Pazura. Więc choć wicher wiał coraz mocniej w jego twarz, choć na niebie błyskały już błyskawice, choć chmury zbierały się na nieboskłonie, a ku niemu pędził jakże rozwścieczony bandyta, stał dalej w miejscu czekając na to, co będzie dalej.
Wóz już był blisko Lapicza, gdy nagle stało się zupełnie niespodziewanego. Mianowicie koń zaprzężony do wozu stanął dęba tuż przed Lapiczem i nie potrafił go staranować, mimo iż Szczurzy Pazur siekł go batem bez litości.
- Skoro to głupie bydlę nie umiem cię staranować, to załatwię to inaczej! - zawołał bandzior i wyjął pistolet.
- Lapicz! O nie! - krzyknęła przerażona Liza i ruszyła biegiem w kierunku swego ukochanego.
Szczurzy Pazur usłyszał jej krzyk i spojrzał w jej stronę.
- Jeszcze jedna zarozumiała mysz?! - zawołał - Mam was już dosyć!
- NIE! - wrzasnął przerażony Lapicz widząc, jak bandzior mierzy do Lizy.
Wtem sowa (ta sama, która prowadziła niedawno naszych bohaterów przez las) wyskoczyła nie wiadomo skąd i zaatakowała bandytę, wytrącając mu broń z ręki. Pistolet upadł na ziemię, po czym wystrzelił, jednak kula nikogo nie dosięgła, a jedynie poleciała przed siebie i trafiła w drzewo.
Szczurzy Pazur złapał za bat i próbował uderzyć nim sowę, ta jednak wtedy odleciała zadowolona z dobrze wykonanego zadania. Koń zaś powoli zaczął się cofać wraz z wozem, zaś Liza stanęła w miejscu czekając na rozwój wydarzeń.
- Nazywają mnie Szczurzy Pazur, król przestępczego świata, postrach całej tej krainy! Nikt nie stanie mi na drodze! - wrzasnął głośno bandyta, przekrzykując wicher i błyskawice, po czym zdzielił mocno konia batem, wrzeszcząc: - Naprzód, stary! Naprzód!
Chwilę później ponownie natarł na Lapicza, który jednak wciąż dzielnie stał w miejscu z gałęzią w dłoni. Gdy jednak zbliżył się do szewczyka, jego koń ponownie się zatrzymał i stanął dęba, a następnie w ziemię uderzył piorun. Traf chciał, że trafił on prosto w wóz, oddzielając od niego konia, który przerażony pognał przed siebie, omijając jednak Lapicza. Natomiast sam wóz z siedzącym na nim Szczurzym Pazurem poleciał do tyłu i to z zawrotną szybkością, pędząc nieuchronnie w kierunku przepaści, aż w końcu spadł w nią. Przestępca wrzeszcząc ze strachu i bólu upadł z dużej wysokości na ziemię, ale być może nic by mu się nie stało, gdyby nie to, że chwilę później przygniótł go wóz oraz kilka ciężkich kamieni, które ten pociągnął ze sobą.
W taki oto sposób zginął Szczurzy Pazur, największy bandyta tych ziem. Szczątki skradzionego wozu oraz parę głazów miały być odtąd jego grobem. Jego kapelusz zaś wiatr powiał prosto pod nogi Lapicza, który stał dalej odważnie na drodze, spodziewając się powrotu swojego przeciwnika, jednak ten nie nastąpił, gdyż bandyta był martwy, co oczywiście wszyscy zebrani w tym miejscu w lot pojęli.
Wtedy burza ucichła, wiatr ustał, a chmury się rozstąpiły, jakby sama pogoda świętowała zwycięstwo dzielnego szewczyka nad groźnym bandytą.
- Hurra! Udało mu się! Hurra! - wołała Liza, podskakując raz za razem w górę.
Zrzęda, Bundasz oraz Perro robili to samo, klaszcząc przy tym głośnie. Lapicz zaś powoli otarł czoło z potu, spojrzał na nich i uśmiechnął się po przyjacielsku.
- Brawo! Brawo! Brawo! - skrzeczał radośnie Perro, wykonując fikołki w powietrzu!
Liza zaś podbiegła z otwartymi ramiona w kierunku Lapicza, po czym rzuciła mu się na szyję, uściskała go czule i całując bardzo zachłannie w oba policzki, wołała:
- To było wspaniałe! Mój Lapicz! Mój kochany Lapicz!
Szewczyk zarumienił się lekko i bardzo czule przytulił do siebie dziewczynkę. Chwilę później podszedł do niego Bundasz, liżąc go delikatnie po twarzy.
- Niech cię uściskam, mój chłopcze! - zawołał Mistrz Zrzęda, podbiegając do Lapicza i podnosząc go radośnie w górę.
- Prosimy o bis! Bis! - skrzeczał wesoło Perro.
Chwilę później usłyszeli stukot kopyt. To Melvin przyprowadził konia z wozu Szczurzego Pazura. Koń stawiał przez chwilę opór, ale na szczęście dostrzegła to Liza, która podbiegła do niego i powiedziała spokojnie:
- Prr, koniku!
Następnie złapała lejce i dodała:
- Chodź do mnie. Już dobrze. Spokojnie, koniku. Spokojnie. Już po wszystkim - mówiąc to czule gładziła go po łbie - Nie musisz się bać. Nikt już nie będzie cię bił. Już nigdy więcej.
- Wielkie dzięki za pomoc, Melvin - powiedział Lapicz, podchodząc do szopa - Dotrzymałeś słowa. Twoja mama będzie z ciebie bardzo dumna.
- Nie, Lapicz. To ja muszę ci podziękować - odparł z uśmiechem na twarzy Melvin - Przecież to ty przyniosłeś mi Szczęśliwego Talara. Teraz będę robić tylko dobre rzeczy.
- Jeśli tak postanowisz, to na pewno ci się uda - rzekł szewczyk.
- Ten piękny karosz potrzebuje nowego domu - powiedziała Liza do Melvina, podając mu cugle konia - Dbaj o niego, a zostanie twoim wiernym przyjacielem.
- Wierni przyjaciele! Weseli przyjaciele - skrzeczał Perro, skacząc po głowie nieźle już rozzłoszczonego jego zachowaniem Bundasza.
Tymczasem Melvin uśmiechnął się radośnie do przyjaciół i wraz z koniem powoli ruszył w kierunku rodzinnej wioski. Miał tam wszystkim do przekazania bardzo radosne wieści. Co prawda spodziewał się, że chłopi nie ucieszą się na jego widok, ale z pewnością nie zrobią mu krzywdy, jeżeli powie im, co tutaj zaszło.
Tego była pewna również obserwująca to wszystko sowa, która dla pewności postanowiła polecieć za Melvinem, aby dopilnować, że tak się właśnie stanie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kronikarz56 dnia Pią 3:19, 04 Wrz 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ZORINA13
Administrator



Dołączył: 20 Wrz 2018
Posty: 11432
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z peublo Los Angeles

PostWysłany: Pią 10:02, 04 Wrz 2020    Temat postu: Rozdział XVIII - Rozprawa ze Szczurzym Pazurem:

Czyżby zbliżał się koniec przygód ?
Szczury bandzior nie żyje, Melvin się naprawdę zmienił, a nad wszystkim czuwa mądra sowa.
Chyba że mnie jeszcze zaskoczysz i pojawią się nowi wrogowie i nowe niebezpieczne przygody, które później szczęśliwie i dobrze się zakończą.
Jestem bardzo ciekawa co tam dalej, planujesz w tej opowieści.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum serialu Zorro Strona Główna -> fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8  Następny
Strona 4 z 8

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin